Zew Krwi cz.14

Zew Krwi cz.14Chciałam dodać to wcześniej, ale musiałam zrobić fizykę ;___; Boże. To jest ta wielka 14, od razu piszę, że to nie koniec :D jutro nie wiem czy coś dodam, bo mam polski, a babka zadaje nam tak dużo, że nie wiem czy się wyrobię :P

Szłam uśmiechnięta przez tłumy ludzi, którzy przyszli się z nami pożegnać. Dużo osób podawało mi rękę i życzyło powodzenia na misji. Sporo osób - najczęściej przyjaciółki Kat składały mi kondolencje z powodu jej straty. Nie będę odczuwała smutku, ani żalu do tych ludzi. Oni nie wiedzą tego co ja. Jack poszedł przodem, by mój ojciec nie zobaczył mnie z nim. Zbliżam się do odrzutowca, gdy ktoś mnie złapał za rękę. Odwracam się i widzę małego chłopca. Kucam przy nim i pytam:
- Co chciałeś chłopczyku? - nie odpowiedział, tylko się na mnie patrzył. Po chwili uznałam, że czas iść jednak on nie chciał puścić mojej ręki, a ja bałam się, że mu ją złamię.
- Proszę uważaj na siebie. Jeżeli przeżyjesz - zniżył swój głos do szeptu - wygrasz tą wojnę i uratujesz nas przed tyranem. - mówiąc to puścił moją dłoń i pobiegł do jakieś kobiety, najprawdopodobniej jego matki i przytulił się do niej, mówiąc coś i wskazując na mnie małym, kruchym palcem. Kobieta podniosła na mnie swój zmęczony wzrok i mimo strasznych worów pod jej oczami, dostrzegłam na jej twarzy wyraz zmęczenia i troski. Kiwnęłam do niej głową, na co ona natychmiast się odwróciła gładząc syna po jasnych włosach. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Musimy już jechać - powiedział Oliver. Odwróciłam się od tłumów i wsiadłam do poduszkowca. Miałam wrażenie, że każdy z nich się na mnie patrzy. Tak, chyba już wszyscy wiedzą, że nie wrócę żywa. Usiadłam na fotelu i zapięłam się pasem, gdy tylko klapa poduszkowca się zatrzasnęła za Roodem. Siedziałam wpatrzona w jeden punkt. Chyba tylko żołnierze nie wiedzą, że mam zginąć.  
Dolecieliśmy na miejsce dość szybko, ale to tylko wschodnia część. Wylądowaliśmy dość gładko, biorąc pod uwagę te wszystkie pagórki, drzewa i jezioro znajdując się po tej stronie kanionu. Wysiedliśmy i nasz dowódca od razu nas podzielił na grupy:
- George Hisd, Baro Joshed i Oliver Manrr wy sprawdzicie ten teren i oczyścicie go z błąkających się zombie. Kaloe Kish, Many Outhfoi i Jackob Rood wy idziecie od drugiej strony i robicie dokładnie to samo co pierwsza grupa, Hase Fithmore i Eve Look wy rozwiniecie siatkę. Zrozumiano?
- Tak jest! - krzyknęliśmy wszyscy zgodnie. Dlaczego muszę być z nim?  
- Idę przodem. - warknęłam na niego biorąc w ręce siatkę. Sprawiał wrażenie otępiałego. Zahaczyłam siatkę o ścianę kanionu i ruszyłam na wschód lasem. Szliśmy pogrążeni w całkowitym milczeniu. Pierwszy odezwał się Hase.  
- I co, nadal upierasz się, że mnie nie pragniesz?
- Odpieprz się. - warknęłam. Nie dość, że był irytujący, to jeszcze głupi. Jak ja mogłam z nim być?
- Oj, nie zaprzeczaj. - złapał mnie za rękę i przydusił do najbliższego drzewa. Upuściłam siatkę.
- Patrz co zrobiłeś idio... - urwałam w pół zdania. Wyciągnął zza pasa ostry nóż i podstawił do gardła.
- Ćsii... Dziś mi się nie wywiniesz. Twój chłoptaś nie przybiegnie tu z odsieczą, a ty będziesz grzeczną dziewczynką i nie będziesz krzyczeć. I tak twój ojciec prosił mnie, bym cię zabił. Najwyraźniej ma cię dość, ale jesteś taka piękna i słodka, oraz krucha. Dam ci jeszcze pożyć. - powiedział to, zabrał nóż z mojego gardła i pocałował. Usłyszałam stęki jakiś kilometr przed nami. Zamarłam. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Czując moje zdenerwowanie Hase przestał mnie całować.
- Najwyraźniej nie musisz mnie zabijać. One zrobią to za ciebie. - spojrzał się w tą samą stronę co ja. Widziałam malujące się na jego twarzy przerażenie. Pół kilometra przed nami była chorda zombie, ale nie taka jak zawsze, tylko ustabilizowana. W równym szeregu z przywódcą na przodzie. Z tej odległości nie widziałam twarzy trupa, jednak czułam, że na pewno zginę. Hase otrząsnął się z szoku i powiedział:
- Masz rację. Zabiją, ale nas oboje. - wyciągnęliśmy karabiny długodystansowe i wyszliśmy na polanę. Słońce prażyło niemiłosiernie. Każdy z nas miał po 2 karabiny długodystansowe i po 20 rolek z nabojami. Uruchomiliśmy karabiny. Strzelaliśmy w każdego zombie, wszystkie padały, ale na ich miejsce wchodziły nowe. Po kilku chwilach skończył mi się magazynek. Włożyłam kolejne naboje, ale one były już bardzo blisko nas. Gdy skończyły mi się kolejne rolki - karabiny wymieniłam na podręczne pistolety. Dołączyli pozostali z grupy, oraz przylecieli żołnierze z bazy i... mój tata. Teraz jestem pewna, że zginę. Ręce bolały mnie niemiłosiernie, a uszy bolały od ciągłego hałasu pistoletów. Teraz byliśmy w samym środku chordy zabijając każdego zombie, który znalazł się na celowniku. W końcu każdemu żołnierzowi skończyły się naboje i każdy walczył pałką. Ich było coraz mniej. Rozejrzałam się szybko po polu bitwy. Jakieś 100 metrów w prawo ode mnie walczył Jack, 50 metrów w lewo mój ojciec, parę metrów przede mną Hase, a za mną... Ona. Nicole. Zabijała każdego naszego żołnierza. Natychmiast wyciągnęłam pistolet z ostatnią kulą i strzeliłam jej w łeb. Odwróciła się do mnie i wyszczerzyła swoje białe do bólu zęby. Zbliżała się z każdym krokiem i każdym zabitym żołnierzem. Znowu się rozejrzałam. Nigdzie nie mogłam znaleźć ojca, ale chłopaki pozostali na swoich miejscach. Wszystkie zombie zostały zabite. Każdy cieszył się zwycięstwem, dopóki nie zobaczyli Nicole. Jack i Hase próbowali do mnie biec. Wszystko na nic. Zginę. Zamachnęłam się z całej siły pałką. Trafiłam ją w głowę, na co ona tylko się uśmiechnęła. Gdy chciała się na mnie rzucić ciemność przesłoniła mi oczy. Umieram?
* Kapitan Look strzelił we własną córkę na oczach całego wojska. Co za kretyn. Nicole spojrzała na niego z wściekłością w oczach. Ruszyła w jego stronę. Strzelał raz, za razem w jej pierś nic z tego sobie nie robiła, tylko ruszyła szybciej. Rzuciła się na niego i wyrwała zębami jego krtań i rozszarpała gardło. Podszedłem do niej od tylu i moim krótkim mieczem odrąbałem jej głowę.  
- Rood chodź! - zawołał do mnie Fithmore ( jakby ktoś nie wiedział Hase ). Podbiegłem do niego. Trzymał w ramionach umierającą Eve. Krwawiła z prawego boku. Krew sączyła się powoli. Wziąłem ją na ręce i krzyknąłem:
- Ratujmy ją. Jest następczynią generała. Szybko dowódco jedziemy do bazy. - wsiadłem do poduszkowca wraz z resztą żołnierzy i chwilę potem byliśmy już w bazie. Zaniosłem ją do skrzydła szpitalnego i położyłem na pierwszym stole. Lekarze zagrodzili mi widok. Chciałem się przedostać do niej. Chciałem ją ratować, ale ktoś mnie odciągnął od niej i zamknął salę. Waliłem pięściami w drzwi.
- To nic nie da. - usłyszałem za sobą głos Fithmore'a - Mnie też na niej zależy.
- Tak bardzo, że chciałeś ją zabić? - warknąłem na niego. Wzruszył ramionami.
- To nie tak. Kocham ją. A ty wiesz, że nie możesz z nią być.
- Niby dlaczego? Ty ją zraniłeś i to mocno.  
- Bo jesteś zabójcą. Jak byś miał z nią być? - podszedłem do niego i walnąłem pięścią w twarz.  
- Pierdol się. - powiedziałem do niego. Usiadłem na ławce na przeciwko i zacząłem cicho szlochać. Spojrzałem na drzwi sali szpitalnej.
- Evie wróć... - szepnąłem.

Gabi14

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1474 słów i 7676 znaków.

27 komentarzy

 
  • Użytkownik Gabi14

    Tag :3

    7 sty 2014

  • Użytkownik Without

    my zawsze fajne. :)

    7 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    fejmy, ny taakie fajne ;D

    7 sty 2014

  • Użytkownik Without

    pacz u mnie, jaki fejm!

    7 sty 2014

  • Użytkownik Arni

    Ciekawa część nie powiem że nie. Oby tak dalej

    6 sty 2014

  • Użytkownik Without

    i cicho rze same sobie piszemy.. Nikomu nie muf. Ok?

    6 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    Ahh... Tyle komentarzy my jesteśmy taaakie fajne ( my fejmy joł )

    6 sty 2014

  • Użytkownik Without

    piszom o mnie, jestę fejmę!

    6 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    Hahaha :)

    6 sty 2014

  • Użytkownik nemfer

    Co racja to racja… jeszcze bym Was zdeprawował i co wtedy…

    6 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    Ale ty nemfer nie prosiłeś o spam, a 2 gimbusy wpisujące komentarze na kategorię twoich opowiadań wyglądałyby żałośnie :P

    6 sty 2014

  • Użytkownik nemfer

    A ja… A ja? :D
    Też mam mało komentarzów

    6 sty 2014

  • Użytkownik Without

    spamuj ;d moja SZCZĘŚLIWA liczba .

    6 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    Magiczna liczba 69 xD

    6 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    U Ciebie Without też pospamować? :D

    6 sty 2014

  • Użytkownik Without

    69 :P

    6 sty 2014

  • Użytkownik Without

    wygralas. Ja mam mniej. :o

    6 sty 2014

  • Użytkownik nemfer

    He he… a czemu nie? :D

    6 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    9  :jupi:

    6 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    Siedem ( jaki spam)

    6 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    Teraz szeźć ( mam pytanie, bendziemy tak spamowadź?)

    6 sty 2014

  • Użytkownik nemfer

    Już 6

    6 sty 2014

  • Użytkownik Without

    masz pienć komentaży :x

    6 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    TAK! Tyle tródu by napisać tą część rzeby były 4 komentaże ja taki fejm :3 hahaha

    6 sty 2014

  • Użytkownik Without

    masz jusz (jak na gimba pszystało pirze błendy) 3 komentaże. Bosko :)

    6 sty 2014

  • Użytkownik Gabi14

    Jestem takim fejmem mam 1 komentarz ( no teraz 2 ) **** yea xD

    6 sty 2014

  • Użytkownik nemfer

    Genialne :D

    6 sty 2014