Zamknięte drzwi-Rozdział IX

Natychmiast odwróciła głowę za siebie. Za nią nie było jednak nikogo, więc odkręciła się z powrotem w stronę okna.
„-Zapomniałaś o mnie?”-usłyszała ponownie.  
-Nie.-odparła.  
„-Długo ze sobą nie rozmawialiśmy.”-stwierdził głos.-„Dwa lata przerwy to sporo.”
-Nie mam ochoty na rozmowę z tobą!-warknęła dziewczyna.
„-Oj Weronika, Weronika… Bo tak się teraz nazywasz? Tak?”
-Przestań!-złapała się za głowę.-Nie wmówisz mi, że nie nazywam się tak!
-„No dobrze, nie wmówię, ale mogę.”-stwierdził z dumą głos.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała puściła swoją głowę i otępiale wpatrywała się w okno.
-Jej stan fizyczny pozwala na wypis ze szpitala i rozpoczęcie rehabilitacji.-stwierdził ordynator jak tylko oboje mężczyzn znalazło się w gabinecie.-Co z jej stanem psychicznym?
-Możliwe, że jej próba samobójcza wynikła z depresji wywołanej znęcaniem się nad nią ze strony rodziny.
-Ile zajmie leczenie?
-Tego nie umiem dokładnie określić, ale na pewno nie musi się odbywać w szpitalu.
-W porządku.-powiedział ordynator.-W takim razie ją wypiszę.  
Po tych słowach wyciągnął kartkę i zaczął na niej pisać.  
-Może pan wracać do pacjentki.-powiedział nie odrywając wzroku od kartki.
Antoni wstał i podszedł do drzwi.  
-Do widzenia.-powiedział przekraczając próg.
-Do widzenia.-odbąkną ordynator.
Lekarz pospiesznym w rekordowym czasie przedostał się z gabinetu ordynatora do sali pacjentki.  
-Nie zgadniesz co ci powiem.-powiedział od progu do siedzącej na wózku inwalidzkim pacjentki.
Weronika odwróciła głowę w jego stronę z pytającymi oczami.  
-Wkrótce cię wypiszą.-powiedział Antoni siadając na krześle.
-I co potem?-zapytała odkręcając się na wózku w stronę psychiatry.
-Potem zaczniesz rehabilitację i terapię u mnie.  
-A gdzie będę mieszkać?-zapytała dziewczyna.
-Nie masz znajomych?-zapytał Antoni, ale oczywiście znał odpowiedź.
-Nie.-odpowiedziała dziewczyna.-Pieniędzy na hotel też nie mam.  
Antoni zamyślił się.
-Nie dawno wynająłem kawalerkę.-powiedział.-Może znajdzie się tam miejsce…
Weronika spojrzała się na swojego lekarza. Ciężko było odgadnąć co myślała, jej oczy były puste, nijakie.  
-Kiedy dostanę wypis?-zapytała po chwili.  
Jej głos był obojętny, jak u osoby nie miejącej żadnych marzeń, żadnych oczekiwań od życia.  
-Najpewniej jutro, ale nie mam pewności.-powiedział lekarz.-Późno już się robi.-spojrzał na zegarek Antoni.
Dochodziła piętnasta. Weronika położyła się na wznak i patrzyła się bezwiednie w sufit.  
-Do jutra.-starał się powiedzieć jak najradośniej Antoni.
-Do jutra.-odpowiedziała posępnie dziewczyna.  
Lekarz szybkim wyszedł z sali chorych na korytarz w kierunku wind. Dopiero teraz zaczął się zastanawiać nad swoja propozycją.
„Po co ja to zaproponowałem?”-myślał.-„Lekarzowi nie wolno zaprzyjaźniać się z pacjentką, nie wspominając już o ściąganiu jej do domu.”
-Cześć Antek!-usłyszał za plecami.
Odwrócił się. Za nim stała jak zwykle rozpromieniona Ewa.  
-Cześć Ewa.-powiedział siląc się na uśmiech.  
-Może skoczymy na kawkę?-zapytała Ewa.
-W porządku, czemu nie.-zgodził się lekarz.  
Idąc na parter Antoni wciąż zastanawiał się nad swoją propozycją.  
„A co jeżeli potraktowała moje zaproszenia jako próbę poderwania jej?”
Tej myśli obawiał się najbardziej. Nie czuł nic do Weroniki i był pewien, że na też nic do niego nie czuje. To była tylko zwykła uprzejmość.  
-O czym myślisz?-zapytała Ewa Antoniego, kiedy w końcu popijali kawę w kawiarni.
-A o niczym.-odpowiedział lekarz.  
-Co u twojej pacjentki?
-U Weroniki? W porządku, jutro ją wypisują.
-Odnaleźliście jej rodzinę?-zaciekawiła się pielęgniarka.  
-Nie, przez jakiś czas pomieszka u mnie.-powiedział lekarz i od razu pożałował swoich słów.  
-U ciebie?-zdziwiła się pielęgniarka.-Przecież lekarz nie może spoufalać się z pacjentami.
-Wiem, ale ona nie ma ani znajomych, ani pieniędzy, więc wiesz…
-Tak, wiem.-powiedziała Ewa.
W chwili, kiedy pierwszy raz go spotkała, wiedziała, że to ten jedyny. Zakochała się. Co prawda znała go dopiero jeden dzień, ale serce nie sługa. Jej największym lękiem stała się myśl, że może już kogoś ma, albo kogoś poznał. Świadomość tego, że w jego domu spać będzie inna kobieta, na dodatek jego pacjentka, budziła w niej zazdrość. Nie okazywała tego jednak, bała się, gdy Antoni pozna co czuje to przestanie się do niej odzywać.  
Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas. Ich tematy dotyczyły głównie jedynej rzeczy, która ich jak na razie łączyła, pracy.
-No, późno się robi.-powiedział Antoni spoglądając na zegarek.
-Która jest?-zapytała Ewa.
-Z dwie szesnasta. Muszę jeszcze iść do swojego gabinetu i uporać się z papierkową robotą.-mówiąc to wstał.
-Było miło.-uśmiechną się do pielęgniarki.  
Ewa odwzajemniła uśmiech.
„Może jednak mu się podobam?”-zastanawiała się.

pawelmarek

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 872 słów i 5049 znaków, zaktualizował 16 sie 2019.

1 komentarz

 
  • Margerita

    łapka w górę brawo Antek

    16 sie 2019