Mój Anioł Stróż cz.7

Mój Anioł Stróż cz.77.

Spojrzałam na niego zaskoczona i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jak to narzeczony? przez chwile myślałam, że się przesłyszałam, ale spojrzenie matki uświadomiło mi, że to, co dzieje się w tej chwili jest prawdziwe. W pierwszej chwili poczułam zbliżającą się falę złości. Chciałam wykrzyczeć im co o tym myślę, ale spojrzenie Mariusza ostudziło mój zapał do kłótni. Mieliśmy udawać. Wzięłam kilka głębszych wdechów i spojrzałam na markotną twarz Mariusza. Chłopakowi nie pododało się to wszystko i doskonale o tym wiedziałam.  
- Córeczko - przerwał milczenie mój ojciec
- Nie tato! Żadne córeczko - nie dopuściłam go do słowa - Kilka miesięcy temu umarł Szymon a wy mi tu mówicie o jakimś pieprzonym narzeczonym? czy wy nic nie rozumiecie? - wściekłam się zła nie na żarty - Córciu - próbowała wtrącić się matka. Widziałam łagodne spojrzenie w jej oczach. Chciała coś powiedzieć, ale wystrczyło jedno spojrzenie ojca, a zamilkała. Czy ona nigdy nie ma własnego zdania?  
- Wyprowadzam się! Jak tylko urodzę wyjeżdżam - szepnęłam niepewna tej decyzji. Ojciec spojrzał na mnie zaskoczony i zdruzgotany jednocześnie. Po chwili troska w jego oczach przerodziła się w gniew. Jego oczy aż pajały nienawiścią, a ja nie rozumiałam co takiego mu zrobiłam.
- Chyba jesteś niepoważna - wykrzyczał mi w twarz  
- Nie tato! To ty jesteś niepoważny. Nie poślubie kogoś, kogo nie znam a nawet nie kocham. Nie poślubię go, ponieważ noszę w sobie dziecko. Owoc miłości mojej i Szymona. Nie poślubie chociażby dla niego i nie chcę już z Tobą mieszkać - powiedziałam to tak spokojnie jak tylko mogłam. Chciałam oszczędzić matcę bólu, ale nie potrafiłam. Mówiłam każde słowo, nie spuszczając wzroku z jej zapłakanej twarzy.  
- Poślubisz go! Słyszysz! to leży w twoim zakichanym obowiązku - krzyknał zamachując się na mnie. Nagle poczułam mocne uderzenie i zachwiałam się na nogach. W minutę znalazło się obok mnie dwóch ochroniarzy i zmierzyło mojego ojca surowym spojrzeniem.  
- Z calym szacunkiem, ale nie powinien pan bić ciężarnej - wtrącił się jeden z nich  
- Nie wtrącaj się! - warknął na niego ojciec
- Nie! On ma rację! Za kogo się do licha uważasz! Co się z Tobą dzieje!- krzyknął na niego starszy pan, zapewne ojciec Konrada i jakiś przyjaciel mojego ojca  
- A idźcie wszyscy w cholerę !- krzyknął i wybiegł z mieszkania.  
Matka stała sparaliżona strachem. Nie powiedziała nic. Bez przerwy wpatrywała się we mnie takim wzrokiem, jakbym to ja była wszystkiemu winna.
- Córeczko - odezwala się po chwili
- Nie mamo! Nie obroniłaś mnie! Nie obroniłaś! - wykrzyczałam wybuchając głośnym płaczem. Chociaż wiedziałam, że nie wypada, nie zwracałam na to uwagi. Chciałam zniknąć. Zapaść się pod ziemię i nie myśleć o tym wszystkim. Zapomnieć, zapomnieć o tym, że pierwszy raz mój rodzony ojciec mnie uderzył. Ochroniarze nakazali Mariuszowi zabrać mnie jak najdalej z domu. Na kilka dni miałam zamieszkać w letniskowym domku mojej matki. Tylko mama i ochrona miała wiedzieć gdzie się zatrzymamy. Zrobili tak dla mojej ochrony i byłam im wszystkim wdzięczna. Jednak bardziej cieszyliśmy się na kilka chwil sam na sam z Szymonem. Z Konradem postanowiłam narazie nie rozmaiwiać. Nie znałam go za dobrze, ale widziałam troskę w jego oczach. Chciał się do mnie zbliżyć, ale za kazdym razem skutecznie przeszkadzał mu w tym Szymon. Pokojówki pospiesznie spakowali najpotrzebniejsze mi rzeczy, resztę miał jutro ktoś dowieźć. Wszystko to robiliśmy dla mnie i dla mojego dziecka dobra. Każdy z domowników martwił się jak zniesie to moja ciąża. Widocznie nie tylko ja pokochałam już to dziecko. Czułam radość, że tyle osób stało się mi życzliwym, ale bolało mnie zachowanie ojca. Nawet matka się do mnie nie odezwała. Tak z całą pewnością sądziła, że to była moja wina. No bo przecież gdybym go nie sprowokowała, nic złego by się nie stało. Ja też zaczęłam podejrzewać, że zachowanie ojca mogło być z mojej winy. Po raz pierwszy w życiu sprzeciwiłam się mu. Jednak, czy ja mogłam postąpić inaczej? mogłam poślubić kogoś, wiedząc, że mój ukochany jest tuż obok? czy to źle, że walczyłam o nasze szczęście? wydawało mi się, że nie. Uśmiechnęłam się do przyjaciela ojca i podziękowałam mu za wszystko. Matka płakała a on czule ją obejmował. Chciałam przytulić ją, zapewnić, że jej wybaczyłam, ale nie umiałam. Bałam się, że zacznę ja tak nienwidzić jak ojca.Wsiadłam do samochodu z przekonaniem, że postępuje właściwie. Przecież musiałam chronić nasze dziecko. Musiałam walczyć o miłość. Szymon całą drogę milczał. Teraz mogliśmy rozmawiać ze sobą swobodnie, bez strachu, że ktoś nas nakryje, ale nie potrafiliśmy. Nie wiem co się stało, ale czułam się jakbyśmy byli sto mil od siebie. Jakby tamten czuły, wrażliwy mężczyzna umarł z dniem rzekomego wypadku. Zabrakło nam wspólnych tematów a ślad na moim policzku wciąż był zbyt widoczny i nadal czułam cios wymierzony w moją stronę. Prześladował mnie strach. Strcah sama nie wiem o co. Po prostu się bałam. A chłód między nami stawał się coraz bardziej uciążliwy.

Trzy godziny później byliśmy już na miejscu. Zabrałem bagaże z samochodu i bez słowa weszliśmy do przytulnego, letniskowego domku. Chociaż był zakurzony, znajdował się w pięknej, a nawet malowniczej okolicy. Wyposażony był w dość stare meble a ściany miał koloru miodu. Różnił się od pozostałych tym, że był z cegły, a nie drewniany jak prawie każdy w okolicy. Znajdowały się w nim dwa pokoje, łazienka i kuchnia. W niczym nie przypominał letniskowego domku, bo bez problemu można było w nim mieszkać przez cały rok. Poczułem ból, ale starałem się opanować. Przypomniałem sobie to, co zrobił mojej matce, a teraz swojej córce i czułem jak gniew we mnie narasta. Na jej policzku nadal znajdował się czerwony ślad, który starała się zakryć włosami. Chciałem się coś odezwać, porozmawiać z nią, objąć, ale brakowało mi odwagi.  
- Na jak długo mam tu zostać?- odezwała się po chwili  
- Nie wiem. Na tyle ile będzie trzeba. Lili - wypowiedziałem jej imię tak miękkim głosem, że sam poczułem ciarki na plecach - Lili przepraszam - szepnąłem, wreszcie zdobywając się na odwagę, by z nią porozmawiać. Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem, a ja wciąż wpatrywałem się w jej ślad na poliku - Lili ja przepraszam. Do licha naprawdę tak strasznie mi przykro - rozpłakałem się  
- Dlaczego?- zapytała, próbując zapanować nad głosem  
- Nie obroniłem Cię. Nie zdołałem ochronić się od ciosu - wypowiedziałem unikając jej wzroku  
- Szymon - szepnęła. Przełknęła ślinę i spojrzała na mnie czułym wzrokiem - Nie ty jeden tam byłeś. Było kilkoro ochroniarzy a i tak mnie uderzył. To w niczym nie była twoja wina. Nie jesteś niczemu winny - wypowiedziała  
- Jestem. Jestem bo Cię nie ochroniłem. Dopuściłem do tego. powinienem mu przywalić, powinienem go zabić - wyszeptałem.
Zabić. Tak to było to, czego pragnąłem i już w głowie zaczynałem układać sobie plan. Pragnąłem tylko jego śmierci za to, co zrobił moim bliskim, za to, co zrobił jej. Wyobrażałem sobie jak milimetr po milimetrze wbijam mu nóż w serce i poczułem dziwną przyjemność. Tylko jak miałem go zwabić w pułapkę? list? szantaż? przecież nie mogłem, a nawet nie chciałem wmieszać w to Lilianny. Kochałem ją, ale obiecałem sobie, że już nigdy w życiu nie uderzy mojej ukochanej. Jako syn, nie mogłem mu tego podarować, jako zakochany nie potrafiłem wybaczyć.  
- Szymon nie! - szepnęła to tak cicho, jakby zrozumiała co chcę zrobić. - Na Boga błagam cię nie! - wyszeptała patrząc na mnie załzawionym wzrokiem  
- Cicho. Wszystko będzie dobrze - uspokajałem ją.  
Lilianna była jedyną osobą, którą tak naprawdę kochałem. Dla niej i naszego dziecka byłem wstanie zrobić wszystko. Dlatego zdecydowałem się na ten krok. Nie chciałem, nie umiałem już się wycofać. Kobieta płakał w moich ramionach, a ja delikatnie głaskałem ją po włosach. Czułem jej cichy szloch i tak bardzo chciałem ulżyć w jej cierpieniu.  
- Obiecaj mi, że nic głupiego nie zrobisz- wyszeptała nagle, odwracając się w moją stronę  
- Lili- wypowiedziałem jej imię  
- Szymonie obiecaj - zobaczyłem błaganie w jej oczach  
- Śpij skarbie. Dobranoc - szepnąłem składając na jej ustach delikatny pocałunek. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1612 słów i 8670 znaków, zaktualizowała 27 sie 2015.

5 komentarzy

 
  • Anonimek

    Niech Szymon nie zabija nikogo, okey ? A tak to w ogóle to super !!

    10 lip 2015

  • agusia16248

    @Anonimek Dziękuje :* Spokojnie chyba nikogo nie zabiję :D

    14 lip 2015

  • Caroline^.^

    Czekam na kolejną część, nie karz długo czekać ;) Pozdrawiam :)

    9 lip 2015

  • agusia16248

    @Caroline^.^ Kolejna część już jest :*

    14 lip 2015

  • Martina

    Oni są rodzeństwem? Oo

    9 lip 2015

  • agusia16248

    @Martina Nie.. Nie wiem ... Zobaczycie :) Niech to zostanie tajemnicą :*

    14 lip 2015

  • Hope3

    Tylko niech Szymon mordercą nie zostanie. Niech cały czas bedzie przy Lili, zero śmierci, zero krwi(jak już to troszkę). Podobało mi się. :)

    9 lip 2015

  • agusia16248

    @Hope3 Dziękuje a już chciałam zrobić trochę dramatu :D nie no tak serio to chyba nie zabiję :D

    14 lip 2015

  • monis

    wciągające mega wciągające

    8 lip 2015

  • agusia16248

    @monis Dziękuje bardzo :) Cieszę się,że wciąga :*

    14 lip 2015