,, Wymyślony" Cz 10

,, Wymyślony" Cz 10Cz 10
Rafał wrócił po piętnastu minutach. Dzięki Bogu wciąż był pełen entuzjazmu. Po szybkim pocałunku w policzek, przeszliśmy do kuchni, delektować się kawą i pączkami. A gdy po wypitej kawie Patka wyszła, tłumacząc się telefonem do Grzesia, w końcu zostaliśmy sami. No i żeby było śmieszniej i weselej, rozpoczęliśmy dziecinną zabawę w, , powiedz mi coś w tajemnicy”.
- Czemu nie? Dawno w to nie grałem.
- Ja też. Jednak pytanie brzmi, czy dasz radę przez to przebrnąć- dodałam kąśliwie.
- Ja? Chyba żartujesz. Nie posiadam rzeczy, do której wstydziłbym się przyznać.
- Mmm, to zaczynamy?
- Pewnie- uśmiechnął się rozbrajająco.- Dzięki temu znów poczuję się młodo.
Może to i było głupie, wiem, ale chciałam go trochę poznać. Nieraz nawet taka gra, potrafiła zbliżyć ludzi do siebie, ewentualnie poznać ich i siebie nawzajem.
A tak do rzeczy. Niewiele wiedziałam o Rafale i wcale nie zaszkodzi nikomu, jeśli odrobinę się przede mną otworzy. A może otworzy przede mną nie tylko umysł…
- To, kto pierwszy?- Spytałam z nadzieją, że to będę ja.
- Panie mają pierwszeństwo- mówiąc to, pokłonił mi się.
- Dobrze panie pewniaku. W takim razie powiedz mi, czy masz drugie imię?
- Tak.
- Jakie?
- Ale to już drugie pytanie- dodał z powalającym uśmiechem.
- Ha, ha, bardzo zabawne. W takim razie od teraz uważniej będę zadawała pytania.
- Dobrze. I teraz ja. Twój ulubiony kolor, to…
- Niebieski. Teraz ja. To jak brzmi twoje drugie imię?
- Dawid.
- Uuu… Nie wyglądasz mi na Dawida.
- Dlatego to moje drugie imię- dodał z uśmiechem, podczas którego jego uszka zabawnie podnosiły się do góry.
- Fakt. Teraz ty.
- Twoje trzy najwspanialsze wspomnienia.
- O! Idziesz z grubej rury. No dobra. Niech pomyślę. Pierwsze, to na pewno urodzenie dzieci. Nie wyobrażam sobie, abym miała ich nie mieć. Co prawda, czasami są bardzo denerwujące, ale to normalne. Jak to dzieci- rozłożyłam bezradnie dłonie. Rafał milczał, więc szłam dalej.- Drugie, to ślub z Michałem. Może i teraz nie jesteśmy już blisko, ale ślub mieliśmy piękny. I on był wtedy inny. Liczył się nie tyle ze mną, co z moim zdaniem też. Jednak potem to przeminęło. Dlatego pozostanie w głowie u mnie, jako wspaniałe wspomnienie, którego nikt mi nie odbierze. A rzeczywistość jest o wiele gorsza. Ale nie ważne. A trzecie, to… Ty. I najlepsze jest to, że nie jesteś tylko wspomnieniem. Choć przyznam, że nieraz zastanawiam się, czy przypadkiem sobie ciebie nie wymyśliłam.
- Bardzo mi miło.
Uśmiechnęłam się.
- A teraz ty, podaj mi swoje trzy najgorsze wspomnienia.
- Ej, ty miałaś łatwiej!
- Tylko pomyśl dobrze, zanim będziesz chciał skłamać…
- Nie kłamię, nie bój się. A nawet już pierwsza rzecz przyszła mi do głowy. To moja komunia- spoważniał.
- Mówisz o Pierwszej Komunii Świętej?
- No, niestety. Ja nie wspominam jej dobrze.
- A co się stało?
- W sumie, to nic. Każdy był tak pijany, że zapomnieli, po się zebrali.
Nie przerywałam mu, bo odczułam, że męczy go coś, o czym z nikim wcześniej nie rozmawiał. I miałam rację, wnioskując to z jego opowieści.
- Początek był taki sam, jak u większości dzieci w tym dniu. A przynajmniej tak mi się wydawało- westchnął i zatopił się we wspomnieniach.- Rano zegnali mnie z łóżka wcześniej, abym jakoś doszedł do siebie. Komunia miała być o godzinie dziesiątej, a mnie zwlekli już o szóstej rano. Mama pomogła mi się wykąpać, a potem ubrać. Z tego stresu, nawet nie miałem siły zjeść śniadania. Dopiero przed wyjściem skubnąłem kawałek suchego chleba niemal się nim nie dławiąc. Przed wyjazdem z domu, przyjechał do mnie chrzestny i dał rower. Zwykły składak, choć dla mnie był bajką. Nawet pamiętam, jak wyobrażałem sobie, że będę nim jeździł z dumą, bo nigdy wcześniej nie miałem niczego swojego. Potem przyjechała chrzestna i powiedziała, że ma dla mnie taki bon na zegarek, abym sobie wybrał taki, jaki mi się spodoba. Rodzicom zaświeciły się oczy ze zdumienia, że miała taki gest, a ja mocno ją wtedy przytuliłem. Potem pojechaliśmy do kościoła, gdzie przed mszą miała nastąpić nasza pierwsza spowiedź. Nie dzień wcześniej, tylko przed mszą. No i ja poszedłem, ale nie miałem szczęścia. Ksiądz miał najwyraźniej bardzo zły humor, bo zamiast dać mi rozgrzeszenie, ten dał mi kazanie. Powiedział, że zachowuję się jak taki głupi gęsior, bo nie potrafię sobie znaleźć miejsca. Potem dodał jeszcze parę wyzwisk, ale tamto utkwiło mi najbardziej. Do tej pory nie rozumiem, co miał na myśli. Lecz pamiętam, że resztę uroczystości kościelnej przeszło mi jak przez mgłę. A pod koniec, gdy już rozdawał obrazki, a my podchodząc mieliśmy za nie ładnie podziękować, ja podszedłem tam szybko, nawet na niego nie patrząc. Byłem tak zły, że niemal wściekły, dlatego reszta nie miała dla mnie znaczenia. Potem przy stole żartowali sobie, że wpadłem po obrazek jak torpeda, a ja tego nie komentowałem. Potem pod koniec mszy, spojrzałem księdzu w oczy pytającym wzrokiem, wiesz, o co mu chodziło? Ale do tej pory nie dostałem odpowiedzi. A w domu, to potem nikt już nie zwracał na mnie uwagi. Kazali mi usiąść na końcu stołu i tam przyjmowałem prezenty. A raczej mój tata, bo pieniędzy nigdy później już nie zobaczyłem. A z całej góry bombonierek i czekoladek dali mi tylko jedną czekoladę, którą musiałem poczęstować wszystkich gości. I gdy tak zrobiłem, to nie zostało mi już nic. Wszystkie rozczęstowałem, a samemu mi zabrakło. A rodzice nie chcieli mi dać drugiej- uśmiechnął się smutno.- Kazali mi być cicho i nie marudzić. Potem mama podała obiad, a ja musiałem jej pomagać. Goście siedzieli, a ja chodziłem. A potem, gdy usiadłem przy stole, tata kazał mi się pospieszyć z jedzeniem, bo trzeba było odnieść talerze. Zjadłem może ze trzy ziemniaki, a potem dalej, do roboty. Na szczęście, gdy przyszedł czas na tort, ciocia Danusia powiedziała, że powinienem zjeść jako pierwszy. Byłem jej tak wdzięczny za te słowa, że chciałem ją uścisnąć, gdybym tylko nie siedział tak daleko od niej. I zjadłem go, jako pierwszy. I tym razem to mama roznosiła talerze, a nie ja. Ale, żeby było sprawiedliwie, zaraz po torcie dorośli zajęli się sobą i znów odszedłem na boczny tor. Każdy przestał zwracać na mnie uwagę i nikt już nie był mną zainteresowany. A pamiętam, że miałem wiele pytań. Chciałem się kogoś spytać, co teraz się ze mną stanie? Kim jestem po tej komunii i jak mam się zachowywać potem? Ale nikt nie zwracał już na mnie uwagi. Poszedłem niezauważony do drugiego pokoju i pełen smutku siedziałem na łóżku, czekając na koniec mojej Pierwszej Komunii Świętej. I nie wiem jak długo tam siedziałem, ale potem do pokoju znów weszła ciocia Danusia. Wiesz, pamiętam, że miała takie duże śmieszne okulary w złotych oprawkach. Włosy do ramion rozpuszczone, ciut kręcone. Była trochę przy kości, ale z tak miłym usposobieniem, że nie mogłem jej nie lubić, choć mieszkała bardzo daleko.
- A tutaj się podziewasz- powiedziała ciocia, przysiadując się obok mnie. Odparłem, że nie chcę im przeszkadzać. Ciocia uspokoiła mnie mówiąc, że wcale im nie przeszkadzam, bo to przecież jest moje święto. Odparłem, że jest mi bardzo smutno, bo nikt nie zwraca na mnie uwagi. Żaliłem jej się, że ciągle muszę tylko coś przynosić, zanosić, jakbym był służącym. I niczym nie mogę się pochwalić, bo nikt już na mnie nie patrzy. Wtedy ciocia mnie przytuliła. A ja wtuliłem się w jej ciepłe ciałko, jakbym szukał schronienia przed zagrożeniem.
- Choć kochanie- powiedziała i wzięła mnie za rękę. Kazała na siebie spojrzeć, więc spojrzałem jej w oczy. Były niczym niebieskie iskierki szczęścia, które przez okulary, wyglądały na jeszcze większe, ale pałające ciepłem.- To może mi pokażesz swoje prezenty?
Pokiwałem głową, że tak. Potem ciocia poszła za mną do pokoju, gdzie była moja mama i poprosiła ją, abyśmy razem mogły pooglądać taką dużą książkę, którą zauważyła, że dostałem. Mama widziałem, że niechętnie jej dała, ale, z jaką radością mogłem ją oglądać! Potem oboje podeszliśmy do stołu i pokazywałem ja wszystkim, razem z ciocią u boku.
Posmutniał, a mnie w oczach stanęły małe łezki. Najwyraźniej i on bardzo się wzruszył tą opowieścią. Ja sama czułam, jakbym przeżyła to wszystko z nim. Jakbym tam była, choć nie było to możliwe.
- Pięknie umiesz opowiadać.
Spojrzał na mnie, jakby dopiero do niego doszło, że jestem obok.
- Wiesz, jeszcze nigdy nikomu nie odważyłem się opowiedzieć o mojej komunii. Bardzo często o niej myślałem, ale nie odważyłem się o niej mówić. Zresztą, każdy z nas pamiętał ją inaczej. Rodzice długo rozpowiadali, że impreza udała się. Było wspaniale i wszyscy goście byli zadowoleni. Nikt jednak nie spytał mnie o zdanie. Nikt nie spytał, jak ja ją przeżyłem.
- Bo dzieci nigdy nie pyta się o takie rzeczy. Niby każdy wie, że to dziecka komunia, jednak ważniejsi są goście i rodzina. To nie jest sprawiedliwe, ale tak jest. Ja też nie pamiętam swojej komunii za dobrze. Było podobnie jak u ciebie. Tyle tylko, że mojej chrzestnej tam nie było.
- Zmarła?
- Nie. Nie mogła przyjechać, bo miała chora mamę. Przyjechał jednak jej mąż i dał pieniądze na rower, którego rodzice nigdy mi nie kupili.
- A to nie chrzestny kupuje rower?
- Niby tak, ale u mnie było odwrotnie. Chciałabym nawet powiedzieć, że moja osiemnastka była udana, jednak tak nie było. Wyobraź sobie, że zebrało się trochę gości, których to oczywiście rodzice pozapraszali, nie ja. Wtedy również moja chrzestna nie mogła przyjechać i nikt od nich w ogóle nie przyjechał. Ale nie to było najgorsze. Najgorsze nastąpiło pół godziny później, kiedy to resztka gości dowiedziała się, że moja daleka rodzina przyjedzie dopiero za tydzień. I wiesz, co wtedy powiedzieli? Że niepotrzebnie przyszli. Że marnują tylko czas, skoro tamtych nie będzie. I to jeszcze mówili to przy mnie.
- Musiałaś się czuć okropnie- złapał mnie za dłoń.
- Było mi bardzo przykro. Praktycznie po toaście posiedzieli z godzinę i pojechali do domu. A na koniec dodali, że mogłam to wszystko przełożyć, a nie zrobiłam sobie osiemnastkę wiedząc, że tamtych nie będzie.
- Jak nóż w serce- dodał współczująco.
- I ten nóż czasem czuję do dzisiaj. Żałuję tylko, że nie miałam u siebie tej cioci Danusi.
Uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Nawet nie wiesz, jak mi żal, że jej już nie ma. Zmarła niedługo po mojej komunii. Ale w sercu- popukałam się w klatkę piersiową- pozostała mi do dzisiaj.
Tym razem Rafał podniósł się i przysiadł obok mnie. Przytulał mnie pocieszająco, choć być może to ja powinnam przytulić go pierwsza.
- Wiesz? Chciałabym, aby moje dzieci miały idealną komunię. Bez alkoholu. Chciałabym, aby to one były w centrum uwagi, a nie dorośli.
- Pewnie gdybym miał dzieci, chciałbym tego samego.
- Ej, nic straconego. Może jeszcze będziesz je miał.
- Mam taka nadzieję, An. Naprawdę mam taką nadzieję…
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Wtulać się w jego ramiona, było niczym otulenie spokoju, ciepła i miłości. Rozpływałam się w męskich zapachu, jak masło na patelni. Boże, chciałabym, aby czas stanął w miejscu…
- Hej! A wy, co?- Rzuciła Patka przerywając naszą scenę prywatności.
- A tak sobie gawędzimy. Pograsz z nami?
Patka niespodziewanie pytająco spojrzała na Rafała.
- Ty też?
Nie wiem, jakie odwzajemnił jej spojrzenie, bo wciąż byłam do niego przytulona. Boże, ona nie mogła wejść, kiedy indziej?!
- Przecież nie gram sama.
- Ale to zabawa dla dzieci.
- Niby tak. Jednak potrafi wyciągnąć dużo więcej rzeczy, niż zwykłe pytania- odparł.
Patka uśmiechnęła się niepewnie.
- To gdzie dzisiaj wyjeżdżacie?
- Nigdzie- odparłam.- Tu jest mi dobrze. Ale jeśli możesz, to daj mi coś na ból.
- Rafał?- Spytała go siostra.
- A, tak, sorki. Wciąż mam je w kieszeni- dodał speszony wstając i idąc do korytarza, gdzie była jego kurtka. Tak strasznie smutno mi się zrobiło, gdy wstał. Poczułam się, niczym kociak odciągnięty od piersi matki. Mój wzrok szukał go wraz z sercem. Jak ślepy, który czuje wspaniały zapach obiadu. Chyba coraz bardziej się od niego uzależniałam. Jednak, jeśli to on miał być moim uzależnieniem, to tak. Chciałam go więcej…
Łyknęłam dwie tabletki od razu. Te zwierzenia doprowadziły mnie do stanu bezużyteczności. Byłam tak zmęczona, że gdy przeszliśmy do pokoju rodziców, wtulona w klatkę piersiową Rafała, niczego nieświadoma usnęłam…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 2447 słów i 12954 znaków, zaktualizowała 18 lip 2018.

2 komentarze

 
  • Użytkownik AuRoRa

    Pieniądze z komunii znikają tak nagle . Ciekawe wspomnienia, czyta się że wzruszeniem. Rafał chyba marzy o swojej rodzinie.

    18 lip 2018

  • Użytkownik Ewelina31

    @AuRoRa Oj marzy, marzy...

    18 lip 2018

  • Użytkownik AnonimS

    Wzruszające...... Pozdrawiam

    18 lip 2018

  • Użytkownik Ewelina31

    @AnonimS dziękuję:-)

    18 lip 2018