Moja Afrodyta - wspomnienia z wakacji ! ... #3

...

To był dziwny dom. Niby normalny, a jednak odmienny. Jakoś przytulnie egzotyczny. Dla mnie była to nowość, że po raz pierwszy nieznana mi osoba, którą ledwo co poznałem, totalnie mnie wydoiła. Doznałem szoku, który w pełni zaakceptowałem. Mimo wszystko nie byłem przygotowany na przyszłe w tym miejscu doświadczenia miłosne.  

Odwróciłem się. Spojrzałem za siebie. Ujrzałem nagą, dojrzałą kobietę. Bardzo zmysłową, piękną, wciąż nieznajomą. Obwąchała moje slipki. Potem wrzuciła je do kominka domowego ogniska. Jej gęste, długie włosy zakwalifikowały ją do cudownych szatynek. Stała nago uśmiechnięta przy oknie w salonie. Patrzyła bez cienia wstydu na zachód słońca leśnego jeziora. Coś przy tym robiła. Chyba się pieściła. Przyznaję. Widok bardzo kuszący. Niestety teraz pragnąłem przede wszystkim odpoczynku i spokoju.

Ha. Ha. Jak się okazało. Nie miałem tego dostać.

Wszedłem na wskazane schody. Były stare z modrzewiowego drewna. Miały solidną poręcz i szerokie stopnie.
- Bezpieczeństwo pierwsza klasa. - pochwaliłem w myślach.
Ruszyłem śmiało na górę w ciemność, bo tam ku niebiosom prowadziła trasa. Znalazłem kontakt. Zapaliłem światło. Resztę już znacie. Zostałem sam na korytarzu lampą w stylu chińskim miło oświetlonym. Patrzyłem wokoło zdezorientowany. Ujrzałem: Po lewej drzwi napisem - "Komnata Dabu... - Pokój Matczyny...". Po prawej drzwi z napisem - "Komnata Księżniczki... - Pokój 15letniej Córki...". W środku drzwi największe z napisem - "Komnata Kochanków... - Pokój Małżeński...". Zamurowało mnie.  
- Hm. Gdzie jest pokój dla mnie? - myślałem bezradnie.
W tym momencie otrzymałem pomoc, której naprawdę nie przewidziałem. Z Komnaty Księżniczki, w której zniknęło dziewczę, wyszła z wdziękiem Moja Afrodyta, bo tak wtedy o niej myślałem. Miała na sobie chińską sukienkę z czerwonego jedwabiu. Na niej ujrzałem białe gołębie. We włosy wpięła różę o barwie żółtej.
- Wspaniała kompozycja. Szkarłat odwagi i miłości. Być może z poświęceniem składanej ofiary lub daru szlachetnego. Biel czystości, dobra, mądrości i siły natury. Żółć nadzieji i innych serdeczności. Itd. - przeleciało mi w głowie.  
A na nogach pantofelki.  
Byłem pod wielkim wrażeniem. Z gracją kołysząc biodrami, zbliżyła się do mnie.
- A niech mnie. Gdzie ja jestem? Jakim cudem tak szybko wykonała metamorfozę? Czary, czy kie licho? - myśli pędziły szalone - Ale dziewucha.... Seksbomba na maksa....
- Cześć. Jak mogę pomóc? - zapytała niewinnie.  
Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć.
- Ja... Ja... Ja... - tylko tyle powiedziałem.
Uśmiechnęła się zalotnie. Wspięła się na palce. Prawą dłoń położyła mi na ustach. Lewą wzięła za prawicę. I rzekła tak:
- Wiem. Nie trzeba. Zaufaj mi. Chodź ze mną.
  
Wiecie, które drzwi przekroczyłem idąc tego wieczoru za nią w hipnozie? Środkowe - Komnaty Kochanków.

Znów pozytywnie zaskoczyła mnie sceneria. Na wprost zobaczyłem duże okno z dwoma wyjściami po bokach na stylowy balkon. Przed nim duże łoże. Chyba mahoniowe. Ciemnego koloru. Z lekką, moskitierową zasłoną i również dyskretną z aksamitu kurtyną. Po bokach biureczka: damskie i męskie. Ponadto coś jeszcze z łazienką małżeńską.  

Łoże było zasłane. Zaprowadziła mnie doń. Plecak poleciał w kąt pod męskiej szafy drzwi. Oj. Byłem w raju. Nie wiem o czym myślała, ale głowę dam za to, że grzeszyła ostro. Rozebrała mnie z bluzki, spodni, skarpetek i butów spokojnie bez trudu. Nie próżnowałem. Odłożyłem różę, którą spięła włosy. Moje ręce wędrowały po jej ciele. Od włosów przez piersi, aż do pośladków. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Byłem cierpliwy i delikatny. Czule z nią postępowałem.

Głaskałem włosy teraz rozpuszczone. Całowałem i lizałem ucho z szyją powoli. Szeptałem:
- Jesteś piękna. Bardzo Cię pragnę.... Itd.
- Dziękuję. Jesteś cudowny. - odpowiadała.
- Jesteś wspaniała. Cudownie smakujesz. - kontynuowałem.
Muskałem kark. Lizałem ucho. Składałem na szyi pocałunki doskonałą istotę wielbiące namiętnie. Brutalnie rozdarłem sukienkę kobiecą.  
- Co robisz? - zaprotestowała.
- Kocham się z Tobą cudowny Aniele. - odpowiedziałem.
Ułożyłem nagą w małżeńskim łożu. Pocałowałem tylną okolicę kolan, gdy wierzgała nogami. Przeszedłem do piersi. Lizałem sutki. Operowałem na zmianę górną i dolną powierzchnią języka, aby wywołać różne wrażenia. Głaskała mą głowę. Całowałem z wierzchu jej śliczne dłonie. Potem również ich wnętrze. Dosłownie ustami wyczuwałem puls. Następnie w dłonie ująłem jej twarz. Delikatnie muskałem wargi ustami. Przerwałem na chwilę. Spojrzałem w jej oczy. Były błękitne. Dopiero po tym złączyliśmy usta w pocałunku wzajemnym z oczu splotami. Przymknęła powieki. Całowałem górną i dolną wargę kochanki. Delikatnie je ssałem i przesuwałem czubek języka po ich obrzeżach. Koniuszkiem języka dotknąłem języczka dziewczyny. Wsunąłem go w jej usta, muskając krawędzie zębów. Całowałem namiętnie, ale bez wpychania na siłę.  

Tak się całowaliśmy. Znów ująłem jej twarz we własne dłonie. Całowałem powieki. Kciukiem głaskałem policzki i czoło partnerki. Płaską dłonią masowałem piersi. Przesunąłem ręce, z palcami rozstawionymi na kształt litery V, po obu piersiach, tak że brodawki sutków znalazły się w zagłębieniu między palcami. Pocałowałem suteczki. Delikatnie ująłem w palce i lekko szczypałem. Znów całowałem, lizałem kark. Szeptałem komplementy. Pieściłem kobiecych ud wnętrze od kolan w górę. Trąciłem palcem srom.  

Ona leżała swobodnie na plecach. Ja ją pieściłem, lizałem itd. Od karku i ramion przez brzuch z nogami. Jeśli tak lubisz?
Pieść się kompleksowo. Dotykam lekko, kolistymi ruchami okolic jej genitaliów. Rozchylam wargi sromowe. Nieśpiesznie przesuwam palcami po większych wargach zewnętrznych. Zginam najpierw jeden, a potem dwa, palec (ce) i delikatnie przesuwam je w przód i w tył po sromie. Teraz masuję okolicę odbytu. Tak się z nią bawię. Pamiętam o łechtaczce. Jest wniebowzięta, rozpalona, wilgotna.

  
Teraz pora na mnie. Chwilę masuję prącie. Przystawiam czubek. Spokojnie, delikatnie wbijam. Wchodzę i wychodzę, zagłębiając się coraz bardziej w błyszczącej, śliskiej cipce. Najpierw powoli, a potem szybciej i szybciej. W końcu walę gwałtownie. Trzymamy się za ręce, aż do momentu, gdy ja eksploduję spermą w jej łonie, a ona wrzeszczy w orgazmie spełnienia.

Po wszystkim przytulam ja i zasypiamy radośni w objęciach.

...

RG1

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1248 słów i 6773 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik ;)

    świetne tylko koniec mógłby być trochę bardziej rozpisany :) ale naprawdę super

    2 sie 2013