Do matury cz.V

Do matury cz.VSiedzę wyprostowana na kanapie, czekając dzwonka do drzwi. Wciąż nie wierzę, że to dziś. Wiktor nie poznał dokładnego terminu spotkania, a ja starałam się nie dać nic po sobie poznać. Może całowałam go na pożegnanie trochę dłużej niż zwykle, ale raczej nie domyślił się, dlaczego. Wreszcie przybycie Alka przerywa nieznośne oczekiwanie. Bez słowa przechodzimy do mojego pokoju.
– Miejmy to już za sobą – mówię, zdejmując bluzkę.  
– O nie, nie, nie... – słyszę pełny dezaprobaty głos. – Nie tak.  
Rudy wyjmuje z plecaka czarne pudełko przewiązane różową wstążką.
– Załóż to.  
Drżącymi dłońmi otwieram pakunek. W środku znajduje się krwistoczerwony gorset, para równie czerwonych stringów, pończochy oraz nabita kolcami obroża. Oprócz tego w aksamitny,  czarnym woreczku kryje się coś ciężkiego.
– Chyba sobie żartujesz – mówię,  spoglądając na Alka.
Uśmiech znika z twarzy chłopaka. Robi krok bliżej i chwyta moje włosy, wyrywając cześć z cebulkami. Krzyczę z bólu, ale na Rudym nie robi to wrażenia.
– Ty chyba czegoś nie rozumiesz – odzywa się przyciszonym głosem. – Dziś jesteś moją suką i radzę ci się mnie słuchać. W innym wypadku... no cóż, nasz przemiły profesor skończy jako bezrobotny pedofil. To jak? Będziesz grzeczna?
Za spojrzenie prosto w oczy, chłopak pozbawia mnie kolejnych kilku kosmyków.  
– Tak – odpowiadam.  
– Tak, panie – poprawia mnie.  
Wkładam podane, czarne szpilki.
– Będę grzeczna, panie – cedzę przez zęby.
Chwilę później stoję przed nim w pełnym przebraniu. Przez mocno zaciśnięty gorset ledwo mogę złapać oddech. Alek wyjmuje swojego Iphone'a z kieszeni i włącza muzykę przesyconą jękami jakieś kobiety.  
– Tańcz, kotku. I uśmiechnij się.
Wyginam kąciki ust w coś na kształt uśmiechu i zaczynam poruszać się w niewygodnych butach. Wyglądam jak z taniego pornosa. Przywołuję w pamięci twarz Wiktora i ze względu na niego skupiam się na wykonaniu zadania. Słyszę dźwięk rozpinanych spodni i pierwsze uderzenie spada na moje pośladki. Odwracam się zaskoczona i widzę zadowolonego Alka, trzymającego w ręku gruby, skórzany pas. Gestem wskazuje, abym przestała tańczyć i położyła się na podłodze.
– Wypnij tę tłustą dupę, moja kurewko – słyszę po chwili milczenia.
Rozprowadza coś mokrego na moim tyłku, a następnie czuję, jak próbuje wepchnąć mi coś do odbytu. Odsuwam się, co skutkuje trzema, mocnymi uderzaniami pasa.  
– Ty dziwko! Pozwoliłem ci się ruszyć?
Za milczenie dostaję razy po plecach. Boli jak cholera.
– Nie... nie pozwoliłeś, panie! – poprawiam się.
Zaciskam zęby, gdy wciska we mnie metalowy korek zakończony końskim ogonem. Dobrze wiem, że nie mogę krzyknąć. Dla niego każdy pretekst jest dobry, aby uderzyć. Jak na zawołanie, Rudy ciągnie mnie za włosy, pytając:  
– I co? Dobrze ci?
Nie wolno mi zaprzeczyć.  
– Dobrze, panie.
Moment, w którym wchodzi we mnie, jest pełen rozkoszy, ale i bólu. Rozpychający się w środku penis ociera o ściankę, dzielącą go od analnego korka. Alek mruczy zadowolony, gdy z mojego gardła wydobywa się jęk. Nienawidzę swojego ciała. Zdradza mnie, pokazując Rudemu, że sprawia mi przyjemność. Chłopak  wykonuje coraz silniejsze ruchy, jednocześnie przesuwając korek głębiej. Czuję paznokcie wbijające sie w delikatną skórę moich piersi i zaciskające boleśnie na sutkach.  
– Co tam, skarbie? Mam skończyć w środku?
Mówi to tak łagodnie, jakby proponował dziecku cukierki. Jeszcze raz upewniam się w przekonaniu, że to pojeb. Zalewa mnie zimny pot, gdy uświadamiam sobie, że przecież Alek nie użył prezerwatywy!  
– Nie! Błagam, nie!
Słyszę jego szyderczy śmiech. Brutalnie ciągnie mmie za rękę i zmienia pozycję. Igiełki szorstkiej wykładziny wbijają mi się w plecy. Rudy nie zwalnia, wciąż dobija mocno w mojej pochwie. Zaciska dłonie na moich nadgarstkach, tak, abym nie mogła mu uciec. Jestem zmuszona patrzeć na jego twarz i mieć nadzieję, że spuści się we mnie. Dobrze wiem, że nie pomoże ani krzyk, ani groźba. Kurwa... jestem zdana na jego łaskę! Nagle Alek zatrzymuje się, pochyla i szepcze do mojego ucha słodkim głosem:
– Nie martw się. Nie pozwolę, aby taka brudna suka była matką mojego dziecka. Szczeniaki możesz rodzić co najwyżej swojemu profesorkowi.
Chwilowa ulga ustępuje przerażeniu, kiedy orientuję się, że to jeszcze nie koniec. Rudy przekłada moje nogi za głowę, żeby mieć dostęp do obu dziurek. Powoli wyciąga ze mnie korek, mając zamiar zastąpić go czymś znacznie większym. Moje przerażenie osiąga poziom krytyczny.
Alek, proszę... – wyrywa mi się.
Uświadamiam sobie, jak wielki błąd popełniłam. Na twarzy chłopaka widzę furię, jakby te dwa słowa były wielką obelgą. Zaczyna uderzać mnie pasem, rękami, wykonanym z rzemieni końskim ogonem butt pluga... Nie jest ważne narzędzie, a sam fakt, że ma szansę zadać mi ból. Zauważam, że mój krzyk sprawia mu przyjemność. Zakrywam twarz, aby przynajmniej w małym stopniu ochronić ją przed szaleństwem Rudego. Im bardziej próbuję się bronić, tym silniejsze uderzenia spadają na moje ciało.
– Ty... mała... dziwko... nie pamiętasz... jak... miałaś się... do... mnie... zwracać?! – krzyczy pomiędzy kolejnymi smagnięciami pasa. – Mam ochotę... wyjebać... twoją... dupę... i... to zrobię... chuj... mnie... obchodzi... czy tego... chcesz... czy... nie!
Udowadniając prawdziwość swoich słów, przykłada penisa do mojego odbytu i nie zważając na mój okrzyk bólu, pcha go do środka. Jeżeli wcześniej była w nim jakąś resztka delikatności, teraz definitywnie zniknęła. Robi mi się niedobrze i jedyne, o czym marzę, to, aby wszystko się już skończyło. Staram się nie zwracać uwagi na to, co się ze mną dzieje.  Alek szydzi z mojego związku związku z Wiktorem, ale nawet go nie słucham.  
Koniec...
Proszę...
Niech on wreszcie mnie zostawi.

Gdy podsuwa mi penisa do twarzy, jestwm już półprzytomna.  Sperma tryska na moje usta i włosy, część spływa niżej, w kierunku piersi. Rudy nakazuje mi oddać "prezenty", więc rozwiązuję gorset i zdejmuję obrożę. Za ociąganie się dostaję z otwartej dłoni w policzek. Nie reaguję. Na "do widzenia" rzuca jeszcze jakiś wyjątkowo obleśny tekst.  
Zostawia mnie na chłodnej podłodze i wychodzi z mieszkania. Nie mam siły, żeby nawet wstać. Chciałabym zadzwonić do Wiktora i poprosić, aby przyjechał, ale powstrzymuję się. Nawet on nie powinien mnie widzieć takiej – upokorzonej i brudnej. W jego oczach pragnę być tą samą dziewczyną, z którą uprawiał seks podczas delegacji w Warszawie. Dziewczyną, z którą spędzał długie godziny przy cafe latte, dyskutując na egzystencjalne tematy. On... on jedyny musi pamiętać mnie taką, jaką byłam przed dzisiejszym spotkaniem. Spazmatycznie łapię oddech, próbując odsunąć od siebie te wszystkie myśli. Boli mnie całe ciało, ale epicentrum odczuwam w okolicy żeber. Nieznośny ścisk nie pozwala mi zaczerpnąć powietrza. Trwam tak dopóki łzy nie ukołyszą mnie do snu i nie dadzą przynajmniej chwili ukojenia.  
Budzi mnie dźwięk otwieranych drzwi. Słyszę znany stukot drewniaków na kuchennych płytkach. Zbieram się w sobie, wskakuję do łóżka i okrywam nagie ciało kołdrą, aby uniknąć kłopotliwej konfrontacji z mamą. Nie dlatego, że boję się jej reakcji, ale po prostu nie mam już na nic sił.  
Chcę tylko spać.  
Bo we śnie tak nie boli.  

***

Symulowane przeziębienie pozwala mi zostać tydzień w domu. Wyłączam telefon, żeby nie musieć odpisywać Wiktorowi na wiadomości. Nie jestem w stanie z nim teraz rozmawiać. Wiem, że nie dałabym rady udawać, że wszystko jest w porządku. Nie powiedziałam mu, jak dokładnie wyglądało spotkanie z Rudym i nie zamierzam tego zmieniać. W końcu wiedziałam, na co się decyduję. Mimo to chciałabym zapomnieć, a wciąż czuję na sobie ręce Alka, cały czas słyszę jego głos i wydawane komendy. Wstać. Leżeć. Szerzej. Głębiej. Wstać. Leżeć...  
Zanim oczy zachodzą mi łzami, ciszę przerywa dzwonek do drzwi. Nakrywam głowę poduszką, próbując ignorować gościa, ale ten jest nieustępliwy. Zwlekam się z łóżka i zawiązuję mocniej różowy szlafrok. Nie spojrzawszy wcześniej w judasza, otwieram drzwi i natychmiast żałuję tej decyzji.  
– Co tu robisz? - pytam, czując, jak krew odpływa mi z twarzy.  
– Unikasz mnie – odpowiada mężczyzna.  
– Jestem po prostu chora.
– Agata...  
Wiktor odzywa się tym tonem, którego używa strofując przeszkadzających uczniów. W innej sytuacji wybuchnęłabym śmiechem i zażartowała z jego nauczycielskiej pozy, ale tym razem to niemożliwe. Zaciskam palce na framudze, aby nie upaść. Ciemnieje mi w oczach i robię krok w tył, co brunet szybko wykorzystuje, aby znaleźć się w środku. Wzdycham ciężko i prowadzę go do salonu, gdzie siadamy na kanapie. Gdy dotyka mojego ramienia, nie mogę powstrzymać się od nerwowego drgnięcia.  
– Spotkałaś się z nim – bardziej twierdzi niż pyta.
Milczę, upewniając go w tym przeświadczeniu. Unikam jego wzroku, bo wstydzę się wydarzeń sprzed tygodnia. Próbuje mnie przytulić, ale ja odruchowo się odsuwam. Zerkam na niego i widzę ból malujący się w jasnych oczach. Dlaczego moje ciało musi tak reagować?! Przecież to Wiktor, a nie...  
– Co jest nie tak?!
– Nic.
– Więc przestań się opierać!
Przyciąga mnie do siebie i całuje, jednocześnie nie pozwala mi się oddalić. Zaczyna kręcić mi się w głowie, a w ustach czuję dziwny posmak. Wiktor schodzi niżej, muskając ustami szyję. Wspomnienie tamtej nocy wraca momentalnie, sprawia, że odpycham mężczyznę, wykrzykując rozpaczliwe:
– Nie!
Widzę szok i wściekłość na jego twarzy. Domyślam się, co czuje, jak bardzo wygląda to na zdradę. Tylko jak mu to wszystko wytłumaczyć, jednocześnie nie zdradzając zbyt wiele? Panującą w pokoju ciszę przerywa wybuch:
– Obiecywałaś mi! Kurwa, obiecywałaś, że nic się nie zmieni! Zaufałem ci, Agata, zaufałem! Wiedziałem, że kiedyś mnie zostawisz, ale dlaczego teraz?! Dlaczego, kurwa, teraz?!  
Mówiąc to, potrząsa mocno moimi ramionami tak, że szlafrok zsuwa się z nich i odsłania nagie piersi. Piersi, które niedawno dotykał Alek.  
– Nie, Wiktor! Proszę... proszę, nie...
Mój głos sprawia, że mężczyzna natychmiast przytomnieje. Gdy mnie puszcza, zwijam się w kłębek i chlipię cicho w poduszkę. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo byłam naiwna. Myślałam, że jedna noc z Rudym niczego nie zmieni, a zmieniła wszystko. Czuję ciepłą dłoń nauczyciela, gładzącą moje włosy.  
– Ty... ty się mnie boisz? – pyta zszokowany.  
Jego głos jest tak łagodny, że rozklejam się jeszcze bardziej.  
– Przepraszam – szepczę przez łzy.  
– Skarbie, ale za co ty przepraszasz?
Otwieram usta, ale nie jestem w stanie niczego powiedzieć. Wybucham płaczem i wtulam się w jego pierś. Znowu wspominam dawną siebie – silną dziewczynę, która roniła łzy tylko po pijaku, a i to rzadko. Teraz najmniejsza drobnostka jest w stanie doprowadzić mnie do rozpaczy. Szkoda, że nie potrafię wrócić do tamtej Agaty. Wiktor nie zadaje żadnych pytań. Pozwala mi się uspokoić w jego ramionach. Po raz pierwszy od tamtego dnia czuję się bezpiecznie i na krótką chwilę zapominam o Alku. Wsłuchując się w bicie serca ukochanego, próbuję opanować własne emocje.  
– Co to jest?
Zerkam w bok i zauważam, że wciąż mam odkryte ramię. Chcę je zasłonić, ale Wiktor nie pozwala mi na to. Co więcej, zsuwa szlafrok tak, aby opadł na kanapę. Z przerażeniem patrzy na moje plecy, uda i piersi, na których odznaczają się fioletowo-czerwone ślady po uderzeniach – zarówno pasem, jak i dłońmi.  
– Już nie boli – mówię, starając się wyczytać coś z jego kamiennej twarzy. – Alek... zrobił więcej niż to, na co się umawialiśmy.  
Naciągam ubranie, zakrywając siniaki i uśmiecham się delikatnie. Oczy nauczyciela utkwione są w jednym punkcie.  
– Zabiję go. Zajebię tego skurwysyna – cedzi przez zaciśnięte zęby.  
Wiem, że nie żartuje. W głosie ma to samo, co Alek, gdy karał mnie za nieposłuszeństwo. Nie... nie mogę pozwolić, aby upadł przeze mnie jeszcze niżej niż ja. Z naszej dwójki niech przynajmniej on pozostanie niezmieniony. To moja decyzja i tylko ja powinnam ponosić jej konsekwencje. Dotykam twarzy profesora, zmuszając, aby na mnie spojrzał.  
– Przepraszam, to był mój pomysł i...  
– Nie, kochanie – przerywa mi. - To wyłącznie moja wina. Nie powinienem godzić się na tę propozycję.  
– Wiktor...
Nie pozwala mi skończyć. Zbliża usta do moich warg, ale czeka, aż to ja wykonam finalny ruch. Oczekiwanie nie trwa długo i zaledwie po chwili całujemy się jak szaleni. Pasja, z jaką wpija się w moje usta jest porównywalna do tej, kiedy kochaliśmy się po raz pierwszy.
– Nic nie mów – szepcze mężczyzna. - Nie mogę pozwolić, aby stało ci się coś jeszcze. Już nigdy nie będziesz cierpieć z mojej winy. To ostatni raz, kiedy ktoś krzywdzi cię, bo jesteśmy razem.  
– O czym ty mówisz? – pytam zdezorientowana.  
Nauczyciel pochyla głowę i po dłuższym milczeniu wypowiada słowa, które rozbijają ostatnie całe kawałki mnie.
– To koniec, Agata.
Zanim znaczenie tego zdania dociera do mojej świadomości, mija dobre kilkanaście sekund. Szukam sposobu na inną interpretację, przecież to nie może znaczyć, że...
– Ty... zrywasz ze mną?
Nic nie mówi, potwierdzając bolesną prawdę. Wyciąga w moją stronę dłoń, ale odtrącam ją.  
– Wyjdź.
– Agata... Tak będzie...
– Wypierdalaj! – krzyczę, zrywając się z kanapy i ostentacyjnie wskazując mu palcem drzwi.  

Spogląda smutno, ale nie wypowiada już ani słowa. Nie zaprzecza, nie rzuca się na kolana. Patrzę, jak odchodzi, a dźwięk zamykanych drzwi rozbrzmiewa w mojej głowie. To dźwięk, który niszczy wszystko, co było mi drogie. Wszystko, na czym mi zależało.  

Nowość.  
Nie jestem już w stanie płakać.  
Teraz już nie ma nikogo, z kim mogę dzielić bolesną tajemnicę.  



***  

Na angielskim siedzę w ostatniej ławce i nawet nie patrzę na Wiktora. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Oprócz tego, że tydzień temu zostałam na własne życzenie zgwałcona, a wczoraj mężczyzna, dla którego się poświęciłam, zostawił mnie. Wszystko jest w porządku. W jak najlepszym, rzecz jasna. W końcu zawsze graliśmy - ja udawałam jego uczennicę, a on, obojętnego profesora. Teraz trzeba przestać grać i zaakceptować, że to rzeczywistość.
Wzrok podnoszę dopiero wtedy, gdy Wiktor wzywa do siebie Alka. Przerażona spoglądam na nauczyciela, ale jego wyraz twarzy jest nieodgadniony.  
– Zieliński, podejdź tu.  
Rudy odrywa się od konwersacji z kolegą z ławki i z ociąganiem wstaje z krzesła. Wywraca oczami, po czym powoli człapie w stronę katedry.  
– Twoja praca zaliczeniowa jest napisana tak żałosnym językiem, że nawet mój ośmioletni siostrzeniec śmiał się z tego grafomaństwa. I ty chcesz pisać maturę, tak? To dobrze ci radzę, nawet nie marnuj czasu w maju na podchodzenie do niej – głos Wiktora jest lodowaty. - Może złóż podanie do jakieś szkoły specjalnej, bo każde liceum to dla ciebie za wysoki próg.  
Klasa wybucha śmiechem, a na twarzy Alka pojawia się wściekłość. Złowieszcze iskierki zapalają się w jego oczach. Szybko maskuje złość szyderczym uśmiechem i pełnym jadu głosem mówi:
– Zapomniałem, że pan woli inny rodzaj „zaliczeń”.
Uczniowie milkną, oczekując na reakcję nauczyciela. Panująca w sali cisza pozwala policzyć każdy, pojedynczy oddech profesora. Rudy śmieje się kpiarsko, ale Michalak jakby nie zwraca na to uwagi.  
– Masz obecnie zagrożenie, radzę ci się poprawić, jeśli liczysz na zdanie matury. I... – nagle urywa, zastanawiając się, co powiedzieć dalej.  
– Coś jeszcze, panie profesorze?  
Może mi się wydaje, ale wzrok Wiktora na krótką chwilę krzyżuje się z moim. Jest to moment, ułamek sekundy, który jednak sprawia, że doskonale wiem, co ten człowiek zamierza zrobić.  
– Tak. Jedno – odpowiada wyjątkowo spokojnym  głosem.  
Mój umysł w zwolnionym tempie rejestruje to, co uczniowie klasy III „c” zapamiętają do końca życia. Widok profesora Michalaka, który mocnym, prawym sierpowym łapie nos Aleksandrowi Zielińskiemu.  
– Teraz możesz usiąść.  


Powiedz, dlaczego tak bardzo mi go brakuje?
W końcu tęsknię za kimś, kto nigdy nie powinien być mój.  
Do matury zostało 94 dni.  
Szkoda, że nie mam już na co czekać.  

__________________________________
Musze przyznać, że było to da mnie najtrudniejsza cześć całego opowiadania.

Sinner

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i miłosne, użyła 2865 słów i 16997 znaków, zaktualizowała 4 maj 2020.

8 komentarzy

 
  • justi

    super :) kiedy kolejna czesc, a tak przy okazji u mnie w szkole jest taka dziewczyna co ma romans wszyscy wkolo wiedza, a nikt nic z tym nie robi:P

    4 wrz 2016

  • Suczka69

    Wspaniałe <3 Jedno z lepszych, które czytałam

    19 lip 2016

  • xdarciax

    Kobieto gdzieś ty była ?! Tyle na Ciebie czekałam !!!! Opowiadanie cudo . Pisz częściej !!!!????????

    14 lip 2016

  • Sinner

    @xdarciax A gdzie ja nie byłam... ;) W każdym razie już jestem. :D

    23 lip 2016

  • xdarciax

    @Sinner na całe szczęście ! Tęskniłam za tobą hihi

    24 lip 2016

  • Kabasia

    Super !!! Pisz cześciej,nie moge sie doczekać nst

    13 lip 2016

  • anik12332

    mega!

    13 lip 2016

  • chaaandelier

    Biedna Agata, chociaż Wiktor mógł zachować się trochę inaczej. A jeśli chodzi o zachowanie Alka to aż szkoda słów.

    13 lip 2016

  • lula

    a takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam , jest świetnie <3

    13 lip 2016

  • Heaven555

    Jedno z najlepszych opowiadań, jakie czytałam. <3

    11 lip 2016