Nigdy nie spoglądaj wstecz. cz.7

-Ładnie wyglądasz –słyszę głos Shane’a. Mogę wejść? –dodaje jeszcze i widzę jak przygryza wargę. Uśmiecham się do niego zawstydzona. Że niby ładnie wyglądam? W takim stanie? –myślę. Przecież jestem w piżamie, mam rozczochrane włosy i jestem bez makijażu, głupku –dodaje, mając nadzieję że nie powiedziałam tego na głos. Chociaż z jednej strony, cieszę się że podobam mu się taka zwyczajna.
-Dziękuje, jasne wejdź –mówię, otwierając szerzej drzwi, żeby mógł wejść do środka. Ma na sobie czarne spodnie i białą koszulę, a do tego czarną skórzaną kurtkę. Jego stój prezentuję się bardzo dobrze i mogę stwierdzić że jest mega przystojny. Co Cię tutaj sprowadza? –pytam kiedy obydwoje siedzimy już w salonie.
-Chciałem Cię zobaczyć –odpowiada i uśmiecha się zalotnie. Moje serce przyspiesza, a na twarz znowu wpływa rumieniec. Cholera, dlaczego przy nim zachowuję się tak dziwnie. I dlaczego ciągle mówi mi takie rzeczy. Nie bardzo wiedząc co powiedzieć udaje mi się tylko wydusić:
-Napijesz się czegoś? Patrzy na mnie i przygryza wargę. CHOLERNĄ WARGĘ. Robi to tak seksownie, że aż kręci mi się w głowie.
-Nie, dzięki –odpowiada. Masz jakieś plany na dzisiaj? –dodaje po chwili.
-Raczej nie, zresztą jak widać –mówię zawstydzona. Widzę że mnie obserwuję i od razu czuję że robi mi się gorąco, a to dlatego że dosłownie połyka mnie wzrokiem. To bardzo rozpraszające. Nie mogę się na niczym skupić kiedy tak na mnie patrzy, a jak na razie widać, że nie zamierza przestać.
-Mam propozycję. Jeżeli nie masz dzisiaj żadnych planów, może wybierzemy się coś zjeść. Co Ty na to? –pyta i posyła mi szeroki uśmiech. Patrzę na niego i przewracam oczami:
-Przecież wiesz że ja nie.. Nie dokańczam bo zaraz mi przerywa:
-To wcale nie musi być randka. Możemy wyjść jako zwykli znajomi –mówi i puszcza mi oczko. Spoglądam na niego i zastanawiam się, jak wymigać się z tej sytuacji. Chociaż moja intuicja podpowiada mi że i tak z nim nie wygram. Nie dzisiaj.
-Hm.. no dobra. Niech Ci będzie –odpowiadam i wzdycham. W takim razie daj mi 20 minut –dodaje, po czym wchodzę na górę, zostawiając go samego. Biorę szybki prysznic, robię makijaż, ale to ubranie w tej chwili, sprawia mi największa trudność, bo naprawdę nie wiem co mam na siebie włożyć. Jednak udaję mi się coś wybrać i po chwili jestem ubrana w moje ulubione dziurawe jeansy, czarny sweter i krótkie trampki. To nie randka, więc na szczęście mogę ubrać się luźno. Tak jak lubię. Włosy zostawiam rozpuszczone. Zabieram torebkę, wrzucam do niej swój telefon i czym prędzej schodzę na dół. Nigdzie nie widzę Shane’a. Po kilku sekundach dostrzegam go, wychodzącego z ogrodu. Spogląda w moją stronę i od razu na mój widok błyszczą mu się oczy.  
-Wyglądasz.. świetnie –szepcze i idzie w moim kierunku. Obserwuje go, ale nie cofam się. Podchodzi do mnie, łapię za rękę i mówi:
-Chodźmy. Zamykam drzwi i razem wsiadamy do samochodu. Podróż trwa dosyć długo. Nie wiem dokąd mnie zabiera, ale podoba mi się taka jazda, szczególnie z nim. Po jakimś czasie Shane włącza radio, ale nadal się nie odzywa.
-Dokąd jedziemy? –pytam, żeby jeszcze raz usłyszeć jego głos. Tak naprawdę, mało interesuje mnie gdzie, bo wiem że gdziekolwiek jedziemy i tak będzie dobrze, bo będę z nim.
-Niedługo zobaczysz. Często tam przyjeżdżam, to jedno z moich ulubionych miejsc –słyszę jak mówi. Uśmiecham się pod nosem, ale nie patrzę na niego. Za to wyglądam przez okno i obserwuję drzewa, które teraz poruszają się z prędkością światła. Chociaż tak naprawdę, to my przemieszczamy się tak szybko. Widać że Shane lubi taką szybką jazdę, ja w sumie też. To mnie uspokaja. Kiedy oglądam krajobraz za oknem, słyszę że w radiu leci fajna piosenka, więc podgłaszam i zaczynam nucić ją po cichu. Po chwili słyszę śmiech Shane’a i odwracam głowę w jego stronę.
-Śmiejesz się ze mnie? –pytam, udając obrażoną.
-Nie, nie –odpowiada z szerokim uśmiechem na twarzy. Śpiewaj dalej, dobrze Ci to idzie –dodaje, czuję jak łapię mnie za rękę i gładzi palcem wierzch mojej dłoni. To bardzo przyjemne, więc pozwalam mu na to.
-Śpiewasz? –nagle z rozmyślenia wyrywa mnie jego głos.
-Ym.. dlaczego tak sądzisz? –pytam przygryzając wargę.
-Masz bardzo ładny głos –odpowiada. Nie sądziłam że tak trudno jest przestać śpiewać. Kiedyś śpiewałam codziennie, jednak czasami kiedy słucham muzyki, jakoś tak samo wychodzi i zaczynam podśpiewywać, nawet nie wiedząc kiedy. Powinnam bardziej się pilnować, przecież nie chcę żeby Shane wiedział że kiedykolwiek śpiewałam. Kiedyś bym mu powiedziała, ale teraz nie ma takiej potrzeby i tak nie mam zamiaru już nigdy zaśpiewać publicznie.  
-Dzięki –odpowiadam po kilku sekundach i odwracam wzrok.
-To jak śpiewasz?  
-Nie, nie śpiewam –mówię i szybkim ruchem wyłączam radio. Patrzy na mnie, marszcząc brwi, ale nic nie mówi. Pewnie zastanawia się dlaczego to zrobiłam.  
-Jesteśmy na miejscu –mówi i parkuje na niewielkim parkingu obok jakiejś knajpki. Wysiadamy z samochodu i idziemy w stronę wejścia. Kiedy wchodzimy słychać mały dzwoneczek, zawieszony nad drzwiami. Wita nas słodki zapach ciasteczek. Pomieszczenie nie jest jakoś specjalnie duże, ale jest bardzo przytulne. Jest tutaj kilkanaście małych stolików. Większość jest już zajęta, ale zostało kilka wolnych miejsc. Na przeciwko wejścia, za ladą stoi niska brunetka. Na nasz widok, a raczej na widok Shane’a, uśmiecha się promiennie i mówi:
-Shane, jak miło że wpadłeś, dawno Cię tu nie widziałam. Chłopak posyła w jej kierunku serdeczny uśmiech i odpowiada:
-Cześć Sally, co słychać?  
-Jakoś leci, a u Ciebie? Widzę że przyprowadziłeś koleżankę –mówi z uśmiechem. Ta dziewczyna chyba lubi swoją pracę, bo uśmiech nie schodzi z jej twarzy, ani na moment –myślę.
-Tak, to jest Emily. Em poznaj Sally, najweselszą dziewczynę jaką znam.
-Cześć Emily, miło Cię poznać –mówi brunetka.
-Mi Ciebie również –odpowiadam z uśmiechem.
-To jak? Zamawiacie coś? –dodaje po chwili Sally
-Jasne, ale za chwilkę –mówi Shane i ciągnie mnie w stronę stolika, stojącego przy oknie, na końcu knajpki. Przez kilka minut namyślam się, na co mam ochotę, jednak zdaję się na Shane’a. Kiedy on składa zamówienie, wyciągam telefon i widzę że mam 2 wiadomości. Jedną od Lauren, drugą od Alexa. O kurczę, zupełnie zapomniałam do niego zadzwonić. No nic, odpiszę mu wieczorem. Odczytuję wiadomość od przyjaciółki:
„Hej Em, gdzie się podziewasz? Jestem w domu, a Ciebie nie ma, odezwij się. Ps. Pogodziłam się z Samuelem, zostaje u niego na noc, więc będę jutro. xoxo” Wzdycham i jak najszybciej odpisuję:
„Jestem poza miastem. Shane zabrał mnie na kolację. Ps. Cieszę się, że już się pogodziliście, pozdrów go ode mnie” Wysyłam wiadomość po czym chowam telefon do torebki. Nawet nie zauważyłam kiedy Shane przyszedł. Siedzi naprzeciwko mnie i przygląda mi się ze skupieniem.  
-I jak tam? Co zamówiłeś? –pytam zaciekawiona.
-Zobaczysz –odpowiada z uśmiechem. Na pewno będzie Ci smakowało –dodaje po chwili. Jego błękitne oczy patrzą prosto na mnie, a ja zaczynam się rumienić. Speszona, spuszczam w wzrok i udaję że przyglądam się swoim paznokciom, tylko po to żeby nie widzieć jak przeszywa mnie wzrokiem. Jego oczy są przepiękne i tak bardzo hipnotyzujące. Pamiętam jak pierwszy raz spojrzałam na jego twarz. Przygryzam usta, żeby zatrzymać nadchodzący uśmiech.  
-Proszę bardzo, kolację podano. Smacznego –moje rozmyślenia przerywa promienny głos Sally. Okazało się że Shane zamówił dla nas to samo. Wiedział że na pewno mi posmakuje. Oczywiście miał rację. Nasza kolacja prezentowała się świetnie, a smakowała jeszcze lepiej. Na naszych talerzach znajdowała się góra naleśników*. Ich zapach był nieziemski. Polane były syropem klonowym, a w około leżało dużo świeżych owoców.  
-Nie wiem czy naleśniki nadają się na kolacje, ale ja je uwielbiam i od czasu do czasu pozwalam sobie zjeść nawet wieczorem –mówi Shane i szeroko się uśmiecha.  
-Jak najbardziej się nadają. Ja też je uwielbiam –odpowiadam. Nasze porcje były naprawdę duże, więc niestety nie udało nam się zjeść wszystkiego. Nawet kiedy skończyliśmy nasz posiłek, siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Dużo rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że ma 21 lat, mieszka razem z przyjaciółmi, a dom należy do niego. Mieszkał z rodzicami, jednak znalazł pracę i przeprowadził się kilkaset kilometrów dalej. Rodzice dali mu dom w prezencie na 20 urodziny. Nawet dowiedziałam się że ma młodszą siostrę Jennifer, która ma 16 lat. On sam pytał mnie o moją przeszłość, Dlaczego się przeprowadziłam. Pytał też o moich rodziców, jednak ja nie powiedziałam mu zbyt wiele. Zrozumiał, że te rzeczy o których mu nie mówię, są dla mnie bolesne i powiedział że będzie czekał, aż będę gotowa mu powiedzieć. Byłam mu za to bardzo wdzięczna. Jednak nie byłam pewna, czy kiedykolwiek opowiem mu o sobie  coś więcej. Kiedy wracaliśmy, było już po 21. Shane przez całą drogę trzymał mnie za rękę, ale nic nie mówił, nawet nie włączaliśmy radia. Jego dłoń była ciepła, w przeciwieństwie do mojej. Cisza w samochodzie nie przeszkadzała mi, ani trochę. Wsłuchiwałam się w ciche odgłosy dochodzące z zewnątrz. Po jakimś czasie, zaczęłam rozpoznawać okolice. W końcu Shane podjechał pod mój dom. Spojrzałam na niego i posłałam mu nieśmiały uśmiech.
-Świetnie się bawiłam.
-Wiem –mówi po czym uśmiecha się szeroko. W takim razie, jeżeli Ci się podobało, możemy to powtórzyć. Co Ty na to? –pyta, unosząc przy tym ochoczo jedną brew.  
-Jasne, czemu nie –odpowiadam i wpatruję się w jego błękitne oczy.  
-W takim razie przyjadę po Ciebie po południu –mówi, by po chwili zbliżyć swoją twarz do mojej. Moje serce przyspiesza i wydaje mi się, że słyszy je tak samo jak ja. Kiedy jego wargi są coraz bliżej, kręci mi się w głowie i zaczyna mi się robić gorąco. Patrzę mu w oczy i powoli oblizuję wargi. Na jego twarzy, znów pojawia się ten tajemniczy uśmieszek i mam nadzieję że cokolwiek myśli w tej chwili, nie zawaha się i zrobi to co chodzi mu po głowie. A mam nadzieje że myśli o pocałowaniu mnie. Bo bardzo chce żeby to zrobił. Jednak jego wargi dotykają mojego policzka i w tej chwili jestem naprawdę zawiedziona. Całuje mnie w policzek, a później cofa swoją piękną twarz z szerokim uśmiechem, wiedząc że czekałam na coś więcej. Po prostu się z Tobą bawi Emily. Nie daj się –myślę. Z uniesioną głową, posyłam mu jeden z moich zalotnych uśmiechów, po czym wysiadam z samochodu i kieruję się w stronę drzwi. Słyszę że opuszcza szybę i mówi;
-Dobranoc Em, śnij o mnie.  
-Chciałbyś –odpowiadam i przewracam oczami, nawet się nie odwracając. Jeżeli on może się bawić, to ja też. Idąc w stronę drzwi, zaczynam kręcić tyłkiem tak jak najlepiej potrafię, mając nadzieję że chociaż trochę dałam mu do zrozumienia że tak łatwo się nie dam. Kiedy wchodzę do domu, słyszę jeszcze jego głośny śmiech i wiem, że właśnie mnie przejrzał.

*pancakes :)




Hej kochani! <3 Dodaje kolejną część i jestem ciekawa czy się podoba. Czekam na wasze opinie :)

luvhope

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2058 słów i 11626 znaków.

7 komentarzy

 
  • elenonora

    Piękne 3

    31 mar 2016

  • luvhope

    @elenonora dziękuję ;)

    31 mar 2016

  • ksiezniczkazkoszmaru

    kiedy nastepna czesc? plisss jeszcze dzis <3333

    30 mar 2016

  • luvhope

    @ksiezniczkazkoszmaru nie wiem czy dzisiaj dodam :( mam napisaną dopiero połowę, więc jak już najprędzej to jutro ;)

    30 mar 2016

  • Andzelika

    Pisz szybko kolejną ! :D

    30 mar 2016

  • m

    Super dawaj szybko nastepna

    29 mar 2016

  • Misiaa14

    Cudo !!

    28 mar 2016

  • luvhope

    @Misiaa14 <3

    28 mar 2016

  • Ewcia:D

    Świetne, fajnie piszesz ;)

    28 mar 2016

  • luvhope

    @Ewcia:D dziękuję ;)

    28 mar 2016

  • julkak

    Warto było czekać <3 Opowiadanie jak zwykle świetne :*

    28 mar 2016

  • luvhope

    @julkak dziękuję kochana <3 cieszę się,  że Ci się podoba :*

    28 mar 2016