Królowa Żywiołów - Rozdział 2 - Propozycja

.
   Mężczyzna wydawał się być rozbawiony zaistniałą sytuacją. Pomimo tego jego spojrzenie wydawało się być ponure i przepełnione złością. Uśmiechnął się, lecz nie można było tego nazwać szczerym uśmiechem.
   Przez cały czas rozglądał się w poszukiwaniu dziewczyny, przez którą postanowił zjawić się w wiosce.
   – Domyślam się, że nikt nie spodziewał się mnie tu zobaczyć – zaczął mówić, próbując zwrócić na siebie uwagę. – Sam w to nie wierzę, ale chciałem skorzystać z okazji i spędzić czas razem z poddanymi. Tym bardziej że to taka ważna chwila – spojrzał na Kaleba. – Nawet w Alandortev mówi się o tym przyjęciu.
   Defnelaine nie mogła zrozumieć co się dzieje. Właśnie rozpoczęła się uroczystość wyprawiona z okazji jej urodzin, aż tu nagle pojawia się jakiś obcy mężczyzna. Na początku nie poznała przybysza, ale po chwili dokładnie wiedziała kim jest. Utkwiła wzrok w swoim ojcu, chcąc uzyskać jakąś odpowiedź na pytania, które przychodziły jej do głowy.
   – Znajdzie się tu dla mnie miejsce prawda? – zapytał. – Chyba nie zapomnieliście kim jestem?
   Napięta atmosfera, która unosiła się w powietrzu wraz z pojawieniem się mężczyzny jeszcze bardziej się zagęściła.  
   – Dobrze wiemy, kim jesteś – odezwał się Kaleb po krótkiej chwili. – Zaskoczyła nas twoja obecność Amiryanie. Nikt z nas nie sądził, że będziesz się trudził i zechcesz świętować razem z nami.  
   – Tak, to prawda. Nigdy nie brałem udziału w miejscowych przyjęciach. Droga do was zajęła mi trochę czasu, ale nie mogła mnie ominąć taka chwila, żeby osobiście poznać następczynie – spojrzał z zainteresowaniem na dziewczynę stojącą obok Kaleba, po czym nie odrywając wzroku podszedł bliżej.
   – Przyszła przedstawicielka rady. Wyjątkowa i utalentowana, a jednak taka krucha i skryta. Czy aby na pewno dasz sobie radę? Z twoimi umiejętnościami z pewnością, ale taka rola to wielka odpowiedzialność.
   – Mam jeszcze dużo czasu.
   Uwagi, które przed chwilą usłyszała Defnelaine na swój temat nie przypadły jej do gustu. Stała, przyglądając się Amiryanowi. Jednak nie mogła pojąć co go skłoniło do przyjazdu. Całe to wywołane przez niego zamieszanie wydawało jej się złudne i zakłamane.
   Amiryan wziął jej dłoń i zacisnął mocno. Kiedy ich spojrzenia ponownie się spotkały Defnelaine poczuła silny ucisk, po czym zaczęło jej się kręcić w głowie. Gdy zamknęła oczy, było jeszcze gorzej. Widziała niewyraźne kształty, które cały czas zmieniały kolor. Nie wiedziała co się z nią dzieje.  
   – Defnelaine!  
   Usłyszała głos swojego ojca. Kiedy Amiryan puścił jej rękę ból, minął i była w stanie znowu trzeźwo myśleć.
   – Dobrze się czujesz? – zapytał Kaleb.
   – Tak – odpowiedziała dziewczyna. – Już mi lepiej.
   – Skoro wszystko jest w porządku, myślę że moglibyśmy kontynuować – odezwał się Amiryan. – Właściwie nie przybyłem tu tylko z powodu przyjęcia, a raczej pewnej propozycji. Dlatego Kalebie prosiłbym o chwilę rozmowy razem z twoją żoną i córką. Ta sprawa nie może czekać.  
   – Dobrze – rzekł niezbyt pewnie mężczyzna. – Chodźmy na górę.
   – Ojcze – odezwała się Defnelaine, zatrzymując mężczyznę. – Co robisz? Co się dzieje? Dlaczego akurat teraz chcesz z nim rozmawiać?  
   – Córeczko, dobrze wiesz kim on jest – odpowiedział Kaleb. – Udaje miłego, ale jeśli nie przystąpimy na jego prośbę sprawa się pogorszy. Wysłuchamy go i wrócimy do zabawy.
   – Nie chodzi mi tylko o przyjęcie – odpowiedziała Defne. – To, że jest władcą niczego dla mnie nie zmienia. Mógł zawiadomić o swoim przyjeździe, a nie oczekuje, że zrobimy wszystko, czego zapragnie.
   – Doceniam twoją zawziętość, ale obawiam się, że to naprawdę nie może poczekać – powiedział spokojnym głosem. – Chodźmy, proszę.
   Defnelaine niechętnie ruszyła za ojcem i matką, którzy skierowali się do wyjścia z sali, a następnie poszli schodami na górę. Czekał już tam na nich nieco znużony i zniecierpliwiony Amiryan.
   Wszyscy zajęli miejsca na kanapach, po czym głos zabrał Kaleb.
   – Jesteśmy już sami, a więc możemy przejść do rzeczy.
   – Dokładnie – odrzekł Amiryan. – Jak wcześniej wspomniałem mam pewną propozycję, która w szczególności dotyczy Defnelaine.
   – O co chodzi? – zapytała Imelda. – Dlaczego miałaby interesować pana nasza córka?  
   – A to dlatego, że posiada wielką moc, której nie jest w stanie odpowiednio doskonalić, będąc tutaj – odpowiedział, akcentując dobitnie ostatnie słowa.
   – Naprawdę? – zdziwiła się Defnelaine, nie dając za wygraną. – A niby skąd może pan o tym wiedzieć? Uczęszczam do akademii jak pozostali, pomagam mojemu ojcu, przy czym cały czas się rozwijam. Poza tym, skąd ta pewność, że posiadam wielką moc?
   – Wiem o wiele więcej niż ty, dlatego radzę się uspokoić – rzekł zdenerwowany Amiryan.
   Po chwili ciszy mówił dalej.
   – Chcemy, aby Defnelaine zamieszkała w zamku Kaledortkamp i tam korzystała z pomocy wielu uczonych. Jestem pewien, że ta wizyta pozwoliłaby jej osiągnąć o wiele więcej niż tutaj i do tego w krótszym czasie. Mogłaby zyskać wiele korzyści, które zdecydowanie pomogłyby jej w czasie kiedy zostanie przedstawicielką.
   – Nigdzie nie pojadę!  – powiedziała pewnym głosem dziewczyna. – Nie opuszczę wioski. Jak wspomniałam wcześniej do zostania przedstawicielką mam jeszcze dużo czasu.  
   – Uspokój się Defnelaine – rzekła matka.
   – Doceniam, że spośród całej społeczności Anadefnev twoją uwagę przyciągnęła nasza córka, ale to bardzo poważna propozycja, na którą nie jesteśmy w stanie od razu odpowiedzieć – powiedział Kaleb. – Szczerze wolałbym jednak, aby Defnelaine została razem z nami i kontynuowała naukę jak dotychczas. Z pewnością znajdzie się inna chętna osoba.
   – Chciałbym dodać, że nie jest to oferta do odrzucenia – odpowiedział Amiryan. – I wydaje mi się, że dobrze o tym wiesz Kalebie. Krążą różne pogłoski. Na pewno wśród nich jest, chociaż cień prawdy. Szkoda byłoby ponieść pewne konsekwencje, nie sądzisz?
   Wpatrywał się w Kaleba, chcąc dać do zrozumienia, że nie ulegnie i nie da się przekonać do zmiany zdania.
   – Na razie to tyle z mojej strony – dodał. – Ale zapewniam was, że wkrótce się spotkamy. Liczę, że wtedy będziecie bardziej zgodni.  
   Amiryan skończył mówić, po czym wyszedł, zostawiając rodzinę Alderton z wieloma, niepokojącymi myślami.
   Defnelaine tak jak odczuwała wcześniej, zrozumiała, że Amiryan ma co do niej nieszczere zamiary. Po ostatnich słowach władcy zaczęła się zastanawiać, o co w tym wszystkim może chodzić i o jakich skutkach mówił.
   Była przerażona na myśl, że miałaby zostawić wioskę i wyjechać tak daleko. Większość na jej miejscu pewnie doceniłaby fakt, że została zaproszona przez samego władcę, aby uczyć się od najlepszych. Defne czuła tylko strach i przeczucie, że ktoś wcale nie chce jej szkolić a wręcz przeciwnie wykorzystać jej umiejętności do własnych korzyści.  
   Przytłaczające myśli przerwał Kaleb, który wstał i zmierzał w stronę drzwi.
   – Wracajmy na przyjęcie – powiedział. – Porozmawiamy o tym później.
   Defnelaine nie miała ochoty do dalszej zabawy. Ciągłe rozmyślanie i zamartwianie się lekko ją zmęczyło. Jedyne, o czym marzyła to cisza i spokój, aby ochłonąć i odpocząć.  
   Gdy ta upragniona chwila nadeszła i Defnelaine znalazła się w domu, idąc do swojego pokoju i zostawiając rodziców w salonie, usłyszała początek ich  rozmowy dotyczącej dzisiejszego wieczoru.
   Zaciekawiona postanowiła w połowie drogi zatrzymać się i posłuchać.  
   – Jak myślisz Kalebie – powiedziała matka. – Czy Amiryan może wiedzieć o przepowiedni?
   O przepowiedni? Jest jakaś przepowiednia? – pomyślała zaciekawiona Defnelaine.
   – Nie wydaje mi się, że mógłby znać jej treść, ale w pewnym momencie odniosłem wrażenie, że to właśnie o niej mówi – odpowiedział Kaleb.
   – Co my teraz zrobimy? – zastanawiała się Imelda. – Musimy znaleźć jakiś sposób, aby Defne została w wiosce. Jestem pewna, że pomysł z rozwojem jej umiejętności to tylko przykrywka. Wie, że jest dla niego zagrożeniem i chce się jej pozbyć.  
   – Nie będzie łatwo przekonać Amiryana, aby zostawił Defne w spokoju – rzekł mężczyzna.  
   Ja miałabym być zagrożeniem dla władcy Anadefnev? – znowu zaczęła się zastanawiać. Defnelaine rozumiała z tego coraz mniej.
   – Myślę, że musimy skontaktować się z resztą wiosek i powiedzieć im o tym, że być może nadchodzi ten czas  – powiedział Kaleb.
   – Czy to dobrze tak się z tym spieszyć? – odpowiedziała Imelda. – Może lepiej byłoby nie informować wszystkich. Amiryan mógłby się o tym jakoś dowiedzieć.  
   – Masz rację – odrzekł mężczyzna po chwili namysłu. – Najpierw skontaktuję się z Aronem. Jestem pewny, że doradzi mi jak wybrnąć z tej sytuacji.
   – Poradzimy sobie prawda? – zapytała męża.
   – Oczywiście, że tak – odpowiedział. – Musimy być silni.
   Nastała cisza. Defnelaine udała się do pokoju. Usiadła na łóżku, próbując połączyć ze sobą różne wątki i informacje, których się dzisiaj dowiedziała.
   Udało jej się ustalić, że istnieje przepowiednia, o której nie powinien się dowiedzieć Amiryan. Z jego powodu grozi jej niebezpieczeństwo. Rodzice nie wiedzą co robić, a ona tak naprawdę o niczym nie ma pojęcia.
   Kładąc się spać, miała tylko nadzieję, że rodzina w jak najszybszym czasie wszystko jej wyjaśni i powie całą prawdę.

LaurenaAlderton

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1653 słów i 9817 znaków.

1 komentarz

 
  • emeryt

    Droga Autorko, dziękuję Tobie za ten odcinek i proszę o następne, równie ciekawe jak tej do tej pory. Serdecznie pozdrawiam.

    7 sie 2021

  • LaurenaAlderton

    @emeryt Dziękuję za miłe słowa. :)

    7 sie 2021