"Krok do szczęścia" cz.4

"Krok do szczęścia" cz.4Nie miałam pojęcia ile tutaj siedzę, ale na pewno sporo czasu. Nic od pory porwania mnie nie jadłam, jedynie czasami dostawałam szklankę wody. Nie zamierzałam o nic prosić. Na moje oko siedziałam tu jakieś 2, może 3 dni. Ten czas się cholernie dłużył. Tego potwora widywałam raz, może dwa razy w ciągu dnia. Zastanawiałam się, czy moi rodzice mają na pewno zapłacić za moją żywą osobę? Coś mi się wydaje, że dostaną mnie już jako trupa. Nawet takie myśli chodziły mi po głowie. Bałam się usnąć, bo gdy tylko usnęłam, śniły mi się koszmary. Widziałam, jak prowadzę go na tą ulicę, jak ciągnie mnie za włosy. W tym śnie było jeszcze coś, jakiś trzech oprychów, a potem cmentarz...
-Myślę, o własnej śmierci... Już sama przyjmuje taki "scenariusz" mojego życia, że w tym wieku umrę. No, ale jak inaczej miałam myśleć? Fakt, powtarzałam sobie, że jestem silna, że dam radę, ale ile miałam tak jeszcze wytrzymać? Przecież człowiek wytrzymuje bez jedzenia góra 3 dni... Czyli, że w końcu nadejdzie koniec mojego życia... Nawet cmentarze mi się śnią, to jakiś znak.
Chwilami robiło mi się słabo, mdliło mnie. To pewnie z głodu. Cała byłam we krwi. Nieopatrzona, wielka rana na głowie. Musiał mnie uderzyć czymś bardzo ciężkim. Ręce miałam wciąż przywiązane. Sznurek wrzynał mi się w nadgarstki. Krew ciekła i ciekła, a ja nic nie mogłam zrobić. Zamknęłam oczy i położyłam głowę na oparciu drewnianego, niewygodnego krzesła.
Żegnajcie rodzice, żegnaj Ola, żegnaj... Dave. Boże, pozwól mi umrzeć teraz, dłużej tej męki nie zniosę - mówiłam sama do siebie. Byłam coraz słabsza. Nie mogłam nawet ruszyć nogami. Mimo tego, że błagałam, by odejść z tego świata, coś dalej trzymało mnie przy życiu. Coś nie dawało za wygraną. Powieki były coraz cięższe i cięższe, aż w końcu zamknęły się...
Obudziły mnie strzały, wołania i jakieś krzyki. Chwila, ktoś wołał moje imię! Ktoś mnie szukał!
- Majka! Gdzie jesteś?!-nadal ktoś nie dawał za wygraną i krzyczał.
Skądś znałam ten głos. Boże! To głos mojego ojca! Przyszedł po mnie. Mój tatuś. Ja nawet nie potrafiłam otworzyć ust i zawołać go. Chciałam tyle wykrzyczeć, ale nie mogłam. Usłyszałam kolejne strzały i wydawane polecenia.
- Tu jestem! Na pomoc!- uwolniłam swój drżący głos.
Więcej nie dam rady krzyczeć, ale proszę, przyjdźcie po mnie -błagałam w myślach. Nagle otworzyły się drzwi. Drzwi, przez które obrzydliwy potwór wchodził, by mnie wyzywać, bić, lub łaskawie dać szklankę wody. Tylko tym razem w drzwiach nie stał on, tylko... mój tato! Myślałam, że to sen.
- Majka! Dziecko! Boże! Co on Ci zrobił? - pytał mój tato, podbiegając do mnie i rozwiązując mnie.
Ty jesteś cała we krwi! Twoja głowa! Zabije Go! - krzyczał.
Nic nie mówiłam. Wiedziałam, że jestem już bezpieczna. Tato wziął mnie na ręce i wyniósł stamtąd. Miałam nadzieję, że już nigdy więcej tam nie wrócę. Nie wiedziałam, jak mnie znalazł, ale wiedziałam jedno: pomoże mi i zaopiekuje się mną! Chcę zobaczyć mamę, Olę i Dave … Tęsknię tak bardzo. Powieki mi się zamykały, w końcu usnęłam, w ramionach taty.

Dzisiaj troszeczkę krótsze. Piszecie, że czekacie na miłość w tym opowiadaniu. Pojawi się już wkrótce ;)

Aleksandra425

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 646 słów i 3399 znaków.

3 komentarze

 
  • nati :)

    czekam z niecierpliwością na kolejną część :)

    2 lut 2014

  • m.k. c :

    Podoba mi się, czekam na kolejną część. c :

    2 lut 2014

  • LittleScarlet

    Króciutko, króciutko... Ale dobrze, czekam na kolejne części. ;)

    2 lut 2014