Wróciłam na przyjęcie. Ludzie tańczyli przy rytmie wolnej muzyki. Przeszłam się po sali, ale nigdzie nie dostrzegłam Kat. Podszedł do mnie jeden z żołnierzy niższego kalibru. Dość wysoki, 16 lat, średnio umięśniony, kruczoczarne włosy wiły się w nieładzie i sięgały do początku uszu. Jedną jego charakterystyczną cechą były oczy. Niesamowite, hipnotyzujące, orzechowe oczy, w których niejedna dziewczyna mogłaby utonąć.
- Witam. - odezwał się po wojskowemu. Zachichotałam na widok jego pół uśmiechu przy mówieniu tego.
- Teraz nie jesteś na służbie, wyluzuj. - trzepnęłam go delikatnie w ramię, rozluźnił się i uśmiechnął pokazując śnieżno białe zęby.
- Zatańczymy? - zapytał. Odwzajemniłam uśmiech i spytałam, przytulając się do niego:
- A masz informacje?
- Na przykład jakie? - odpowiedział pytaniem.
- Wiesz gdzie jest pokój mojej siostry?
- Hahaha. To jest ważne pytanie?
- Dla mnie tak. - powiedziałam. Piosenka się skończyła, odsunął się ode mnie i poprowadził do drzwi. Wyszliśmy z sali i wskazał na korytarz.
- Prosto, potem skręć w lewo. Pokój 536. - powiedział.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i ruszyłam do Kat. Doszłam do wskazanego pokoju. Zapukałam i weszłam.
- Kat? - w pokoju było całkiem ciemno. Wymacałam włącznik światła, nacisnęłam i krzyknęłam tak głośno, że rozniósł się echem po korytarzu. Na wystającym z sufitu haku wisiała moja młodsza siostra powieszona za szyję i z podciętymi żyłami. Na podłodze była kartka pobrudzona krwią. Wzięłam ją do ręki i schowałam. Akurat wpadł do pokoju mój ojciec, za nim Rood i kilku innych żołnierzy. Siedziałam zapłakana na jej łóżku. Ktoś usiadł koło mnie i objął ramieniem, ale nawet nie zareagowałam. Wiedziałam, że to Jack. Otarłam łzy, wstałam i gdy chciałam wyjść z pokoju.
- Eve - powiedział mój ojciec. Odwróciłam się, a on wręczył mi świstek papieru. Sądząc po kolorze i po minie ojca wiem, że to akt zgonu. - wypełnij to, dobrze? Nie mogę tego zrobić. - Wyszłam z pomieszczenia, a za mną wszyscy żołnierze prócz Rooda i mojego ojca. Przy najbliższym "skrzyżowaniu" oni skręcili, a ja szłam prosto przed siebie. Weszłam do swojego przytulnego pokoju. Usiadłam przy biurku przytłoczona wydarzeniami dzisiejszego dnia. Najpierw otworzyłam list od Kat.
Kochana Eve!
Wiem, że jest ci ciężko. Wiem też, że nie będziesz mogła pogodzić się z moim odejściem. To nie moja wina. Nie ważne, kto ci naopowiada różnych historii. Wiążąc się z Hase'm wiedziałam nadal, że on kocha Ciebie. On mnie podpuścił do tego, sama nie byłam pewna. Złamał mi serce i pomógł się zabić. Będę za tobą tęsknić. Żegnaj, Kocham Cię!
PS. Nie mów ojcu.
To on. To wszystko jego wina. Wzięłam akt zgonu Katherin i wypełniłam go. Poszłam do łazienki, przebrałam się w piżamę, rozczesałam włosy i poszłam spać...
***
- Dlaczego nie? - zapytałem pułkownika Looka. Zdejmowałem właśnie zwłoki jego młodszej córki.
- Nie wolno ci jej tłumaczyć kim jesteś Rood! - Prawie krzyknął na mnie. Delikatnie położyłem zwłoki Kat na łóżku i przeczesałem palami włosy.
- Co ja mam jej powiedzieć? Nie mogę na nią patrzeć gdy jest smutna.
- Nic jej nie mów. Nie musi wiedzieć. Nie jesteś chłopakiem dla niej. Trzymaj się z daleka. - odpowiedział stanowczo Look.
- A co pan zamierza jej powiedzieć?
- Nie wiem. Na pewno nie prawdę, a jeśli ty spróbujesz cokolwiek jej powiedzieć, będę z dziką satysfakcją wypełniał twój akt zgonu! - na tym skończył rozmowę i wyszedł. Jak mam jej to powiedzieć, nic jej nie mówiąc?
Dodaj komentarz