Wymyślony cz. 5

Wymyślony cz. 5Cz 5
Może to wszystko jest głupie, ale mnie to nie obchodzi. Już nie pamiętam, kiedy byłam tak szczęśliwa. Kiedy radość i wyczekiwanie mieniły mi się w głowie, a serce wariowało w kierunku drugiej osoby.
Rafał… Co ty ze mną zrobiłeś?
Podchodzę do niego nieśmiało, a on uśmiecha się szczerze. Jego uśmiech stopiłby wszystkie lody.
- Witaj- mówi dając mi buziaka w policzek, na co się rumienię.
- Wróciłeś- mówię, choć wydaje się to być bardzo dziecinne.
- Musiałem- wzrusza ramionami.- Może to głupie, ale czułem, że po prostu muszę tu przyjechać. Właśnie teraz.
Po tych słowach łapię za koniec jego koszulki i niemal ciągnę go za bramę, bo wiem, że siostra łapczywie się nam przygląda prze okno.
- Lornetka?- Pyta z powalającym uśmiechem.
- Tak. Moja siostra ma siłę rażenie na kilka dalekich mil. Prześwietli zupełnie wszystko. Ale płotu taty, nie.
Gdy jesteśmy po za zasięgiem jej wzroku Rafał bez powodu odwraca się do mnie i mocno mnie przytula. Wdycha zapach moich włosów, a ja mu na to pozwalam, bo sama bardzo tego pragnę.
- Tak bardzo za tobą tęskniłem- szepcze do moich włosów wciąż mnie tuląc.
Nie wiem, co powiedzieć, bo sama nie wiem, co się wokół mnie dzieje. Świat wiruje wokół nas, a on nadal mnie przytula. W końcu i ja go przytulam wtulając się głębiej w jego klatkę piersiową.
Już pamiętam, czym pachnie…
To infiniti moment dla niego…
- Nie wiem, Anabel, co się ze mną dzieje. Czuję jakby jakiś magnes mnie do ciebie przyciągał… To głupie i takie niemądre, wiem, bo nie mamy naście lat, ale ja nie wiem sam, dlaczego tak się dzieje… Przy tobie- zająknął się- czuję się taki szczęśliwy…
- Ja też- odpowiadam zgodnie z prawdą.
Przez cały czas mnie tuli do siebie. Nawet nie staram się go odepchnąć, tylko wciągam ta chwilę do siebie, aby jak najdłużej pozostała między nami… We mnie… Zbyt dobrze wiem, że to, co dobre, zawsze szybko się kończy. Trzeba korzystać z każdej chwili szczęścia, jaka się nadarzy, bo może już nie powrócić.
Taką chwilą szczęścia była właśnie dla mnie ta chwila. Byłam bardzo szczęśliwa, choć znałam go zaledwie od kilku godzin.
Głupota?
Być może. Ala właśnie teraz takiego szczęścia potrzebowałam. I chłonęłam je najmniejszym skrawkiem mojego ciała.
- Jezu, An, nie wiem, co to jest. Tak strasznie pragnę przy tobie być. Nie mogę i nie chcę ciebie puścić, bo boję się, że sobie ciebie wymyśliłem.
- Albo to ja wymyśliłam sobie ciebie- szepczę wtulona w jego koszulę.
- An, ty nie wiesz. Zjawiłaś się akurat w takim momencie mojego życia, kiedy świat całkiem walił mi się na głowę. Nawet nie ma nic, co mógłbym tobie zaoferować- zaczął płakać. Tego się nie spodziewałam. Odruchowo zaczęłam go głaskać po plecach, tak jak to robiłam, gdy płakały dzieci. Coś we mnie zadrżało i nagle zapragnęłam się nim zaopiekować.
- Nie płacz, hej, powiedz mi tylko, co się stało. Być może będę potrafiła ci pomóc.
Naiwne i głupie słowa, ale wypowiedziałam je szczerze. W swoim życiu miałam sporo adoratorów, ale żaden nie miał w sobie tego czegoś, co on. Może to głupie, ale takiego przywiązania nie czułam nawet wtedy, gdy byłam z Michałem, choć dość długo się znaliśmy.
W Rafale zawrzało coś, co było we mnie, a ja miałam to samo. Dogłębna siła ciągnęła mnie do niego, jakby był długo wyczekiwanym kochankiem. Albo kimś, kto umarł i powrócił zza grobu. To takie dziecinne, ale czułam, że znam go od zawsze. I jakbym pragnęła go od zawsze…
- Nie mój Aniele. Nie chcę cię w to wszystko wmieszać. Mogłabyś tego nie zrozumieć, a siostra pomaga mi jak może. Na nią zawsze mogę liczyć.
Potem odsunął się ode mnie na kilka centymetrów i pocałował mnie w usta…
A ja oddałam pocałunek…
Potem odsunął się ode mnie opierając swoje czoło o moje.
- Wybacz… Ja nie chcę cię skrzywdzić…  
Nie wiem, co sprawiło, że zamknęłam jego usta swoim pocałunkiem. Być może chciałam tą chwilę zapamiętać na zawsze, bo bałam się, że leżę w tej chwili w sypialni rodziców i za moment Pati mnie obudzi. Jednak to wszystko działo się naprawdę.
- Może wejdziesz?- Zapytałam leniwie odrywając się od jego pełnych i delikatnych ust.
- Nie, nie mogę ci się narzucać. Ale chyba nóż wsadziłbym sobie w serce, gdybym się nie zgodził.
Nie puszczając mojej dłoni, tak okropnie ciepłej i zajebiście delikatnej jak aksamit ruszyliśmy w stronę domu moich rodziców.
Zwariowałam, ale chyba się w nim zadłużyłam! Raz, pstrykniecie palcami i moje serce szalało na jego widok. Ciało domagało się go niczym rybie usta wody, a moje płuca powietrza. Ciągnęło nas do siebie jak metal do magnesu, jak przyciąganie ziemskie nas do ziemi.
Weszliśmy do domu. Rafał zdjął swoje adidasy ukazując śnieżnobiałe skarpetki. Nie miał na sobie niczego poza dżinsami i koszulką w czerwonym kolorze, wiec od razu skierowaliśmy się do kuchni.
A tam była Patka.
- Cześć- rzucił na powitanie.
- O, cześć. Chyba już gdzieś cię widziałam- rzuciła żartem.
- Cóż, ja ciebie pewnie też. Nie jesteś czasem tegoroczną miss?
Siostrze najwyraźniej się to spodobało, bo skwitowała to uśmiechem.
- Kawy?
- Może być- odparł siadając przy stole. Jego infiniti moment całkiem zawładnęło kuchnią. Patka też to zauważyła.
- Ładne perfumy.
- Dzięki.
- Z Avonu?
- Tak- odparł z uśmiechem.
- Prowadzisz?
- Nie. To mojej siostry. To znaczy ona prowadzi Avon. Ja tylko czasem coś od niej zamawiam. Albo ona zamawia mi.
- Acha. A wiesz, że moja siostra ma męża i dzieci?
Co?! Czy ona to powiedziała na głos???!!!
- Patrycja!
Ale się wkurzyłam! To ja chciałam mu o tym powiedzieć! Ta wyskoczyła ni z gruszki ni z pietruszki i to zaraz po tym, gdy się całowaliśmy.
- No, to już wiem. Nie ma zamiaru się narzucać nieproszony- odparł wprost podnosząc do góry ręce w obronnym geście, ale nie mogłam nie zauważyć, że rzucił wtedy na mnie okiem.
- Nie wpraszasz się- powiedziałam do niego.- A ty Patrycja mogłabyś sobie już iść- syknęłam ze złością. Przypomnij sobie, co było w Akropolu- dodałam wkurzona.
- Pamiętam- odparła. – Ale nie widzę z tym związku. Od początku trzeba być ze sobą szczerym- rzuciła niemal pazurem wczepiając się w szyje Rafała.
- Przynajmniej teraz już wiem, dlaczego to faceci z tobą zrywali- dodałam, aby ja urazić.
- To ich sprawa, jeśli woleli być okłamywani. Ja wole szczerość od początku, do końca.
Miałam wrażenie, ze to były słowa do Rafała, a nie do mnie, ale przecież to było głupie. Zresztą psuła mi wszystko. Miałam ochotę wywalić ją z domu i nigdy do niego nie wpuszczać. Najlepiej nigdy!
- Pochwalam to- powiedział Rafał.- Ja też jestem szczery. Nie boją się trudności, bo podobno to tylko w ten sposób można zajść dalej.
- Umysłowo mądre- odparła.
- A ty jesteś umysłowo chora- rzuciłam jej wraz z wrogim spojrzeniem.
- Okej, okej, wyluzuj. Zadam mu tylko kilka prostych pytań i już mnie nie ma.
- Dobra- odparł.
Miałam wrażenie, że ja w ogóle do rozmowy nie byłam im potrzebna. Patrycja potrafiła być opiekuńcza, ale to było przesadzone. Obiecałam jednak sobie, że zaraz po jej głupkowatych pytaniach albo my wyjdziemy z kuchni, albo sama ją wywalę.
- Patrycja zawiodłam się na tobie. Nie potrafisz być tolerancyjna.
- Bo go nie znam. Bo Ty go nie znasz- zaakcentowała słowo ,,Ty’’.
- No dobra, ale, po co TY chcesz go poznawać?
- Bo jest tobą zainteresowany?
- Nie być taka pewna.
- Daj spokój. Inaczej by tu nie przyjechał.
- Hej, hej- podniósł ręce do góry.- Ja też tu jestem, tak?
- Widzimy- odparła Patrycja.
- No to może spytaj, o co chcesz i nie nachodźcie tak na siebie, dobrze? Nie chce być powodem waszej kłótni.
Wstał.
- Dobra- Patrycja zabrała głos.- Może i jestem narwana, ale już sobie wychodzę- powiedziała siostra i zanim Rafał zdążył wyjść z kuchni ona przeszła przed nim.
- Zostań- rzuciła i poszła na górę.
- Przepraszam- odparłam ze łzami w oczach. Nie byłam w stanie na niego spojrzeć, bo wstyd ciągnął mój wzrok na sam dół. I rację miałam mówiąc, że szczęście przychodzi niespodziewanie trwając bardzo krótko i szybko kończąc się niepowodzeniem. Albo smutkiem, żalem i jeszcze gorszym samopoczuciem, bo okazuje się, że inni mogą to szczęście odebrać nam szybciej, niż ono samo zdecydowałoby sobie pójść.
- Nie chciałem ci narobić kłopotu- mówił wciąż odwrócony do mnie tyłem.
- Nie narobiłeś. To ona wszystko popsuła.  
Podszedł do mnie i usiadł obok na rogówce obejmując mnie ramieniem.
- Ja nie chcę cię skrzywdzić, pamiętaj. Wystarczy tylko jedno twoje słowo i już mnie nie ma.
- Nie krzywdzisz mnie.
Było mi tak strasznie wstyd, ze wciąż nie podnosząc wzroku wyglądało, jakby to wszystko mówiła go jego stóp.
- Wybacz.
- Nie przepraszaj. Nie zrobiłeś niczego złego. To ja pewnie przysporzyłem ci problemów.
Objął swoimi dłońmi moją twarz i podniósł ją na wysokość swoich oczu. A potem scałował łzę, która spływała mi po policzku.  
- Ej, jesteś szczęściem, które mnie niespodziewanie spotkało. Nawinęłaś się niczym dawno zagubiony puzel od układanki. Nie chcę być nachalny, ale i nic nie poradzę na to, że ty coś ze mną zrobiłaś. Zaczarowałaś mnie tak, jak nikt nigdy. Boję się tylko, że jesteś wymyślona.
Odruchowo wtuliłam się w niego, a on mocniej mnie objął. Znów nie chciałam nic mówić, aby nie stracić tej chwili, jednak, wciąż pewne kwestie pozostawały nierozwiązane…
- Ona powiedziała prawdę. Mam męża i dwójkę dzieci, ale… To nic nie jest takie, jakie się wydaje. Mój mąż nie jest jakby już moim mężem. Nie jest taki, jak kiedyś. Właśnie, dlatego tu jestem. Oboje, to znaczy nawet on sam zdecydował, że potrzeba nam czasu, bo całkiem za sobą nie przepadamy. A dzieci są u jego rodziców. Same chciały tam pobyć, nie to, że ja je tam wysłałam. To…
- To piękne- odparł.
Odsunęłam się od niego.
- Co jest piękne?
- To, że masz dzieci. Nawet nie wiesz, jak ja bardzo chciałbym je mieć- odparł smutnym i zamyślonym głosem.
- Całkiem pochrzanione to życie.
- A kiedy wracają twoje dzieci?
- Za tydzień. I nie wiem, co będzie potem, bo ja nie chcę do niego wracać.
Wbrew pozorom uśmiechnął się.
- Wiesz, mam pewien pomysł. Tylko proszę cie, nie mów od razu, że to szalony pomysł i nic z tych rzeczy nie może się wydarzyć, bo jesteśmy za starzy, tylko zgódź się.
- Ale na co?
- Na tydzień szaleństwa. Zgódź się, a postaram się ciebie uszczęśliwić. Podaruję ci niezapomniany tydzień, a potem zdecydujesz, co zrobisz dalej, dobrze? Co ty na to?
Pomysł wydawał się równie szalony, co głupi i dziecinny, ale czy miałam teraz coś do stracenia? Czy przez te wszystkie lata nie zasłużyłam na te kilka chwil szczęścia?

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 2141 słów i 11092 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik AuRoRa

    Wygląda na miłość od pierwszego wejrzenia. Fakt, że znają się bardzo krótko, może jej siostra miała rację, żeby mu tak bezgranicznie nie ufała. Ciekawe co dalej ;)

    2 maj 2018

  • Użytkownik AnonimS

    "Tydzień szaleństwa " dobry tekst na podryw. Układ dla niego bezpieczny. Ona mężatka i ma dzieci więc można niezobowiązująco poszaleć a potem się wymiotować. Tylko jak ona ma potem wrócić do męża?

    28 kwi 2018

  • Użytkownik Ewelina31

    @AnonimS Poczekaj, a się okaże... ;)  Wiesz, że lubię komplikować sprawy... :)

    28 kwi 2018