4.04.2016r. 
-Dojdzie do siebie?-zapytała jedna z pielęgniarek idących korytarzem. 
-Wzrok nie został uszkodzony, ale musi przez jakiś czas pozostać w bandażach.-odpowiedziała druga.  
-Co jej w ogóle strzeliło do głowy, by próbować wyłupać sobie oczy? 
-Czemu się dziwisz? Spędziła w śpiączce dwa lata, jej mózg mógł w tym czasie ulec deformacji.  
Pielęgniarki weszły do sali, gdzie leżała pacjentka z owiniętymi bandażami oplatającymi jej oczy. Była tak samo wyprostowana i tak samo osłupiała jak dzień wcześniej. Oprócz niej w sali znajdowali się także dwaj lekarze oraz wezwany przez nich po wczorajszym incydencie neuropsychiatra z innego szpitala. 
-Jak się czujesz?-zaczął niepewnie jeden z lekarzy.  
Dziewczyna powoli przekręciła głowę w jego stronę, co lekarze mogli uznać za częściowy sukces. 
-Jak masz na imię.-padło kolejne pytanie.  
Głowa dziewczyny wróciła do poprzedniej pozycji. Po chwili dało się słyszeć cichy, lekko zmęczony głos: 
-Weronika. 
-A więc, Weroniko, czy podasz nam numer do któregoś z twoich bliskich lub do osoby zaufanej? Jeżeli go pamiętasz oczywiście.-zapytał neuropsychiatra.  
-Nie mam rodziny.-powiedziała dziewczyna.-Po za tym skąd miałabym go pamiętać? 
-A znajomi, przyjaciele? Z pewnością kogoś masz. 
-Gdybym miała to bym nie próbowała się zabić, co nie?-warknęła Weronika. 
-Czyli nie masz ani rodziny, ani przyjaciół?-zapytał inny lekarz.  
Pielęgniarki spojrzały po sobie. 
-Głuchy pan jest?  
-Co się z nimi stało?-zapytał neuropsychiatra z udawaną ciekawością.  
-Odeszli.-dziewczynie załamał się głos.  
-Nie żyją?-zapytał lekarz.  
-Nie wiem. 
-A więc gdzie są? 
-Nie ma ich. 
Neuropsychiatra westchną lekko po czym wstał i bez słowa podszedł do okna.  
Pozostali dwaj lekarze stali w bez ruchu i czekali aż się odezwie. Byli od niego młodsi i zdawali się na jego intuicję mimo iż wiedzieli go pierwszy(i najpewniej ostatni raz) na oczy.  
Starszy lekarz obserwował krople deszczu uderzające i spływające po szybie.  
-Myślę, że powinniśmy dać jej ochłonąć. W końcu była w śpiączce dwa lata i… 
-Dwa lata?-ożywiła się dziewczyna.  
-Tak, dwa lata.-odpowiedział neuropsychiatra spoglądając na lekarzy.-Nikt ci nie mówił? 
Dziewczyna lekko pokręciła głową.  
-Twój stan był wyjątkowo niestabilny.-powiedział jeden z lekarzy stojących naprzeciw jej łóżka.  
-Byłaś reanimowana przez nas ponad czterdzieści razy.-dodał drugi.-Twoje życie niemal stale wisiało na włosku. 
-Trzeba było dać mi umrzeć.-burknęła Weronika.  
-Powinnaś się spotkać z terapeutką.-powiedział neuropsychiatra nie odrywając wzroku od kropli na oknie.  
-Nie potrzebuję żadnych terapeutów.-odpowiedziała spokojnie dziewczyna.  
-Powinniśmy na dzisiaj skończyć.-powiedział neuropsychiatra do pozostałych lekarzy po czym bez słowa wyjaśnienia wyszedł z sali. 
Młodsi lekarze wyszli tuż zanim. 
-Nie zajmie się pan nią?-zapytał jeden z lekarzy z rozczarowaniem w głosie.  
-Nie.-odpowiedział oschle lekarz. 
 Starał się udawać spokojnego i opanowanego, ale irytacja spowodowana zmęczeniem, znudzeniem i niechęcią do swojego zawodu uniemożliwiała mu to. Był to człowiek, który idealnie wpasowuje się w typ osoby, która minęła się z powołaniem. Poszedł na medycynę jedynie dla pieniędzy i kariery, nigdy nie była to jego pasja. Pasja, która w tym zawodzie jest niezbędna… Teraz-na trzy lata przed emeryturą  jeździ autem sportowym, mieszka w apartamencie w śródmieściu wypełnionym drogim sprzętem elektronicznym. Niema tam jednego, rodziny. Z żoną rozwiódł się dwanaście lat temu, nie miał dzieci, a jego rodziciele już od dawna nie żyją. Co mu pozostało oprócz pustego domu wielkością zbliżonego do powierzchni boiska do piłki nożnej? Gorycz na cały świat, będąca w rzeczywistości zamaskowana goryczą na siebie. 
-Dlaczego?-zapytał jeden z lekarzy. 
-Mam napięty grafik.-skłamał neuropsychiatra wciskając przycisk do windy ze strzałką w dół. 
-A zna pan kogoś, kto mógłby pana zastąpić? 
Neuropsychiatra zaczął zastanawiać się. W miedzy czasie winda zatrzymała się i otworzyła swoje drzwi.  
-Niestety, przykro mi.-powiedział wsiadając do kabiny.-Nie znam nikogo.  
Wcisnął przycisk z numerem „0”. Drzwi zamknęły się oddzielając go od pozostałej dwójki lekarzy.  
1 komentarz
Margerita
Łapka w górę Weronice odbiło czy co żeby chciec sobie oczy wyłupać aż mnie przeszedł dreszcz