John Payne-Rozdział 4

     Dojechaliśmy do wielkiej, bogatej willi z potężną metalową, zdobioną bramą, na całe szczęście była otwarta, bo kto wie, ile musielibyśmy czekać na jej otwarcie. Jessi wprowadziła swój automobil na podjazd, stary ford znacząco odróżniał się od pięknych, bogatych maszyn. Kobieta westchnęła ciężko na widok tych cudów mechaniki.
— Jak myślisz, mogłabym sobie coś takiego kupić?
— Możesz sobie tylko pomarzyć, no, chyba że planujesz kandydować na fotel burmistrza, to być może. — Oboje roześmialiśmy się z tego marnego żartu i nie chcąc denerwować czekaniem bogaczy, wkroczyliśmy do innego, nieznanego dla niej, a zapomnianego dla mnie świata. Wszędzie można było dostrzec drogie ciemne drewno, co według mnie było dziwne, zważywszy upodobanie klas wyższych do marmuru, myślałem, że tutaj będzie podobnie. Nie zdążyliśmy się zapoznać z gustowną dekoracją wnętrza, gdy podszedł do nas otyły mężczyzna w bogatym, modnym, ale tandetnym według mojego gustu ubraniu.
— Jak mniemam, pan jest komisarzem, a pani detektywem?
No cóż w maleńkim móżdżku tego durnia było nie możliwe, by to kobieta była wyższą rangą od mężczyzny, albo po prostu mój nałóg odezwał się, w końcu już dawno nic nie wypiłem.
—Komisarz Jessica Lambert oraz detektyw John Payne chcielibyśmy zobaczyć miejsce zbrodni. — Pokazaliśmy mu swoje odznaki. Grubasek nie dał sobie poznać, że się pomylił i przeszedł do odpowiedzi.
— Ależ oczywiście, moja droga siostra Lady Oswald była aniołem, nie wiem czemu, jakiś potwór mógł jej coś zrobić. Proszę za mną, pokój jest w takim samym stanie, jakim był. Wciąż nie mogę się pogodzić, że jej już nie ma, nie, nie, jednak nie mogę tam iść, proszę skierować się po schodach do ostatniego pokoju. Musicie mi wybaczyć, ale pora na moją wieczorną kawę. — Moja intuicja mówiła mi, że ten „szczery” żal jest taki sam, jak prawda w ustach polityków, odpowiednio kreowany dla własnych celów. Zapewne wezwał nas, by przyspieszyć dokumentację spadkową i zachować honor rodziny, morderca z zewnątrz brzmi lepiej niż zabójca lokaj. Wyrzucając z pamięci jego skromną osobę, skupiłem się na pokoju, do którego zmierzaliśmy. Wszędzie było to drewno, czyżby właścicielka miała fetysz na jego punkcie? Chwyciłem za złotą klamkę, brązowych drzwi, naszym oczom ukazał się pokój wielkości mojego mieszkania, po lewej stronie znajdowała się toaletka w tym samym kolorze, co wszystko w tym chorym domu, a po prawej okazałe łóżko z baldachimem, według odrysowań ciał, wyglądała na to, jakby lokaj zastrzelił swoją panią, szykującą się przy lustrze do wyjścia, stojąc w drzwiach.
— Jess mam nadzieje, że masz akta? Wiesz, że bez nich ponowne zajrzenie w miejsce zbrodni jest znacząco utrudnione.
Spojrzała na mnie, jak na durnia, podała mi grube dwie teczki ze swojej torebki, skąd u diabła, w tych małych przedmiotach taka pojemność? Po czym rzuciła zjadliwie.
— Czyżbyś detektywie Payne zapomniał, że jestem komisarzem, a nie żółtodziobem?
    Nie chcąc, wdawać się w dyskusje, skupiłem się na raporcie. Dzięki zeznaniom licznej służby mogłem odtworzyć w pamięci ów dzień, Lady wstała dopiero o trzeciej po południu, tłumacząc się niedyspozycją zdrowotną, choć kucharki zeznała, że słyszały głosy i hałasy już po dziewiątej rano... Dziwne, jeszcze jest ten stary ogrodnik Philips, który twierdzi, że widział przerażoną twarz młodej dziewczyny w oknie pokoju pani Oswald, policjant przesłuchujący go stwierdził, że stary opowiadał jakieś brednie. Następnie właścicielka około godziny czwartej po południu zeszła zjeść skromny posiłek, służące zgodnie mówiły, że jadła z apetytem i ogromnym humorem, nawet udzieliła pochwały, co było dla niej niepodobne. Następnie godzina szósta cały dom słyszy pojedynczy strzał, jednak zlekceważyli to, uznając, że to jej brat wpadł z wizytą i bawi się rodową kolekcją broni. Od siódmej do ósmej żadnych odgłosów świadczących, że Lady ma się dobrze, przestraszeni wysyłają lokaja do pok... Zaraz, zaraz, wysyłają go dopiero teraz? Według lekarza denatka zmarła po szóstej, więc nie mógł to zrobić podejrzany... Zanim jednak wrócę do tego ważnego faktu, zobaczę, co dalej się działo, po wysłaniu Jenkinsa do pokoju, pokojówki czekając, aż wróci, lecz mija około dwudziestu minut i nic, dopiero krzyk wysłanych dwóch dziewcząt uświadomił obsługę domu, że stało się coś strasznego, wszyscy zlecieli się do sypialni Oswald, zauważyli nieprzytomnego lokaja z rękoma wyrzuconymi do przodu oraz martwą kobietę w kałuży krwi... A potem będąc pod wpływem wielkich emocji, skierowali winę na Jenkinsa... Jednak dobry policjant powinien zauważyć taką nieścisłość.
— Ziemia do Johna, zapomniałeś, że jestem tutaj? Nie mam dostępu do twoich myśli, by dołączyć. Zupełnie zapomniałem o Jess, trochę krępująco to wyszło, ja przebiegając oczyma i myślami po pokoju i ona stojąca niczym przysłowiowy cień na bramie, cudowna praca zespołowa John nie ma co.
— Przepraszam pani komisarz, znalazłem ogromną rozbieżność między prawdą a raportem.
— Jeśli tak, to zostaje ci wybaczone, co odkryłeś? — Z zainteresowaniem dziecka spojrzała na mnie, sprawiło mi to radość, a nawet lekkie podniecenie.
— Według raportu strzał padł po szóstej, a oficer prowadzący śledztwo napisał, że jest tylko jeden podejrzany mianowicie lokaj. Jednak ta teoria jest zupełnie błędne i wykluczona przez zeznania świadków, wystarczy wgłębić się szczegółowo, by to zauważyć. Lokaj cały czas przebywał na pietrze niżej od denatki, gdy padł strzał, czyścił meble w wejściu, co potwierdzają zeznania świadków. Czyżby miał brata bliźniaka, że przebywał w dwóch miejscach jednocześnie?
— Pokaż. Rzeczywiście, podejrzany cały czas był na widoku, dopiero ponad godzinę później wysłali go, by sprawdzić, co się dzieje. Poczekaj, tu jest raport z badania służącego, według lekarza został pozbawiony przytomności ciosem w podbródek, identycznie, jak u prostytutki... — Przysunęła się bliżej, aż poczułem jej perfumy. Zdałem sobie sprawę, że jeszcze tak blisko niej nie byłem. Czarne damskie włosy delikatnie muskały moją szyję, lekko wzrosło mi ciśnieni, w końcu ostatnio z kobietą byłem ponad rok temu, ciekawe co by zrobiła, gdybym ją teraz pocałował? Szybko porzuciłem tę myśli, była moją przyjaciółką, a na dodatek pracowaliśmy na miejscu zbrodni, a ja w głowie mam tylko kosmatą wyobraźnię, stuprocentowy policjant, nie ma co. Na szczęście dla mojej biednego wygłodzonego ciała, Jess skierowała się, ku miejscu, gdzie leżała denatka.
— Wychodzi na to, że mamy seryjnego, żadnego innego wytłumaczenia nie mam, te same metody, aranżacja zdarzeń, niestety nie mam pojęcia, co mogło łączyć ofiary, to zupełnie dwa różne światy, niewchodzące sobie w drogę.
— Tu się z tobą nie zgodzę, zróbmy tak, odwiedźmy tego starego ogrodnika, a później pójdziemy w miejsce, które nie powinny odwiedzać takie grzeczne panny, jak ty.
— Sugerujesz, że nie mam swojej drugiej przeciwnej strony?
Moją głowę zalały różne wyobrażenia innej wersji Jess, ciężko przełknąłem ślinę, zakrywając jedną nogą rosnący namiocik w spodniach, jak ja się cieszę, że nie zauważyła tego.
— No dobra pani Jekyl&Hyde w aktach jest adres tego miłośnika roślin, więc opuśćmy ten makabryczny dom i ruszajmy dalej.
— Czytasz mi w myślach, mam tak samo.
Dobrze, że ona nie czyta moich...

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał i obyczajowe, użył 1358 słów i 7781 znaków, zaktualizował 29 sty 2019. Tagi: #kryminał #dochodzenie #policja #morderstwo #podejrzany #zabójca

1 komentarz

 
  • Almach99

    Powinienes pisac kryminaly!!!
    Ta seria naprawde mi sie podoba. Ma cos w sobie.

    2 gru 2018

  • krajew34

    @Almach99 wyjątkowo czerpie z tej serii najwięcej przyjemności, szczególnie narracja pierwszo osobowa przypadła mi do gustu,  cieszę się, że się spodobała :)

    2 gru 2018