„Krok do szczęścia” cz.1

„Krok do szczęścia” cz.1Obudził mnie budzik. Była 7:00. Wstałam szybko i otworzyłam swoją szafę. Wybrałam z niej czarne rurki, czerwoną bluzę z adidasa, oraz czerwone conversy. Pobiegłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Przemyłam twarz, pomalowałam rzęsy i rozpuściłam swoje długie, brązowe włosy. Zeszłam szybko na dół, na śniadanie. Mama zmierzyła mnie wzrokiem, tato również.
- Szybko wczoraj usnęłaś, Maju. – powiedział tato.
- Wiem, byłam zmęczona… - odparłam, sypiąc czekoladowe płatki do miseczki.
Rodzice popatrzyli na siebie. Od razu wiedziałam, że coś się szykuje. Nie zwracałam jednak na nich uwagi. Zauważyłam, że siedzą i czekają, aż zjem. Gdy odłożyłam talerz do zlewu, tato rzekł:
- Dzisiaj odwiozę Cię pod samą szkołę, a potem mama Cię odbierze. Dzisiaj wzięła specjalnie wolne od pracy.
- Że co? Jak to? Przecież zawsze przychodzi po mnie Ola i idziemy razem! Każdy będzie się śmiał, że mamusia i tatuś odwożą mnie pod same drzwi szkoły, a potem po mnie przyjeżdżają! Dlaczego?! – krzyczałam.
- Majka! Pół tonu ciszej! Na razie nie możemy Ci nic więcej powiedzieć. Masz także zakaz wychodzenia z domu aż do rozwiązania pewnej sprawy. – powiedział tato.
Pierwszy raz widziałam, że się zdenerwował i podniósł na mnie głos. Wiedziałam, że coś się stało, ale o nic nie dopytywałam. Nigdy nie było "tego typu” problemów. Rzadko wychodziłam z koleżankami, ale do szkoły z Olą szłam zawsze. Szkoła znajdowała się tylko 1 km stąd, więc tym bardziej nie rozumiałam tego wszystkiego. Dzisiaj nie chciałam denerwować rodziców, bo wiedziałam, że mama z błahej sprawy nie bierze urlopu, więc rzekłam:
- Dobrze, tato, ale weźmiemy Olę. Kończę lekcję o 15, gdybyście nie wiedzieli. Czekajcie na parkingu obok szkoły. A właściwie czekaj, mamo. – powiedziałam.
Jakoś dziwnie się poczułam. Pierwszy raz od 3 miesięcy tak miło się do niej odezwałam. Wiem, że zasługiwała na szacunek, ale nigdy od tamtej pory tak nie mówiłam. Zwykle nasza rozmowa kończyła się krzykiem i awanturą. Albo ja po prostu odpowiadałam "ok" nie wiedząc nawet na co odpowiadam. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.  
To Ola - powiedziałam i poszłam otworzyć drzwi.
- Umiesz na klasówkę z matematyki prawda? – spytała Ola dysząc, jakby przebiegła bynajmniej cały maraton.
- Yyy, taak – odpowiedziałam, mieszając się przy rodzicach, bo zupełnie nie wiedziałam, że jakaś jest!  
Zmierzyłam Olę wzrokiem "Siedź cicho”, a ona nadzwyczajniej zrozumiała, bo jeszcze nie widząc moich rodziców, z progu drzwi krzyczała:
- Dzień dobry Państwu!
- Dzień dobry Olu – odparli moi rodzice.
Lubili Olę. Nic do niej nie mieli. To dobrze, że przynajmniej o nią się nie czepiali. Szybko wytłumaczyłam Oli jak wygląda sytuacja, a ona oczywiście nie miała nic przeciwko, żeby mój tata nas odwiózł, a moja mama odebrała. Wręcz się cieszyła, była czymś bardzo zmęczona. Wolałam na razie nie pytać o co chodzi.  
Przez całą drogę samochodem do szkoły, panowała w nim cisza. Było słychać jedynie, jak Ola ciężko dyszy. Myślałam, że już tam zwariuję.
- Ola, wszystko w porządku? Jesteś blada i w ogóle wyglądasz jakby Cię stado wilków goniło! –rzekł mój tato.
Ola popatrzyła się na mnie, dając mi do zrozumienia, że owszem stało, ale nie powie o tym mojemu tacie.
- Yy, nie proszę Pana, ja po prostu biegłam do Maji, bo się czegoś dowiedziałam. Takie ploty, wie pan.
Mój tato się uśmiechnął, bo pewnie nic z tego nie zrozumiał. Ola gadała tak dziwacznie, jakby uczyła się dopiero języka polskiego! Nigdy wcześniej tak się nie zachowywała …
Gdy tylko wysiadłyśmy z Olą z samochodu, od razu chciałam zapytać o co chodzi, ale Ola sama zaczęła krzyczeć. Dobrze, że było jeszcze parę minut do dzwonka i zdążyła mi wszystko opowiedzieć.
- Majka! Jakiś przystojniak Cię szuka, biegł za mną jak porąbany! Cały jest jakiś porąbany i nie wiem właściwie o co mu chodziło, mówił, że zostawiłaś jakieś zakupy, taki blondyn, znasz go może? – jednym tchem wykrzyczała Ola.
- Ola! Jak mam go znać? Nawet nie wiem o kim mówisz… - powiedziałam.
Wtedy w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka. Mój mózg zaczął wtedy przetwarzać informacje. Zrobiło mi się gorąco. Przecież wczoraj zdarłam się na jakiegoś blondyna. Czy to może być on? Pytałam sama siebie.
- Majka! Hello? Nie powiesz swojej przyjaciółce? – Ola patrzyła na mnie jak na kosmitkę.
Zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do klasy. Matematyka, czyli klasówka. Jestem osobą, która bez przygotowania się na klasówkę, w szczególności z matmy i tak ją dobrze napisze. Skończyłam po 5 min. Widziałam, że Ola czegoś nie wie. Myślałam cały czas o tym chłopaku. Dlaczego on mnie szuka? Dlaczego go tak wczoraj potraktowałam? Dlaczego byłam taka chamska dla niego? Bezmyślnie podałam Oli swoją klasówkę, żeby odpisała, nawet nie popatrzyłam, czy P. Metter, nasza matematyczka nie patrzy. Gdy zobaczyłam jak nade mną stoi, prawie zemdlałam.
- Panno Majo Smith, proszę wstać! – krzyknęła.
- Ociążale podniosłam się z krzesła i popatrzyłam na nią jak na idiotkę. Myślę o moim blondynie, spieprzaj! – pomyślałam. Widziałam, że chce mi wygłosić jakieś kazanie, ale powiedziała jedynie:
- Masz zostać po lekcjach w klasie!

Lekcja się jakoś potoczyła. Oczywiście musiałam zostać na przerwie i wszystko wytłumaczyć. Pani Metter to dobra kobieta, nie wiem, dlaczego tak się zachowuję. Oczywiście, mówiła to, co moja mama.
- Maju, jesteś jedną z najlepszych uczennic! Zawsze znajdowałaś się w pierwszej 10 najlepszych uczniów! Od paru miesięcy się tam nie załapujesz choćby nie wiem co! Nie uczysz się kompletnie! Jesteś mądrą dziewczynką i pamiętasz tylko rzeczy z lekcji, ale to nie wystarcza. Twoje 5 zeszły na 3! Chyba będę musiała porozmawiać z rodzicami!
Z rodzicami? O nie! – pomyślałam. Mama mnie zabije. Wiedziałam, że się opuściłam w nauce. Pani Metter miała szczęście, że dziś wyjątkowo dopisywał mi humor, bo inaczej bym cos powiedziała nieprzyzwoitego, jak często do mamy. Po chwili zastanowienia rzekłam:
- Przepraszam, obiecuję poprawę. Poprawię wszystkie oceny, wiem, że zbliża się koniec roku. Bardzo proszę nie wzywać rodziców, oni mają tyle zmartwień, jeszcze ze mną w dodatku. Bardzo proszę, błagam Panią!
- Maju, nie robię wyjątków, ale wiem, jaka jesteś. Znam Cię i mam nadzieję, że moja szansa, którą Ci dam nie pójdzie na marne. Zaufam Ci, ale jeśli mnie zawiedziesz to koniec. W gimnazjum Wam się tak miesza w głowie, ojjj dzieci. Idź już i się popraw! Obiecaj!

Gdy powiedziała, że w gimnazjum nam się miesza w głowie, miałam ochotę jej coś zrobić! Nawet nie wie ile przeszłam! Ile ran sobie zadałam … przez Maxa. Gdyby nie Ola, chyba bym się zabiła. Nie chciało mi się już gadać z P. Metter więc mimo wszystko powiedziałam:
- Obiecuję poprawę, dziękuję, do widzenia.
Wyszłam, mimo, że Pani Metter jeszcze coś mówiła. Ola czekała na mnie pod drzwiami.
- Nie zjadła Cię? – Ola zaczęła zadawać dziwne pytania.
- Nieee, Ola nie teraz, myslę – powiedziałam.
Mówiła coś jeszcze lecz już nie odpowiadałam. Ola była śliczną blondynką, o niebieskich oczach. Miała do tej pory jednego chłopaka, takiego na poważnie, zerwanie przeżyła strasznie. Byli ze sobą 7 miesięcy. Zerwali, bo Kris zaczął palić, cpać, prawie ją zgwałcił … Wiele przeszła. On zszedł "na psy”. Chodzą plotki, że siedzi w poprawczaku za gwałt. Nie wiem, jak Ola mogła z nim być. Ja też go nie poznaje, ale nie wtrącam się w jego życie, niech robi co chce. Dopiero od niedawna zaczęła z powrotem cieszyć się życiem. Dalej jest moją kochaną, chwilami strasznie głupią przyjaciółką. Wie, kiedy coś się dzieje, więc dzisiaj jej jeszcze o wszystkim powiem. Zaczęłam dalej myśleć o tym blondynie. Przecież… ja znam jego imię. Dave! Hmm, to pierwszy chłopak o którym myślę od zerwania z Maxem. Akurat wtedy, gdy tak pomyślałam, Max przeszedł koło mnie. Popatrzył się mi prosto w oczy, tak, jak kiedyś to robił. Prawie się rozpłakałam. Nie mówimy sobie nawet cześć.. Nie odzywam się z człowiekiem, z którym tyle mnie łączyło…  
Kolejne lekcje siedziałam albo przygnębiona, bo myślałam o Maxie, albo ucieszona, gdyż pomyślałam o Dave. Dziwne uczucie, czułam się jak idiotka. Ola dobrze wiedziała, że chcę jej coś opowiedzieć, dlatego zaraz po lekcjach, powiedziała:
- Chodźmy, zaczekamy na parkingu na Twoją mamę i przy okazji mi wszystko opowiesz! Nie wywiniesz się, bo widzę, że coś się kroi …
- Ehh, Ty wszystko wyczujesz – powiedziałam i przytuliłam Olę. Mama przyjedzie za 10 min, więc chodź, zaczekamy na nią no i tak, opowiem Ci wszystko – powiedziałam, pociągając Olę ku wyjściu …



Jak się podoba? Kolejna część już w krótce ;-) Czekam na opinie, pozdrawiam!

Aleksandra425

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1655 słów i 9144 znaków.

3 komentarze

 
  • Ala

    Bardzo mi się podoba, czekam na dalsze części;)

    30 sty 2014

  • LittleScarlet

    No no... Muszę przyznać, że zaczyna wychodzić z tego coś naprawdę ciekawego. Masz fajny styl, autorko. Ode mnie łapka w górę c:

    29 sty 2014

  • mru

    swietnie pisz dalej

    29 sty 2014