Nigdy nie spoglądaj wstecz. cz.2

Widzę tylko jego błękitne oczy przeszywające mnie na wylot. Naprawdę czuję się tak jak nigdy do tej pory. To miłe, a zarazem dziwne uczucie. Nie znam tego chłopaka, a ciągle wprawia mnie w zakłopotanie i za każdym razem kiedy go widzę, moja twarz zaczyna się rumienić. Nie mówiąc już o przyspieszonym oddechu. Przygląda mi się z zaciekawieniem.. Szybko wyrywam swoją dłoń i chowam ją  pod stołem. Czuję się przy nim bardzo onieśmielona i za bardzo nie wiem jak powinnam się zachować. Na jego twarzy pojawia się jeden z tych dziwnych uśmiechów, który podpowiada mi że coś kombinuje. Chyba chciał coś powiedzieć jednak, właśnie w tej chwili przyszedł kelner z moim śniadaniem, życząc mi smacznego. Odpowiadam skinieniem głowy. Odwraca się w stronę chłopaka, pyta go czy chciałby coś zamówić. Jednak Shane odmawia, patrząc na niego, nie zbyt miło. Kiedy kelner odchodzi, słyszę jego wesoły głos:
-Mam nadzieję że Ci nie przeszkadzam?
-Nie –odpowiadam z uśmiechem.  
-Cieszę się –mówi puszczając do mnie oczko. Tak właściwie to chciałem zapytać, czy może chciałabyś się ze mną umówić? –pyta nagle, widzę że jest lekko zdenerwowany i trochę niepewny. Zaskoczył mnie tym pytaniem. Więc odpowiadam;
-Więc zapytałeś, czy coś jeszcze? – mówię z rozbawieniem. Słyszę jego śmiech po czym odpowiada.
-Chyba chciałbym żebyś odpowiedziała –widzę błysk w jego oczach i wiem, że zastanawia się, co mu odpowiem.  
-Tak właściwie to ja się nie umawiam –odpowiadam upijając trochę soku. Ale miło że pytasz. Patrzy na mnie ze zdziwioną miną, a ja zaczynam się śmiać. Jak najszybciej zjadam swoje tosty, ponieważ wiem że niedługo powinnam się zbierać.
-No coś Ty? A to dlaczego? Na pewno nie takiej odpowiedzi oczekiwał.  
-Pewnie dlatego, że nie nadaję się na randkowanie –mówię przygryzając wargę.
-Na moje oko, to nadajesz się i to bardzo –odpowiada po czym posyła mi szeroki uśmiech, tym samym ukazując rząd białych zębów. Na te słowa czuję że serce bije mi coraz szybciej, a na twarz wpływa rumieniec. Szybko dokańczam swoje śniadanie i odpowiadam:
-Nie sądzę. Słuchaj miło się z Tobą rozmawiało, jednak muszę już jechać.  
-No.. dobra –odpowiada ze smutkiem w oczach. Ale mogłabyś poczekać jeszcze chwilkę? Zaraz wracam –mówi pospiesznie i już go nie ma. Rozglądam się, szukając go wzrokiem, jednak nigdzie go nie widzę. Kilka minut później, nadal go nie ma więc czym prędzej wychodzę z restauracji i idę do recepcji, aby zapłacić za nocleg. Kiedy wszystko już załatwiłam wychodzę na dwór i kieruję się na parking. W oddali dostrzegam go, opartego o mój samochód. Nie bardzo wiem jak mam się zachować. Podchodzę bliżej i otwieram drzwi od strony kierowcy. Słyszę, że jest już  za mną, więc się odwracam. Na jego twarzy znowu pojawił się ten uśmieszek. Mrużę oczy i czekam na to czy coś powie.  
-To miłej drogi, miło było Cię poznać –mówi tylko. Jestem nieco zawiedziona, nie wiem czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego.
-Yhm, dzięki –mówię, a w moim glosie na pewno słuchać smutek. Ciebie również –odpowiadam i kiedy chcę już się odwrócić, łapie mnie za rękę. Przeszywa mnie przyjemny dreszcz. Spoglądam na niego i widzę że zagryza wargę ukrywając uśmiech. Po chwili puszcza mnie i odchodzi. I już wiem dlaczego tak się uśmiechał. W mojej dłoni leży zwinięta kartka. Wchodzę do samochodu i odjeżdżam. Nie wiem co się na niej znajduje, jednak mogę tylko podejrzewać. Oczywiście ciekawość jest silniejsza ode mnie, więc jedną ręka otwieram ją i od razu się uśmiecham. Na kartce jest nic innego jak numer telefonu. Przez resztę drogi słucham muzyki, jednak po chwili w mojej głowie ukazuje mi się cudowny obraz. Obraz, przez który nie mogę się skupić na drodze. Między innymi, piękne błękitne oczy. Do tej pory przypominam sobie jak na mnie spoglądał i co wtedy czułam. Od razu na twarz wpływa mi rumieniec, kiedy przypominam sobie jego błysk w oku jakby coś skrywał. Nie, zdecydowanie nie mogę teraz o nim myśleć. Nawet go nie znam –karcę się w duchu. Dlaczego zachowuję się jak idiotka –myślę i podgłaszam radio, tylko po to żeby wyrzucić go z moich myśli. Pokonanie dalszej drogi, zajęło mi sporo czasu. Kiedy zerknęłam na zegarek dochodziła 15. Coraz bardziej robiłam się głodna, więc postanowiłam że na najbliższej stacji kupię coś do jedzenia i przy okazji zatankuje. Nie minęło kilka minut, a w oddali już widziałam stację benzynową. Czym prędzej skręciłam w jej kierunku. Kiedy napełniłam bak do pełna i obładowana dwoma siatkami z jedzeniem szłam do samochodu, zadzwonił mój telefon. Pospiesznie włożyłam zakupy do bagażnika, biorąc ze sobą wodę i drożdżówkę, wsiadłam do samochodu i zerknęłam na ekran komórki. Lauren. Odbieram jak najszybciej i mówię:
-Hej Lauren, co tam?
-Hej Em, jak to co tam? Czekam na Ciebie i czekam. Gdzie jesteś? –pyta, lekko zaniepokojona.
-Kochana, nie martw się –odpowiadam czym prędzej. Została mi jeszcze jakaś godzina jazdy. Jestem już nie daleko. Właśnie zjechałam żeby zatankować, a przy okazji zrobiłam małe zakupy –dodaje jeszcze.
-Okej, w takim razie czekam na Ciebie. A tak w ogóle mam dla Ciebie małą niespodziankę. No, w zasadzie dwie –wypala.
-Naprawdę? W takim razie zamieniam się w słuch.
-O nie, nie kochana –słyszę jej śmiech. Dowiesz się dopiero, jak już dojedziesz.
-Ej to nie fair –mówię głośno i także zaczynam się śmiać.  
-Oj, nie przesadzaj. Niedługo się dowiesz. Muszę kończyć, jak będziesz na miejscu to pogadamy, pa piękna –słyszę w jej głosie rozbawienie.
-Papa –mówię i się rozłączam. Lauren jest taka kochana. Przyjaźnimy się już 4 lata. Zawsze mogę na niej polegać i wiem że mnie nie zawiedzie. Pamiętam jak pierwszy raz się spotkałyśmy. Byłyśmy wtedy na obozie muzycznym. Ja miałam 15, a ona 17 lat i po mimo tego że była ode mnie starsza od razu ją pokochałam. Już po kilku godzinach złapałyśmy ze sobą dobry kontakt i od tamtej pory byłyśmy nierozłączne. Oczywiście mieszkała sporo kilometrów ode  mnie, jednak nic nie stało nam na przeszkodzie, aby spotykać się jak najczęściej. Była, jest i nadal będzie dla mnie jak siostra.  Jednak rok temu, zamieszkała sama w dużym domu jej dziadków, którzy wynajęli jakieś małe mieszkanie, tym samym zostawiając dom Lauren. Dlatego właśnie zaproponowała mi, abym zamieszkała razem z nią. Przystałam na tą propozycje, naprawdę cieszyłam się że już nie będę musiała mieszkać sama. Po tym jak niedawno zmarli moi rodzice, a potem jeszcze odszedł dziadek, nie mogłam znieść tej pustki w domu. Czułam się okropnie. To wszystko spadło na mnie tak nagle i nie wiedziałam czy dam sobie radę. Dlatego właśnie dzisiaj jestem tutaj. Dokładnie godzinę zajęło mi dostanie się do tego miejsca, odkąd rozmawiałam z przyjaciółką na stacji. Jeszcze, ani razu nie byłam w jej nowym domu, przez te wszystkie obowiązki, które na mnie spadły, nie miałam na nic czasu, a nawet siły. Porzuciłam też swoją pasję. Śpiewanie. Kocham śpiewać, a raczej kochałam. Jednak teraz to nie ma znaczenia. To już przeszłość. Teraz stoję przed moim nowym domem. Poznam nowych ludzi, zacznę pracować, może nawet znajdę nowe hobby. Bo do śpiewania na pewno nie wrócę. Za bardzo przypomina mi o przeszłości, a myślenie o przeszłości bardzo boli. Teraz stoję tutaj i wpatruję się w całkiem dużych rozmiarów budynek z białej cegły. Za domem widać, piękny zielony ogród z mnóstwem kwiatów. I wiem że teraz zaczynam nowe życie. Tu jest moja przyszłość.









Hej, to znowu ja ;) Oto kolejna część. Nie wiem czy komuś się podoba moje opowiadanie, ale mam nadzieję że tak. Nie wiem też czy powinnam kontynuować pisanie go, jeśli tak bardzo chętnie będę dodawać kolejne części :)

luvhope

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1469 słów i 8074 znaków.

2 komentarze

 
  • tylenaty

    <3!

    10 mar 2016

  • julkak

    Słodkie a za razem smutne  :) uwielbiam to opowiadanie i czekam z niecierpliwością na następną część. Pisz, bo piszesz świetnie :)

    10 mar 2016

  • luvhope

    @julkak dziękuję bardzo! :*

    10 mar 2016