Zew Krwi cz.4

Zew Krwi cz.4- Dojdziemy tam najwcześniej za 2 dni. – stwierdziła rozżalonym głosem. Świetnie, w takim razie poleć jak umiesz.
- Nie mamy wyjścia. – powiedziałam. Wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyliśmy w drogę. Tutaj na powierzchni wszystko wygląda tak… dziwnie. Rosną tutaj dziwne, wysokie na 3 metry rośliny bez owoców, bardzo wysokie, betonowe segmenty mieszkalne i użytkowe. Ale najdziwniejsze są tutejsze zwierzęta. Mają dwie głowy i wzrost dorosłego człowieka. Jedne mają bardzo kolorowe i gęste futro, a inne mają zielonkawą skórę i brak jakiejkolwiek sierści. Ale wszystkie są tylko po to, by zabijać. Usłyszałam szum po lewej stronie, gwałtownie obróciłam głowę i… zamarłam. Zobaczyłam 3 wielkie mutanty; wyższe ode mnie, czy Rood ‘a. Miały gęstą, lśniącą w słońcu sierść, która przypominała ogień. Ich kły miały bardzo ostre zakończenia i 30 cm długości, a pazury były jeszcze dłuższe i metalowe. Miały one też coś w rodzaju skrzydeł - jak ptaki, tylko bez piór, oraz dużo sierści okalającej pysk. A ich ogony zakończone były długim, ostrym szpikulcem, najprawdopodobniej z jadem w środku - przynajmniej tak mnie uczono w szkole zanim zostałam żołnierzem. Spojrzały na nas swoimi wielkimi, czerwonymi ślepiami, patrząc na nas jak na przekąski.
- Cicho! Na mój znak wyjmiecie maczety i biegniemy. – szepnęłam do moich towarzyszy. Skinęli na znak głowami. Dobra, nie chcę zostać zjedzona przez zombie, ale te bestie nie są wcale lepsze. 3… czy oby to jest dobra decyzja? 2… musi się udać, nie możemy się poddać bez walki, 1… raz kozie śmierć.
- Teraz!!! – krzyknęłam i popędziłam przez siebie skręcając w las ( chyba tak to się nazywa?) Słyszałam za mną ryk potworów i szelest liści pod ciężarem moich towarzyszy. Przedzierałam się przez gęstwiny i… ściana. Zwykła cholerna ściana! Jesteśmy w pułapce – nie ma innej drogi ucieczki. Rood i Nicole już dobiegli i zobaczyli to co ja - ściany. Zwykłe, najzwyklejsze ściany. Są pokryte białym kurzem (?) Zaczęłam przecierać je rękami, może jest tu jakieś przejście. Stwory są coraz bliżej. Jest! Coś jest tylko... Odwracam się gwałtownie. O nie!!! Wiedziałam, że ojciec pragnie mojej śmierci, ale czy on wie w ogóle czy jestem? Czy żyję? Stwory patrzą na nas wielkimi oczami, warcząc przy tym wyniośle. To tak zginę? Nie, jest jeszcze jedna szansa ratunku. Patrzę na Rood 'a i Nicole, wskazuję na nasze pistolety.

Od razu dopiszę, że ta część jest trochę nudniejsza i może wydawać się naciągana, ale to tylko moje podłoże do kolejnych części ;)

Gabi14

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 480 słów i 2685 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Hybrajan

    Połączenie Czarnobyla i zombie. Trochę naciągane fakt :)

    16 sty 2014

  • Użytkownik nemfer

    Jaka tam znowuż nudna? :/
    Troche za krótko ale przyjemnie sie czyta :)

    27 gru 2013