Najemnik cz. 18

Zawsze ciekawiło mnie, kiedy facet przestaje być samcem. Nie w znaczeniu końca możliwości seksualnych, ale kiedy przestaje się oglądać się z zainteresowaniem, za przedstawicielkami płci przeciwnej. Tak, tak, rozumiem głosy oburzonych, że przecież samiec to nie tylko penis i popęd, że męskość to wiele innych ważnych kwestii, ale … Zawsze pojawia się to „ale”. Pani Dominika postanowiła, że pora bym się przewietrzył, a i może czegoś nowego nauczył, więc pora wysłać mnie z misją specjalną do stolicy. Świadoma, że utknę tam na ładnych parę godzin, bez możliwości ucieczki, odczuwała chyba jakąś perwersyjną przyjemność z tego faktu. Aby zwielokrotnić moje katusze, a znając moją antypatię do tego środka transportu, zadecydowała, że będzie to kolej. Okazując jednak swoją nieskończoną łaskę, obdarowała mnie biletami na Inter City. Dobre i to, bo wyrwany z łóżka o nieludzkiej godzinie, będę mógł wypić naparstek rozpuszczalnej kawy, w cenie biletu. Sukces niebywały, klękajcie narody. O drobnych słodyczach, które kiedyś dołączali w formie poczęstunku, to już nawet najstarsi górale nie pamiętają. Dziwiło mnie nieco, że ona sama nie chce jechać na to spotkanie, ale stwierdziła, że woli spędzić ten dzień z córką, a do mnie ma pełne zaufanie, bla, bla, bla. Pani płaci, pani wymaga, to powszechnie wiadomy fakt, ale zalatywało to kłamstewkiem na kilometr. Przez skórę czułem, że chce odbyć ważniejsze negocjacje z Tośką, których ja zapewne będę tematem kluczowym. Wolałem sobie jednak tego nie wyobrażać, bo na pewno będzie krzyk, łzy, a moje biedne serduszko by tego nie zniosło. Odwaga, odwagą ale resztki instynktu samozachowawczego należy próbować zachować, i zastosować taktyczny odwrót. Zasiadłem w pociągu bladym świtem, próbując grać wypoczętego i wyspanego. Trudna sztuka, ale czego się nie robi by zrobić odpowiednie wrażenie. Podróże pociągami zawsze stanowiły dla mnie pole do obserwacji ludzkich zachowań. Postanowiłem więc wrócić do tego może mało chwalebnego zajęcia - czasowypełniacza, który bądź co bądź uczy nieco. Peron i dworzec były w tym względzie wyjątkowo nudne i bezbarwne od rana, liczyłem, że choć w wagonie będzie ciekawiej, a tu nic. Wagon prawie pusty. Pasażerowie rozsiani zasadniczo pojedynczo. Lipa. Jak w polskim filmie, nic się nie dzieje. Nagle z tej czarnej rozpaczy wyrwało mnie pojawienie się jakiejś drobnej postaci.
- Przepraszam, może mnie pan przepuścić? Mam miejsce pod oknem – powiedział głos.
-  Oczywiście. Proszę – uniosłem swoje cztery litery z fotela, wpuszczając drobną brunetkę na  przynależne jej miejsce.
No i stało się. Obiekt obserwacji numer jeden pojawił się sam. Średniego wzrostu, całkiem ładna, biust niczego sobie, drobny tyłeczek. Miło popatrzeć. Tylko ten wyraz twarzy. Ubrana w korporacyjny granatowy mundurek, sprawiała wrażenie nakręconej do ostateczności sprężyny. Spięta, zażarta, głodna sukcesu. Idealna kandydatka do wyciśnięcia jak cytryna przez firmowe tryby, by po latach awansować lub wypluć. Mój specyficzny „stosunek” pracy, wydawał się przy tym rajem na ziemi. Swoim zwyczajem zacząłem postrzegać jednak w niej kobietę, szukać i zgłębiać aspekty atrakcyjności. Dawała mi ku temu sposobność, systematycznie sięgając jakieś drobiazgi z górnej półki. Pod granatowym materiałem dopasowanych spodni odznaczały się wyraźną koronką skąpe majtki. Kobiecość skryta pod pancerzem. Zakamuflowana indywidualność w świecie klonów. Poznawszy ich krój, zacząłem się zastanawiać nad kolorem. Banalne rozważania są najlepsze na wypełnienie czasu, bo lektura pośpiesznie kupionej gazety, w dobie zalewu negatywnych wiadomości, przytłacza. Dwa, góra trzy artykuły i człowiek ma po prostu dość. Obiektywizmu zero. Długie studiowanie tematu, przy wykorzystaniu różnych źródeł daje dopiero cień szansy naprawdę, a na to nie ma ochoty zupełnie. W końcu los się do mnie uśmiechnął, i spod przymkniętych powiek dostrzegłem skrawek turkusowej koronki. Plan zrealizowano. Uśmiech zagościł na ustach, pozwalając na zapadnięcie w błogą drzemkę. Sen okazał się całkiem barwy. Rzeczona brunetka, leżąca nago w pościeli. Bladoróżowe brodawki kształtnych młodych piersi sterczały zadziornie. Jej ręce wędrujące po całym ciele, by spocząć na gładko wydepilowanym łonie. Szeroko rozwarte nogi, otwierające drogę do nabrzmiałych, ociekających sokami płatków. Właśnie tam gdzie paluszek trąca niezaspokojoną kuleczkę łechtaczki. Palce drobnej dłoni wnikają kolejno. Jeden, drugi, trzeci już z trudem znajduje miejsce. Błyszczą wilgocią. Wędrują teraz do ust, smakuje je. Intensywne tarcie doprowadza ją na szczyt. Wygina się w łuk. Nie może powstrzymać jęku. Widzę swoją dłoń, która wprowadza cały palec w jej wnętrze, zagina go ku górze i wyciąga bezlitośnie traktując rozpalony skarb swym dotykiem. Wchłaniam słodki zapach, licząc, że po chwili przyjdzie ubrana i naga równocześnie. Sukienka skrywa jej ciało, zdradzając równocześnie sekrety jej piersi, dając dostęp do pokładów wilgoci.
- Dzień dobry. Pana bilet poproszę – głos konduktora przerwał słodkie senne marzenia. Tylko spodnie stały się zdecydowanie zbyt ciasne od tych urojeń.
- Proszę – odpowiedziałem podając mu papier.
Marzenie nie wróciło już niestety. Towarzyszka mojej podróży, w imię lepszej sprawy, męczyła modny komunikator w swoim telefonie. Dotarł do mnie smutny fakt. Ludzie ze sobą w pociągu już prawie nie rozmawiają. Siedzą wpatrzeni w ekrany swych smartfonów, komputerów i milczą. Nawet tak znamienny objaw „godziny ósmej”, o której masowo zaczynały dzwonić telefony zanikł. Cisza i stukot kół, tylko to.
Spotkanie dało mi możliwość podziwiania architektury stołecznych wieżowców. Naprawdę je lubię. Może to efekt wpływu codziennej dla mnie, lokalnej, niskopiennej zabudowy, ale podobają mi się. Nie myślę wtedy o ludziach w nich stłoczonych, ale cieszę się, próbując odczytać myśl architekta, choćby najbardziej niedorzeczną. Strzeliste, sięgające wysoko i lśniące. Tak silnie oderwane od szarości poniżej. Stałem wpatrzony w panoramę rozciągającą się z sali konferencyjnej, gdy weszła ona. Kolejna osoba, która dziś przykuła mój wzrok. Farbowana, niewysoka blondynka w króciutkiej spódniczce zupełnie nie przystającej do powagi spotkania. I jak tu zachować powagę i koncentrację. Ma słabość wyłazi wszystkimi porami skóry. Ma mnie na widelcu, a tak daleko jej do perfekcyjnej, seksownej elegancji pani Dominiki, nie wspominając o radosnym pięknie Tośki. Starałem się, naprawdę się starałem utrzymywać z nią kontakt wzrokowy. Ignorować jej pozostałe przymioty. Ale nie udało się. Wzrok w każdym możliwym momencie uciekał w stronę złączenia jej ud. Szklany stół nie ułatwiał zachowania koncentracji. To już zupełnie pokonał mnie widok koronki cielistych majtek. Jak tu prowadzić rozmowy? Czyżby moja niechlubna sława dotarła tutaj przede mną? Moja słabość do kobiecych sztuczek i wdzięków? O losie ciężki, nieludzki. Pani Dominika zapewne nie była świadoma na jak ciężką lekcję mnie wysyła. Jednak mam takie przedziwne szczęście, że zazwyczaj mnie nie chcą tam gdzie ja chcę. Chciałem się dostać, choć na małą chwilę między te uda, lecz ton głosu, sposób odpowiedzi mówiły, że to się jednak nie uda. Los czuwa nade mną, kusząc lecz nie pozwalając do końca zbłądzić. Rozmowy okazały się trudniejsze niż przypuszczałem, nie tylko ze względu na czynniki dekoncentrujące, ale z czysto merytorycznego punktu widzenia. Współpracujemy – ok, mamy wspólny cel – ok, przekonaj nas jednak, że mamy przedstawić projekt do akceptacji inwestorów, tak aby to nam zlecili jego wykonanie. Potrzebowałem chwilę do namysłu. Przerwa i dalekie spojrzenie na panoramę miasta i moje ulubione wieżowce, chyba przyniosły to czego oczekiwałem. Projekt w początkowej fazie nie wymaga wsparcia wyżej, ani specjalnego finansowania. Możemy go uruchomić własnymi siłami, a przedstawić dalej, gdy będzie już przynosił konkretne efekty. Tak, to była myśl. „Cielista” przyjęła to chłodno, bez entuazjazmu. Wygłosiła kolejny monolog i pozostawiła mnie w próżni. Nie był to jednak zmarnowany czas. Decyzje podejmowane szybko, w stresie, są dobre gdy gaszą pożar, a ja ciągle muszę się uczyć pokory i cierpliwości.  
Zaduma towarzyszyła mi całą drogę powrotną. Nie była w stanie jej przerwać nawet starsza zakonnica, gadająca gdzieś za plecami radośnie przez telefon, umawiająca się na spotkanie, z entuzjazmem nastolatki przed pierwszą randką. A za towarzyszkę znów miałem kobietę pochłoniętą przez internet. Krótkie „dzień dobry” i koniec konwersacji. Ludzie cienie.
Niepokój wzrósł dopiero gdy zbliżałem się do drzwi. Bałem się widoku Tośki zalanej łzami, Dominiki mrocznej niczym chmura gradowa, przemykającej w tle pani Krystyny. Wszędzie tyle kobiet. Każda różna, każda spragniona uczuć i atencji, a tak różne w sposobie ich zaspokojenia. Cisza przetykana delikatną nastrojową muzyką. Moje panie przy stole z zapaloną świecą, czekające na mnie.
- Jesteś wreszcie – jak zwykle zaczęła pani Dominika, w czasie gdy Tośka radośnie rzuciła mi się na szyję, całując mocno.
- Jestem. Cóż za przedziwna zgodność i sielanka.
- Nie ironizuj, tylko myj ręce i chodź do nas.
Poszedłem niepewnie do łazienki. Teraz dopiero poczułem prawdziwy lęk, cóż one wymyśliły. Nauka jednak ciągle trwa.

Szarik

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1661 słów i 9822 znaków.

7 komentarzy

 
  • Stary

    Czy istnieje jakaś szansa na kontynuację ?

    19 kwi 2018

  • Niepozorny

    Jest jeszcze jakaś szansa na kontynuację ?

    11 lis 2017

  • Niezdecydowany

    Kiedy kontynuacja ?

    9 cze 2017

  • Xx

    Kiedy kolejna część tego świetnego opowiadania ?

    15 sty 2017

  • Szarik

    @Xx nie wiem, kiedy uda mi się do niego wrócić

    16 sty 2017

  • abla

    Kiedy kolejna część ?

    2 paź 2016

  • Szarik

    @abla nie wiem niestety  :sad:

    3 paź 2016

  • Rumun

    @Szarik Kiedy będzie nowa część ?

    1 gru 2016

  • Szarik

    @Rumun termin bliżej nieokreślony - codzienność wygrywa z pisaniem

    1 gru 2016

  • nefer

    Dobre opowiadanie w przewrotny sposób ukazujące dzisiejszy świat jednodniowych podróży służbowych - internet najlepszym towarzyszem, przyjacielem i kochankiem.  ;)  W sumie nie ma związku z głównym tokiem opowieści i to raczej osobny tekst, dobry zresztą i ironiczny.

    23 lip 2016

  • Szarik

    @nefer Wiedziałem, że mnie rozszyfrujesz, ale mogłem się powstrzymać. A i moim Paniom też należała się chwila oddechu ;)

    23 lip 2016

  • chaaandelier

    Jedna z lepszy części napisanych przez Ciebie. ;) Niczego w niej nie brakuje, wewnętrzne przemyślenia bohatera samych nas skłaniają do refleksji. Najbardziej podobał mi się moment, w którym towarzyska w pociągu wyciągnęła telefon i zaczęła rozmowy przez znany komunikator. Szkoda, że ludzie nie zwracają uwagi na otoczenie... Może spotkałoby ich coś ciekawego... ;)

    21 lip 2016

  • Szarik

    @chaaandelier dziękuję za tak pozytywny komentarz. Mi też szanse uciekają czasem ;)

    21 lip 2016