"Krok do szczęścia" cz.8

"Krok do szczęścia" cz.8Siedziałam na sofie, oglądając telewizor. Bezmyślnie bawiłam się pilotem, przełączając co chwilę programy. Nuda zabijała mnie od środka. Sama nie wiedziałam czego chcę. Podeszłam do ściany na której znajdowały się pokrętło od klimatyzacji w domu. Podkręciłam je. Było mi strasznie gorąco. Poczułam zapach ciasta, więc udałam się do kuchni. Węch mnie nie mylił, zastałam w niej mamę pieczącą coś.
- Co robisz? – zapytałam.
- Sernik na zimno z truskawkami, dostałam nowy przepis od Alicji.
Alicja była najlepszą przyjaciółką mamy. Przyjaźniły się od czasów przedszkola. Zawsze pomagały sobie w najgorszych momentach tak, jak ja z Olą. Lubiłam Alicję, zwracałam się do niej "ciociu”. Często zabierała mnie gdzieś wtedy, gdy mama nie miała dla mnie czasu. Była bardzo zagubiona po tym, jak mąż rozwiódł się z nią, ponieważ nie mogła mieć dzieci. Nie wiem, czym Alicja mu zawiniła? To nie jej wina, że jest bezpłodna. Po tym wszystkim przez jakiś czas mieszkała z nami, ale potem wynajęła jakieś mieszkanie niedaleko nas. Do towarzystwa kupiła sobie Rastiego, małego yorka. Czasem się nim zajmowałam, ale rzadko.  
- Maja, zapomniałam Ci powiedzieć, że dzisiaj umówiłam Cię z P. Metter. Po południu zawiozę Cię do niej na korepetycje z matematyki, musisz nadrobić zaległości.
" Zapomniałam Ci powiedzieć” co to w ogóle ma znaczyć? Moją mamę nigdy nie obchodziło to, że mogłam sobie coś zaplanować. Zawsze wszystko musiało iść po jej myśli. Chciałam dzisiejsze po południe spędzić z Olą, albo.. Dave’m. Ale nie! Muszę jechać na korki z matmy!  
Prychnęłam coś pod nosem i poszłam na górę, do siebie. Wzięłam komórkę do ręki, by sprawdzić która godzina i zobaczyłam, że dostałam sms. Sms od Dave! W pośpiechu odczytałam go. Od razu banan zawitał na mojej twarzy.
- Cześć Majka. Co u Ciebie? Masz coś dzisiaj w planie? – czytałam po raz dziesiąty.  
Pomyślałam, że pewnie chce się spotkać. Już miałam odpisać, że nie, ale przypomniałam sobie o korepetycjach z matematyki.
- Ja pierdole! – przeklęłam.
Musiałam wypowiedzieć te słowa dość głośno, bo usłyszałam kroki w stronę mojego pokoju.
No brawo Maja, nie zamknęłaś drzwi a klniesz na cały dom. – powiedział tato stojąc w progu – Co się stało?
Zawstydziłam się trochę. Głupio wyszło, ale co mnie to obchodzi? Popatrzyłam na niego i powiedziałam:
Nic, komórka mi spadła na podłogę. Przepraszam. – wymyśliłam szybko.
Tato westchnął i poszedł sobie. On nie robił takich problemów jak mama, był inny. Ona za takie przekleństwo, zamknęła by mnie chyba w pokoju na tydzień.  
- Hej Dave. Jest okej. Przykro mi, ale dzisiaj mam korepetycje z matmy … Może innym razem. – odpisałam.
Ale ze mnie idiotka. Zamiast iść z takim przystojniakiem na spacer, czy coś, będę zakuwała.  
- Majka! Ubieraj się! Za 5 min widzę Cię przy samochodzie! – usłyszałam głos, który wcześniej poinformował mnie o korepetycjach, psując mi humor.
Ubrałam szorty z ćwiekami, i T- shirt z napisem "NIRVANA". Po chwili byłam już w samochodzie. Cały czas milczałam. Gdy zatrzymałyśmy się pod czyimś domem bez słowa wysiadłam i udałam się do drzwi. Domyślałam się, że to dom P. Metter, ale nawet nie byłam pewna. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła mi starsza kobieta w dresach i bluzie, która w ogóle nie przypominała P. Metter jako nauczycielki.  
- Dzień dobry- wydukałam z siebie.
- Dzień dobry Maja, wejdź.  
Wnętrze było dość eleganckie i dobrze wyposażone. Udałam się za P.Metter do pokoju. Miał jasnozielone ściany, na których wisiały obrazy. Dużo obrazów. Jeden z nich najprawdopodobniej przedstawiał portret całej rodziny. Widniały na nim dwie kobiety, oraz 2 mężczyzn. Jednego z nich nie można było jeszcze nazwać mężczyzną, był chyba w moim wieku.  
Skądś znam te rysy twarzy… - pomyślałam.
Pani Metter zauważyła jak wpatruje się w portret i powiedziała:
- Widnieje na nim ja i mój brat z żoną oraz synem. Namalował go mój mąż.
- Bardzo…ładny-powiedziałam. – Świetne proporcje.
Niestety rozmowa nie trwała krótko, bo rozpoczęła się nauka. Gdy już przemęczyłam 2 godziny matematyki, prawie usypiając na biurku, udałam się do wyjścia. Wsuwałam na nogi moje air maxy, gdy zauważyłam otwierające się drzwi od domu. Ujrzałam w nich mojego Dave! Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Cześć Majka, co Ty tu robisz? – zapytał patrząc na mnie tym swoim hipnotyzującym mnie wzrokiem.
Nie zdążyłam odpowiedź, bo wtrąciła się P. Metter:
- To Wy się znacie? Nie wiedziałam… Maja, pamiętaj, żeby poćwiczyć zadania, które przerobiłyśmy dzisiaj.  
Po czym dodała:
- To ja zostawię Was samych.
- Hmm, to już chyba wszystko rozumiem, korepetycje z moją ciocią. – powiedział. –Może odprowadzę Cię do domu? – zaproponował.
To P. Metter była jego ciotką? A z resztą co mnie to ! Dave chce mnie odprowadzić do domu!  
- Bardzo chętnie skorzystam z Twojej propozycji. – powiedziałam, szczerząc się od ucha do ucha, po czym opuściliśmy dom…

Przepraszam za tą długą przerwę od kolejnej części, ale miałam pilny wyjazd. Następną część postaram się dodać jutro. Miłego czytania! ;)

Aleksandra425

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 982 słów i 5378 znaków.

1 komentarz

 
  • MrSmile

    supcio... ;)  czekam na nstępną część  :D

    16 lut 2014