"Krok do szczęścia" cz.3

"Krok do szczęścia" cz.3Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu, cała przemarznięta. Mimo, że był czerwiec i temperatura była wysoka to tutaj czułam się jak naga dziewczyna w śniegu. Nic nie mogłam sobie przypomnieć. Strasznie bolał mnie tył głowy. Gdy chciałam go dotknąć i sprawdzić, czy jest ubity, poczułam jak krew spływa mi po palcach. Zupełnie nie wiedziałam dlaczego. Po dłuższym rozmyślaniu uzmysłowiłam sobie, że facet, którego miałam zaprowadzić na Ulicę Słoneczną uderzył mnie w głowę. Następnie mnie tu przywlókł, bo jakby inaczej. Myślałam o najgorszym. Cała drżałam z zimna i w dodatku nic nie widziałam. Zastanawiałam się czy to wszystko dzieje się na prawdę. Pierwszy raz zatęskniłam za rodzicami.  
Mogą na mnie krzyczeć, mogą mnie ukarać, już do końca życia nie będe wychodzić z domu, ale niech tylko mnie stąd zabiorą. Teraz dopiero zauważyłam, jak bardzo mi ich brakuje i jak ich kocham... A co jeśli nigdy nie zobaczę mamy i nie zdążę jej przeprosić za swoje zachowanie? Za to, jak pyskowałam, robiłam jej na złość. Co jeśli już nigdy nie spotkam Dave! – rozmyślałam, przestraszona.
W tym samym czasie do pokoju wszedł mężczyzna. Zobaczyłam... ten błysk w oczach, to był on! To ten potwór, któremu chciałam pomóc! To osoba, dla której miałam być miła! Co ja zrobiłam?! Może on chce mnie zgwałcić, pobić lub w najgorszym wypadku zabić?! To było obrzydliwe!
No, mała, jak się spało?- zapytał, przejeżdżając swoimi wstrętnymi łapami po moich włosach a kończąc na dłoniach. Wtedy ścisnął mnie za nie i podniósł do góry. Trzymając za jedną rękę, wlókł za sobą. Szłam z jakimś kolesiem za rękę, nie wiedząc gdzie! Boże! Po chwili ujrzałam trochę światła a on powiedział:
- Masz tu się przebrać! - rozkazał wcisnąwszy mi do ręki jakieś szmaty.
Co to w ogóle jest?- pomyślałam. Ja mam to ubrać? Przyuważyłam, że pomieszczenie w którym się znajduję nie ma lampy. Więc skąd bierze się światło? - zastanowiłam się.
Nagle na ścianie, rzuciło mi się w oczy małe okienko. Tak, super, nawet ręka mi się tam nie zmieści. Co lepsze, to okno miało kraty! Czy on zamierza mnie tu więzić? Wtedy uświadomiłam sobie, że mogę zostać tu na resztę życia. Tyle się słyszy o porwaniach, a ja zawsze twierdziłam, że mnie to nie spotka...
Zaczęłam płakać, głośno płakać, on to najwyraźniej usłyszał i się wkurwił:
- Mała suko, powinnaś się cieszyć, że pozwoliłem Ci się w ogóle ruszyć! Więc rób co Ci każe, bo chcę Cię odprowadzić z powrotem tam, gdzie powinnaś siedzieć!  
Przestraszona przebrałam się w podarte rzeczy. Obszarpana bluzka z krótkim rękawkiem i szorty. Miałam wrażenie, że ktoś już w tym chodził... A co jeśli on tu trzyma więcej dzieci? Jak to pedofil?
Przygotowana na najgorsze, wyszłam z "łazienki" i spojrzałam na niego. Teraz dopiero wydawał się obrzydliwy. Brak zębów, łysa głowa, ta blizna... Złapał mnie za rękę i ciągnął. Szliśmy nadal tym samym korytarzem co wcześniej. Po chwili drzwi się otworzyły, a on rzucił mnie na krzesło. Związał mi ręce i podstawił pod nos jedynie szklankę wody. Nie odzywałam się ani słowem, udawałam, że się nie boję, choć w oczach miałam łzy. Gdy wypiłam, dotknął tymi rękoma moich... piersi!
- Spierdalaj! Zostaw mnie! - krzyczałam.
Poczułam mocne uderzenie w twarz.
- Jeszcze mnie popamiętasz, zobaczysz, dziwko! Jesteś taka zadziorna jak Twój tatuś!
Tatuś? Skąd on znał mojego ojca? Może to jeden z tych bandziorów, o których tato nie raz mi opowiadał... Boże, właśnie jestem w jakimś wariatkowie z przestępcą.
Tato, proszę, znajdź mnie. - błagałam w myślach.
- Kim jesteś i czego chcesz? - zapytałam. Serce podeszło mi do gardła. Bałam się odpowiedzi.
- Widzisz tą bliznę? - podszedł bliżej. Widzisz?! - krzyknął. Jak myślisz, kim jestem? Mówił dalej, nawet nie czekając na odpowiedź... Niedawno wyszedłem z więzienia. Ja wyszedłem, a Rudego zgarnęli za gwałt. Jeśli Twój tatulek Go nie wypuści, to z Tobą zrobię to samo, co Rudy z dziunią w Twoim wieku... - powiedział, szyderczo uśmiechając się. Żądanie już wysłałem! Jeszcze okup za Ciebie ! - jeśli naślą jakiekolwiek psy z pracy Twojego ojca, albo nie dostarczą wszystkiego na czas... to skończysz marnie. Pamiętaj, to tylko od tego chuja zależy, bo jakby inaczej, w końcu komendant - nagle podniósł głos. Miałam wtedy ochotę mu zajebać. Kto to do jasnej cholery Rudy? I czy on właśnie nazwał mojego ojca "chujem" pomijając już poprzednie wyzwiska? Tego mu już nie daruję.
- Ty sukinsynu! –wykrzyczałam.
- Hamuj się kurwo, bo pożałujesz! - krzyknął, uderzając mnie z całej siły w twarz.
Łzy napłynęły mi do oczu, ale odwróciłam głowę w drugą stronę. Popatrzył na mnie, zaśmiał się i wyszedł. Skurwiel, dopadną go jeszcze. Dalej siedziałam ze związanymi rękoma i nic nie mogłam zrobić. Zastanawiałam się, co muszą przeżywać rodzice, a co Ola. Na pewno ma wyrzuty sumienia, że pozwoliła mi iść z tym kolesiem. To nie jej wina, to moja. Rodzice, jak przeczytają żądanie, odnośnie jakiegoś Rudego i o okup, to się załamią. Mam tylko nadzieję, że nie będzie za późno.  
Boże, dopomóż mi - zaczęłam się modlić...

Czekam na opinie... ^^

Aleksandra425

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1040 słów i 5435 znaków.

4 komentarze

 
  • Mentos

    Świetne czekam na kolejne cześci!

    1 lut 2014

  • nati

    Rozdzial swietny ale mam nadzieje ze w koncu pojawi sie jakas milosc i uczucia :)

    1 lut 2014

  • mist00

    Pisz dalej ;)

    1 lut 2014

  • LittleScarlet

    Uła... Może trochę brak tej miłości, która chyba powinna się pojawiać ze względu na wybraną kategorię, ale mnie się podoba. :3

    31 sty 2014