Opowiadania w pierwszej kolejności pojawiają się na moim blogu a dopiero po pewnym czasie lądują na innych stronach. Zachęcam do odwiedzenia bloga, link w profilu.
Od pamiętnej nocy minęło kilka dni. W jego firmie pojawił się nowy projekt; był wymagający, przez co ciężko było im się skontaktować. On codziennie po skończonej pracy wracał do domu, jadł szybko obiad i siadał do komputera, by na kolejne parę godzin zagłębić się w pracy. Utrzymanie jednocześnie etatu i firmy kosztowało go bardzo dużo, ale obu potrzebował; ponadto w firmie miał pracowników, którym musiał zapłacić. Ona też wróciła do pracy, jakby nic się nie stało. Pech chciał, że w jej firmie przyszedł czas stagnacji, nie było nic do zrobienia. Jedyne, co mogła, to siedzieć przed komputerem i rozmyślać – a miała przecież o czym! Wspólna noc, choć z dnia na dzień wydawała się coraz odleglejsza, nie dawała jej spokoju. Na samo jej wspomnienie robiła się mokra, a jednocześnie czuła wstyd. Podnieceniem się nie przejmowała; to nie pierwszy raz, kiedy po nocy z nim wilgotnieje na samą myśl. Lękiem napawał ją natomiast wstyd, który nie dawał o sobie zapomnieć... Z jednej strony – w jej życiu się nic nie zmieniło. Nikt jej nie wytykał palcami i dalej była szanowana. Z drugiej strony, czuła się jakby... zbrukana? Nie mogła pojąć, dlaczego ból i poniżenie tak ją podniecają. Nie mogła też zrozumieć, dlaczego właściwie uśmiecha się na widok swoich długich rękawów, które musiała nosić, by zakryć ślady od uderzeń.
Z zadumy wyrwał ją krótki, przyjemny dźwięk oznaczający nadejście maila. Widniał w nim krótki tekst: "Do naszej firmy wpłynęło zapytanie o realizację projektu informatycznego. Pdf w załączniku. To szansa dla naszej firmy na pozyskanie dużego klienta. Proszę się z nią zaznajomić i za godzinę widzimy się w moim gabinecie. Trzeba ułożyć plan działania".
„Przynajmniej napisał <
Jej szef miał na imię Stanisław, był mężczyzną po trzydziestce. Dobrze zbudowanym. Wszyscy w firmie wiedzieli, że uwielbia ćwiczyć; a nawet jeśli nie, to duże silne ręce, szerokie barki, i spora klatka piersiowa nie pozostawiały złudzeń. Taka postura nie robi się sama. Marta darzyła go ogromnym szacunkiem; nie bał się pracy, a jeśli sytuacja była ciężka, to pierwszy zostawał po godzinach, żeby nadgonić. Zaliczył kilka wpadek, ale to nie zmieniło panującej w firmie opinii na jego temat - choć wszyscy się zastanawiali, dlaczego jest dalej sam.
- Marto, przydzielam ten projekt tobie i mam nadzieję, że dołożysz wszelkich starań, aby się powiódł. Dostaniesz Marka i Klaudię do pomocy. Chcę jak najszybciej wiedzieć, ilu ludzi potrzebujemy do jego realizacji - powiedział spokojnym głosem.
- Jeśli zaczniemy dziś, to myślę, że za dwa dni powinniśmy skończyć wstępną analizę - odpowiedziała. Dobrze znała Marka, to był jeden z najlepszych architektów w firmie, a Klaudia to jej przyjaciółka, analityk z wieloletnim doświadczeniem. Stanisław nie wziąłby ich do byle projektu, było więc widać, że ten jest aktualnie najważniejszy w biurze.
Reszta spotkania upłynęła im na planowaniu komunikacji, tworzeniu harmonogramu i kamieni milowych. Po wyjściu ze spotkania, szybko złapała swoich współpracowników, zarezerwowała salę i zaczęli pracę.
Zbliżała się godzina 16. Szło szybciej niż sądzili; Marek i Klaudia byli zdziwieni tym, jak dobrze zamówienie zostało zrobione: krótkie, a treściwe. Właściwie opis potrzeb można było „jeden do jeden” przełożyć na wymagania i warunki realizacji. Nie było potrzeby nawet zostawać po godzinach.
Mieli już prawie wszystko. Wspólnie uznali, że jutro ze świeżą głową dokończą wyliczenia. Marta wychodziła jako ostatnia, a kiedy zamykała drzwi od salki, zadzwonił telefon.
- Hej, Ślicznotko. Kolejny nudny dzień w pracy? – zapytał.
- Taa jasne. Wpadł nam dziś projekt do realizacji. Od paru godzin nie wychodziłam z salki. Na szczęście dziś bez nadgodzin. - odpowiedziała ucieszona, że zadzwonił.
- To świetnie się składa. Właśnie wchodzę do kawiarni obok twojej pracy. Zapraszam cię. - Był tak samo bezczelny jak zwykle.
- I myślisz, że tak rzucę wszystkie plany, jakie mam, żeby się z tobą spotkać - odparła z udawanym oburzeniem.
- A, nie – odpowiedział wesoło.
- Jesteś bezczelny.... Za 15 minut będę - odparła. Był bezczelny, ale uwielbiała w nim to.
- Czekam - powiedział po czym się rozłączył.
Siedzieli obok siebie i popijali kawę rozmawiając o głupotach. Jeszcze parę dni temu nie pozwoliłaby się tak publicznie obmacywać, ale teraz czuła, że nie ma nic do gadania. Poza tym oszukiwała samą siebie; delikatnie, niby „przez przypadek” podwinięta sukienka, i spoczywająca na jej odsłoniętym udzie męska ręka, sięgająca palcami niemal do jej skarbu, powodowała u niej ogromną dawkę radości i przyjemności. Czuła, że znowu jest mokra. Drażnił się z nią; niby przesuwał rękę coraz wyżej, by po chwili całkowicie ją zabrać. Miała dość, a jedyne o czym myślała to by pojechać już do niego, i bez skrępowania oddać się bezpruderyjnej przyjemności.
Wtedy stało się coś niespodziewanego. Położył rękę na jej udzie kolejny raz, dużo wyżej – bez problemu sięgał palcami do jej muszelki. Nie to jednak było najdziwniejsze; poczuła, jak wsuwa w nią coś o kształcie kuli. Odpowiednio duże, by czuła obecność tego czegoś w sobie, ale też odpowiednio małe, by nie sprawić dyskomfortu. Spojrzała na niego z groźną mina, ale pozostawał niewzruszony. Jedynie jego oczy mówiły: "nie masz prawa protestować". Po chwili zabrał rękę, a ona poczuła ogromne uderzenie ciepła, gdy mały obiekt w jej cipie zaczął wibrować.
Nie mogła skupić myśli. Ledwo powstrzymywała jęki. A on jak by nigdy nic rozmawiał z nią. Zadawał jej pytania i oczekiwał odpowiedzi. Starała się o tym nie myśleć, wyłączyć w swoim umyślę uczucie wibracji, ale nie potrafiła. Była w stanie odpowiadać jedynie krótkimi, urywanymi frazami; "Yyyy.... też tak myślę", "Wydaje..... mi... się... że ona....". Jak na złość, kulka wibrowała nieregularnie - raz mocniej, a raz słabiej.
- Czy mogę państwu coś jeszcze podać? - zapytał kelner. Nawet nie zauważyła, kiedy podszedł!
- Mi wystarczyła kawa, ale moja przyjaciółka chciała jeszcze coś zamówić – odpowiedział.
Nie mogła w to uwierzyć. Ona ledwo mówi, a on jeszcze zmusza ją, żeby rozmawiała z kelnerem. Zebrała resztki sił, rumieniąc się od przyjemność i wstydu; wyglądając niczym dojrzewający burak, zamówiła pierwsze, co jej wpadło do głowy.
- Yyy... poproszę... lody waniliowe... - wypowiedziała łamanym głosem.
- Z polewą? Jakieś dodatki? - dopytywał kelner.
"Kurwa, ja tu ledwo co hamuje się, żeby nie dojść z krzykiem, a ten pyta o polewę", pomyślała.
- Z polewą truskawkową i czekoladową posypką. I to będzie wszystko – wypowiedziała szybko, na wszelki wypadek jednym tchem.
- Zaraz przyniosę" - powiedział kelner i odszedł w stronę baru.
Gdy tylko się odwrócił, Marta straciła resztki sił. Nie była już w stanie panować nad swoim ciałem. Zaczęła jęczeć, czując, jak zbliża się orgazm. Pocałował ją długo i namiętnie, aby ją uciszyć, a ona w tym czasie doszła. Gdyby nie to, że jej usta były zamknięte pocałunkiem, cała kawiarnia dowiedziałaby się, jak mocny i silny orgazm przeżywała! To, co czuła, było nie do opisania. Kawiarnia zniknęła, pozostała tylko ona i przyjemność.
Kiedy odzyskała świadomość, była cała obolała. Mięśnie były zmęczone od powstrzymywania reakcji jej organizmu, a ona sama tonęła w jego silnych ramionach. Po chwili pojawił się kelner z jej lodami, a ona kątem oka zauważyła, jak urocza starsza para obok stara się ukryć uśmiech, by jej nie zawstydzać.
1 komentarz
AnonimS
Rozkrecasz się. Pozdrawiam