Zew Krwi cz.8

Zew Krwi cz.8Idziemy już 3 godzinę. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Rozejrzałam się po dolinie. Jakieś 10 metrów nad nami znajduje się jaskinia - w miarę bezpieczna. Przekazałam przyjaciołom o tym.
- Jesteś pewna, że jest bezpieczna? - zapytała Nicole. Jak ona mnie już denerwuje!
- Tym razem zgadzam się z Nicole. To jest jakieś 8 metrów nad ziemią - 10 - musimy się wspinać, a ty masz chorą nogę. - powiedział Rood.
- To jest najbezpieczniejsze z całej okolicy. Wybraliście mnie na... przywódcę to teraz się mnie słuchajcie, a ja mówię, że idziemy na górę do jaskini wypocząć. Będziemy patrolować okolicę na zmianę. Pierwszą wartę biorę ja. - powiedziałam z nutą złości i frustracji. Rood podniósł ręce w geście poddania się, a Nicole zachichotała. Zaczęłam się wspinać. R szedł za mną ( pode mną), a N obok mnie. Nie ma to jak dobra asekuracja. Miałam ostrzejsze treningi od wszystkich, więc wspinałam się najszybciej i już po chwili byłam w jaskini. Szybki rekonesans przekonał mnie, że jest bezpiecznie. Położyłam plecak na ziemi i wyjęłam pistolet. W tym czasie Nicole i Rood zdążyli się już wspiąć.Położyli plecaki na ziemi.
- Na pewno chcesz pierwszą wartę? - spytał Rood. Wyglądał na strasznie zmęczonego. Ciekawe kiedy ostatnio spał?
- Poradzę sobie. - powiedziałam z przekonaniem. On spoglądając niepewnie w moją stronę położył się i po chwili już spał. Odłożyłam pistolet i wzięłam do ręki pałkę. Czas na oszacowanie ile zostało nam do bazy. Najciszej jak to tylko możliwe wyszłam z jaskini i skierowałam się w stronę doliny. Rozejrzałam się. Dokładnie na wprost od mojej tymczasowej lokalizacji, jakieś 30 mestrów nad ziemią znajdowało się wejście do kryjówki, a na dole wjazd pojazdowy. Wróciłam do jaskini. Przesiedziałam tak do białego rana. Wraz z pierwszymi promieniami słońca powidziałam na głos:
- Wstawajcie, jeśli chcecie dziś zdąrzyć do bazy. - Zerwali się na równe nogi salutując mi, ale po chwili się opamiętując.
- Dlazcego nas nie obudziłaś!!!??? - spytał wyraźnie zły Rood - Miałem cię zastąpić!
- Wyśpię się w bazie - powiedziałam. Zeszliśmy na dół do doliny, gdy powietrze przeszył przerażający ryk zombie. Obejrzeliśmy się za siebiei zobaczyliśmy ponad tysięczną hordę zombie biegnącą na nas. Ruszyliśmy sprintem przed siebie. Trupy nie spuszczały nas z oczu. Dotarliśmy po jakieś chwili do ściany kanionu. Próbowaliśmy się wspiąć, ael nawet ja nie mogłam. Skały były śliskie i strome. Nie mieliśmy tyle czasu. Wyjęliśmy pistolety i zaczęliśmy strzelać w zombie. Przed nami piętrzyła się góra rozkładających się ciał, a nam kończyły się naboje - wyjęliśmy pałki i waliliśmy nią w każdego zombie. Po pewnym czasie ręce bolały mnie ze zmęczenia, a ich przybywało. Cofnęliśmy się pod zbocze.  
- Ktoś ma jakiś pomysł? - krzyknęłam do moich towarzyszy. Nicole zdawała się nie słyszeć moich słów. Wzięła w ręce nasze pałki, podeszła do Rood 'a i pocaowała go mocno i namiętnie. Odsunęła się od niego.
- Podobasz mi się odkąd cię poznałam. Kocham cię! - ostatnie słowa wykrzyczała i rzuciła się w stronę nadchodzącej armii.  
- HALO, TU JESTEM. OBIAD IDZIE!!! - Zaczęła uciekać pociągając za sobą zombie. Rood próbował biec za nią, ale go powstrzymałam przełykając łzy.
- Niech jej śmierć nie pójdzie na marne. - powiedziałam do niego. Spojrzał na mnie.
- Chodźmy już stąd. - odpowiedział i zanim zdążyłam zareagować wziął mnie na barana. Wspinał się szybko i sprawnie. Straciłam przytomność gdy tylko dotarliśmy do drzwi.

Gabi14

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 697 słów i 3718 znaków.

Dodaj komentarz