Zapach kawy oraz nastrojowa muzyka działały uspokajającą na każdego gościa kawiarni. Również na Antonia, który na moment przestał myśleć o stresie wywołanym rodzicami i nową posadą. Niestety tylko na moment. Kupili kawę, usiedli przy jednym stoliku i zaczęli rozmowę. Nim się spostrzegli zaczęli zwracać się do siebie na „ty”.
-A wiesz-powiedział w pewnym momencie Ewa.-na oddziale mamy taką jedną pacjentkę, która wybudziła się z dwuletniej śpiączki.
-Tak, wiem-powiedział Antoni.-mam się nią zająć.
-Przydała by się jej terapia-powiedziała Ewa.-jak tylko się ocknęła zaczęła się szarpać i dwie pielęgniarki z lekarzami musieli ją trzymać, a ja wstrzyknęłam jej środek uspokajający…
Antoni przestał mieszać łyżką w filiżance z kawą i spojrzał się na Ewę. Mimo ożywionej i sympatycznej rozmowy cały czas zadawał sobie pytanie: „Dlaczego nie odmówiłem? Przecież miałem iść do pacjentki… Najpierw obowiązki, a potem przyjemności!”.
-To nie wszystko-kontynuowała Ewa.-Przedwczoraj, kiedy przyszli do niej lekarze, to próbowała sobie oczy wyłupać.
-Czemu?-dopytywał młody lekarz.
-Nie wiem.-wzruszyła ramionami pielęgniarka.-Wiem tylko to, że neuropsychiatra z innego szpitala, który ją odwiedził odmówił leczenia jej.
-Dlaczego?-zapytał Antoni.
Ewa ponownie wzruszyła ramionami, po czym pociągnęła łyk kawy ze swojej filiżanki. Antek westchnął i spojrzał na zegarek.
-Robi się późno, powinienem już wrócić do siebie, muszę jeszcze odwiedzić Weronikę.
Po tych słowach dopił kawę i zaczął wstawać od stolika.
-Spotkamy się jutro?-zapytała z nadzieją w głosie Ewa.
-Jasne, czemu nie.-odpowiedział bez wahania Antoni.
Sam musiał przyznać, że młoda pielęgniarka przypadła mu do gustu. Nigdy dotąd nie był na randce, ani przynajmniej na spotkaniu z dziewczyną. Kiedy chodził do gimnazjum, a potem do liceum to wszystkie dziewczyny (a przynajmniej ich większość) wodziły oczami za uczniami klas sportowych, lub tymi z jakimiś osiągnięciami w tej dziedzinie. Chłopaków oceniały tylko po wielkości tkanki mięśniowej, nie zwracając uwagi na pozostałe cechy takie jak inteligencja, czy chociażby kultura. Podczas gdy on, przeciętniak stojący zawsze na uboczu, bez jakichkolwiek szans na zainteresowanie sobą dziewczyny zostaje lekarzem w jednej z najlepiej płatnych specjalizacji, tak ci wszyscy sportowcy, za którymi sznurami ustawiały się dziewczyny po zostawali pracownikami na budowach, oraz wykładowcami chemii…w super marketach. Gdyby one wszystkie wiedziały, jak nisko przyjdzie upaść ich partnerom…
Antoni doszedł do swojego gabinetu, przekręcił klucz i wszedł do środka. Odłożył portfel na biurku i wziął teczkę swojej pacjentki. Wyszedł z gabinetu ponownie zamykając drzwi na klucz. Skierował się w stronę windy. Nacisną przycisk ze strzałka w górę. Kiedy winda zatrzymała się, a drzwi otworzyły wysiadło z kabiny kilka osób. Kiedy wsiadł do kabiny były w niej już tylko dwie osoby. Antoni wcisnął guzik obok którego widniał napis: „Oddział anestezjologii i intensywnej terapii”. Drzwi się zamknęły i winda ruszyła. Zanim dojechał do piętra wskazanego przez lekarza zatrzymywała się jeszcze dwa razy. Kiedy dojechała na miejsce, Antoni był w kabinie sam. Wyszedł z windy powolnym krokiem. Ociągał spotkanie, by przemyśleć pytania jakie zada pacjentce. W końcu dotarł pod salę. Odetchną głęboko, nacisną klamkę i wszedł do środka.
W sali znajdował się tylko jedna pacjentka, Weronika. Siedziała na łóżku oparta o poduszkę i patrzyła się przed siebie. Oczodoły nadal były owinięte bandażami. Kiedy wszedł do środka od niechcenia przechyliła głowę w jego stronę.
-Dzień dobry.-odezwał się lekarz.
Głowa pacjentki powróciła na poprzednie miejsce. Antoni podszedł do krzesła stojącego obok jej łóżka i usiadł na nim kładąc teczkę na stoliku.
-Nazywał się Antoni Nicewicz i będę twoim terapeutą.-przedstawił się.
-Mówiłam, że nie potrzebuję żadnych terapeutów.-warknęła dziewczyna.
-Dlaczego chciałaś się zabić?-zapytał Antoni ignorując jej niechęć do niego.
Dziewczyna milczała przez chwilę.
-Po jutrze mają mi ściągnąć bandaże.
-To dobrze.-powiedział Antoni z nadzieją na podtrzymanie rozmowy.
Weronika pokręciła głową.
-Nie, wcale nie.-powiedziała.-Nie chcę oglądać tego świata! Mimo iż wiem, że nic innego mi nie pozostało…
-Skąd takie myśli?-zapytał Antoni z cechująca młodych lekarzy ciekawością każdego badanego przez siebie przypadka.
Dziewczyna osunęła się na łóżku.
-Nie chcę o tym rozmawiać.-powiedziała.
-Czasem rozmowa sprawia, że ból który mamy w sobie zaczyna rzednąć, by po jakimś czasie całkiem zniknąć.-powiedział lekarz przypominając sobie słowa swojego wykładowcy.
-Mnie nic już nie pomoże…-Weronika przekręciła głowę w stronę lekarza.
-Skąd takie przypuszczenia?-zapytał Antoni.
-Jestem skończona, moje życie jest skończone, powinniście dać mi umrzeć.-powiedziała z zadziwiającym spokojem dziewczyna.
-Od kiedy masz takie myśli?-zapytał Nicewicz.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, poprawiła tylko głowa na poduszce i ze smutną miną leżała na wznak. Antoni westchną.
„Zamknęła je, zamknęła drzwi swojego umysłu”-myślał.-„Dlaczego? Co musiało się stać?”
Westchnął lekko, po czym wstał i podszedł do okna.
-Piękna dziś pogoda.-powiedział wyglądając przez okno.
Weronika pozostał niewzruszona. Leżała. Słuchała, czy spała? Dzięki opatrunkom miała to co chciała, ciemność i częściową izolację od otaczającego ją świata.
-Przyjdę jutro.-powiedział Antoni podchodząc do stolika i zabierając z niego teczkę.
Weronika nic nie odpowiedziała. Młody lekarz wyszedł z sali pozostawiając ją samą ze sobą. Był na siebie zły, że tak szybko zrezygnował.
„Dopiero zaczynam.”-tłumaczył się w duchu.-„Tę bitwę przegrałem, ale wojna dopiero się zaczęła-wojna z umysłem tej dziewczyny.”
1 komentarz
Margerita
łapka w górę podoba mi się historia i mam nadzieję, że Weronika i Antek staną się parą