Zamknięte drzwi-Rozdział VIII

-To powiesz mi, dlaczego nigdy nie chciałaś mieć chłopaka?-zapytał Antoni jak tylko znaleźli się z powrotem w pokoju pacjentki.
Liczył, że dzięki tej wiedzy będzie mógł szybciej postawić diagnozę. Oprócz tego intrygowała go ta dziewczyna. Nie tylko jako pacjentka, ale jako zwykły człowiek. Taki już był, ekscentryczny, ciekawy ludzi.
Weronika westchnęła.
-Życie w domu nie układało się mi najlepiej. Moi rodzice nie chcieli drugiego dziecka, ale niestety wpadli. I tak się urodziłam. Od początku dawali odczuć mi, że jestem ciężarem.
-Dlaczego w takim razie nie oddali cię do adopcji? –zapytał Antoni zapominając o poprzednim pytaniu.
„W końcu. Otworzyła drzwi swojego umysłu.”
-Też się nad tym zastanawiałam.-dziewczyna wzruszyła ramionami.-Po porostu lubili się nade mną  znęcać.
-Mówiłaś to komuś?
-Nauczycielom, psychologom w szkołach… Nie miałam żadnych siniaków, a moi rodzice, gdy dowiedzieli się o moich zarzutach powiedzieli w szkole, że jestem psychicznie chora i dlatego wygaduję takie rzeczy.-powiedziała przez łzy.
-Uwierzyli im?
-Tak.-zaczęła płakać Weronika.-Moi rodzice są zamożni i czasem łożyli na szkołę, więc wiesz… Dyrektor nie chciał tracić źródła pieniędzy i wszystko zatuszował.
-A jakie miałaś relacje z siostrą? –zapytał lekarz.
Było mu żal dziewczyny. Nie nauczył się jeszcze dystansu do swoich pacjentów.
-Powtarzała mi, że sytuacja w domu to tylko i wyłącznie moja wina. Nienawidziłam jej, podobnie z resztą jak moich rodziców.
-Jakie miałaś relacje z pozostałymi członkami rodziny? Wiedzieli o tym, co się u was dzieje?-Antoni podał jej chusteczki do nosa. 
-Moi rodzice nie utrzymywali kontaktów z resztą rodziny.-dziewczyna przetarła oczy.
-To teraz najważniejsze pytanie-poprawił się w krześle Antoni.-Dlaczego chciałaś się zabić?
W sali zapadła pełna napięcia cisza.
-Bo… bo…-jąkała się Weronika.-bo gdybym tego nie zrobiła, to bym ich zabiła!
-Zabiła?-zapytał Antoni.
Nicewicz spodziewał się tego typu odpowiedzi, ale teraz kiedy padła nie wiedział za bardzo co ma powiedzieć. Chciał ją po prostu przytulić, ale się powstrzymał.
„Nie wolno ci zaprzyjaźniać się z pacjentami!”-powtarzał sobie w myślach.-„Ale przecież już to zrobiłem…”
-Tak. Albo oni, albo ja. Przez ostatnie miesiące, to znaczy przez ostatnie miesiące przed próbą samobójczą. Walczyłam ze sobą byle tylko nie iść do garażu i nie poprzecinać im hamulców w autach. Miałam już dość siebie i ich, chciałam to wszystko zakończyć. Mieć już spokój!-dziewczyna schowała twarz w kolanach i zaczęła szlochać. Nie chciałam już więcej oglądać mojej rodziny.
-To dlatego nie wzięłaś dokumentów? Nie chciałaś by cię zidentyfikowano?
-Tak.
-Czy nadal masz myśli suicydalne?-zapytał lekarz.
-Jakie?-niezrozumiała dziewczyna.
-Samobójcze.-poprawił się Antoni.
-Nie wiem.-odparła dziewczyna.
Do sali wszedł ordynator.
-Mogę pana na chwile prosić?
-Tak, oczywiście.-odpowiedział Antoni wstając z krzesła.
-Później dokończymy. W porządku?
Weronika kiwnęła głową na zgodę.
-Poprosiłem pielęgniarki, aby miały na nią oko.-powiedział ordynator, po czym z Antonim zniknęli za drzwiami.
Weronika wgramoliła się na wózek inwalidzki i podjechała do okna. Obserwowała dzieci biegające za piłką na pobliskim boisku.
-Szkoda, że ja nigdy tak nie mogłam.-powiedziała z żalem w głosie.
„-To było głupie z twojej strony, taka próba uciszenia mnie.”-usłyszała.

pawelmarek

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 612 słów i 3583 znaków, zaktualizował 10 sie 2019.

1 komentarz

 
  • Margerita

    łapka w górę biedna Werka szkoda mi dziewczyny, ale może Antoni odmieni jej los na lepsze

    9 sie 2019