,, Wymyślony" cz 1

,, Wymyślony" cz 1Cz 1  
  , , Wymyślony…”
Przez tę krótką chwilę byłaś mi światłem, które straciłem…

Siedzimy razem w kuchni. Niemrawa żarówka energooszczędna ledwie, co się jarzy. Światło padające z niej raz staje się jaśniejsze, a chwilami prawie całkiem ciemnieje. Czerwony klosz jeszcze nie ustał i wciąż się kołysze. Gdy wchodziłam do kuchni zawadziłam o niego ręką, dlatego nadal nie potrafi się uspokoić.
Tak jak moje serce…
- Milczysz- zauważa Rafał.
Uśmiecham się do niego i biorę kolejny łyk kawy. Już dawno wystygła, ale wciąż ją sączę, bo nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Z jednej strony, chcę się do niego przytulić. A nawet chcę, aby to on przytulił mnie pierwszy. Wciąż mam w pamięci nasze cudowne chwile, kiedy był dla mnie bardzo ważny. Kiedy chodziliśmy wspólnie do kina, a on wybierał same horrory, bo wiedział, że je uwielbiam. W kinie zawsze mnie przytulał i głaskał po dłoni. Okazywał mi tyle ciepła, co nikt nigdy wcześniej. Zabierał mnie nawet do księgarni i razem szaleliśmy po regałach wybierając sobie, choć raczej on mnie, co ciekawsze kryminały, które potem czytałam. Na spotkania zamiast prawdziwych żywych kwiatów przynosił mi ręcznie robione tulipany, które poskładał z wycinanki i bibuły. Może nie były idealnie wykonane, ale sam fakt, że to on je dla mnie zrobił był nie do pojęcia.
- Kocham cię uszczęśliwiać- mówił, kiedy się do niego uśmiechałam.
- Czy ja sobie ciebie przypadkiem nie wymyśliłam?- Odpowiadałam mu, a on udawał oburzonego.
- Wymyślony? To ma być komplement?
- Tak. Bo chyba nie możesz być prawdziwy. Robisz wszystko to, na co mam ochotę. Kupujesz mi to, co chciałabym dostać i dajesz mi tyle miłości, ile nie miałam nigdy przez całe swoje życie.
Wtedy podchodził i mnie całował.
- W takim razie i ty jesteś wymyślona, bo nigdy nie spotkałem kobiety wspanialszej od ciebie. Ty cieszysz się z moich prezentów, podczas gdy innym już dawno by się znudziły. Jesteś piękna, bo nie gniewasz się na mnie nawet wtedy, gdy moje tulipany nie są udane. Jesteś wspaniała, bo pozwalasz mi na te wszystkie czułości, których inna nigdy nie chciała.
Rafał był kiedyś żonaty. Powiedział mi o tym. Byli małżeństwem przez trzy lata, podczas których nie mieli dzieci. Potem, gdy mogli się rozstać, bo przestało im się układać i na sobie zależeć, jego żona zginęła w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu Rafał stał się bezdomny, bo całe kredyty, które wzięli na ich wspólny dom zaczęły być zbyt wysokie jak dla Rafała. Dłużnicy zabrali mu dom i pozostał bez dachu nad głową. Od tamtej pory mieszkał u siostry Marty, która we wszystkim go wspierała.
Kiedyś, choć być może zbyt dalece to brzmi, bo było to zaledwie tydzień temu, gdy szliśmy brzegiem plaży Rafał znalazł taki piękny czerwony kamień wielkości mojej pięści. Podniósł go wtedy z piasku, wymył w wodzie i podarował mnie.
- Jestem jak ten kamień skarbie. Twardy i oddany tylko tobie. Nikt i nic go nie zniszczy, tak jak nic i nikt nie zniszczy mojej miłości do ciebie. Jest trochę czerwony, więc niech będzie, że to moje serce. Ofiarowuję je tobie, abyś wiedziała, że jestem tylko twój. Chcę, abyś go ułożyła w domu w takim miejscu, abyś patrząc na niego była pewna, że zawsze jestem z tobą. Kocham cię Anabel. Po wieki czas, po kres mojego czasu i jeszcze dłużej. Tylko ty jesteś moim światem i wiedz, że gdy nie będę mógł mieć ciebie, to i mój świat dobiegnie końca…
Po takich słowach rozpłakałam się. Nikt nigdy nie dał mi równie niczego błahego z tak ogromną czułością, co on. Rzucając mu się na szyję nie pragnęłam niczego więcej jak tylko tego, aby to była prawda. Mój, , Wymyślony” Rafał był dla mnie całym światem. Był wszystkim, co chciałam mieć i co miałam. Był moim powietrzem. Nie wyobrażałam sobie jak mogłabym móc bez niego oddychać. Jak mogłabym istnieć bez jego spojrzeń, pieszczot i tak cudownych słów. Chwilami nawet bałam się, że nie udźwignę całej tej jego miłości i zamiast rozkwitnąć zapadnę się i nigdy więcej nie obudzę, bo nikt mnie nie odnajdzie. A teraz siedzieliśmy oboje przy stole w kuchni moich rodziców i po raz pierwszy nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć.
- Kocham cię An- powiedział i wyciągną swoją dłoń, która pogłaskał mnie po policzku. Czekał na odpowiedź, która nijak nie potrafiła wyjść z moich ust.
Ja też go kochałam!!!
I to tak mocno jak nikt nigdy nikogo. Każdy skrawek mojego ciała krzyczał do niego, bo potrzebował go bardziej, niż kiedykolwiek. Moja dłoń niemal sama się wyrywała, aby ułożyć na jego klatce piersiowej i aby moje ucho mogło usłyszeć jego bicie serca. Chciałam zmierzwić mu włosy, zatopić się w jego czarnych kędziorkach czując jak mnie pieszczą w opuszki palców. Chciałam, aby otarł się swoją twarzą o moją twarz i noskiem poocierał mnie po uchu schodząc w stronę policzka, potem szyi i aby niespodziewanie mnie wtedy pocałował. Bo Rafał był niczym kot potrafiący się o mnie ocierać i bez przerwy mrucząc mi do ucha. Miał tak cudownie duże wargi zakończone niezwykła delikatnością, zupełnie jakby samym dotykiem swoich ust pobudzał każde moje nerwy porozrzucane niedbale w moim ciele.
- Powiedz mi serce, dlaczego jesteś taka smutna? Przecież wiesz, że każdy najmniejszy smutek możesz przelać na mnie a…
Dalej dokończyłam za niego.
- …a ty zmienisz go w szczęście. Wiem.
To on był moim szczęściem. Zjawił się w moim życiu, kiedy wszystko waliło mi się na głowę. Moje małżeństwo całkiem się rozpadało. Oboje z Michałem kłóciliśmy się prawie każdego dnia. Głowa chciała mi pękać, kiedy był w pobliżu. Michał potrafił tylko wciąż robić mi na złość głupimi docinkami w stylu:
, , Mogłabyś w końcu ugotować porządny obiad…”
, , Cały czas mamy burdel w domu na kółkach…”
Choć to nie była prawda. Sprzątałam w domu najlepiej jak mogłam, aby było czysto, lecz nie moja wina, że tam, gdzie zjawiał się Maciuś, nasz czteroletni syn, tam ciągle musiało być coś porozwalane. Jak budował dom z klocków, to w całym domu były rozrzucone klocki, bo to tu zrobił wieżę z klocków, dalej był garaż z klocków, a to sklep z samochodami i tak dalej. Ja w przeciwieństwie do Michała byłam zadowolona, że mały umiał się ładnie bawić, a Michał był wściekły, bo dla niego oznaczało to BAŁAGAN.
A najbardziej dobijało mnie to, kiedy mówił:
, , Kiedyś umiałaś o siebie zadbać. A teraz… nawet wstyd wyjść z tobą na miasto”.
To bolało…
Wśród pieluch, obrabiania lekcji z Anią, gotowania obiadu i sprzątania domu on chciał, abym wyglądała jak primadonna. Choć czemu tu się dziwić, skoro on sam był szefem Spółki Wodnej i każda lalunia, która obok niego w pracy się przewijała była właśnie taką primadonną.
A ja przy nich nikim…
Szkoda tylko, że nie zwracał uwagi na to, że każda z jego primadonnach nie miała dzieci, przy których mogłaby nieco zejść z tego piedestału. A sflaczały brzuch i pierś nie robiły się od siedzenia.
Z braku całkowitego zrozumienia oboje zaczęliśmy żyć własnym życiem. Dzieci, bo mieliśmy ich dwójkę wysłaliśmy do jego rodziców na dwa tygodnie, a sami zamieszkaliśmy osobno. Ja u swoich rodziców, a on u nas w domu. A potem jak zamieszkałam u rodziców w domu siostra zabrała mnie do knajpki na durne frytki i colę w celu zapewnienia mi rozrywki. W życiu bym nie przypuszczała, że spotkam tam kogoś, kto całkowicie odmieni moje życie. I…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 1457 słów i 7724 znaków, zaktualizowała 22 kwi 2018.

2 komentarze

 
  • AuRoRa

    Historia z życia wzięta, ale chwyta za serce.

    30 kwi 2018

  • Ewelina31

    @AuRoRa Dzięki :)

    30 kwi 2018

  • AnonimS

    Słowa potrafią bardziej ranić niż czyny. Pozdrawiam

    22 kwi 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS ok, ok, już czaję, jak zrobić, żeby to poprawić

    22 kwi 2018