Nigdy nie spoglądaj wstecz. cz.8

Kiedy jestem już w środku, podchodzę do okna i widzę jak samochód Shane’a właśnie odjeżdża. Zamykam drzwi, zdejmuję buty i idę na górę do swojego pokoju. Odkładam torbę i zerkam na telefon. Jedna wiadomość od Lauren:
„O kurczę, jak wrócę musisz mi wszystko koniecznie opowiedzieć! On też pozdrawia Ps. Napisz, jak już będziesz w domu, żebym się nie martwiła.” Od razu wystukuję odpowiedź:
„Melduje się, miłej nocy.” Po chwili dostaje kolejnego sms’a:
„Okej. Ps. Taka będzie, Tobie również” Czytam i przewracam oczami. Odkładam telefon na szafkę i idę do łazienki. Biorę długi prysznic. Gorąca woda spływa po moim ciele, dzięki czemu jestem odprężona. Mój oddech przyspiesza po raz kolejny, kiedy zamykam oczy i widzę piękne, pełne i seksowne usta Shane’a. O nie! Nie będę teraz o nim myśleć. Spędziłam z nim naprawdę fajny dzień, ale na koniec pogrywał sobie ze mną, więc muszę się zemścić. Jutro się okaże kto jest lepszy –myślę i uśmiecham się do siebie. Przebrana w piżamę, siadam na łóżku i biorę do ręki telefon. Po chwili wybieram numer do Alexa i naciskam zieloną słuchawkę. Odbiera po trzecim sygnale.
-No proszę, czyżby ktoś się tutaj stęsknił? –słyszę jego żartobliwy głos.
-Cześć Alex, co u Ciebie? –pytam, udając że nie słyszałam jego pytania.
-Nic ciekawego. Jestem trochę zapracowany, a co u Ciebie? Podoba Ci się dom? –odpowiada i dopiero teraz słyszę w jego głosie zmęczenie.
-W porządku. Tak, tutaj jest naprawdę super, a dom jest przepiękny.
-Cieszę się, tak w ogóle pozdrów Lauren.
-Nie ma sprawy –mówię i wzdycham.
-Czy coś się stało? –pyta nagle i słyszę że zaczyna się denerwować.
-Nie.. po prostu trochę się za Tobą stęskniłam. Może znajdziesz dla mnie trochę czasu?
-Bardzo chciałbym, ale akurat w tym miesiącu mam dużo pracy. Jeżeli będę miał dzień wolnego to od razu do Ciebie dzwonie okej?
-Ym, jasne, nie ma sprawy. Wiesz, tak naprawdę to muszę już kończyć –odpowiadam zawiedziona, mając nadzieję że tego nie wychwyci.
-Jesteś zła, prawda Em?  
-Nie no coś Ty –mówię. Rozumiem że musisz pracować. Dobranoc Alex –dodaje szybko.
-Emily, poczekaj –słyszę jeszcze, jednak od razu się rozłączam. Wiem, nie powinnam być na niego zła i nie jestem, ale jest mi trochę przykro. Mogę być zła tylko na siebie, że wcześniej go olewałam. Alex to taki dobry przyjaciel. Zawsze pomagał mi kiedy tego potrzebowałam, a i on mógł cały czas na mnie liczyć. Do tej pory pamiętam jak się poznaliśmy. Była zima i padało dużo śniegu. Chodziłam wtedy do gimnazjum i razem ze znajomymi byliśmy na łyżwach. No i oczywiście pech jak to pech, jakieś dziecko wpadło na mnie, za to ja wpadłam na wysokiego bruneta, którym był Alex. Od razu spodobaliśmy się sobie i często spędzaliśmy razem czas. Jednak po kilku miesiącach zrozumieliśmy że nam nie wyjdzie, więc postanowiliśmy zostać przyjaciółmi. Tak jest do teraz. Cieszę się, że stało się tak jak się stało i że nie łączy nas nic poza przyjaźnią. Najwyraźniej tak właśnie miało być i naprawdę mi to pasuje. Zerkam na telefon i widzę że dochodzi 2. Odkładam telefon i wczołguję się pod kołdrę. Kiedy zamykam oczy, od razu przypominam sobie ciepłą dłoń Shane’a. Uśmiecham się na tą myśl. W mojej głowie pojawia się jego cudowna twarz i błyszczące błękitne oczy. Nawet nie wiem kiedy, zasypiam myśląc o dzisiejszym wieczorze. Dopiero rano, kiedy wstaję, uświadamiam sobie że pierwszy raz zasnęłam bez patrzenia na gwiazdy. Od śmierci moich bliskich, nie było dnia żebym chociaż raz przed snem nie spojrzała w okno. Biorę szybki prysznic, nakładam lekki makijaż i podchodzę do szafy, zastanawiając się co na siebie włożyć. Wybieram zwykłą białą koszulkę i po mimo tego że wolę szorty, zakładam czarną spódniczkę przed kolano. To chyba dlatego, że dzisiaj mam bardzo dobry humor, a zresztą jest lato, więc muszę korzystać ze słońca. Kiedy schodzę na dół, słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Kilka sekund później, do domu wchodzi Lauren. Na mój widok, uśmiecha się  szeroko.
-Hej Em –mówi, po czym podchodzi do mnie i całuje w policzek.
-Cześć Lauri –odpowiadam i uśmiecham się wesoło. Lauren przez chwilę spogląda na moją twarz, a później lustruje mnie wzrokiem od góry na dół.
-Wow, co takiego się stało, że nasza Emily założyła na siebie spódniczkę i to z własnej woli –mówi moja przyjaciółka i zaczyna chichotać. Chyba ktoś tu  chce się przypodobać Shane’owi –dodaje, puszczając oczko.
-Oj nie przesadzaj, po prostu mam dobry dzień, a poza tym jest ładna pogodna. A co do Shane’a , to wcale nie muszę się ładnie ubierać żeby zwrócił na mnie uwagę –odpowiadam chichocząc.  
-W sumie masz rację, w końcu jesteś naturalną pięknością –mówi i wzdycha. Zazdroszczę Ci tego że nawet bez makijażu i super ciuchów wyglądasz tak dobrze.  
-Nie przesadzaj, jesteś tak samo ładna jak ja –mówię z uśmiechem.  
-No niech Ci będzie –odpowiada, mrugając przy tym rzęsami. Na ten widok zaczynam się głośno śmiać, a razem ze mną Lauren. Później opowiadam jej o mojej „nie randce” z Shane’em. Mówi, że na pewno mu się podobam i może tak jest, ale dobrze wie że tak łatwo go do siebie nie dopuszczę. To dlatego że poznałam kiedyś chłopaka, z którym przez jakiś czas byłam naprawdę szczęśliwa, ale to co dobre szybko się kończy. Tak było właśnie w moim przypadku. Matt był moi pierwszym prawdziwym chłopakiem. Spotykałam się z nim jeszcze przed śmiercią rodziców. Niestety nie był taki, jaki się wydawał. Oszukiwał mnie, zdradzał. Robił też kilka innych rzeczy, o których nie chce nawet pamiętać. Od tamtej pory nie dopuszczałam do siebie chłopaków, którym się podobałam, a było ich kilku. Tak naprawdę dziwię się sobie, że pozwoliłam Shane’owi na to, żeby chociaż trochę mnie poznał. To pewnie dlatego że dosyć szybko dorosłam i tak jak każdy chciałabym mieć kilku prawdziwych przyjaciół wokół siebie. Kiedy tak rozmyślam, moich uszu dochodzi głos Lauri:
-Ziemia do Emily!
-Aj, zamyśliłam się, przepraszam. Co mówiłaś? Lauren patrzy na mnie i przewraca oczami.
-Mówiłam że dzisiaj też zostaję na noc u Samuela. Ale jutro możemy iść na zakupy. Spędzimy trochę czasu ze sobą, co Ty na to? –pyta.
-Jasne, byłoby fajnie.
-Super, w takim razie, wezmę kilka rzeczy i się zbieram. A Ty masz coś zaplanowane na dzisiaj? -pyta i uważnie mi się przygląda.
-Tak –odpowiadam jednym słowem. Wiem że oczekiwała dłuższej odpowiedzi, bo jest ciekawa, ale właśnie dlatego nic więcej jej nie mówię.
-Czyżby Shane? –dopytuje i kiedy jej nie odpowiadam, widzę że na jej twarzy pojawia się zadziorny uśmieszek. W takim razie miłej zabawy –dodaje i chichocze. Przewracam oczami i mówię:
-Lepiej idź, Samuel na pewno się niecierpliwi.  
-Racja! –wykrzykuje, po czym szybko wbiega po schodach na górę. Po kilku minutach zbiega na dół, przytula mnie mocno i wychodzi, zostawiając mnie samą. Spoglądam na zegarek i widzę że jest już po 10. Nie jadłam śniadania, więc od razu podchodzę do lodówki i oczywiście zastanawiam się, na co mam ochotę. W końcu wybór pada na tosty. Po śniadaniu, czas strasznie się dłuży. Shane przyjedzie dopiero po południu więc mam jeszcze trochę czasu. Jest ładna pogoda, dlatego postanawiam trochę pospacerować. Idę na górę, zabieram telefon, klucze i torebkę. Kiedy jestem już na dole, zakładam swoje ulubione białe trampki i wychodzę z domu. Za bardzo nie znam okolicy, ale na razie wolę się przejść, niż jechać samochodem. Mam nadzieję że się nie zgubie –myślę i zaczynam się śmiać. To by było dosyć zabawne. Mijam dużo domów takich jak nasz. Wszystkie są piękne na swój sposób. Trawniki są naprawdę zadbane i rośnie tutaj dużo kwiatów. To jedna z bogatszych dzielnic w tym mieście. Widać że ludzie tutaj, nie tylko dbają o swoje domy, ale także o przyrodę. Po kilkunastu minutach, docieram do miejsca, gdzie znajduje się większość sklepów. Jest to małe miasteczko i to właśnie tutaj można zrobić większe zakupy. Postanawiam wejść do pierwszego lepszego marketu. Sklep jest naprawdę duży. Mam całkiem sporo czasu, więc przechadzam się między półkami, wrzucając do koszyka produkty, które mogą nam się przydać. Po około 40 minutach, obładowana zakupami wychodzę ze sklepu. Niedaleko zauważam niewielki park, więc idę w jego kierunku. Znajduję wolną ławkę gdzieś w środku parku, siadam na niej i spoglądam dookoła. Wiadomo jak to park, rośnie tu dużo roślin, ale kwiaty tutaj są naprawdę piękne. Na ławce niedaleko mnie, siedzi chłopak i ciągle spogląda w moją stronę. Na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech kiedy widzi że i ja na niego patrzę. Jest całkiem przystojny, jego włosy są w kolorze ciemnego brązu i wygląda mniej więcej na dwa lata starszego ode mnie. Sugerując po jego minie, chyba chciałby do mnie podejść, ale mam nadzieję że tego nie zrobi. Nie mam teraz ochoty na nowe znajomości. Nagle słyszę dzwonek mojego telefonu. Wygrzebuję go z torebki i patrzę na ekran. Dzwoni Shane. Czym prędzej odbieram.
-Shane, jak tam?  
-Cześć Emily, gdzie jesteś? –pyta.
-No ja.. byłam na zakupach. Niedługo wracam –odpowiadam. Czy coś się stało? –dodaje po chwili.
-Nie, po prostu przyjechałem po Ciebie wcześniej i myślałem że jesteś w domu bo Twój samochód stoi przed domem. Poszłaś na piechotę?
-Eee.. tak. Chciałam trochę się przewietrzyć –mówię i wzdycham.
-Powiedz gdzie jesteś, przyjadę po Ciebie.
-Jestem w parku –odpowiadam. Mam nadzieję że tutaj jest jeden park i Shane wie, gdzie ma jechać.
-Będę za 5, góra 10 minut, czekaj na mnie –słyszę jak mówi i od razu się rozłącza. Chowam telefon to torby, zabieram swoje zakupy i idę w stronę, z której przyszłam. Zerkam jeszcze na chłopaka, który mi się przyglądał i wiedze że on też wstaje i chyba idzie w moim kierunku. Kiedy jestem już przy głównej ulicy, brunet dogania mnie i łapię za ramię. Od razu się odwracam i marszczę brwi.
-Cześć –mówi i posyła mi speszony uśmiech. To przede mną tak uciekasz? –dodaje i zaczyna się śmiać. Patrzę na niego i mówię:
-Hej. Nie po prostu, jestem z kimś tutaj umówiona.
-O jasne. Wiesz chciałem zapytać, czy dałabyś mi swój numer? –pyta i przygryza wargę. Patrzę na niego, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Może i jest przystojny, ale tak naprawdę, to nie chcę dawać mu mojego numeru, ale nie potrafię też odmówić. Nie jestem taka, nie chcę go urazić. Zawsze staram się być miła. Co zrobić? –zadaję sobie to pytanie w myślach. Widzę że chłopak powoli się niecierpliwi i kiedy mam już się odezwać, słyszę za sobą znajomy głos. Od razu oddycham z ulgą.
-Hej kochanie, możemy już jechać –mówi Shane i całuje mnie w policzek. Po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Chłopak patrzy na nas zdezorientowany i udaje mu się wydusić:
-Ee ten, to ja już pójdę. Miło było Cię poznać –dodaje i czym prędzej odchodzi w przeciwną stronę. Zerkam na Shane’a i zaczynam się śmiać.  
-Dzięki.. kochanie –mówię, uśmiechając się zalotnie. Shane, patrzy na mnie i na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech.  
-Zawsze do usług –odpowiada i razem wsiadamy do samochodu.





Hej kochani! Tak strasznie was przepraszam ;( Wiem że miałam dodać tą część kilka dni temu, ale po prostu jakoś nie mogłam się zmotywować żeby napisać końcówkę. Trochę późno, ale w końcu jest! :) Mam nadzieje że znajdzie się kilka osób, które czekały i którym będzie się podobać. Postaram się też, żeby kolejne części były częściej. Pozdrawiam, Ewa <3

luvhope

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2181 słów i 12021 znaków.

6 komentarzy

 
  • violettalily

    Czy bd nastepna czesc?

    28 lip 2016

  • Ewcia:D

    Hejka! I jak tam? Dawno nie było nowej części, będzie kiedyś? ;)

    11 cze 2016

  • luvhope

    @Ewcia:D będzie, jeszcze nie wiem kiedy, ale będzie, przepraszam że nie dodaje ale codziennie pracuje i nawet nie mam kiedy napisać :(

    11 cze 2016

  • julkak

    I jest Shane <3 Jak zawsze genialne kochana XD

    8 kwi 2016

  • luvhope

    @julkak dziękuję ;) :*

    8 kwi 2016

  • Misiaa14

    Cudo ♡♡♡

    4 kwi 2016

  • Ewcia:D

    Ważne, że dodałaś ;) wyszło cudownie :)

    4 kwi 2016

  • Pina

    Czuję lekki niedosyt :redface: Ale jest super  :kiss:

    4 kwi 2016

  • luvhope

    @Pina dziękuję ;) :*

    4 kwi 2016