,, Wymyslony" Cz 9

,, Wymyslony" Cz 9Cz. 9
Wbrew pozorom spałam jak zabita. Śnił mi się Rafał. Oboje we śnie byliśmy młodzi, chyba nawet mieliśmy naście lat. Siedziałam sobie w szkolnej ławce i spisywałam zadanie z tablicy, które napisałam nam nauczycielka. Byłam już w połowie zdania, gdy nagle kontem oka dostrzegłam go po przeciwnej stronie. Kierowana instynktem zachwycenia, gdy nauczycielka nie patrzyła, przysiadałam się do jego stolika.
- Cześć- powiedziałam szeptem.
- Cześć- odparł smutno. Dopiero po chwili dostrzegłam, że Rafał jest bardzo smutny i jedną ręką dotykał czoła.
- Coś ci dolega?- Spytałam czując gdzieś wewnątrz siebie, że coś jest nie tak. Taki mały stresik ściskał mi żołądek od środka. Ciało wyczuwało, że coś mu dolega.
- Bardzo boli mnie głowa- odparł wciąż na mnie nie parząc.
- No to zadzwoń do rodziców. Przyjadą po ciebie i odpoczniesz w domu.
- Oni mi nie uwierzą- odparł ze smutkiem.- Mnie bardzo często boli głowa.
- A badałeś się?
- A po co? I tak powiedzą, że udaję. Oni mi nigdy nie wierzą. Uważają, że chcę opuszczać lekcje.
- Ale to absurd. Przecież jesteś najlepszym uczniem z klasy. Nigdy nie dostałeś nawet czwórki.
- To im nie wystarcza. Dla nich, gdy nie ma widocznych objawów bólu, oznacza, że symuluję.
- To może ja zadzwonię? Mi by uwierzyli. Nie chcę, abyś się tak męczył- powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu. Wtedy dopiero podniósł na mnie wzrok. Trochę zaczerwienione oczy niemal błagały o pomoc. Smutek wręcz wylewał się z jego aury, stwarzając wrażenie niewinności i delikatności.
- Nie wiem, czy ci uwierzą.
- Spróbuję- wzruszyłam ramionami.- Nie mogę patrzeć jak cierpisz.
Niemal uśmiechnął się do mnie przez łzy. A potem korzystając ze sposobności, że pani wciąż bazgrała na tablicy jakieś zadanie, wstaliśmy i ja wzięłam go za rękę. Jego dłoń była bardzo sucha i ciepła. Stwarzała pozory bezpieczeństwa, niczym magiczny pokrowiec na zło.  
Rafał zdążył wymknąć się z sali, ale mnie nauczycielka przyuważyła.
- A ty, dokąd?- Spytała i podeszła do drzwi, w których wciąż stałam.
- Do ubikacji proszę pani. Bardzo mocno chce mi się siusiu.
- Doprawdy? A gdzie byłaś podczas przerwy?
- No nie zdążyłam. Była duża kolejka. Naprawdę proszę pani, bardzo pilnie muszę siusiu.
Popatrzyła na mnie gniewnie mrużąc oczy.
- Więc będziesz musiała wytrzymać.
- Ale proszę pani… Ja naprawdę muszę…
Stała tak nade mną, podczas gdy ja myślałam o Rafale. Stał bidula na korytarzu za drzwiami i pewnie zastanawiał się, ile da rade jeszcze wytrzymać. Postanowiłam, ze nawet, jeśli mi nie pozwoli, to i tak wyjdę. Nie wolno było pozostawiać ludzi w potrzebie. A nim mi zależało…
- Już idź- rzuciła na odchodne.- Nie zniosłabym smrodu, gdybyś mi tu narobiła- odparła wracając do pisania na tablicy.
- Dziękuję- odparłam niemal wybiegając na korytarz. Rozejrzałam się i zauważyłam go w oddali pochylonego i wciąż trzymającego się za głowę, Gdy mnie dostrzegł uśmiechnęłam się do niego i podbiegłam.
- Choć.
Znów złapałam go za dłoń czując to przyjemne ciepło od środka jego dłoni. I już w tym momencie czułam, że moje uczucia oznaczają coś więcej, niż tylko przyjaźń. On chyba też to poczuł, bo mocniej ścisnął mi dłoń. To było piękne. Niewinność splotu naszych dłoni była niczym wzlot stada bocianów, czy też widok kwiecistej łąki, z której motyle wzbiły się swymi delikatnymi skrzydełkami do góry, malując tęczę ze swych skrzydeł. Była to i naturalność i cud natury.
A gdy znalazłam cichy zakątek, wzięłam od niego telefon komórkowy.
- Masz wpisany numer do mamy?
- Do taty. Spójrz.- Wybrał numer i przyłożył mi telefon do ucha. Wzięłam go w swą dłoń, która czułością aż nakrapiała moje wnętrze. A męski głos odebrał po trzecim sygnale.
- Dzień dobry- zaczęłam.- Nazywam się Anabel Mroczek. Jestem koleżanką Rafała ze szkoły. Chciałam tylko powiedzieć, że Rafał jest bardzo chory. Wciąż boli go głowa i bardzo bym prosiła, aby państwo zabrali go do domu.
- Halo? Ale kto mówi?
- Koleżanka Rafała z klasy.
- A jak się nazywasz?
- Anabel Mroczek, już mówiłam.
- Ale, dlaczego dzwonisz z telefonu naszego syna?
Zdenerwowałam się. Najwyraźniej Rafał miał bardzo trudnych rodziców. A przynajmniej ojca.
- Już panu mówiłam. Rafał mi go dał. Bardzo źle się czuje, czy pan nie rozumie?
- A gdzie jest mój syn?
- Przy mnie.
- Więc, dlaczego sam nie zadzwonił?
- Bo powiedział, że pan mu nie uwierzy. Rany, czy to takie trudne do zrozumienia?
Zignorował moją wypowiedź.
- I znów go boli głowa?
- No tak- niemal krzyknęłam. - On bardzo cierpi, czy pan tego nie rozumie?
- A ty, kim jesteś?
O Boże! Ale miałam ochotę walnąć tego dziada w łeb, gdyby tylko tu stał. Ukazałabym mu jesień średniowiecza w mroźny wietrzny poranek.
- Jego koleżanką z klasy.
- I mam po niego przyjechać?
- No tak! Bardzo pana proszę. Nie chcę patrzeć jak cierpi. Czy pan tego nie rozumie?
- On ciągle cierpi.
- No to trzeba mu pomóc!
Zerknęłam na Rafała. Kiwnął mi głową, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Jego smutek wręcz kipiał z niego niczym ulatujący puch z rozkwitniętych mleczy. Poczułam jakbym patrzyła na małego kurczaczka odepchniętego przez kwokę. Był teraz zdany tylko na siebie.
Nie!
Miał też mnie! Nie mogę się poddać tak bez walki. Musiałam mu pomóc. Serce mi się ściskało, gdy stał obok zgarbiony z pierwszą spadającą łzą, która starał się ukryć patrząc do góry.
- Mu nie da się pomóc.
- Niech pan tak nie mówi. Przecież możecie go zabrać do domu i dać jakieś środki przeciwbólowe. Kto tu jest dorosłym, ja czy pan?
- Zależy ci na nim?- Spytał wprost.
- Tak. Ale bardziej zależy mi teraz, aby ktoś zabrał go do domu.
- Zignoruj go.
- Co? Czy pan oszalał?
- Nie, nie oszalałem. Niech się lepiej odsunie od niego, bo to się źle dla ciebie skończy.
- Nie ważne. Kim trzeba być, żeby nie pomóc własnemu dziecku?
- Niczego nie rozumiesz. On też niczego nie rozumie.
- Ale co tu jest do rozumienia?
- Całe życie. Nieraz, aby pomóc, trzeba nic nie robić. I nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli.
Wzięłam kilka wdechów, bo rozmowa z tym gościem całkiem wytrącała mnie z równowagi. Bałam się nawet teraz, że powiem temu gościowi coś tak niemiłego, że Rafał przestanie mnie lubić. Trzeba było się opanować, zanim będzie za późno.
- Rozmowa z panem nie ma sensu.
- Ma, gdyby się znało prawdę.
- Jaką prawdę?
- Ano taką, że jego głowa nigdy nie przestanie boleć.
- Jak to?
- Zostaw go. Zrób to teraz, zanim będziesz cierpiała. Przyjadę po niego, choć to niczego nie zmieni. Nie ważne, czy będzie w domu, czy w szkole. Na nic nie mamy wpływu, ale on o tym nie wie. Wolę nawet, aby myślał, że go ignorujemy, niż by dowiedział się prawdy.
- Ale o jakiej prawdzie pan mówi?
- Zostaw go. Już jadę…
Potem się rozłączył. Rozmowa z nim była dla mnie bardzo niepokojąca. Nie bardzo rozumiałam, czy ten facet był chory na umyśle, czy celowo ignorował stan zdrowia Rafała.
- I co? – Spytał smutno.
- Przyjedzie. Pomoże ci.
Podeszłam do niego i oddałam mu komórkę. A potem mocno do niego przylgnęłam tuląc go do siebie jak dziecko.
- Tak bardzo chciałabym ci pomóc- powiedziałam przez łzy. A potem jego dłonie delikatnie, niczym powiew wiosennego wiatru, musnęły moje biodra lekko je dotykając.
- Jesteś taki delikatny. Jak to możliwe, że pozwalają ci tak cierpieć?
Rozpłakał się.
- Nie wiem- załkał.- Nie kochają mnie, mówiłam ci. Chyba lepiej by było, gdybym się nie urodził.
- Nie mów tak. Ja ci pomogę. Będę przy tobie, obiecuję. Zrobię, co będę mogła.
- To zostaw mnie- powiedział smutno, po czym się odsunął.- Przynoszę same nieszczęścia…
- Nie prawda. Nie mów tak.
Po tych słowach rozległ się dzwonek na przerwę i Rafał zatkał sobie uszy dłońmi. Wyglądał jakby był zrozpaczonym obłąkanym szczeniaczkiem wpuszczonym do stada psów, które były wrogo do niego nastawione.
- Odejdź- krzyczał i nagle wybiegł ze szkoły. Pobiegłam za nim, ale nim go dogoniłam, ktoś podjechał po Rafała i on szybko wsiadł do samochodu, pozostawiając mnie samą na ulicy.
- Zostaw go- krzyknął kierowca i dodał gazu.
- Ale dlaczego mam go zostawić???- Krzyczałam w dal, bo nie mogli mnie już usłyszeć. Nawet wiatr nie chciał mi przywiać jakichkolwiek słów wyjaśnienia.
Zostałam sama.
I po tym zaraz się obudziłam…
Nie wiedziałam, czy to był tylko zły sen, czy podświadomość próbowała mi coś podpowiedzieć. Być może gdzieś tam w środku wiedziałam, że związek z Rafałem jest czymś niemożliwym i rozum chciał mnie chronić przed zawodem miłosnym. No i wciąż byłam żoną Michała, co nie ułatwiało mi życia. No i byli też Ania i Maciuś. Moje dwa promyczki, które kochałam nad życie. I bez względu na to, co stanie się ze mną i Michałem, dzieci będą moje. Teraz mogą posiedzieć sobie odrobinę u dziadków. W końcu to nie jest przecież nic złego. Dzieci muszą mieć kontakt z dziadkami. A moje mają to szczęście, że dziadków posiadają.
Pik, pik.
To był dźwięk mojej komórki. Dostałam wiadomość sms. Bicie mojego serca przyśpieszyło swój rytm, bo tylko jedna osoba mogła do mnie napisać o siódmej rano.
Rafał…
Wstałaś?

Odpisuje, więc chyba tak 

A jak ci się spało?

Gdybym mogła, napisałabym, że okropnie, bo miałam piękny i koszmarny sen jednocześnie. Postanowiłam jednak nie zachowywać się jak nastolatka. Byłam poważną kobietą i tak należało rozmawiać. Tyle, że rozmarzenie, całkiem odbierało mi życiową powagę…
Znośnie.

A ja nie zmrużyłem oczu.

Dlaczego?

Czyżby wszystkiego zaczął żałować? Być może na trzeźwo przemyślał sobie wszystko i teraz chciał się wycofać…
Mogłam się tego spodziewać. Wszystko było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe… Takie rzeczy zdążają się tylko w bajkach i cudownych filmach o zakazanej miłości…
Bo miałem Ciebie przed oczami… Bałem się, że gdy je zamknę, pryśniesz mi jak bajka mydlana…

Nie żartuj.

Jestem całkiem poważny. I tęsknię za tobą.

Przecież się dziś zobaczymy?

Jeśli się nie rozmyśliłaś???
Głuptasek! Ale jaki kochany głuptasek!

- Czekam na więcej…

No, skoro już o tym piszemy, to może wpuścisz mnie do środka. Boję się, że ciepłe pączusie zaraz nie będą takie ciepłe jak chciałem.
Natychmiast podbiegłam do okna. Odsunęłam firankę na bok i ujrzałam jego samochód. Czerwone Audi A4 stało pod moją bramą, a obok niej uśmiechnięty Rafał…
On chyba zwariował!
Ale byłam strasznie podekscytowana. Machnęłam mu, aby podszedł do drzwi, a sama migiem zrzuciłam z siebie piżamę i nałożyłam szarą koszulkę i getry, które były pod ręką. Potem pognałam na dół całkiem zapominając o makijażu. A już na samym dole schodów wpadłam na Patrycję.
- Hej!- Krzyknęła, gdy niemal na nią wskoczyłam.
- O matko, Patka! Co ty tu robisz?- Spytałam zszokowana, że wstała tak szybko i nie wyglądała, jakby wstała pięć minut temu. W przeciwieństwie do mnie.
- Mieszkam, nie? A ty? Od kiedy to wskakujesz na mnie z rana? Jest dopiero po siódmej- rzuciła z wyrzutem.
- Wiem, ale Rafał teraz przyjechał i czeka przed drzwiami. Muszę mu otworzyć.
- Co? A widziałaś się w lustrze? Cały tusz ci się rozmazał. Nie wiem, czy to dobry początek randki.
- Zupełnie o nim zapomniałam!
Złapałam się za twarz czując, że jestem cała tłusta. I do tego roztargana. Aż bałam się pomyśleć, jakby zareagował, gdyby mnie teraz zobaczył.
- To, co mam zrobić?
- Zostaw to mnie. Coś wymyślę, a ty zasuwaj na górę i doprowadź się do stanu używalności. Teraz wyglądasz bardziej jak ktoś po terminie…
- Dobra, daruj sobie- rzuciłam wskakując na górę. Miałam tylko nadzieję, że Rafał nie będzie za bardzo na mnie zły.
Po jakimś czasie Patka weszła do mnie na górę, gdy uporałam już się z twarzą i włosami.
- I co? Czeka?
- Kto?- Spytała z przekąsem.
- Daruj sobie. Co mu powiedziałaś?
- Jak to, co? Prawdę- wzruszyła ramionami.
Tym razem to ja spojrzałam na nią, jakbym chciała ją uszkodzić. A ona zamiast się wytłumaczyć, parsknęła śmiechem.
- Daj spokój. Ty to zawsze potrafisz dramatyzować. Poprosiłam go, aby wskoczył do apteki. Niedługo połkniesz całą aptekę w oczekiwaniu na trwale stąpający termin przedbólowy.
- Bo ty mi niczego nie ułatwiasz.
Po drobnej sprzeczce jakoś stanęłam na nogi gotowa do działania. Jedynie powracający ból głowy trochę mnie spowalniał. Postanowiłam jednak nie dramatyzować, jak radziła siostra, tylko wziąć się w garść. Zbyt ulatujące są chwile szczęścia, abym miała zaprzepaścić, choć skrawek tego uroku z Rafałem. I nawet, gdybym miała mieć już tylko wspomnienia, to i tak warto dla nich iść naprzód.

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 2514 słów i 13118 znaków.

2 komentarze

 
  • AuRoRa

    Ciekawe czy ten sen coś znaczył. Siostra jak zwykle na posterunku  :jupi: fajna część.

    13 lip 2018

  • Ewelina31

    @AuRoRa Dziękuję:-)

    13 lip 2018

  • AnonimS

    Skąd bierzesz pomysły na te wszystkie teksty?

    1 cze 2018

  • Obca

    @AnonimS z serca <3

    1 cze 2018