Si ku ku si cz. 10

- Jestem Franciszek – odezwał się nasz podstarzały ogier, gdy już lekko uspokoił oddech. Zabrzmiało to tak przekomicznie w sytuacji, gdy przed chwilą rżnęliśmy się jak norki, że zaczęłyśmy się brechtać, aż ze śmiechu rozbolały brzuszki. Do niego także dotarło, że przedstawianie się tuż po tak wyuzdanych zabawach jest co najmniej śmieszne, więc dołączył do nas i zarykiwał się na całego. Kiedy się uspokoiliśmy, przedstawiłyśmy się i wszyscy razem poszliśmy do jeziora, zmyć z siebie pot i ślady miłosnych uniesień. Franek wrócił do siebie, a my po osuszeniu ciał i przetarciu włosów ręcznikami, ubrałyśmy się w t-shirty i majteczki, bo od strony wody zaczął wiać dość chłodny wiaterek. Właśnie umyłyśmy szklanki, by przygotować kolejne drinki, kiedy sąsiad powrócił, niosąc w koszyku litrowego  Danielsa, colę, serki pleśniowe, duże oliwki nadziewane migdałami i Leysy o smaku zielonej cebulki. Ucieszyłyśmy się, bo zawsze to milej, jak jest choć jeden facet w towarzystwie, a i przekąski przyniósł całkiem niczego sobie. Też był już ubrany w spodenki i koszulkę. W pierwszym odruchu poczułam się trochę niezręcznie, że jestem w samych majtkach, że może powinnam założyć spodenki albo spódniczkę, ale przecież przed chwilą gziłam się ze starszym panem, więc widział już wszystko. Nasze ciała nie miały już przed nim tajemnic.  

     Sabinka przyrządziła drinki, ja przygotowałam przekąski, a nasza pani – Monika zabawiała gościa rozmową. Na początku dowiedziała się, że Franciszek jest wdowcem i od wielu lat nie kochał się z żadną kobietą. Właściwie pogodził się z myślą, że jego siurak służy już tylko do sikania, dlatego był tak bardzo szczęśliwy, że przypomniałyśmy mu o jeszcze innym zastosowaniu tego organu. Opowiadał, z jakim podziwem patrzy na naszą otwartość na sprawy seksu, całkiem inaczej niż było w czasach jego młodości, kiedy panienki strzegły swojej cnoty, pod czujnym okiem nadobnych matron. Teraz wszystko wygląda inaczej. Przede wszystkim wiedza na temat spraw intymnych stała się powszechna, łatwo dostępna i pozbawiona pruderii.  

- Ja, do nocy poślubnej nie miałem najmniejszego pojęcia, jak wygląda kobieta. O ile nagie kobiece piersi można było zobaczyć na obrazach lub rzeźbach, to jak wygląda przedmiot męskiego pożądania, ten który dziewczęta skrzętnie skrywają pomiędzy udami, pozostawało niezgłębioną tajemnicą. Nawet podczas mojej pierwszej nocy spędzonej z żoną, nie dowiedziałem się dużo więcej. Dziewczyna wychowywana od maleńkości w przeświadczeniu, że to jest wstydliwa część ciała, robiła wszystko, abym nie zobaczył jej pączka. To fakt – rozłożyła nogi, bo wiedziała, że tak trzeba, ale wszystko odbywało się pod pierzyną. Długo trwało, zanim namówiłem ją do pokazania mi piękna swojego ciała. Potem, gdy nabrała większej śmiałości, zdarzało nam się kochać przy świetle dziennym, albo na łonie natury, tak jak dzisiaj z wami. Co prawda, nawet przez myśl nam nie przeszło, że można takie rzeczy robić w większym gronie, albo w taki sposób, ale i tak było fantastycznie.

- Robiliśmy to w dziwny sposób? – zaciekawiła się Monika.
- No tak. W moich czasach jak kobieta pieściła penisa ręką, to już było coś! Dopiero w latach siedemdziesiątych doszły mnie słuchy, że gdzieś tam, na zachodzie, kobiety robią to ustami. I pomimo tego, że w latach osiemdziesiątych dotarły do Polski magnetowidy, a wraz z nimi filmy porno, to i tak nie mogłem namówić mojej Halinki, żeby pocałowała mnie tam, na dole. Jej kościołowe wychowanie nie pozwalało na takie perwersje. Uważała, że tak robią tylko dziwki, a faceci którzy tego się domagają, to zboczeńcy i zwyrodnialcy.
- Masakra! – rzuciła Sabinka.
- To miałeś tylko jedną kobietę w życiu? – zapytałam z niedowierzaniem w głosie.

- Gdyby tak było, byłbym szczęśliwy. Niestety przez krótki czas, w latach dziewięćdziesiątych miałem romans z Renatą, która pokazała mi prawdziwy świat zmysłowości i seksu. Uwielbiała pieścić mnie ustami, czuć w buzi pulsowanie mojego penisa podczas orgazmu i spijać całą śmietankę. Nie miała przed tym żadnych zahamowań. Była już z innego pokolenia niż moja żona. To ona nauczyła mnie, jak doprowadzić kobietę do ekstazy, francuskimi pocałunkami. Z upodobaniem lizałem jej muszelkę, podniecając się przy tym jak sztubak. Halinka tylko na tym skorzystała, bo jakoś dziwnym trafem, taki rodzaj pieszczot jej nie przeszkadzał, a wręcz zaczęła się go domagać. Ja zaś po zakończeniu romansu, potrzebowałem pieszczot oralnych, a nie byłem w stanie namówić do nich swojej żony. Mój penis był dla niej czymś obrzydliwym. Spowodowało to u mnie straszliwą frustrację – seks z żoną przestał być dla mnie atrakcyjny, wręcz stał się nudny, przewidywalny i monotonny. Już mi na nim nie zależało. Jeżeli dochodziło do stosunku, traktowałem go jako spełnienie powinności, ale nie przynosił mi już radości. To jak picie wody, która gasi pragnienie, ale nie ma żadnej wartości smakowej.

- A co się stało z Renatą? – dociekała Sabinka.
- Poznała faceta, wyszła za niego, urodziła mu dwójkę dzieci i … nad czym najbardziej ubolewam, całkiem zerwała ze mną kontakt. Liczyłem na to, że pozostaniemy w przyjaźni do końca życia i praktycznie do chwili urodzin drugiego dziecka, mieliśmy doskonały kontakt. Codziennie do siebie dzwoniliśmy i rozmawialiśmy bardzo długo, ale któregoś razu nie odebrała. Pomyślałem, że nie może rozmawiać, więc cierpliwie czekałem aż oddzwoni. Nie zrobiła tego. Po tygodniu zatelefonowałem jeszcze raz i historia się powtórzyła. Nie odebrała i już nigdy więcej do mnie nie zadzwoniła. Tak po prostu. Bez żadnej przyczyny.
- To smutne.  
- Tak. Zwłaszcza, że ja ciągle o niej myślę i tęsknię. Bo jestem stały w uczuciach – jak kogoś pokocham, to do końca życia.
- A żony nie kochałeś?
- Kochałem i Halinkę i Renatę. Przecież to bzdura, że można kochać tylko jedną osobę! Kochacie oboje rodziców, rodzeństwo i takie same uczucia będziecie żywić do wszystkich swoich dzieci, a potem wnucząt. Renata także, pomimo że wyszła za mąż za innego twierdziła, że mnie kocha i będzie kochać do śmierci. Czy tak było? – nie wiem. Nawet nie wiem, czy jeszcze żyje.
- Czyli miałeś w życiu tylko dwie kobiety?  
- Pięć! Teraz już pięć – odpowiedział, wyprowadzając nas ze smutnego nastroju – w ciągu ostatniej godziny miałem więcej dziewczyn, niż w całym dotychczasowym życiu i w dodatku wszystkie jednocześnie. Bardzo wam dziękuję.

Zaśmialiśmy się wszyscy.
- Nam też było miło. Urozmaiciłeś nasz wypoczynek – rzuciłam.
- Zdrówko – stuknął się z nami (tym razem szklanką : ).
- Zdrówko – odpowiedziałyśmy chórem.
- A czego jeszcze nie próbowałeś, a chciałbyś? – zagaiła Sabinka.
- Jak słyszałyście, moje życie erotyczne nie było zbyt bogate, więc pewnie jest mnóstwo rzeczy, których nigdy nie robiłem.
- Ale co cię podnieca najbardziej?  
- Takie młode dziewuszki, jak wy. Nic więcej nie mogę chcieć. Macie cudowne ciała, gładką skórę, jędrne piersi i pośladki, długie włosy, oczy jak marzenie. Czy można chcieć czegoś więcej?  
- Nie masz żadnych perwersyjnych marzeń? – zapytała Monika.
- A wy macie? – odbił piłeczkę.
- Mamy. I to wszystkie trzy – rzuciła zagadkowo.
- O ho, rozbudziłaś moją ciekawość. Co to takiego?
- Lubimy się kochać. Nawzajem, bez facetów. Całujemy się i to nie tylko w usta, pieścimy nawzajem swoje piersi, cipki i dupeczki. I co na to powiesz?
- Tym mnie nie zaskoczyłaś. Przecież byłem świadkiem waszych zabaw. Myślałem, że masz w zanadrzu coś bardziej wyrafinowanego, wulgarnego, bulwersującego.
- Może mam, ale nie wyjawię ci, dopóki nie opowiesz nam o swoich perwersjach.
- A dlaczego myślisz, że mam jakieś? Jestem człowiekiem starej daty, z niewielkim bagażem doświadczeń erotycznych. Czego się po mnie spodziewasz?
- Otwartości! Tego, czego brakuje twojemu pokoleniu. Sam mówiłeś, że podoba ci się nasze podejście do seksu, więc się otwórz i powiedz nam, o czym tak naprawdę marzysz.
- Nie mogę. Wstydzę się.  
- Czyli się nie myliłam! Każdy ma jakieś wyuzdane potrzeby. Jeśli nam powiesz, to obiecuję, że nie tylko zdradzimy ci swoje sekrety, ale także postaramy się spełnić twoje marzenia. Prawda? – z tym pytaniem zwróciła się do nas, choć było ono z gatunku retorycznych. Wiązał nas przegrany zakład. Potwierdziłyśmy. Poza tym - nas też zżerała ciekawość.

- Muszę się napić. Zdrowie pięknych pań!
Wypiłyśmy razem z nim. Wstałam, by uzupełnić szkło.
- Nie wiem, czy jako dziewczęta, macie świadomość, jak ciężkim dla chłopców jest okres dojrzewania. Hormony wtedy tak mocno buzują, w młodzieńczych organizmach zachodzą takie zmiany, że jest to nie do opanowania. Teraz może jest łatwiej, ze względu na dostępność informacji, ale za czasów mojej młodości nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. W nocy miałem polucje, w dzień erekcję gdy tylko spojrzałem na jakąkolwiek dziewczynę, na jej kociopłynny sposób poruszania się, kształt majtek odciskający się na pośladkach pod ciasną spódniczką, czy spodniami, gesty dłoni odsuwającej włosy opadające na prześliczną buźkę, a odkryty dekolt przebijał każdą inna podnietę. Dosłownie wszystko wywoływało erekcję. I nie pomagało wielokrotne w ciągu dnia i nocy doprowadzanie się do wytrysku.  
- No proszę! Więc bawiło się ptaszkiem za młodu – wtrąciła Monika śmiejąc się.
- Kochana! Produkcja nasienia idzie w tym wieku pełną parą, więc zdarzało się, że dopiero po dwóch, a nawet trzech wytryskach pod rząd, udawało mi się doprowadzić do opadu nabrzmiałego narządu. Nie macie pojęcia, jak to jest chodzić niemal bez przerwy z takim sterczącym fiutem. Całe podbrzusze boli od napięcia. Dzisiaj młodzież wcześniej rozpoczyna współżycie, więc okres tych męczarni się skraca.  

- To także nasza zasługa – jesteśmy dostępniejsze - wtrąciła Sabinka.
- Tak. To prawda. I chwała wam za to!
- No dobrze, ale ciągle nie powiedziałeś nam o swojej perwersji – rzuciłam sprowadzając go na właściwe tory.
- Bo to nie jest takie proste. Muszę was wprowadzić, żebyście zrozumiały, dlaczego mam takie marzenie. Bez tego uznacie mnie za totalnego zboczeńca.  
- Akurat! Jeszcze nas nie znasz! – mruknęła Monika.
- Otóż, jak wiecie, do ślubu nie zasmakowałem kobiety, a żeniłem się dopiero po wojsku, więc do 21-go roku życia, mój seks ograniczał się do samogwałtu. No może niezupełnie, bo w wojsku było inaczej. Tam, jako rekruci, którzy dopiero zostali wcieleni do armii, byliśmy szmaceni i poniewierani przez „starych” żołnierzy, czyli tych z dłuższym stażem. Może słyszałyście o zjawisku „fali” w wojsku? Nie, nie mogłyście słyszeć. Jesteście zbyt młode. W każdym razie, młodzi żołnierze, czyli „koty”, byli gnębieni na przeróżne sposoby, przez „starych”. Im głupiej, tym lepiej. Robiło się „rejony”, czyli sprzątanie, przy czym nie używało się środków i narzędzi do tego przeznaczonych, tylko np. szorowało się korytarz, lub kibel szczoteczką do zębów. Taka zabawa! Ubaw po pachy! Ale nie dla szorujących. Zdrowie!

Wypiliśmy i poszłam zrobić kolejne drinki. Franek kontynuował.
- Jednak nie to było najgorsze. Wkrótce „Starzy” wymyślili kolejną zabawę. W naszej sali było 10 prycz. Już drugiego dnia pobytu, "starzy" ustawili nas w szeregu, kazali się rozebrać do naga i padła komenda: kolejno odlicz! Policzyliśmy. Było nas dziesięciu, więc komplet z naszej sali. Potem był rozkaz: w tył zwrot, skłon w przód! Gdy go wykonaliśmy, „starzy” zaczęli okładać pasami nasze tyłki, aż były całe w pręgach. Kiedy już się zmęczyli, padł rozkaz : parzyści wyruchać nieparzystych! Zawahaliśmy się, ale pasy lądujące na naszych plecach, udach i dupach, szybko nas przekonały. Byłem parzysty, ale nigdy tego nie robiłem. Nie wiedziałem, jak mam wyruchać swojego kolegę. Obawiając się kolejnych pasów, przytknąłem główkę penisa, do zarośniętego włosami otworu, który patrzył na mnie spomiędzy jego pośladków. Nie dziwcie się, że miałem erekcję, bo jak już mówiłem, w tym wieku niewiele potrzeba, żeby konar zapłonął. Spojrzałem na boki – wszystkim „kotom” stały ogony. Także tym wypiętym, nieparzystym. Naparłem, ale mój penis nie wsunął się nawet na centymetr. Ponowiłem próbę – dalej nic. Napluć na dziury! – dobiegł z tyłu kolejny rozkaz. „Starzy” wiedzieli, że na sucho nic z tego nie będzie. Naplułem na dziurę i na swojego penisa. Teraz powoli wsunąłem go w swojego towarzysza niedoli. Raz, dwa, raz, dwa … - głos z tyłu narzucił nam rytm. „Marzec jest! Miauczeć koty!” – kolejny rozkaz podnoszący atrakcyjność tego widowiska w oczach naszych prześladowców. Miauczałem i ruchałem wraz z innymi. Starałem się nie wyrządzić krzywdy mojemu koledze w niedoli, bo spodziewałem się, że nasi oprawcy później każą nam się zamienić. Wchodziłem płytko, ale byłem niedoświadczony, więc po kilku pchnięciach spuściłem się. Z jednej strony było mi dobrze po orgazmie, ale przerażała mnie myśl, że za chwilę to ja zostanę wbity na pal i wydymany.  

- Nie ma się czego bać- wtrąciła Sabinka. Od razu przypomniałam sobie, jak zerżnęłam jej dupkę Leonem.
- Teraz już wiem, ale wtedy nie wyobrażałem sobie, że mogę to robić z facetem i to na oczach tylu innych. Nie chodziło nawet o ból, którego się spodziewałem. Najgorsza była ujma na honorze! Nie ma dla faceta gorszego upokorzenia! Ale pomyślałem sobie, że widocznie wszyscy muszą przez to przejść. I na pewno ci, którzy nas do tego zmuszają, także zostali kiedyś wyruchani. Ta myśl sprawiła, że przestałem się przejmować i przeżywać to jak tragedię osobistą. Sam naplułem na penisa, który miał za chwilę we mnie wejść i spokojnie nastawiłem swój tyłek do zerżnięcia. Kolega, tak łagodnie przeze mnie potraktowany, też postarał się nie uszkodzić mojego zwieracza. Wszedł we mnie delikatnie i powoli mnie posuwał. Nie wiem, czy to jego delikatność sprawiła, że zacząłem odczuwać przyjemność, czy tak po prostu jest. W każdym razie nie trwało to długo, bo większość z nas była prawiczkami. W rozdziewiczonym tyłku, poczułem pulsowanie penisa, wpompowującego we mnie nasienie. Myślałem, że to koniec, jednak się myliłem.

- Na pewno „starzy” się podjarali i też się za was zabrali – wtrąciła Monika.
- Ale nie tak, jak myślisz. Dostaliśmy kolejną serię pasów na gołe dupy, po czym kazali nam uklęknąć i ssać ich fiuty. Byliśmy tak przestraszeni i sponiewierani, że zrobiliśmy to bez wahania. Na szczęście trafił mi się mały i niezbyt wytrzymały. Ssałem go może z minutę i zdążyłem wyjąć z ust tuż przed wytryskiem, który obryzgał mi całą twarz. Inni nie mieli aż tyle szczęścia – niektórym gwałciciele spuścili się do ust, nie pozwalając wypluć swojego nasienia – musieli połknąć wszystko.
- Ja tam lubię połykać. I wcale nie cierpię, gdy facet skończy w mojej buzi – próbowałam jakoś go pocieszyć.
- Nasza gehenna trwała aż do następnego naboru, kiedy przybyli nowi rekruci. Do tego czasu byliśmy ruchani wielokrotnie i na różne sposoby. Potem my staliśmy się „starymi”, a nasi prześladowcy „dziadkami”. Nie jestem z tego dumny, ale odreagowaliśmy na „kotach” swoje wcześniejsze upokorzenia.

- Ale tak zmierzając do puenty – jakie jest to twoje marzenie? Bo jeśli myślisz o seksie z chłopcem, to my, ze zrozumiałych względów, go nie spełnimy – odezwała się Monika, zniecierpliwiona już przedłużającą się gadaniną Franka.
- A może chcesz dostać po tyłku pasem? – próbowała zgadywać Sabina.
- Nie. Żadna z tych rzeczy.
- No to co?
- Ale obiecajcie, że się nie pogniewacie.
- Jasne, że nie. Jak nam nie będzie odpowiadać, to najwyżej się nie zgodzimy.
- Otóż chciałbym się kochać z kobietą, ale właśnie tak jak wtedy z kolegami.  
- Czyli jak?
- No wiecie – od tyłu, w mniejszą dziurkę. Nie udało mi się do tego namówić ani Halinki, ani Renaty, a bardzo chciałbym spróbować jakie to uczucie, kochać się tak z kobietą. Marzyłem o tym przez wiele lat. Gdybym poznał ten rodzaj przyjemności, już nic więcej w seksie by mnie nie zaskoczyło.
- A mokre zabawy? – dociekała Monika.
- Jakie mokre zabawy? – Franek wyraźnie nie rozumiał, o co go pyta.
- Siku. Zabawy z moczem – podpowiedziałam.
- Podczas seksu? – ciągle nie rozumiał.
- Przed, w trakcie, po – kiedy zechcemy – patrzyłam mu prosto w oczy.
- Nie, tego też nie próbowałem. Nawet o tym nie pomyślałem. Więc to jest wasz fetysz?
- Tak. Oburza cię to?
- Hmmm. Nie myślałem o tym, ale może być miło – zaczynał sobie wyobrażać. Zauważyłam drgnięcie w jego spodenkach.  
- Zdrowie! – rzuciłam, przechylając szklankę do dna. Wszyscy się przyłączyli.

- To my pójdziemy się przygotować, a ty zrób drinki. Aha! - i nie marnuj złocistego płynu! Będziemy go potrzebować – powiedziała Monika wstając i kierując się do toalety. Podążyłyśmy za nią. Tam, przy użyciu wężyka od prysznica, zrobiłyśmy sobie lewatywy i opróżniłyśmy kiszki. Pomimo silnego parcia w pęcherzu, żadna z nas nie uroniła ani kropelki. Podniecała nas wizja uwolnienia tych strug podczas seksu z Frankiem. Trochę to trwało, zanim umyte i przygotowane na penetrację naszych dupek wyszłyśmy z łazienki. Jednak tu czekała nas niespodzianka. Franek siedział popijając drinka, ale nie był sam. Naprzeciwko niego siedział wujek z jakimś obcym facetem. Pomyślałam jak to dobrze, że nie wyszłyśmy z łazienki nago. Dla wujka nie byłoby to szokiem, ale dla tego obcego i dla nas na pewno.

0bi1

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3317 słów i 18294 znaków.

Dodaj komentarz