Niespodziewanie cz.6

Ledwo przekroczyłam próg, mój telefon już dzwoni. To Wika, pewnie chce, abym zdała jej relacje z całego wieczoru.
- No co jest? - Pytam i rzucam się na łóżko. Jestem cholernie zmęczona, najchętniej bym już poszła spać.
- Opowiadaj! - Krzyknęła z podekscytowaniem. Jako, że inaczej nie dałaby mi spokoju, streściłam jej przebieg spotkania.  
- No i tyle. - Zakończyłam w sposób, aby nie była w stanie wyczuć mojej ekscytacji.
- Tyle?! Boże, to wspaniale! Będziemy mogły się teraz spotykać w czwórkę. - No nie wiem, nie przepadam za tym jej Bartkiem... No ale najważniejsze, że czuje się szczęśliwa, więc nie będę tego psuć.
- Wiesz jakie jest moje zdanie. - Urywam krótko.
- Nie mam zamiaru być z Maksem! - Dobrze wiedziała, co mam na myśli. Maks, przyzwoitka Patryka, to bardzo porządny człowiek, wybrał tylko świnię za przyjaciela, ale nie można go za to karać. Jest troskliwy, miły, inteligentny, zabawny. Czego chcieć więcej? I pewne jest to, że jest w niej zabójczo zakochany od paru dobrych miesięcy, a ona dała mu kosza. - To mój kolega, nic więcej. A właśnie, jeżeli już jesteśmy przy ich temacie, to nie chcę cię martwić, ale...  
- Co jest?  
- Słyszałam, że Patryk opowiadał komuś, jak to cierpi przez jakąś dziewczynę.
- Aha... I że niby przeze mnie?! Co za tupet! To ja ryczałam przez jakiś tydzień, nie on! To nie ja zerwałam kontakt! Dobra, skończmy jego temat, nie mam zamiaru psuć sobie humoru. Wreszcie czuję się wolna, nie myślę o nim, nie zastanawiam się co by było gdyby. Wika, Kuba jest niesamowity i serio go polubiłam, a Patryk może się przy nim schować.  
- No rozumiem cię. Dobra, ja kończę, dobranoc. - Rozłączyła się.  
Rano budzi mnie dźwięk wiadomości. To od Kuby: "Hej, zabieram cię dzisiaj na małą przejażdżkę, nie przyjmuję odmowy. Będę po ciebie o piętnastej. Niestety, mam czas tylko do osiemnastej, ponieważ jadę potem na korki z maty. Buziaki." Bez najmniejszego zastanowienia odpisałam "Okej.".  
Podjechał punktualnie. Najlepsze jest to, że rodzice tym razem byli w domu. Jakże komicznie to wyglądało, kiedy wszyscy wpatrywali się przez okno, bacznie go obserwując. Zanim wyszłam, oczywiście zebrałam burę na temat, że przewraca mi się w głowie i zamiast "latać za chłopaszkami", powinnam się uczyć. Nie mam zamiaru nawet odpowiadać na te zaczepki, bo wiem, że nie mają racji, a dowodem na to są moje wyniki po ostatniej wywiadówce. Moim zdaniem, są tylko przewrażliwieni po tym, jak przeżywałam ostatnie rozstanie z potencjalnym "chłopakiem".
- To gdzie jedziemy? - Pytam, wsiadłszy do samochodu.  
- Tajemnica. - Powiedział krótko i ruszył z piskiem opon. Znowu, niesamowita prędkość, piękny dźwięk pracującego silnika i głośna muzyka. Dodatkowym plusem była piękna pogoda, która pozwoliła na przejażdżkę z otwartym dachem. Dojechaliśmy nad zalew, znajdujący się kilka miejscowości, w której mieszkamy. Przeszliśmy się w milczeniu dookoła. Trochę niezręcznie, zawsze mnie opieprzał o taką ciszę. Usiedliśmy na ławce, wpatrując się w spokojną wodę.  
- Coś się stało? - Zapytałam w końcu i obróciłam głowę w jego stronę, chcąc nawiązać kontakt wzrokowy.  
- Nic takiego, mam parę problemów, ale to nieważne. - Westchnął. - Wiesz, matury i te sprawy. Ważne jest to, że kiedy jesteś obok, wszystko nagle znika i jesteś tylko ty, dlatego lubię spędzać z tobą czas. Nie myślę wówczas o kłopotach. - Uśmiechnął się. Nie wiem co odpowiedzieć, więc odwzajemniłam uśmiech i spuściłam wzrok na ziemię. Trochę się zawstydziłam. Widząc to, delikatnie chwycił mnie za podbródek i skierował moją twarz na jego. Dałam zielone światło pocałunkowi, zmrużyłam oczy i lekko rozchyliłam usta, jednak nie poczułam jego warg, więc powoli się odsunęłam. Czemu mnie nie pocałował? Przecież wczoraj jeszcze chciał...
- Musimy już wracać.- Powiedział cichym głosem i zaczął zmierzać w kierunku samochodu, więc podążyłam za nim. Jesteśmy już z powrotem. - Przepraszam, że dzisiaj byłem tak... mało rozmowny, ale na prawdę nie jestem w humorze, a zależało mi tylko, aby spędzić czas przy tobie. - Powiedział i ucałował mnie w policzek. Wysiadłam, a on odjechał. Szybko zadzwoniłam po Wiktorię z prośbą, aby do mnie wpadła, tak też zrobiła. Siedzimy, oglądamy jakiegoś smutasa i wpieprzamy pizzę, nawzajem się wyżalając. Wyszła do kuchni po coca-colę.  
- Julka! - Wołała, jakby z przerażeniem.
- Co jest?! Pali się coś?! - Zażartowałam.
- Nie, gorzej. Patryk podjechał i stoi w bramie. - W tym momencie, skamieniałam.

Dreamer98

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 879 słów i 4749 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik DOMIII

    Co ten Patryk od niej chce? I co sie dzieje z Kubą? Jestem mega ciekawa nie mogę się doczekac kolejnego!! :):)

    23 kwi 2015

  • Użytkownik Paulaa

    Boskie!!!! Kiedy kolejna część? ;)

    23 kwi 2015

  • Użytkownik Rudaa

    ❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    23 kwi 2015

  • Użytkownik kamila12535

    **** opowiadanie masz do tego talent pisz więcej super

    23 kwi 2015