
- No nareszcie! Za kilkanaście minut mam samolot - usłyszałem zniecierpliwiony głos Lucasa.
- Nie mogłem szybciej. Był korek - wyjaśniłem. Przywitałem się z Carlą, przełożyłem fotelik dziecięcy i przeniosłem Jesike na rekach do mojego samochodu. Gdy już wszystko było załatwione, gdy kobieta siedziała w moim samochodzie, a Lucas, miał ruszać do samochodu, poczułem coś dziwnego. Zrozumiałem, że kobieta nigdy nie wybaczy mi tego wszystkiego. Będę współwinny śmierci mężczyzny, mężczyzny, którego ona przecież tak bardzo kochała.
- Lucas musimy porozmawiać. Powinieneś o czymś wiedzieć - rzekłem.
- Nie teraz. Naprawdę się spieszę. Max - spojrzał na mnie - Zaopiekuj się nimi, a gdybym nie wrócił, gdybym nigdy już nie wrócił dbaj o nich i traktuj ich jak swoją rodzinę, dobrze? - usłyszałem.
- Ale Lucas to naprawdę ważne. Musisz o czymś wiedzieć, Bernii- spojrzał na mnie.
- Na razie - rzekł i zamknął drzwi od samochodu. Po chwili odjechał piskiem opon, a ja miałem dziwne wrażenie, że on wie.
Po ostatniej upojnej nocy, po kilku chwilach nad ranek tak trudno było mi pogodzić się z jego wyjazdem. Dużo rozmawialiśmy podczas naszego czekania za Maxem, ale coś było nie tak. Wciąż rozmawialiśmy o rzeczach dość nieistotnych, ale wcale nie wracaliśmy do rozmowy o kamieniach, o oskarżeniach i o jego misji. Zupełnie tak, jakbyśmy się obawiali, obawiali,że już nie wróci,że na wszystko jest już za mało czasu. Baliśmy się, ale oboje udawaliśmy przed sobą, a przede wszystkim przed małym dzieckiem, która bała się z nas najbardziej,że jest inaczej. Udawaliśmy,że jesteśmy pewni swojego powrotu, pewni miłości i pewni tego,że za kilka dni się na nowo spotkamy. Bałam się, tak cholernie bałam się o męża, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać.
- Max myślisz,że on wróci? - odezwałam się w końcu.Potrzebowałam zapewnień przyjaciela, potrzebowałam usłyszeć od Maxa tak.
- Musimy być dobrej myśli. Nie możesz tracić nadziei- odpowiedział. Coś było nie tak. Znałam Maxa od kilku dni i byłam niemal pewna,że coś jest nie tak. On był dziwny, milczący, zamyślony.
- Max wszystko gra? - zapytałam. Max milczał. Jesika spała w swoim foteliku zmęczona tym wszystkim, a ja spojrzałam na Maxa. Po raz pierwszy ewidentnie unikał mojego wzroku, unikał mnie.
- Jestem tylko zmęczony - powiedział. - Ciężka noc - uśmiechnął się blado. Chciałam mu uwierzyć, ale kłamać też nie potrafił. Nie drążyłam tematu, ponieważ już wystarczająco dla nas robił. Przez nas stracił dom i pamiątki po ukochanej kobiecie, niewiele o niej mówił, nie chciał, a ja go wcale nie pytałam.
- Wiesz,że zawsze możesz na mnie liczyć? Dziękuję Ci za wszystko co dla mnie i mojej córki robisz. Gdyby nie ty - złapałam go za rękę. - Uratowałeś nas Maxie - wyznałam. Dalej jechaliśmy w ciszy i w milczeniu, Ja rozmyślałam o swoim życiu, ucieczce z domu, śmierci Berniego i o podróży mojego męża by uratować nam życie. Myślałam o córce i o tym, czy jeszcze kiedyś zobaczy ojca. Myślałam o wczorajszej upojnej nocy z Lucasem i myślałam o tym co tak naprawdę zaczęło łączyć mnie i Maxa, a on nie wiem o czym on myślał, ale był całkowicie czymś pochłonięty. Po kilkudziesięciu minutach dojechaliśmy do celu. Położyłam dziecko spać, które bardziej niż przypuszczałam odczuwało to wszystko. Postanowiłam zrobić obiad, bo w między czasie zatrzymaliśmy się w sklepie i kupiliśmy podstawowe zakupy. Od czasu do czasu miał zaglądać do nas Jon przyjaciel Maxa, który odstąpił nam to schronienie.
- Jest coś o czym musisz wiedzieć Carlo. Musze powiedzieć Ci coś ważnego i błagam musisz wysłuchać mnie do końca - usłyszałam. CDN
2 komentarze
Fanka
Czesc
Dokonczysz to opowiadanie?
Bo jest swietne 
Mariposa2000
Super!!!Kiedy next ????
agusia16248
@Mariposa2000 Może jeszcze nawet w tym tygodniu