Do matury cz.VII [OSTATNIA]

Do matury cz.VII [OSTATNIA]Wstrząśnienie mózgu. Krwiak podtwardówkowy. Złamana lewa ręka i skręcona kostka. Lekarze mówią, że i tak miałam dużo szczęścia. Nie uszkodziłam kręgosłupa, a krwiak ma dużą szansę na wchłonięcie się. Choć w szpitalu spędzę przynajmniej dwa tygodnie, nie przeszkodzi mi to w podejściu do matury. Mama wpada do sali średnio co piętnaście minut, więc co chwila muszą ją upominać, aby wróciła do pacjentów, którzy naprawdę potrzebują pomocy. Jedyny pozytyw, jaki wynika z jej pracy to fakt, że leżę w jedynce. Pełen komfort, jeśli można tak powiedzieć o szpitalnej sali.  
– Mamo... – zaczynam, gdy po raz kolejny pyta, czy nie poprawić mi poduszki. – Nic mi nie jest.  
Przygryza wargę w charakterystyczny dla siebie sposób. Oho, szykuje się dłuższa rozmowa. Pewnie ta na temat odpowiedzialności i nadmiaru alkoholu.  
– Wydawało mi się, że wiem o tobie dużo – mówi, zbijając mnie z pantałyku.  
– Hę?  
Kobieta bierze głęboki oddech.
– Nie mówiłaś, że masz chłopaka.
– Bo nie mam – odpowiadam, czując ukłucie w sercu.
– W takim razie, kim jest Wiktor?
– Skąd... co... – dukam.  
– Zanim się obudziłaś, mamrotałaś jego imię.  
Nie wiem, czy to z powodu urazu, czy też własna głupota tak mnie zaskoczyła, ale nagle robi mi się słabo. Nie mam siły na wymyślanie kolejnych kłamstw – odpowiedzi na pytania o Wiktorze.  
– Jestem zmęczona. Chciałabym iść spać.
Nie czekając na komentarz, obracam się na drugi bok i zasypiam.  

Budzi mnie poprawianie poduszki. Wyraźnie zirytowana otwieram oczy, aby przegonić mamę, ale zamiast niej dostrzegam znajome niebieskie tęczówki, ciemne włosy, zarost... Wiktor... W pierwszej chwili mam ochotę przyciągnąć go do siebie i pocałować, ale szybko wracają do mnie wspomnienia ostatniego wieczora. Mój nauczyciel ma kogoś. I to nie byle kogo, a tamtą blond-szmatę. Wszelkie ciepłe uczucia zostają zastąpione przez gniew i rozgoryczenie.  
– Co tu robisz? – pytam obojętnie.  
– Martwiłem się o ciebie.
– Ależ, panie profesorze, skąd ta troska? To niezdrowe interesować się zupełnie obcą uczennicą. Więc czego pan ode mnie chce, profesorze?
– Nie mów tak do mnie – prosi mężczyzna.
– Nie? A jak mam mówić? "Wiktor?” To ty wyrzuciłeś mnie ze swojego życia, profesorze.  
Dziesięć punktów dla mnie. Udało się go zranić. Siedzimy w milczeniu, widać żadne z nas nie ma odwagi się odezwać. Ta cisza wykańcza moją psychikę. Czuję zapach Wiktora, a jego dłoń jest tak blisko... Nie wytrzymuję dłużej. Odpinam kroplówkę i trochę za szybko wstaję z łóżka, co skutkowałoby upadkiem, gdyby nie szybka interwencja nauczyciela.  
– Nie powinnaś wstawać.
– Nie mów mi, co powinnam, a co nie – syczę.  
Wyrywam się i idę ku drzwiom, ale moje zamiary zostają udaremnione przez mamę.  
– Córeczko, co ty... – przerywa w pół zdania. – Kim pan jest?!
– Nauczyciel Agaty – przedstawia się. – Wiktor Michalak, miło mi poznać  
Oczy pielęgniarki rozszerzają się ze zdumienia, kiedy łączy fakty. Wiem, że ona już wie. Wiem, że jest już za późno na kłamstwa.  
– Agata... nie mów mi, że on...
– Mamo, porozmawiamy później – cedzę przez zęby.  
– Ale...
– Dziesięć minut!  
Zatrzaskuję jej drzwi przed nosem. Oddycham ciężko, z trudem łapię powietrze. W głowie mam karuzelę, a podłoga zamienia się w wirującą otchłań. Osuwam się na kafelki, ale nie tracę przytomności. Wiktor w jednej chwili doskakuje do mnie, próbuję go odepchnąć, ale on nie pozwala na to. Czuję napływające do oczu łzy bezsilności i bólu. Starałam się okładać nauczyciela pięściami tak mocno, jak to tylko możliwe, ale ten wciąż trwał w bezruchu, przytulając mnie do piersi. Na przemian płaczę i krzyczę, jak bardzo go nienawidzę.
– Tęskniłem za tobą – odzywa się, nie pozwalając mi skończyć monologu.  
Nie no, on sobie chyba ze mnie żartuje!
– Tęskniłeś za mną, ale pieprzyłeś tę dziwkę?! – wykrzykuję.  
– Chciałem zapomnieć.
Zapomnieć... zupełnie tak, jak ja, wtedy, w klubie. Zapomnieć...
– I co, udało się?  
Mężczyzna puszcza mnie i spogląda głęboko w moje oczy. Nie mogę znieść jego wzroku, przypomina zbyt wiele pięknych chwil.
– Gdyby się udało, nie byłoby mnie tutaj – odzywa się po chwili. – Agata, zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej. Dlatego teraz... chodź ze mną.
– Niby gdzie?! – pytam zaskoczona.  
– Pójdziemy na normalną randkę, jak zwykli ludzie. Na co masz ochotę? Kino, kolacja, łyżwy czy...
– Nie potrzebuję pieprzonych dowodów miłości!  
Przerywam jego wypowiedź. Zastanawiam się, czy on naprawdę niczego nie rozumie? Czy naprawdę przez dwa lata sypiałam z takim imbecylem?! Gniew, który gotował się we mnie od chwili, gdy dziś zobaczyłam nauczyciela, przekroczył skalę, w której byłam w stanie go kontrolować. Podrywam się na równe nogi i krzyczę na klęczącego przede mną Wiktora:
– Zgodziłam się udawać do matury, że nic nas nie łączy! Przez prawie rok ukrywaliśmy nasz związek i nawet dałam się zgwałcić temu skurwysynowi, a ty teraz chcesz to zniszczyć?!  
– Chcę, żebyś była szczęśliwa – odpowiada łagodnie.  
– Więc dlaczego, do cholery, mnie zostawiłeś?!  
– Bo cię, kurwa mać, kocham! – Teraz i on przestaje zachowywać spokój.  
Naszą rozmowę słychać pewnie w całym skrzydle szpitala, ale nie zwracam na to uwagi. W momencie, gdy usta profesora dotykają moich ust, wszystko inne przestaje się liczyć. Całujemy się łapczywie, spragnieni oraz stęsknieni swojej obecności. Słone łzy mieszają się ze słodyczą męskich warg.  
– I co teraz z nami będzie? – pytam, gdy na chwilę odrywam się od niego.  
– Poczekamy. Do matury.  
– A potem?
Widzę niepewność na jego twarzy.  
– Nie mam pojęcia – mówi.  

Próbowałam zakończyć ten związek. Próbowałam zapomnieć i żyć tak, jakby Wiktor był jedynie moim nauczycielem. Ale nie potrafię. Z nim u mego boku nie boję się iść przez życie.  

Do matury zostało 72 dni.  
Co później? Nie mam pojęcia.




[EPILOG]
Schylam się po porzuconą wczoraj bieliznę i zapinam koronkowy stanik, czując na sobie wygłodniałe spojrzenie leżącego w łóżku mężczyzny.  
– Jesteś nienasycony – mruczę pod nosem, zakładając majtki.
– Po prostu korzystam z faktu, że mam taką piękną żonę – mówi, kładąc dłonie na moich pośladkach.  
– Spóźnimy się.  
Mężczyzna wzdycha ciężko i już chce mnie przekonać, że nie warto w ogóle ruszać się z domu, ale nie daję mu dojść do słowa.  
– Wiesz, jak mi na tym zależy. Nie widziałam ich dziesięć lat.  
Rzucam mu spojrzenie kota ze Shreka, na co mój mąż robi minę cierpiętnika, ale wstaje w poszukiwaniu spodni. Pół godziny później siedzę w czarnej, hybrydowej Skodzie. Choć należę do rozgadanych osób, całą drogę z Warszawy do mojego rodzinnego miasta pokonuję w ciszy. Ignoruję zaczepki męża, który po kilku nieudanych próbach włącza radio i skupia się na jeździe. Ja zaś oddaję się podróży w krainę wspomnień. Owszem, tęsknię za murami liceum, ale jednocześnie napawają mnie one strachem.  

   ***

"Witamy Absolwentów II Liceum Ogólnokształcącego z roku 2016 w 10-lecie Egzaminu Dojrzałości” głosi przywieszony przy drzwiach transparent.  

Witam się ze starymi znajomymi, dowiaduję się kto z kim romansuje, ile dzieci ma moja przyjaciółka i gdzie mieszka dawny wróg. Tamta została lekarzem, inna pojechała w podróż dookoła świata, a kolejny rzucił studia i wychowuje nieślubnego syna. Wymieniam uprzejme uśmiechy, nawet nie zwracając uwagi, na kogo patrzę. Przecież wiem, że przyszłam tutaj tylko dla jednej osoby. Szukam tylko Jego. Jednego, wyjątkowego mężczyzny. Kiedy wreszcie dostrzegam szary garnitur, zamieram w bezruchu. Stoi oparty o ścianę i przeszywa mnie wzrokiem. Mimo upływu lat, niewiele zmienił się od naszego ostatniego spotkania. Wypuszczam z rąk kopertówkę, a dźwięk uderzającej o podłogę torebki roznosi się po sali.  
– Agata? To jest ten nauczyciel? - głos męża wyrywa mnie z otępienia.  
Kiwam twierdząco głową, bo w gardle mam wielką gulę. Mężczyzna ciągnie mnie w kierunku Michalaka, nie zwracając uwagi na to, jak mocno zaciskam palce na jego ramieniu. Gdyby nie obecność mojego ślubnego, zemdlałabym już dawno. Wreszcie pokonujemy dzielący nas dystans.  
– Witam, Bartosz Sawicki, żona dużo mi o panu opowiadała – przedstawia się mąż, podając rękę Wiktorowi. Mojemu Wiktorowi.  
– Doprawdy?  
– Podobno to dzięki panu udało jej się wyjechać do Cambridge, a ja miałem szczęście ją właśnie tam poznać. Nasłuchałem się wiele o tym, jakim świetnym był pan pedagogiem, jak wiele się nauczyła, a...
Bartek kontynuuje swój monolog, a w oczach Wiktora widzę zawód. Delikatnie kiwam przecząco głową, sygnalizując, że nie powiedziałam mężowi prawdy o Michalaku, a sprowadziłam go jedynie do roli dobrego profesora.  
– Agata zawsze mnie przeceniała – uśmiecha się uprzejmie. – Była... najlepszą uczennicą, jaką w życiu spotkałem.  
Kiedy zapada niezręczna cisza, wysyłam męża po coś do picia. Dzięki temu zostaję z Wiktorem sam na sam.  
– Dobrze zrobiłaś, nie mówiąc mu o nas – odzywa się, obserwując znikającego za filarem Bartka. – Miły z niego facet.  
Poczucie winy uderza we mnie ze zdwojoną siłą. W końcu to ja zakochałam się w innym mężczyźnie i to jeszcze na wyjeździe, do którego Michalak tak bardzo mnie zachęcał. A potem... potem się wszystko posypało.  
– Wiktor...
Niewiele myśląc, zarzucam mu ręce na szyję i przytulam się do silnego ramienia. O dziwo, odwzajemnia uścisk i przez chwilę mam wrażenie, jakby cofnął się czas. Znowu jestem dziewiętnastolatką, a my, skryci za kolumną, unikamy wzroku postronnych. Zamykam oczy i przywołuję myśli z dawnych lat. Są takie realne, a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że to tylko wspomnienie. Przysuwam usta do płatka ucha Wiktora i szepczę:  
– Byłeś najpiękniejszą teraźniejszością, jaką byłam w stanie sobie wyobrazić. Dziękuję...
Kątem oka dostrzegam mojego męża, więc odsuwam się od profesora, rzucając mu tylko przepraszające spojrzenie. Czuję, jak po policzku spływa mi pojedyncza łza. Wydawało mi się, że po dziesięciu latach zapomniałam o Michalaku, ale dzisiejszy dzień uświadomił mi, że on na zawsze pozostanie kimś ważnym w moim sercu. Wiktorze... kocham cię. To się nigdy nie zmieni.

Od matury minęło 3671 dni.  
A ja wciąż pamiętam jego dotyk.  


********

Dla Tego, który był mym światłem. Dzięki Niemu moje życie nie było puste, mimo że nigdy nie była nam pisana wspólna przyszłość.  

Opowiadanie oparte na faktach.

4 komentarze

 
  • EvilWoman69

    Genialne! Całe opowiadanie, a końcówka... szok

    11 paź 2021

  • Sinner

    @EvilWoman69 Dziękuję :*

    11 paź 2021

  • czarnapani

    Świetne :)

    14 gru 2016

  • czytelniczkaa

    Popłakałam się..myślałam że to Wiktor będzie jej mężem...skoro go kocha

    13 gru 2016

  • Eve

    Przeczytałam wszystko i moje serce krwawi.  ;(  Świetne opowiadanie, dobrze wyważona erotyka, a sama historia.... zakochałam się w postaciach i źle mi, że Agata i Wiktor nie są razem. Ale cóż, takie życie.  
    Czekam na kolejne opowiadania.

    12 gru 2016