Głupota rozdział 11

Przespałam połowę dnia, a kiedy wstałam głowa mnie już na szczęście nie bolała.
Boże!, to był ostatni raz, kiedy wypiłam tyle alkoholu i to jeszcze w towarzystwie Kamila. Z jednej strony dobrze, że nie zaczęłam się wygłupiać jeszcze u Julity, bo to byłaby kolejna pożywka, aby się śmiali. Z drugiej — źle się czuję, że akurat przy Kamilu musiałam się upić. Chłopak powiedział, że nie zrobiłam nic złego, ale to wcale nie musi być prawda. Być może robiłam tak okropne rzeczy, że nawet nie chciał o tym wspominać.
Pokręciłam mocno głową, aż mi się w niej zakręciło, chcąc przestać nad tym rozmyślać. Miałam poważniejszy problem, który chciałabym jak najszybciej rozwiązać... albo znaleźć na niego odpowiedź. Niekoniecznie satysfakcjonującą mnie. Mianowicie, co się stało, że tak zaczęło mi zależeć na zdaniu Kamila i dlaczego czuję się przy nim, jak jakaś zakochana smarkula; dorosła nie jestem, ale do tej pory nie zdarzało mi się miewać tzw. "motylków w brzuchu".
Doskonale wiedziałam, że nie mogłam nic poczuć do chłopaka, bo nawet go nie lubiłam. Oprócz tej akcji z cyckami, robił też inne rzeczy, przez które mam powody, aby nie darzyć go sympatią. Tylko z powodu takiego, że zechciał mi pomóc, jeszcze nie zrobi z niego najlepszego przyjaciela pod słońcem. Poza tym — czy ja miałam jakiś inny wybór? A może... on miał w tym jakiś cel?
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
— Proszę — powiedziałam.
Po chwili moim oczom ukazał się Kuba.
— Wychodzę. Będziesz w domu?
— Pewnie będę. Gdzie idziesz? — spytałam, marszcząc czoło.
— Tym razem ja idę na imprezę — odpowiedział i już go nie było. Zamknęłam drzwi i wróciłam do swojej komnaty.
Okey. Czyli jestem sama w mieszkaniu i nie za bardzo wiem, co robić. Nauka o tej godzinie nie ma już sensu, a i nigdzie nie wyjdę, bo pewnie jeszcze z piętnaście minut i zrobi się ciemno.
Rozejrzałam się po pokoju i dojrzałam książkę, którą ostatnio zaczęłam, ale kompletnie o niej zapomniałam przez te wszystkie akcje z Julitą i Kamilem. Zdążyłam wziąć ją do ręki, gdy po mieszkaniu rozległ się dzwonek.
Co za idiota z tego Kuby! Zawsze czegoś zapomni!
Zeskoczyłam z łóżka i podbiegłam do drzwi. Nie patrząc przez wizjer, otworzyłam.
— Czego żeś znowu zapomniał? — spytałam. — Klucze wziąć to tak trudno?
— Jeszcze nie mam kluczy, ale mam nadzieję, że nadejdzie taki czas, że będę je miał — powiedział rozbawiony Kamil, a ja otworzyłam szeroko oczy, patrząc na niego.
Spojrzałam za chłopaka i nigdzie nie widziałam Kuby. Znowu wzrokiem wróciłam do niego. Mrugałam oczami, nie rozumiejąc, o co chodzi. Kamil, chyba widząc, że nie wiem, co zrobić, wywrócił oczami i wpakował się do środka.
— Zapraszam, nie stój na klatce — powiedziałam do siebie.
Stanął na środku przedpokoju, a ja dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie inną koszulę niż wczoraj, ale również dość... wyjściową. Zmrużyłam oczy, czekając, aż coś powie.
— Posłuchaj — zaczął — wiem, że dość późno cię o tym informuję, ale sam nie byłem pewny, co do tego. Teraz jednak wiem i... ubieraj się.
— Co? — spytałam skołowana i spojrzałam na siebie. — Przecież jestem ubrana.
Roześmiał się szczerze.
— To się rozbierz i ubierz jeszcze raz, ale... ładnie — wyjaśnił.
— Żartujesz sobie? Źle wyglądam? Poza tym nie rozumiem...
Nie dokończyłam, bo Kamil skierował się do mojego pokoju. To wszystko było tak dziwne, iż stałam przez dłuższą chwilę w miejscu, próbując coś zrozumieć. Zdając sobie sprawę, że nic z tego, ruszyłam do chłopaka. Kolejne zdziwienie nastąpiło, gdy zauważyłam, jak przegrzebuje moją szafę w poszukiwaniu... no właśnie.
— Czego szukasz? — spytałam, stając kilka kroków od niego.
— Gdzie masz tę sukienkę, którą chciałaś wczoraj założyć? — spytał, nie przerywając wykonywanej czynności.
— Na wieszaku. Po co ci ona?
— Nie mi, tobie jest potrzebna. — Podał mi ją i usiadł na moim łóżku. — Dobra, teraz mogę ci wytłumaczyć bardziej zrozumiale.
— Dobrze by było, gdybyś tak zrobił już na samym początku — skomentowałam.
— U mojego znajomego jest dzisiaj impreza. Muszę na niej być... ale nie sam. Dlatego ty pójdziesz ze mną — powiedział.
— To nie było pytanie — zauważyłam.
— Nie było — przyznał z powagą. — Musisz tam iść ze mną, bo... bo musisz.
— A, to wszystko jasne. Wszelkie moje kontrargumenty wypadną przy twoim blado... — powiedziałam i wywróciłam oczami. Po chwili jednak spoważniałam. — Mam tak iść jako...?
— Jako moja dziewczyna.
Przez chwilę zastanawiałam się nad całą tą sytuacją — odkąd Kamil wszedł do mieszkania aż do teraz. Mimo iż nadal nie wiedziałam, dlaczego mam to zrobić, to i tak wszystko to wydawało się dość irracjonalne. Wpadł do mnie, mówi, że idę z nim na imprezę i to nawet nie było pytanie...
Nagle mnie oświeciło.
Spojrzałam podejrzliwie na Kamila, który przyglądał się mojej sukience.
— Ukartowałeś to — powiedziałam.

  

Przeniósł wzrok na mnie i pomrugał kilka razy oczami, po czym podniósł brew.
— Nie rozumiem — odpowiedział z lekkim uśmiechem.
Ta, jasne! Nie rozumie.
Przymknęłam na chwilę oczy i usiadłam naprzeciwko chłopaka.
— Zabrałeś mnie na imprezę do Julity, bo wiedziałeś, że teraz będę do ciebie szła, a skoro ty ze mną byłeś, to... ja z tobą też powinnam — wytłumaczyłam, mając nadzieję, że cokolwiek zrozumiał.
W ułamku sekundy jego twarz przybrała inny wyraz. Niewiele się zmieniła, jednak i tak to zauważyłam; chociażby dlatego, że jego uśmiech zniknął.
Przyglądał mi się chwilę, aż w końcu pokręcił lekko głową.
— Nieprawda — zaprzeczył moim słowom. — Zrobiłem to, bo chciałem. Bo masz problem z Julitą, a ja chciałem, i nadal chcę, go rozwiązać.
Kiedy skończył mówić, poczułam coś dziwnego w środku.
Z jednej strony było mi głupio, bo jeśli nie to był powód, to wyszłam na idiotkę. Z drugiej jednak — nadal nie wiedziałam, o co chodzi, więc to logiczne, że do głowy przychodziły mi przeróżne rzeczy.
— To... dlaczego chcesz, żebym z tobą poszła?
Jego warga się zacisnęła w cienką linię.
— Muszę komuś coś udowodnić. Na razie nie mogę ci powiedzieć, co to — odpowiedział, a mnie wydawało się to szczere.
No, ale — bądź co bądź — nadal nie dowiedziałam się, dlaczego jestem mu potrzebna.
— A kiedy będziesz mógł mi powiedzieć? — Nie podobała mi się taka tajemniczość. Jeżeli miałam gdzieś iść, to chciałam wiedzieć, dlaczego.
Patrzył na mnie, jakby zastanawiał się, czy może mi powiedzieć. Nie wiedziałam, czy nie zdecyduje się skłamać, żeby tylko mi coś powiedzieć — i tego się obawiałam.
Wstał i powoli podszedł do okna, przez które spojrzał, a po kilku sekundach zaczął mówić:
— Bo będzie tam moja była dziewczyna...
— Chcesz w niej wzbudzić zazdrość?! — spytałam chyba trochę zbyt emocjonalnie, bo błyskawicznie odwrócił wzrok w moją stronę. Nie ukrywam, że kiedy to powiedział, coś mnie tknęło w środku.
— Nie, nie zazdrość — zaprzeczył spokojnie. — Chcę jej coś udowodnić. I potrzebuje do tego ciebie.
Zaśmiałam się pod nosem. Jednak bardziej to przypominało gorzki śmiech.
Czyli jestem mu potrzebna, żeby udowodnił coś swojej byłej. Fantastycznie!
Jednego byłam pewna — pójdę z nim, ale to ostatnie co zrobimy jako para...

Evrie

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1332 słów i 7680 znaków.

5 komentarzy

 
  • Olifffka<3

    Mega. KC to opowiadanie!

    19 lis 2016

  • Evrie

    @Olifffka<3 Cieszę się ;)

    20 lis 2016

  • :):)

    Uwielbiam!! Naprawdę to opowiadanie jest fantastyczne!  
    Paulina

    19 lis 2016

  • Evrie

    @:):) :)

    19 lis 2016

  • Caryca

    Robi  się  się  coraz  bardziej  ciekawie  i intrygująco  , pozdrawiam :)

    19 lis 2016

  • Evrie

    @Caryca Bardzo się cieszę :)

    19 lis 2016

  • Evrie

    Uprzedzając wszystkie pytania, dotyczące kolejnego rozdziału - nie wiem, kiedy będzie. Jeżeli mniej więcej będę wiedziała, dam informację na blogu.

    19 lis 2016

  • Nataliiia

    Kiedy next?? :D

    19 lis 2016