Zamknięte drzwi-Rozdział IV

Trzymając w prawej ręce klucz, a w lewej teczkę z dokumentami, chciał ruszyć do swojego gabinetu. Tylko gdzie on jest? Antoni nie należał do osób, które mają w zwyczaju pytać o drogę. Wolał chwilę pobłądzić niż ośmieszać się przed innymi swoją niewiedzą. Niewiedza to było się coś czego się bał, czego unikał, czego się wstydził. Nie był przemądrzały, tylko rzadko, a wręcz nigdy, nie przyznawał się do tego, że czegoś nie wie.  
Skręcił w lewo i udając pewny krok ruszył przed siebie rozglądając się po bokach za drzwiami z numerem „4”. Mijał inne gabinety i sale chorych, ale na żadnych drzwiach nie widniał numer „4”, do tego wyglądało na to, że numery rosły. Doszedł do końca korytarza, gdzie mieściły się toalety dla personelu, pacjentów i ich gości. Rozejrzał się do dookoła siebie i udając, że nic się nie stało zawrócił po czym ruszył w przeciwną stronę.  
-Czy mogę w czymś pomóc?-usłyszał kobiecy głos kiedy mijał windy.
Antoni zatrzymał się i spojrzał w stronę z którego dobiegł głos. Spostrzegł wnet śliczną blondynkę, średniego wzrostu z włosami zaplecionymi w kucyki. Jej cudne niebieskie oczy połyskiwały w świetle lamp przytwierdzonych na suficie. Biały strój pielęgniarski dodawał jej uroku i wdzięku.  
-Wie może pani, czy tam jest gabinet numer cztery?-zapytał się wskazując głową korytarz naprzeciwko niego.  
On sam nie mógł wyjaśnić, czemu nie czuje wstydu za siebie z powodu pytania.  
-Tak.-odpowiedziała pielęgniarka.-Tylko, że ten gabinet od trzech miesięcy stoi pusty…
-Jestem nowym psychoterapeutą.-powiedział Antoni z lekka dumą.
-Bardzo się cieszę.-powiedziała pielęgniarka.-Jestem Ewa.
Pielęgniarka podała Antoniemu rękę.
-A ja jestem Antoni.-mężczyzna uścisną dłoń blondynki.  
-Kiedy ma pan przerwę?-zapytała dziewczyna.
-Dopiero o jedenastej, niedawno przyszedłem.-odpowiedział Nicewicz.  
-Ja też mam przerwę o jedenastej.-ucieszyła się Ewa.-Razem będziemy mogli napić się kawy.
-Na pewno.-uśmiechną się Antek.-Muszę już iść, do jedenastej.
-Do jedenastej.-odpowiedziała pielęgniarka kiedy się od niej oddalał.
Młoda, zgrabna osóbka wywarła na nim duże wrażenie, ale dzięki swojemu wyrachowaniu nie okazywał tego.  
„Weź się w garść!”-myślał.-„Najpierw kariera i majątek, a potem dziewczyny.”  
Dotarł pod gabinet numer „4”, włożył klucz do zamka i przekręcił. Drzwi bez problemów otworzyły się wpuszczając go do środka. Okna były pozasłaniane roletami, wszystkie meble poprzykrywane białymi płachtami. Mimo sprawiającego wrażenie zapomnianego, gabinet nie był wcale tak zakurzony, jak mogłoby się wydawać. Kiedy Antek ściągnął płachtę z leżanki do góry wzbiła się chmura kurzu. Co prawda była niewielka, ale zdążyła podrażnić wrażliwe skrzela Antoniego. Lekarz kaszląc otworzył okno na oścież wpuszczając do dusznego pomieszczenia świeże powietrze. Odsłonił rolety w otwartym i w zamkniętym oknie oświetlając przy tym dokładnie swój nowy „pałac”. Ściany były pomalowane w dwa pasy, pomarańczowy na dole i żółty na górze. Sufit był biały. Nie było obrazów. W ścianach tkwiły jedynie gwoździe czekając, aż ktoś powiesi na nich płótna. Antoni poodsłaniał kolejne meble, usiadł na leżance dla pacjentów przeplatając nogi, otworzył teczkę pacjentki i od nowa zaczął przeglądać znane już sobie rządy liter. Chciał pokazać się z najlepszej strony swojemu szefowi, jak i rodzicom. Oboje jego rodziców byli lekarzami. Bardzo uznanymi i poważanymi w środowisku naukowym naukowcami. Nie raz wykorzystali swoja pozycję aby pomóc swojemu dziecku. Antoni wstał z leżanki podszedł do biurka, wziął klucze od gabinetu, podszedł do drzwi, złapał za klamkę i zamarł w bezruchu. Nie naciskał klamki tylko patrzył się otępiałym wzrokiem na swoją rękę. O czym myślał? O karierze? O tym, że nie da rady zadowolić rodziny? Westchną ciężko, otworzył drzwi i wyszedł na korytarz. Zamknął drzwi na klucz i odwrócił się z zamiarem złożenia wizyty swojej pacjentce.  
-Pójdzie pan ze mną na kawę?
Przed nim stała Ewa. Antoni spojrzał na zegarek, była jedenasta. Ukradkiem spojrzał na teczkę i otworzył usta by odmówić:
-Tak, jasne chodźmy, tylko odłożę teczkę i wezmę portfel.
Co się stało? Dlaczego nie odmówił? On sam tego nie wiedział. Szybko wrócił się do gabinetu, odłożył teczkę i wziął portfel, aby po chwili iść już w stronę kawiarni na parterze.

pawelmarek

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 794 słów i 4598 znaków.

1 komentarz

 
  • Margerita

    Łapka w górę Antoni widze wie czego chce super się czytało

    6 lip 2019