Pani doktor mnie zawodzi,
i nie przychodzi.
Zaglądam na korytarz, a tam, brak ludzi.
Idę do recepcji, a tam nikt nie pracuje i nikt się nie nudzi.
Drzwi wejściowe do przychodni zamknięte i alarm włączony.
Wszyscy zniknęli, zostałem sam i jestem uziemiony.
Wszystkie gabinety otwarte, okna pozamykane i żadne nie jest otwarte.
Prąd w dalszym ciągu wyłączony, wyciągam telefon i chcę zadzwonić do żony.
Lecz brak zasięgu sieci,
Więc chcę włączyć laptop w recepcji i skorzystać z internetowej sieci.
Lecz ktoś, zabrał, baterie z laptopa,
wstaję, idę, potknąłem się o mopa.
Trochę czoło rozwalone,
Ze złości, aż płonę.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.