Zakład.Cz 16

Zakład.Cz 16No i mamy kolejną część :) Mam nadzieje, że Wam się spodoba :) Miłego czytania :)  

Chociaż podejrzewałam moje przepuszczenia a Artur je potwierdził, słowa mojej mamy mnie załamały. Nie mogłam uwierzyć, że tak bardzo znając mojego ukochanego brata, nic nie zauważyłam. Nawet przez jedną chwilę nie przepuszczałam, nie domyśliłam się, że Oskar był gejem. Najgorsze było jednak to, że z każdym kolejnym dniem, dowiadywałam się o nim nowych rzeczy a to oznaczało, że tak naprawdę wcale go nie znałam. Jak można żyć z kimś pod jednym dachem? wychowywać się z nim, spędzać każdą wolną chwilę, wygłupiać się, śmiać i nie znać tej osoby? jak można szczerze z kimś rozmawiać i nic o niej nie wiedzieć? a jednak można. Chociaż wielokrotnie wmawiam sobie, że to wszystko jakaś pomyłka, coś nie dawało mi spokoju. Coś tak bardzo oczywistego, chociaż nie zauważonego wcześniej. Jego nagła zmiana nastrojów, jego zmiana ubierania się, wymykanie pod nocach i ten dziwny smutek w oczach. Gdybym wtedy zapytała się go, co się stało? gdybym z nim zwyczajnie porozmawiała? jednak nie uczyniłam tego. Przekonana, że pokłócił się z Jolką, zostawiłam go samego sobie i chyba to w tym wszystkim okazało się najgorsze. Chociaż długo starałam sobie przypomnieć, ani razu nie znalazłam sytuacji by mnie olał. A on potrzebował mnie tak naprawdę tylko raz, a ja go zawiodłam. Wiedziałam, że dla mojego brata o kilka lat starszego ode mnie, byłam całym światem. Skarbem, którego należy chronić.Aniołkiem, którego chciał ochronić za wszelką cenę. Czasami nazywał mnie diamentem. Innym razem najwspanialszą księżniczką a innym razem kwiatuszkiem. Zawsze a to absolutnie zawsze, nawet o piątej nad ranem, nawet gdy miał swoje problemy i ten smutek w oczach, którego tak nie znosiłam, mogłam na niego liczyć. Niejednokrotnie dał jednemu, czy drugiemu w mordę, bo coś złego powiedzieli na mój temat. Z innym spotkał się i porozmawiał, bo zostałam zraniona przez jakiegoś faceta. Innym razem natomiast płakałam całą noc w jego ramionach, bo mama nie puściła mnie na upragnioną imprezę. Zawsze był. Zawsze. Chociaż powoli, stopniowo zapominałam jak wyglądał, nie zapomniałam naszych wspomnień, naszych wypadów na imprezy, naszego uciekania po nocy z domu, spacerów a nawet grillowania. Nie zapomniałam chyba o niczym, co razem robiliśmy. Mimo iż wiedziałam, że czas zakończyć tą żałobę i zacząć żyć, nie potrafiłam. Wystarczyło jedno spojrzenie na szafę, czy ulubione płatki brata, by wspomnienia powróciły. Nie potrafiłam żyć z wspomnieniami a jednocześnie udawać, że wszystko gra. Nic nie grało. Nic nie będzie już grało. Nie było go, a mi tak trudno było się z tym pogodzić. Nawet tak naprawdę nie odwiedzałam go na cmentarzu, Chociaż niejednokrotnie śnił mi się i prosiłbym przyszła na jego grób, nie zrobiłam tego. Może dlatego tak naprawdę nie pogodziłam się z jego odejściem? może nie pożegnałam się z nim wystarczająco dobrze, by zacząć iść do przodu? a może zwyczajnie nie chciałam się pożegnać? zawahałam się i przez  
króciutki moment, jedną chwilkę zastanowiłam się, czy nie najwyższy czas tam iść? wiedziałam, że w domu nie usiedzę a przecież on tak wiele razy mnie o to prosił. Jednak, czy ja potrafiłam? nie chciałam iść tam sama. Nie potrafiłam. Mamy nie chciałam fatygować a tata był zajęty. Damian leżał w szpitalu a Łukasz? nie z nim nie chciałam mieć nic wspólnego.Przynajmniej na razie. Jedyną osobą na jaką w tej sytuacji mogłam liczyć był Filip. Chociaż wiedziałam, że pracuje, miałam nadzieje, że dziś ma wolne. Wykręciłam jego numer i odczekałam kilka sekund.  
- No hej. Stało się coś? - zapytał - Tak i nie- odpowiedziałam - Jesteś teraz wolny, czy zajęty? - spytałam  
- No jeszcze godzinę wolny, a co? - szepnął zaskoczony  
- Pójdziesz ze mną gdzieś? - spytałam - Gdzie? - usłyszałam jego głos - Na cmentarz? - szepnęłam ściszonym głosem  
- No jasne. Za dziesięć minut będę u ciebie. Jestem nie daleko - powiedział rozłączając się  
Ubrałam się i zeszłam przed dom. Nie chciałam rozmawiać z matką. Nie tyle, co nie chciałam, po prostu nie potrafiłam. Przynajmniej nie teraz. Stałam przed domem i nerwowo zerkałam na zegarek. Dziesięć minut już dawno minęło, a ja nie rozumiałam dlaczego go nie ma. Przecież zazwyczaj Filip się nie spóźniał. Po kilku następnych minutach ujrzałam chłopaka i ruszyłam w jego stronę.  
- Przepraszam, że tyle czekałaś. Zagadałem się z kumplem. Pytali, czy dziś też się z nimi zobaczymy. Będziesz wieczorem? - zapytał  
- Zobaczymy- odpowiedziałam kierując się w stronę cmentarza  

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Nic nie pamiętałem z wczorajszego wieczoru, no może jakieś urywki. Jedyne o czym myślałem, to o Sarze i jej wspaniałych oczach. Nie byłem pewny, czy się z nią wczoraj widziałem, czy to wszystko mi się tylko śniło. Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni, po coś do picia. Po wczorajszym spożytym alkoholu. w ustach miałem Saharę i jedyne o czym marzyłem w tej chwili, to o łyku wody. Chociaż jeden, mały łyk, nic więcej. Przy stole, spokojnie popijając kubek gorącej herbaty, siedziała Magda. Gdy zauważyła moją obecność, spojrzała na mnie a jej czerwone oczy zdradzały, że płakała. Nadal siedziała spokojnie opanowana a jej drżąca ręką, pokazywała tylko, tak bardzo dobrze ukryte emocje.  
- Co ty robisz? - zapytałem, patrząc na spakowaną walizkę - Czekam za tatą. Wyprowadzam się - powiedziała opanowanym głosem  
Chociaż głowa pękała nie miłosiernie, teraz jedyne co się dla mnie liczyło, to zatrzymacie Magdy w naszym domu. Przecież nie mogłem pozwolić jej odejść. Przez pewien czas patrzeliśmy na siebie w ciszy, a ja nie wiedziałem jakich słów użyć, by nie pogorszyć naszej sytuacji.  
- Dlaczego chcesz się wyprowadzić? - zapytałem, najspokojniej jak umiem  
Mimo, iż nie byłem pewny uczuć do tej kobiety, jakoś wizja pustego mieszkania i straty ich obojga była dla mnie przerażająca. No bo przecież jak miałem pozwolić im odejść, skoro chyba ich kochałem? Chyba a przynajmniej to dziecko.  
- Nie rób tego Magdo.Przecież nigdzie nie będzie Ci lepiej niż tu - powiedziałem  
- Tu? - wybuchła płaczem - Z mężczyzną, który mnie nie kocha? z facetem, który pije, albo znika z domu? w pustym mieszkaniu, bo ciągle Ciebie nie ma? jestem w ciąży Luk! Nie powinnam się denerwować a my wciąż się, albo kłócimy, albo mijamy! Mam wrażenie, że nas nie chcesz! Mam wrażenie, że zostałam sama z tym wszystkim! - zaszlochała - Pytasz gdzie mi będzie lepiej? to Ci odpowiadam wszędzie! Wszędzie byle nie tu! byle nie z Tobą! - szepnęła drżącym głosem  
Spojrzałem na nią przerażony, a jej wzrok był pusty i smutny. Tak bardzo pochłonęła mnie sprawa z Sarą, że nie zauważyłem prostych rzeczy. Nie doceniłem tego co miałem a teraz było tak blisko, do tego, by to stracić. By ich stracić. Chociaż uczyłem się na psychologa, chociaż wiedziałem, że lepiej dla nas wszystkich było, żeby pojechała i przemyślała wszystko w spokoju, tak bardzo bałem się tego, że jak teraz pozwolę jej wyjechać to ich stracę. Przecież tak wiele par, rozstawało się dlatego, że robili sobie przerwy w związkach. Tak wiele znanych mi osób rozstali się, bo przestali ze sobą rozmawiać. Z nami też tak było i teraz powoli zaczynałem to dostrzegać. Głupcze! szepnąłem sam na siebie. Głupcze! Nie potrafiłeś jej docenić. Patrzeliśmy na siebie kilka sekund, a jej oczy powoli gasły. Gasła w niej nadzieje, radość, chęć życia. Gasło wszystko i miałem wrażenie, że miłość do mnie też.  
- Nie wyjeżdżaj - szepnąłem, prosząc ją kolejny raz - Dajmy sobie szansę - błagałem  
- Nie Luk - powiedziała patrząc mi prosto w oczy - To ja Cię błagam pozwól mi odejść, na jakiś czas. Pozwól mi, dopóki mam w sobie chociaż trochę miłości do Ciebie. Jeżeli zostanę tu dłużej i będę patrzeć na to, co się z Tobą dzieje. W końcu Cię znienawidzę a tego nie chcę. Nie chcę ze względy na dziecko, które w sobie noszę - szepnęła przerażona  
Spojrzałem na nią oszołomiony. Jej chłód w głosie, otrzeźwił trochę mój umysł. Chciałem coś powiedzieć, ale nie zdążyłem, bo usłyszałem ryk silnika samochodu. Po krótkiej chwili, do mieszkania wszedł starszy mężczyzna i zabrał bagaże córki. Spojrzeliśmy na siebie, ale nie powiedział nawet słowa. Pokręcił głową i odszedł, zostawiając nas samych. Stanąłem za drzwiami i zasłoniłem je swoim ciałem. Nie chciałem wypuścić kobiety z mieszkania.  
- Przepuść mnie - jej głos był łagodny, ale stanowczy - Nie- szepnąłem przerażony tonem swojego głosu - Nie - powiedziałem po raz kolejny cichym głosem a w moich oczach znajdowały się łzy. - Błagam Cię nie - podjąłem kolejną próbę, ubłagania jej by została  
- Przykro mi Łukasz. Potrzebuje zmian. To tylko na jakiś czas. uwierz mi. wrócę - przekonywała  
Ile par rozstawało się takimi słowami? obietnicami bez pokrycia? ze łzami w oczach i nadzieją, że pokonają trudny dla nich czas? ile par właśnie w ten sposób się żegnało naiwnie wierząc, że wybranka, lub wybranek przemyśli i wróci? nie chciałem byśmy byli kolejna liczbą w statystyce. Nie chciałem, bo był to nasz związek, nasza przyszłość i Miłość. Było to nasze życie a ja powinienem pozwolić jej odejść i zaufać naszej miłości. Miłości, którą sam zniszczyłem. Odsunąłem się od drzwi i po raz kolejny złapałem ją za rękę, spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i pocałowaliśmy się. W jej oczach było tyle smutku, że teraz moje poczucie winny nasiliło się. Dla niej była to jeszcze trudniejsza decyzja, niż dla mnie.  
- Wrócę - szepnęła, nie zatrzymując się ani na chwilę  
Wyszła z naszego mieszkania, a ja nagle zdałem sobie sprawę, że ten dom bez niej jest zbyt cichy. Za cichy dla mnie jednego. Stanąłem przy oknie i obserwowałem przez szybę jak wtula się w ramiona ojca i płaczę. Po raz ostatni dzisiejszego dnia patrzyliśmy na siebie i chociaż dzieliło nas tak wiele, miałem cichą nadzieje, że jakoś uda nam się wszystko pokonać. Przypomniałem sobie jej obietnicę i modliłem się, by nie była to kolejna obietnica bez pokrycia. Byśmy naprawdę do siebie powrócili. Jednak zdałem sobie sprawę, że nim to uczynimy, musiałem raz na zawsze zakończyć pewien etap w swoim życiu, Musiałem pozbyć się poczucia bólu i wspomnień. Musiałem powiedzieć Sarze prawdę, która złamię jej serce. Musiałem rozstać się z nią raz na zawsze i zapomnieć o tym, co nas łączyło.Zresztą po tym, co dowie się ode mnie i tak na zawsze mnie znienawidzi. I tak nie będzie chciała mnie znać. Chociaż nie byłą to moja wina, to i tak ciągle żyłem z poczuciem winny. No bo przecież przez cały czas wiedziałem, wiedziałem w kim zakochany był Oskar a mimo tego, nic jej nie powiedziałem. Ona mi bezgranicznie ufała, wierzyła w każde słowo i co więcej byłem przekonany, że kochała mnie, a ja ją zawiodłem. Zawiodłem ukrywając tak ważne dla niej informację. Jednak, czy mogłem postąpić inaczej? czy mogłem powiedzieć jej, że Oskar zakochał się w.. nie, nie potrafiłem, nie mogłem. Dałem słowo i chciałem tego słowa dotrzymać.  

Staliśmy nad grobem mojego brata i poczułam jak umiera mi serce. Poczułam jak wiatr delikatnie otula moje ciało i klęknęłam przy grobie brata. Położyłam na nim białą różę, jego ulubiony kwiat i zapłakałam. Zdałam sobie sprawę, że nie byłam tu od jego śmierci. Nie odwiedziłam brata ani razu, od pogrzebu. Chociaż powoli docierało do mnie, że go nie ma, jakoś nie potrafiłam się z nim pożegnać. Aż do dziś. Aż do teraz. W tym momencie stałam nad jego grobem i głośno płakałam. Płacz słychać było chyba na całym cmentarzu i nagle poczułam jak tracę siły. Nie wiem jak długo staliśmy przy jego grobie, nie wiem jak  
długo płakałam i jak długo klęczałam. Nie wiem nic. Nie chciałam stąd odejść. Nie potrafiłam. No bo przecież on był sensem mego istnienia, był dla mnie najważniejszym mężczyzną mojego życia. Był, po prostu zawsze był. A teraz go nie było. Nie było nic, prócz tej wielkiej, ogromnej pustki, jaką czułam na myśl o Oskarze.  
- Saro - usłyszałam za sobą głos Filipa - Saro ja muszę już iść - szepnął  
Nie odpowiedziałam. Działałam jak w amoku, nic do mnie nie docierało. Chociaż chłopak odszedł, ja nie poruszyłam się. Nadal klęczałam na zimnej trawie, przypominając sobie wszystkie wspólne chwile z bratem. Nasze rozmowy, spacery, wygłupy i nagle coś do mnie dotarło. Zawiodłam. Zawiodłam go po raz kolejny. Raz, że mu nie pomogłam a dwa, że go nie odwiedzałam.  
-Przepraszam Cię Braciszku, przepraszam! - krzyknęłam na cały cmentarz  
Nikt nie odpowiedział. Zdałam sobie sprawę, że jestem sama. Sam na Sam z bratem i to przerażało mnie jeszcze bardziej. Nagle zadzwonił mój telefon, ale nie odebrałam.Nie miałam ochoty na żadne rozmowy, nie miałam ochoty na nic. Światło odbiło się o kawałek szkła i błysnęło.Do mojej głowy wpadał pewien plan. Był on jedyną moją nadzieją, na przerwanie tego bólu. Wzięłam szkło w rękę i chociaż nigdy tego nie robiłam, teraz nie miałam wyboru. Zrobiłam małe cięcie na nadgarstku, poczułam ból i zamknęłam oczy. Kolejne cięcie na drugie wspomnienie o bracie.Po każdym wspomnieniu, robiłam kolejne kreski. Nagle przypomniał mi się Damian i strata mojego dziecka. Zrobiłam kolejne cięcie,  
nie zważając uwagi, na ból i plamę krwi na ziemi. Czułam jak słabnę z każdą stratą kropli krwi. Upadłam na zimną trawę i zamknęłam oczy. Nie czułam strachu, wiedziałam, że za chwilę spotkam się z dwiema najważniejszymi dla mnie osobami. Bratem i dzieckiem. Nagle..CDN  


Jeżeli jesteś, zostaw coś po sobie :)

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2685 słów i 14194 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

7 komentarzy

 
  • Paulaa

    Świetne! Nie wiem jak wytrzymam do następnej części ;)

    2 lut 2015

  • Kinga16

    Kiedy kolejna czesc? Mam nadzieje, ze jeszcze dzis, np. wieczorem :)

    2 lut 2015

  • KAROLAS

    no to siedzę jak na szpilkach i czekam na kolejną część:)

    2 lut 2015

  • Lula

    Nie mogę się doczekać kolejnej :)

    2 lut 2015

  • szczęśliwa

    Popłakałam się przy tej części i czekam na kolejną

    2 lut 2015

  • Kiniiaa

    Smutne dosyć..Bardzo ciekawi mnie ciąg dalszy. Kiedy można się go spodziewać? ;)

    2 lut 2015

  • x

    konczenie w takiej chwili ;D

    2 lut 2015