Jak jeden podmuch wiatru. Cz. 8

Jak jeden podmuch wiatru. Cz. 8Max wraz z Lucasem pełnili dyżury dopóki nie doszłam do siebie na tyle, że mogłam opuścić szpital.Przez półtora tygodnia leżałam w szpitalu, wciąż nie mogąc zrozumieć jak mogło do tego wszystkiego dojść. Skąd wiedzieli o moim spotkaniu z mężem? kto czyhał na nasze życie i co z tym wszystkim miała wspólnego moja przyjaciółka i mój kuzyn? dlaczego włamała się do domu? czego tak naprawdę szukała i co z tym miały wspólnego kamienie? czułam narastający niepokój. Do szpitala mógł wejść każdy, z małą pomocą przyjaciela Maxa miałam małą obstawę policyjną, ale wcale nie czułam się bezpieczniej. Dopiero gdy Jessika była przy mnie, dopiero, gdy widziałam córkę czułam się spokojniejsza.  
- Wysłuchaj mnie, proszę - patrzyłam w twarz męża i czułam jak dusi mnie w gardle. Tak bardzo nie chciałam słuchać tego co do mnie mówi, tak bardzo nie zgadzałam się z jego pomysłem, z jego propozycją, nie chciałam, nie mogłam pozwolić by pojechał. Nie chciałam puścić. - Rozmawiałem z nim. Ma dla nas tą przesyłkę, rozumiesz? Wrócę z Nigerii za kilka dni, gdy wrócę pojedziemy do Rosji, zawieziemy kamienie osobiście i wtedy - zatrzymał się by mocniej przytulić dziecko - Wtedy wrócimy do domy. Wszyscy razem wrócimy kochanie, obiecuję - usłyszałam. Milczałam. Nie zgadzałam się z tym co chciał zrobić, nie pozwalałam mu na to. Miałam dziwne wrażenie, że jeszcze długo nie będzie po staremu, że jeszcze długo nie będę bezpieczna, nasza rodzina nie będzie bezpieczna. - To tylko parę dni, tydzień, dwa najwięcej. W międzyczasie zatrzymacie się w domku letniskowym Maxa przyjaciela. Max cały czas będzie tam z Tobą. Musimy. - powiedział cicho. Nie odpowiedziałam. Zrozumiałam, że niewiele mam do gadania, on z Maxem teraz decydują o wszystkim, o mnie, o moim losie, o losie mojej córki. Ufałam Maxowi, traktowałam go jak przyjaciela, był mi bliski, ale to męża kochałam. Chociaż bałam się kontaktów męża, chociaż bałam się tego co robił, czym się zajmował, bałam się o nasze dziecko, tak naprawdę kochałam Lucasa. Kochałam męża i dlatego zniknęłam. Wciąż tak bardzo brakowało mi Berniego, on zawsze wiedział co powiedzieć, zawsze potrafił doradzić, wysłuchać. - Kocham Cię skarbie. Kocham Cię i nigdy nie pozwolę by coś Ci się stało - rzekł.

Dziś właśnie wychodziłam ze szpitala. Lucas był przy mnie niemal cały czas, odszedł tylko na chwilę by pożegnać się z córką, po którą przyjechał Max. Teraz, o dziewiątej rano w sali stał Max z moim mężem i córką, przyjechał by zabrać nas do tymczasowego domu. Póki co mieszkał w hotelu, ale z tego co wiedzieliśmy wszystko już było przygotowane na nasz pobyt.  
- Dziękuję Panu. Naprawdę bardzo Panu dziękujemy - powiedziałam. Byłam wdzięczna prawie obcej osobie, która tak wiele dla nas robiła. Teraz wreszcie powracała we mnie wiara w ludzi, ale mimo to wiedziałam, że na świecie jest więcej zła niż dobra i to bardzo mnie smuciło.
- Jak się z tym czujesz? Naprawdę pozwolisz mu pojechać? - zaciekawił się Max. Mój mąż poszedł z naszą córką do samochodu, a ja zostałam z Maxem. Mieliśmy spotkać się dopiero jutro w południe, ponieważ obawialiśmy się, że ktoś może nas śledzić, nie chcieliśmy ryzykować, jakby ktoś jechał za Maxem, albo za nami. - Nie podoba mi się to, że jesteś z nim sama. Jakby coś się stało, jakbyś potrzebowała pomocy to dzwoń do mnie dobrze? - usłyszałam. Pokiwałam głową i pocałowałam go w policzek.  
- Uważaj na siebie Max - poprosiłam i ponowne go pocałowałam. Ruszyłam w stronę samochodu męża i wsiadłam do środka. Pojechaliśmy do domku, który mieścił się nad oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów jeziorem. Jessika spała spokojnie w foteliku, a ja siedziałam na przodzie samochodu i milczałam. Czułam się dość nieswojo z mężem, ale cieszyłam się, że spędzimy ze sobą cały wieczór przed jego wyjazdem.  
- Carllo kocham Cię - wyznał.  
- Wiem Lucas. Zawsze to wiedziałam - odpowiedziałam cicho i ziewnęłam.Byłam tak zmęczona, że momentalnie zasnęłam.

        ***
Gdy samochód Lucasa odjeżdżał poczułem nieprzyjemne uczucie, coś na wznak zazdrości, którą poczułem na samą świadomość, że Lucas i Carla spędzą ze sobą całą noc. Chociaż podświadomie wiedziałem, że są małżeństwem, że się kochają jakoś tak poczułem coś dziwnego. Coś, czego nie chciałem czuć.
- Jak myślisz uda im się? - usłyszałem męski głos. Spojrzałem na przyjaciela i przetarłem zmęczone oczy.
- Aby - odpowiedziałem cicho. - Masz to o co Cię prosiłem? - spytałem. Przyjaciel pokiwał głową i wręczył mi fałszywe bilety i dokumenty.  
- Na wszelki wypadek - powiedziałem cicho. Miałem nadzieje, że nie będę musiał tego wykorzystywać, ale wolałem być przygotowany na wszystko.
- Zatrzymasz się u nas? - dopytywał. Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się.Miałem zamiar pojechać do hotelu i porządnie się wyspać, ale nim to zrobię musiałem jeszcze coś załatwić.Coś równie dla mnie ważnego, ale nie tak samo ważne jak ocalenie Carlii i jej córki. Po kilkudziesięciu minutach zatrzymałem się przy cmentarzu i poszedłem na grób Amandy. Mimo tak odległego czasu, wciąż ją kochałem i wciąż czułem się winny jej śmierci.  
- Kochanie moje - szepnąłem wkładając do wazonu nowe różę. - Tak dawno tu nie byłem. Jak pewnie sama wiesz opiekuję się fantastyczną kobietą i jej córką, ale to nie znaczy, że zapomniałem o Tobie moja droga - powiedziałem na głos. - Nigdy nie zapomnę - szepnęłam.  
- Może powinieneś? Może powinieneś też zapomnieć o Carlii? To nie twoja sprawa! - usłyszałem męski głos. Odwróciłem się i spojrzałem w znajomą twarz.  
- Oszukałeś mnie! Oszukałeś mnie, a ja uważałem Cię za przyjaciela - szepnąłem. Za nim pojawiło się dwóch innych gości. Przeczuwałem nadchodzące kłopoty.
- Sprawa załatwiona mój drogi. Rosjanie odzyskają swoje kamienie, ale ty musisz mi obiecać, że o wszystkim zapomnisz. Musisz mi obiecać, że będziesz trzymał Carle z dala od tego wszystkiego. To nie jest jej sprawa - powiedział inny głos. Dopiero po chwili zauważyłem coś podejrzanego. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że ten mężczyzna, że ten facet to...
- Boże Berni - powiedziałem niemal na jednym tchu.
- Tak to ja Cię wynająłem. Ja to wszystko zorganizowałem i ja ukradłem te kamienie - powiedział z uśmiechem. - I upozorowałem swoją śmierć Maxie. Miałem dość życia w cieniu brata. Jednak Carli nie mogłem pozwolić by stała się krzywda - powiedział.
- A tamten ładunek? a to wszystko? strzelanina? - nie mogłem w to wszystko uwierzyć.  
- Rosjanie. Dlatego wciąż musisz ją chronić. Ja, ja muszę skończyć to co zacząłem. Wierz mi tak będzie lepiej, mój brat, on wcale nie jest taki jak myślisz - ostrzegł. - Kochasz ją, prawda? Kochasz Carle, a ona zasługuje na wszystko co najlepsze i Jess też. Mam nadzieje, że nie powstrzymasz Lucasa. Niech pojedzie. Zginie przez Rosjan, a wtedy Jessika i Carla już zawsze będę bezpieczni i ona, ona będzie Twoja Maxie - usłyszałem. Nie byłem pewny, czy to co słyszę dzieje się naprawdę, nie wierzyłem w to. Tego nawet ja bym się nie spodziewał. Berni. - Mam nadzieje, że okażesz się rozsądny - usłyszałem. Po chwili zostałem sam. Usiadłem na ławce obok grobu Amber i pytałem jej i samego siebie co mam teraz zrobić?

          ***
Jessica spała w pokoju obok,a ja kładłem się właśnie obok żony. Po drodze kupiłem elektryczną nianię i gdy coś będzie  działo się w pokoju córki, z pewnością będziemy słyszeć. Powoli ściągałem z siebie wszystkie rzeczy i spojrzałem na zmęczone oczy żony.
- Boli Cię coś? jesteś głodna? jak się czujesz? - spytałem upewniając się,że niczego jej nie trzeba.
- Nie. Zmęczona tylko jestem, ale nie chcę iść spać. Chcę pobyć z Tobą, Chcę wykorzystać każdą chwilę - widziałem w jej oczach łzy.  
- Przecież wrócę - wyznałem delikatnie całując jej ciało. Moje pocałunki były czułe i delikatne. Chciałem zapamiętać każdy nawet najmniejszy gest, każdą sekundę z tej nocy.  
- Tak bardzo Cię przepraszam Lucasie. Kocham Cię. Naprawdę tak bardzo Cię kocham skarbie - powiedziała, a ja milczałem. Chciałem z całować  każdą łzę z jej twarzy. Nie chciałem słów, nie chciałem rozmawiać, bo tak bardzo pragnąłem własnej żony. Po chwili nie wytrzymałem. Moje pocałunki stawały się coraz bardziej nachalne, usta pragnęły jej ust. Moje ręce błądziły po jej ciele i szukały każdy nawet najmniejszy zakamarek. Pragnąłem jej.
- Zrób to - powiedziała cicho drżącym głosem, a ja wbiłem się w nią najdelikatniej jak potrafiłem(...)

Zmęczeni opadliśmy na łóżko i wsłuchiwaliśmy się w bicie naszych serc, dłonią zgarnąłem kosmyk włosów z jej spoconego czoła i pocałowałem ją jeszcze raz.  
- Tak bardzo mi Cię brakowało kochanie - rzekłem cicho - Bałem się,że nienawidzisz mnie tak bardzo,że musiałaś zabić człowieka, by ode mnie uciec - przyznałem. Uniosła się z łóżka i wbiła we  mnie zaniepokojony wzrok.  - Dlaczego mi nie powiedziałaś prawdy? dlaczego nie zaufałaś? - nie mogłem zrozumieć jej zachowania. Wciąż nie bardzo wszystko kumałem, wciąż panował we mnie strach.  
- A uwierzyłbyś mi? - spytała. Chciałem bez wahania powiedzieć,że tak,ale obiecałem sobie,że po raz pierwszy zdam się na szczerość, a prawda była zupełnie inna. Nie uwierzyłbym swojej  żonie.  
- Wiem o twoich romansach. Cały czas o wszystkim wiedziałam - usłyszałem.  
- To dlaczego?  
-Bo Cię kochałam Lucas. Bo nadal Cię kocham i wierzyłam,że coś się zmieni - rzekła.  
- Zmieni. Obiecuję Ci to - przyciągnąłem ją do siebie i ponownie poczułem dziką rozkosz. Chciałem kochać się z nią bez opamiętania, chciałem zasnąć w jej ramionach, ale powstrzymałem się.  
- Jest jeszcze coś - rzekłem.
- Co takiego?  
- Mam coś dla Ciebie. Gdyby coś mi się stało przepisałem na Ciebie i dziecko cały majątek, przepisałem jeszcze coś, coś o czym nie miałaś pojęcia - powiedziałem niepewnie  
- Co?  
- Pamiętasz ten apartament w którym rok temu spędzaliśmy wakacje? ten dom w Hiszpanii? - spytałem. Carla pokiwała głową, a ja spojrzałem na nią i wziąłem głęboki wdech.  
- On jest twój. Przepisałem go na Ciebie kochanie - wyznałem. Ona wstrzymała dech, nie będąc pewna co ma powiedzieć. Widziałem rozczarowanie i wahanie na jej twarzy. Panował też tam strach.  
- A dlaczego mi to mówisz? Dlaczego to wszystko mówisz do cholery?  
- Bo Boję się,że coś się stanie. Boję się,że Was tu samych zostawiam kochanie  
- Nie jesteśmy same - zaprotestowała. - Jest Max. On nas ocali - wyznała cicho. - Zostań z nami. Proszę Cię. Zostań tu - poprosiła. Chciałem obiecać jej,że zostanę, ale doskonale wiedziałem,że jest to nie możliwe.  
- Muszę - powiedziałem cicho  
- Proszę nie  
- Muszę -  powiedziałem ponownie  
- Wcale nie! Po prostu się głupio uparłeś  
- Muszę, dobrze o tym wiesz - rzekłem głośniej niż poprzednio
- Nie. Mam złe przeczucie  
- Carlo
- Nie - powiedziała ponownie. Lucas błagam nie - usłyszałem.  
- Podjąłem już decyzję
- Kocham Cię  
- Ja Ciebie też - dopowiedziałem. Przytuliłem ją do siebie i w objęciu po jakimś czasie zasnęliśmy. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2205 słów i 11526 znaków, zaktualizowała 1 mar 2017.

Dodaj komentarz