Uczynny sąsiad

Mieszkał w sąsiednim bloku, spotykaliśmy się czasem odprowadzając dzieci do szkoły. Daleko nie było, ale dwie ruchliwe ulice po drodze więc dopóki moja Alicja była mała odprowadzałam i przyprowadziłam ja ze szkoły. On odprowadzał syna - Damiana - a wracaliśmy tą sama drogą więc silą rzeczy nie mogliśmy się na dłuższą metę ignorować idąc codziennie niemal obok siebie. Właśnie stracił pracę więc część obowiązków domowych spadła na niego w tym odprowadzanie syna do szkoły. O tej porze jego żona i mój mąż byli już w pracy, osiedle anonimowe bez lokalnych znajomych więc szybko “obok siebie” zamieniło się w “razem”.

Nasze rozmowy stawały się coraz serdeczniejsze i sięgały coraz głębiej w nasze życie. Opowiedzieliśmy sobie o naszych małżeństwach, rodzinach, codziennych sprawach i troskach i mimo, że razem spędziliśmy codziennie raptem kilkanaście minut zaczęłam wyczekiwać tych niby spontanicznych spotkań.

Stopniowo tematy naszych rozmów stawały się coraz bardziej osobiste, a nawet intymne. Miałam wrażenie, że słucha mnie z uwagą, przejmuje się moimi problemami i przeżywa je razem ze mną. Ze swojej strony staram się podtrzymywać go na duchu, motywować do poszukiwania pracy, a kiedy akurat pokłócił się z żona sugerowałam jak wybrnąć z tej sytuacji. Jak chyba każdy facet po wielu latach małżeństwa nadal wydawał się nie mieć pojęcia o podstawowych sprawach. Gdyby jego żona wiedziała, że kwiaty, które pewnego dnia dostała tak bez powodu  zawdzięcza mnie...

Nasze spotkania stawały się coraz serdeczniejsze ale z zewnątrz nadal byliśmy tylko sąsiadami, wracającymi przypadkiem razem ze szkoły. Jedyną widoczną formą zażyłości była zamiana Pan/Pani na Robert i Ewa a zwyczajowe “dzień dobry” na “cześć”.  

Któregoś dnia opowiadając o domowych sprawach przyznałam się do przypadkowego uszkodzenia zmywarki. Coś tam wpadło do filtra a próbując to wyjąć tylko pogorszyłam sprawę bo wpadło głębiej. Zmywarka odmówiła zmywania wyświetlając “Error cośtam”. Mój mąż niespecjalnie palił się do takich prac, z reszta przebywał chwilowo - jak zwykle - na jakimś wyjeździe a serwisu nie chciałam wzywać bo za sam przyjazd już liczyli jak za wyprawę na safari do Afryki.  

Robert próbował podpowiedzieć mi jakieś rozwiązanie ale na wszelkie jego sugestie odpowiadałam “juz probowałam”. W końcu stwierdził, że spróbowałby specjalnie zakrzywionym drutem i że ma gdzieś taki drut i jeśli chcę, to  może mi spróbować pomóc. Zastanawiałam się, czy chce mi ten drut przynieść jutro do szkoły zaproponował, że może mi go podrzucić …za 20 minut. Właściwie była to tak naturalna propozycja, że bez zastanowienia się zgodziłam i dopiero po chwili dotarło do mnie, że pierwszy raz ma stanąć w moich drzwiach. Nie dałam po sobie poznać, że jestem zaskoczona takim obrotem sprawy - no bo przecież to zupełnie normalne, że sąsiad pomaga sąsiadce gdy sąsiadkowy mąż zupełnie przypadkiem przebywa aktualnie w pracy… Przynajmniej w niektórych filmach, głównie w takich, do których oglądania się specjalnie nie przyznawałam, było to całkiem normalne…

Wpadłam do domu i szybko ogarnęłam mieszkanie. Oczywiście nie było mowy o jakimś specjalnym sprzątaniu ale pozostałości śniadania przeniosły się ze stołu do zmywarki i takie tam…  

Zapukał po niecałych 15 minutach. Otworzyłam drzwi i wpuściłam go do mieszkania. Wydawał się nieco speszony ale nadrabiał miną dzierżąc w dłoni rzeczony drut zapewne jako widoczny dowód rzeczowy dobrych intencji. Po kilku zdawkowych słowach spytał gdzie jest główny bohater. Na początku nie zrozumiałam, przestraszyłam się że z jakiegoś powodu pyta o mojego męża ale potem przypomniałam sobie po co tu przyszedł - no tak a ja właśnie wypełniłam ”głównego bohatera” brudnymi talerzami. Ale wpadka. Chyba zaczerwieniłam się wyciągając te naczynia ze zmywarki ale pewnie nie zrozumiał dlaczego. W sumie głupio mi się zrobiło, że ściągnęłam go tu do tak brudnej roboty. Na szczęście po kilku minutach grzebania oświadczył, że znalazł winnego wszystkich moich kłopotów i wyciągnął ze zmywarki jakąś zagubioną wykałaczkę. Odetchnęłam z ulga, widok Roberta grzebiącego w naszych pomyjach niezwykle mnie peszył. Zapytał, gdzie może umyć ręce. Ochoczo wskazałam drzwi do łazienki gorączkowo zastanawiając się, jakie części garderoby się tam poniewierają - nie pomyślałam, żeby tam zajrzeć. Ciekawe, że ogarnęłam sypialnie a nie zajrzałam do łazienki… Chyba nie było tak źle bo po chwili wyszedł i nie wyglądał na specjalnie speszonego co z pewnością musiałoby nastąpić jakby wdepnął na przykład w moje majtki…  
Natychmiast zaczęłam dziękować za uratowanie życia przyjaciółce - wszak zmywarka najlepszym przyjacielem kobiety jest… Roześmiał się, i zapewnił mnie, że zawsze chętnie ratuje życie, zwłaszcza przyjaciółkom tak pięknych kobiet jak ...ja. No cóż, mistrzostw w prawieniu komplementów to może nie wygra ale przynajmniej się stara. Zapytałam, czego się napije - herbaty czy kawy. Coś zaczął dukać, że nie chciałby przeszkadzać ale dość stanowczo podkreśliłam, że nie pytam czy się napije lecz czego się napije... Po tak zdecydowanym postawieniu sprawy wybrał kawę. Wskazałam mu miejsce w salonie na kanapie a sama zabrałam się za parzenie.  

Po chwili dwie filiżanki stały na stoliku a ja siedziałam obok niego w nienagannej odległości jak przystało na znajomych. Sama nie wiedziałam czego oczekuję od tego spotkania ale spacery szkoła - dom to było trochę za mało jak na stopień naszej zażyłości. Czułam lekkie podekscytowanie obecnością obcego mężczyzny w moim domu - pierwszy raz od czasu jak zostałam względnie szczęśliwa mężatka na mojej kanapie siedział całkiem przystojny facet podczas gdy nieświadomy niczego jej prawowity właściciel bawił jakieś czterysta kilometrów dalej. Przy czym bawił to chyba właściwe określenie bo chociaż nigdy oficjalnie się tego nie dowiedziałam to gdzieś między wierszami pojawiały się kluby, w których panie chodzą szukając zagubionych części swojej garderoby czyli mówiąc po ludzku - nago, na golasa albo bez majtek.  

Szczerze mówiąc taka całkiem święta to ja też nie byłam. Na jakiś wyjazdach firmowych całkiem nieźle bawiłam się z dostępnymi panami ale zazwyczaj na obściskiwaniu i niby przypadkowym dotykaniu tu i tam zawsze się kończyło. Może i któregoś dnia a raczej nocy pozwoliłabym na troszkę więcej, przynajmniej miałam ochotę ale nasi nieco dupowaci koledzy nabierali odwagi po wielu głębszych i przeważnie tuż przed końcem imprezy. Więc jak w końcu ręce obejmujące mnie w tańcu zaczynały w ciemnościach opadać na moje krągłości tylne / zapalało się światło i oznajmiano, że tu muzyka się kończy i życzymy wszystkim dobrej nocy.  


Robert dokładał wszelkich starań aby zabawiać mnie rozmową i nie dokładał żadnych starań aby zrobić cokolwiek innego. A ja nie potrafiłam się zdecydować, czy czuje z tego powodu ulgę czy rozczarowanie. Im dłużej to trwało tym bardziej miałam wrażenie, że szansa na coś właśnie przemija. Przed jego wizytą miałam obawy co będzie jak się na mnie rzuci a teraz byłam zawiedziona, że tego nie próbuje. A może to ja powinnam się na niego rzucić?  

Wiedziona instynktem niby przypadkowo nakierowałam rozmowę na dzieci a konkretnie ich rodzenie a potem na planowanie płci dziecka i wierzenia ludowe, że wyjdzie chłopak jeśli robi się “to” podczas pełni księżyca. Tak naprawdę tylko przekręciłam to, co mówiła moja koleżanka, ze wpływ światła księżyca jest taki że ma się “oświetloną dupę” ale nie musiał tego wiedzieć. Chyba nawet zadziałało bo lekko się zarumienił. Najwyraźniej rozmawianie o “tych sprawach” nie było jego zwyczajowym tematem rozmów z sąsiadkami.  

Zapytałam co on o tym sądzi. Zarumienił się jeszcze bardziej i niezbyt składnie stwierdził, że nie sądzi aby to miało wpływ ale w wierzeniach ludowych jest zawsze coś z prawdy. Ochoczo przyznałam mu rację, a zrobiłam to z takim entuzjazmem, że jakby mimochodem położyłam mu rękę na udzie aby podkreślić wagę swojej wypowiedzi. Niby nie zwrócił na to uwagi ale widziałam, że wyraźnie zesztywniał i jakby nie wiedział, co ma z tym fantem zrobić. Ja widząc jego nieporadność i brak zdecydowania poczułam się nieco pewniej. No cóż, najwyraźniej w tym tandemie to ja będę facetem. Zaczynała mnie ta “gra” ekscytować tym bardziej, że najwyraźniej to ja dyktowałam zasady. W takiej roli występowałam po raz pierwszy i - do diabła - chyba zaczynało mi się to podobać. Teraz to ja byłam myśliwym i miałam nadzieję, że zwierzyna chce być upolowana. Nadal jednak nie byłam pewna czego ja właściwie chcę i jak daleko zamierzam się posunąć.  

Musiałam w końcu zabrać rękę bo zbyt długie przebywanie jej na jego udzie nie byłoby naturalne. Uśmiechnął się niewyraźnie, może zaczął podejrzewać, że ów gest był nie do końca przypadkowy. Zastanawiałam się, co mogę zrobić aby go ośmielić. Nie chciałam, żeby to było tak, że to ja go zachęcam. Ja miałam pozwolić się podrywać ale nie być podrywającą. Na filmach dla zdecydowanie dorosłych widzów pani wylewa panu drinka na spodnie a następnie gorączkowo przepraszając zaczyna równie gorączkowo te spodnie wycierać … w tym momencie wyobrażenie sobie tej sytuacji z Robertem tak mnie podekscytowało, że aby ukryć zmieszanie chciałam szybko napić się kawy. W rezultacie nie trafiłam filiżanka do ust i ...wylałam zawartość filiżanki na siebie... Kawa chlusnęła mi na szyję, bluzkę i dekolt… Ale wstyd… Przeprosiłam go, plotąc coś o niezdarach i już miałam pobiec do sypialni zmienić bluzkę na nowa gdy wpadło mi coś do głowy - zaczęłam ściereczką wycierać z siebie kawę. Dokładnie jak w “tych“ filmach…

Zaczęłam od dołu więc od brzucha i dekoltu. Kawa spowodowała poniekąd efekt mokrego podkoszulka i moja generalnie biała bluzka zrobiła się w niektórych miejscach przezroczysta ukazując fakturę stanika. Nie patrząc na niego pocierałam ściereczką bluzkę niby w naturalny sposób usuwając kawę z brzucha, dekoltu i w końcu z piersi. Nie podnosiłam oczu ale sądząc po ciszy, która zapadła musiało to zrobić na nim niemałe wrażenie. Przesuwałam się coraz wyżej ale kiedy doszłam do szyi nie mogłam już zobaczyć efektów tej operacji - i w tym momencie wręczyłam ściereczkę Robertowi z sugestywnym “Mógłbyś…” jednocześnie odchylając głowę lekko do góry aby wyraźnie zrozumiał o co mi niby chodzi.  
- Jaaasne... - odpowiedział i trochę niezdarnie zaczął wycierać moja szyje z kawy.
Skłamałabym gdybym powiedziała, że mi się to nie podobało. W tym momencie - skoro sprawy niejako same tak się potoczyły jak potoczyły miałam już ochotę na “dalej”. Zaczęłam się już martwić, że gotów za chwile wręczyć mi ściereczkę z idiotycznym “Gotowe, już wytarte”. Więc wciąż patrząc w sufit powiedziałam cicho:
- Niżej też…
Na chwile znieruchomiał ale po chwili ściereczka zjechała nieco niżej - powiedzmy do dolnych partii szyi czyli górnych partii dekoltu. O ile do tej pory mógł w swej niewinności myśleć, że wyciera kawę to chyba teraz dotarło do niego, że teraz to wyciera mnie... Wycieranie zmieniło się z mechanicznego tarcia na nieco bardziej zmysłowe ...masowanie. Po prostu robił to wolniej i delikatniej. Nadal jednak trzymał się bezpiecznego obszaru próbując masować tylko płaskie miejsce nie zahaczając o wypukłości. A moje wypukłości już chciały być zahaczane. Jego dotyk sprawiał mi fizyczna przyjemność, od dawna nieodczuwaną. Nie mogłam dłużej wytrzymać, ujęłam jego rękę, wyjęłam niepotrzebna już ściereczkę i położyłam jego dłoń na swojej piersi. Dość jednoznaczny chyba gest, który raczej trudno opatrznie zrozumieć, prawda? No i zrozumiał, moja pierś znalazła się w czułej dłoni, która z zachwytem obejmowała ja, gładziła, pieściła.  

Przywarłam plecami do oparcia kanapy, zamknęłam oczy i westchnęłam. To jakby go ośmieliło, poczułam jego oddech na mojej szyi i po chwili obsypał mnie deszczem czułych pocałunków. Jego ręka znalazła druga piers a pieszczoty stały się bardziej zdecydowane. Po chwili poczułam jego palce szukające guzików mojej bluzki.  

Nie protestowałam, wręcz przeciwnie - nie mogłam się doczekać. Rozpinał nie spiesząc się specjalnie, jakby bał się, że mógłby mnie tym spłoszyć. Kiedy doszedł do samego dołu odsłonił mój brzuch i biały stanik. Jego głowa przesunęła się niżej a usta dosięgnęły moich piersi a przynajmniej tej ich części, która znajdowała się nad stanikiem. To mu już nie wystarczało, odsuwał materiał aby dostać się głębiej. W końcu sięgnął za moje plecy szukając zapięcia biustonosza. Chwilę walczył z zapinką - tak - faceci jakoś nie są w tym najlepsi - i po chwili poczułam, że obejmujący mnie mocno pasek stanika został rozpięty. Wolno przesunął materiał stanika w górę, odsłaniając piersi z ciemnymi sterczącymi sutkami. Natychmiast jeden z nich znalazł się w jego ustach. Najpierw objął go delikatnie wargami. Czułam jego oddech na mojej skórze. Po chwili otworzył szerzej usta próbując objąć jak najwięcej z mojej piersi. Jednocześnie poczułam, jego język pieszczący mój sutek. Dotykał go, okrążał językiem, lizał. Czułam narastające podniecenie, czułam, że tam na dole jestem już mokra i gotowa, włożyłam rękę w jego włosy i przycisnęłam jego głowę mocniej do siebie, chciałam więcej, mocniej, intensywniej … i w tym momencie zadzwoniła moja komórka...  

Robert na początku tego nie zauważył, głuchy na cały świat ale po chwili i on znieruchomiał - może wyczuł moją konsternację a może po prostu usłyszał… Oddychałam ciężko. Podniósł głowę i spojrzał na mnie pytająco - uśmiechnęłam się przepraszająco. Jeszcze chwilę tkwiliśmy tak nieruchomo w nadziei, że przestanie dzwonić ale nie przestawała. Westchnęłam i delikatnie wysunęłam się z jego objęć. Wstałam i podeszłam do stołu podnosząc telefon a jednocześnie druga ręka zakryłam z zażenowaniem piersi jakby przed chwilą nie widział ich z odległości zdecydowanie mniejszej...  
Na ekranie pojawiło się nazwisko Wojciechowicz - wychowawczyni mojej córki. Odebrałem natychmiast.
- Dzień dobry, tu wychowawczyni Alicji, pani córka bardzo źle się czuje i wydaje mi się, że ma podwyższoną temperaturę. Myślę, że powinna ją pani zabrać jak najszybciej ze szkoły.  
- Oczywiście, dziękuję za informacje, zaraz będę.
- O, to bardzo dobrze. Znajdzie ja pani w gabinecie pielęgniarki na pierwszym pietrze.
- Wiem gdzie to jest, dziękuję, już idę.  
- Bardzo dobrze, do widzenia
- Do widzenia - pożegnałam się i zakończyłam połączenie
Co za ironia. Pierwszy raz odważyłam się pozwolić rozebrać się obcemu mężczyźnie i takie zakończenie. A miałam ochotę na inne, zupełnie inne.  
Spojrzałam na niego przepraszająco jednocześnie zapinając stanik a następnie bluzkę.
- Przepraszam, muszę iść do szkoły, Alicja źle się czuje.
- Oooo, niedobrze, coś poważnego?
- Raczej nie, pewnie przeziębienie albo grypa.  
- Mogę jakoś pomoc, podwieźć Was?
- Nie, dziękuję ale masz rację - wezmę samochód, powiedzieli, że źle się czuje.  
- Okay. To ja uciekam - powiedział, kierując się do drzwi - dziękuję ci, może uda nam się kiedyś jeszcze ...spotkać - dodał nieśmiało
- Zobaczymy - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem - Dziękuję za pomoc przy zmywarce.
- Nie ma sprawy. I psuj ja tak często jak ...możliwe

Roześmiałam się.  
A zepsuję, żebyś wiedział...  
Wyszedł, cicho zamykając drzwi. Ja porwałam torebkę ale chwile zajęło mi znalezienie kluczyków. Po chwili zamykałam już drzwi mojego mieszkania...

evaq

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2929 słów i 16334 znaków, zaktualizowała 2 sty 2023. Tagi: #żona #zdrada

8 komentarzy

 
  • Fanatyk69

    Eno eno kawalerów cudne,dawaj do tatusia :sex:

    25 cze 2023

  • Kejti

    Taki sąsiad przydałby się 😘

    12 cze 2023

  • wram

    Wooo.... fajne, nawet bardzo fajne, musi być ciąg dalszy, nie można tak przerywać, można się 'choroby" nabawić' Czekamy. :bravo:  :yahoo:

    25 lut 2023

  • facecik

    super opowiadanie, bardzo dobrze się czyta, podnieca niesamowicie.chętnie bym poszedł naprawić zmywarkę .. do sąsiadki, a może byłabyś moją sąsiadką ? :blackeye:  :kiss:  :zakochany:

    4 sty 2023

  • evaq

    @facecik Sądząc po zdjęciu profilowym już masz komu przepychać zmywarkę... ;)

    5 sty 2023

  • Historyczka

    Widzę, że często dla panów jest ważne, czy coś zadzialo się naprawdę, czy to wytwór naszej wyobraźni... Ciekawam, dlaczego?

    3 sty 2023

  • eksperymentujacy

    Świetnie opisane - mam nadzieje że to nie koniec

    2 sty 2023

  • evaq

    @eksperymentujacy dziękuje :) Co do kontynuacji spytam Roberta... ;)

    2 sty 2023

  • elninio1972

    Prawdziwa historia, czy tylko fantazja? Ciekawe ,i bardzo dobrze napisane 😀

    2 sty 2023

  • evaq

    @elninio1972 fantazja (i to w 105%)... ;)

    2 sty 2023

  • eksperymentujacy

    @evaq szkoda ? ;)

    2 sty 2023

  • elninio1972

    @eksperymentujacy dokładnie, szkoda bo czyta się jak faktyczne realne przeżycie

    2 sty 2023

  • Historyczka

    Świetnie napisałaś! Niezwykle podniecjące, zagłosowałam na tak!

    2 sty 2023

  • evaq

    @Historyczka dziękuje :)

    2 sty 2023