– Jasne, mnie pasuje. Gdyby coś się zmieniło, zawsze możecie powiedzieć.
Oni ją przytulili we dwoje.
– Jesteś częścią i całością naszej miłości. Postaraj się to zrozumieć. Nie jesteś dodatkiem, jesteś całością jak ja i Kent.
– Dobrze – odrzekła wzruszona.
Do wieczora jeszcze rozmawiali, a Samantha dalej czuła wzruszenie z powodu tego, co jej powiedziała Anabell. Spała w swoim łóżku, a para spała w gościnnym, bo mieli tam szersze łózko. Zanim zasnęła, troszkę nadsłuchiwała, jednak po kilku minutach uznała, że tak nie powinna. W końcu byli ze sobą, a być może ona była w ich sercach, jednak przed samym zaśnięciem usłyszała, że ktoś wchodzi. Oczywiście nie spodziewała się Kenta i nie popełniła omyłki. Anabell usiadła na brzegu łóżka i delikatnie zaczęła gładzić jej włosy.
– Nie obudziłam cię, skarbie?
– Nie, Anabell. Czy coś się stało?
– Kent mnie wysłał, ale i ja sama chciałam przyjść. Nie wiem dalej, czy rozumiesz. My nie będziemy blisko, chyba że nam pozwolisz.
– Co takiego! Przecież mówiłaś o wolności.
– Tak, ale jesteśmy razem i nasze razem to troje, nie dwoje. Chcesz z nami spać?
– Spać? – W sensie, spać. Pamiętam, jak nie mogłaś zasnąć i do mnie przyszłaś? W tym sensie.
– Och nie wiem. Myślę, że jeżeli będziemy razem, nie sądzę, że będę mogła się skupić.
– Dobrze, jeżeli zmienisz zdanie, możesz przyjść. Dobranoc.
Anabell wyszła, a Samantha próbowała zasnąć. Niestety nie mogła. Przypominały się jej wszystkie sceny związane z Kentem, od chwili kiedy go poznała. Nadal w jej pamięci czy sercu na pierwszym miejscu plasowała się Anabell, lecz Kent plasowała się tuż za. Nie chciała, by był tuż za. Mieli być równo. Samantha nie próbowała walczyć z wiatrakami.
Sądziła, że wszystko powoli się ułoży. I w tej sekundzie odkryła powód. Ona podświadomie odsuwała myśl, że może go pragnąć. Od razu wiedział dlaczego. Powstał w niej, pewnie podświadomie mechanizm obronny. Nie chciała odbić Kenta swojej przyjaciółce. Oczywiście już rozmawiali o tym, ale nadal to trwało. Szatynka pozostawała na granicy snu, ale część jej umysłu pozostawał w stanie alertu, jakby nie pozwalał jej zasnąć, póki tego nie rozwiąże. Co mogła zrobić? Porozmawiać. Tylko nie było to łatwe. Co ma powiedzieć? Że go nie pragnie, bo obawia się, by nie wejść w konflikt ze swoją przyjaciółką i miłością? Wiedziała i słyszała, że jeżeli coś ma być, to musi być razem. Nie chcieli, żadne z nich, wejść w sytuację dwójek. Dlatego u Samanthy powstał podobny dystans, by nie być blisko z Anabell. Myślała przed przyjściem blondynki o tym, czy czegoś nie robią, ona i Kent wyczuli jej odczucia i dlatego Anabell przyszla, by jej powiedzieć, że do niczego nie dojdzie, jeżeli ona na to nie zezwoli. Samantha czuła, że ich sytuacja jest unikalna.
Większość ludzi, którzy wiązali się w trójkąty, byli nastawieni tylko na seks. Oczywiście się lubili lub może nawet kochali, ale w dwójkach. Kochanie w trójkącie uznawali za niemożliwe. Czy w haremach tak było? Podobno sułtan miał kilka czy nawet kilkadziesiąt żon i być może je kochał, chociaż pewnie preferował jedną lub wcale nie dążył uczuciem, natomiast one między sobą rywalizowały, co raczej jest przeciwne uczuciu. Samantha zaczęła myśleć, czy pożądanie kochanej osoby jest miłością. Uznała, że tak. Kochała Anabell i pragnęła, dlatego uznał, że jest to reguła. Czy kochała Kenta? Chyba tak. Na pewno tak. Pozwoliła się myć, pomagać, troszczyć się o siebie. Miała do niego kompletne zaufanie. Widziała w nim bezgraniczne uczucie do Anabell. W jej jestestwie pewnie zaistniała zależność: Kto kocha, kogo ja kocham, ja go kocham i on mnie kocha. Tak tłumaczył jej Kent. On nie próbował jej tłumaczyć, ale objawić jak jego uczucia pracują. Samantha odczuła, że znalazła rozwiązanie. Chodziło o kwestie pragnienia. Postanowiła o tym porozmawiać, lecz nie z nim, tylko z nim i nią razem. Czuła się już zupełnie dobrze i dodatkowo ich opieka i troska, budował ją w trybie szybkim. Pozostawi Portland i zamieszkają w Los Angeles. Jeżeli zdobędą odpowiednia ilość forsy, zostawią amerykańską cywilizację i przeniosą się na wyspy Salomona. Ciepły rejon Oceanii. Słońce i plaża. Raj.
Obudziła się wypoczęta, wprost tryskała energią. Weszła do kuchni i zaczęła robić im śniadanie. Oczywiście wcześniej załatwiła wszystkie poranne czynności i ubrała się w normalne ciuchy. Spodnie i koszulkę. Blondynka weszła z brunetem. Podeszli do niej i ją przytulili. Poczuła się dobrze.
– Czuje się tak mocna, że możemy pojechać na rowerze i pójść na siłownię.
– Super pomysł. Co myślisz jednak by się już dzisiaj przenieść do Kenta na dwa dni. Zabierzesz stąd wszystko, co chcesz. On ma piękne meble i dużo płyt. U niego przeprowadzka będzie dłuższa.
– Co zrobimy z moim samochodem? Mogę go używać do czasu wyjazdu, lecz potem mam zostawić?
– Nie można zostawić. Trzeba oddać na złom lub sprzedać. Spróbujemy dać ogłoszenie?
– Jasne tylko wiesz kto je znajdzie.
– Jemu nie sprzedamy – rzekł z przekonaniem brunet.
– Sądzicie, że powinnam z nim porozmawiać?
Oni popatrzyli po sobie.
– Coś ty Sam!. Potraktował cię jak szmatę i dziwkę, a ty chcesz z nim rozmawiać? O czym? Nie będzie chciał. Nie rozumiem! – Anabell wyglądała na całkowicie zaskoczoną.
– Może zrozumie, że się myli. To wszystko.
Kent ją zrozumiał.
– Jesteś wyjątkowa, Sam. Nie sądziłem, że taka jesteś.
– Ja nie rozumiem, wytłumaczcie mi. Wygląda, że wy rozumiecie.
Kent wziął Anabel delikatnie w ramiona i patrząc w oczy, zaczął tłumaczyć.
– Jesteś kochana i wyrozumiała, ale jej poczucie wybaczenia jest chyba najwyższe u nas. Ona nie robi tego dla siebie, tylko dla niego. Moim zdaniem nie jest wart, ale ona myśli inaczej. Rozumiesz?
– Tak, teraz zrozumiałam. Być może los sprawi, że będzie szansa. Teraz jest za świeżo. On nie nadaje na naszych falach.
– Masz racje Anabell. Zanim doszliśmy do spornej kwestii, zarzucił ci, ze mną manipulujesz i uprzedził, że jak będę jego żoną, to porady od ciebie się skończą. To mi się bardzo nie spodobało i nigdy bym z tym się nie zgodziła. Czy jest możliwe, że on był zazdrosny o ciebie, Anabell?
– Pewnie tak. To, że ze mną spałaś, było pewnie drugoplanowe. On chyba czuł, że mnie kochasz a jego nie. Teraz to tak rozumiem.
– Tak, Kent i ty macie racje. Miłość jest na zawsze. Nie mogłam go kochać prawdziwie, bo już jest dla mnie złym wspomnieniem.
– Dobrze. Zamiast ćwiczyć, zabieramy się za pakowanie. – Nie mam wiele – powiedział Sam.
– To lepiej. Pomożesz, Kent?
– Oczywiście, jeżeli będą ciężkie rzeczy. Nie chce jej grzebać w bieliźnie.
– Możesz – powiedziała Sam.
On się tylko uśmiechnął.
Zabrali się do pracy, oczywiście po śniadaniu. Okazało się, że Samantha nie miała wiele. Zmieściła się w dwóch walizkach. Kent obiecał załatwić natychmiastowe wymeldowanie, co kosztowało dodatkowe tysiąc dolarów, lecz umówił się z menadżerem, że jeżeli wynajmie w ciągu dwóch tygodni to odda. Podpisali papiery, bo brunet udał się do biura, które się mieściło w drugim budynku. Pod wieczór już mieszkali w domu Kenta. Zamówili jedzenie, bo nie chcieli tracić czasu na pójście do restauracji.
Przez trzy dni mieli trochę zwariowany czas. Firma zaczęła pakować jego rzeczy. Oczywiście wszyscy pomagali. Mieli jeden środek transportu, bo Anabell przyleciała samolotem. Do Los Angeles nie było tak kosmicznie daleko. Trochę ponad dziewięćset kilometrów.
Samanta wpadła, na jej zdaniem głupi pomysł, a oni uznali, że jest genialny. Kent i Anabell załatwili dobrą firmę i dali im klucze. Zostawili większość jego mebli w magazynie, bo dom Anabell nie pomieściłby wszystkiego z domu Kenta. Uznali, że na razie tak pomieszkają i jednak kiedy dom Kenta w Portland zostanie sprzedany, kupią nowy, a dom Anabell sprzedadzą. Na czym polegał genialny pomysł Samanthy? Na wycieczce do Vancouver. Polecieli samolotem w czasie, kiedy firma ich przeprowadzała. Kent i Anabel załatwili kilka dni urlopu. Chcieli się cieszyć sobą. Siedzieli w jednej z kafejek i popijali cappuccino, kiedy Samanta wstala od stolika.
– Co się stało Sam? – zapytała blondynka.
– Tu jest do wygrania siedemdziesiąt milionów, co prawda kanadyjskich dolarów. Zaczęli się śmiać.
– Wygrałaś coś kiedy? – zapytała Anabell.
– Trzy razy po dziesięć dolarów – odrzekła poważnie.
– Daj sobie spokój. Za dwa lata zaczniesz pracować i będziesz zarabiać ponad sto tysięcy na rok. My mamy dobre prace i po kilku latach odłożymy i zostawimy tę cywilizację.
– Jeżeli nie zagram, z pewnością nie wygram.
– Wiesz, jaka jest szansa? Bardzo mała, jeden do kilkudziesięciu milionów.
– Dobrze, to tylko pięć dolarów. Tyle, co kawa.
– Dobra, nie zabraniamy. Przecież się umówiliśmy, że nie zabraniamy.
Sam wypełniła los, zagrała i wsadziła do kieszeni kurtki. Zwiedzali port i kilka parków. Kiedy wracali, uznali, że mieli dobry czas. Najpierw ani Kent, ani obie dziewczyny nie zauważyli, że od ostatniej rozmowy jeszcze w apartamencie Samanthy nawet się nie całowali, a cóż mówić o kochaniu.
Wrócili do Los Angeles. Anabel zaczęła pracować, Kent w nowym biurze. Samantka zajmowała się domem i czytała książki przygotowujące do bycia mediatorem.
Anabell przyszła pierwsza.
– Zrobiłam jedzonko i domek lśni – powiedział Sam.
– Widze skarbie. Kent wróci za godzinkę. To poczekamy na niego z obiadkiem.
– Jest szósta, a ty pewnie jesteś bardzo głodna.
– Nie tak bardzo. Jadłam lunch i potem za dwie godziny, wytrzymam.
Kent wrócił za godzinę i dziesięć minut. Po kwadransie zaczęli jeść.
– Tak mi się przypomniało – zaczął – pamiętasz Vancouver, Sam?
– Wszyscy pamiętamy – odezwała się Anabell.
– Wiem, ale Sam grała w totka. Sprawdzałaś?
– Nie – odezwała się, popijając herbatę z malin.
– To sprawdź, może wygrałaś dziesięć dolarów.
Sam zaczęła klikać w komórce. Jej twarz się zmieniła i zaczęła wyglądać na zdenerwowaną. Po chwili spojrzała na nich.
– Kent możesz sprawdzić?
– Co się stało Sam?
– Po prostu sprawdź, proszę. – na stole leżał jej los i otwarta komórka pokazywała wygrane numery.
– Okej. Jeden wygrany los za siedemdziesiąt milionów padł w Vancouver. Numery wygrane to 3, 7 24, 32 44 45, dodatkowy 1. Ty masz 3, 7, 24, 32, 44, 45. Zaraz... Anabell, możesz? Sprawdzali jeszcze dwa razy i Samanta czuła się dziwnie.
– Wygląda, że wygrałam siedemdziesiąt milionów, jestem obywatelką USA, to mi wypłacą?
– Oczywiście. Lecimy jutro do Vancouver. – zawyrokował Kent.
– Ja już sprawdzałam, trzeba odebrać w Victorii – powiedziała cicho szatynka.
– I co teraz będzie? – zapytała Anabell.
– Pamiętasz naszą rozmowę? Wówczas powiedziałam, że chcę coś, lecz nie dla siebie. Nie mogę w to uwierzyć!
Wy mi pomagaliście, najpierw ty, potem razem. Teraz moja kolej.
Następne dni były nieco nerwowe. Wszystko okazało się w porządku. Samantha Lanc odebrała czek na sumę siedemdziesiąt milionów, czyli pięćdziesiąt milionów amerykańskich dolarów.
– Jestem bogata. Nie, źle powiedziałam. Jesteśmy bogaci. Te pieniądze nam pomogą, ale są dla mnie mniej warte niż wy. – przytuliła Anabell i bruneta.
– Będziesz chciała zrobić ten kurs? – zapytała blondynka.
– Zrobię. Jednak pamiętacie nasz plan? Wyspy Salomona? Uświadomiłam sobie coś. Nie, że was obserwuję. Od tamtego czasu nie całowaliście się nawet. Ja z Anabell ustaliłyśmy poprzednio, w dniu, kiedy cię poznała, że to robimy raz. Teraz jednak się kochamy. Nadal pragnę ją, ale jest z tobą. Nigdy nie pytałam, czy nadal mnie chce. Nie pytałam Kenta, czy jestem dla niego atrakcyjna.
Siedzieli w salonie domu Anabell.
– Mogę coś powiedzieć? – zapytała Kent.
– Trudno cię nie kochać – szepnęła Anabell – pewnie, że możesz. Jesteśmy twoje, to my powinniśmy pytać, czy coś możemy, prawda Sam?
– Tak, Anabell.
– Wcale nie – wtrącił Kent – zapomniałyście, że jest równość. We wszystkim.
– Dobrze, skoro tak, to powiem pierwsza – zaczęła Samantha – Kocham Anabell już dziewięć lat. I oczywiście ją pragnęłam. Kochałyśmy się i zostało ustalone, że to jest raz. Wy byliście blisko i ze sobą i zgodnie z naszymi wspólnymi przypuszczeniami, jesteście na życie. Ja na początku czułam, że jestem piątym kołem u wozu, ale wszystko się zmieniło, gdy Kent wziął mnie na wasze zaręczyny. Potem stało się to z Grantem. I teraz jestem wolna, dlatego powiem. Kocham Anabel i kocham Kenta. Może od tej chwili, gdy dał mi konwalie. Zaczęłam go pragnąć, kiedy mnie mył. Byłam słaba i załamana, ale czułam. Tak to prosto określę.
– Jeżeli chodzi o mnie, jest prosto – zaczęła Anabell – kocham Sam i kocham Kenta. Nie byłam drugi raz blisko ani z nim, ani z Sam. Pragnę go, to oczywiste, i nadal pragnę i chce tego z nim równie mocno co Samanthą. Teraz możesz nas oświecić, Kent?
– Widzę, że czujecie jak ja. Bez zazdrości. Zwykle ludzie nie potrafią kochać więcej niż jednej osoby, ja potrafię i cieszę się, że jesteśmy w tym identyczni. Może nie identyczni, bo nic i nikt nie jest identyczny, z pewnością jesteśmy podobni.
– Czy pragniesz, Samanthę? Ona potrzebuje to wiedzieć. Wiem, że pragniesz mnie, a resztę powiedziałyśmy.
– Tak, pragnę ją i nie zmniejsza to pragnienia ciebie, Anabell.
– Wiem, że w naszym potrójnym związku nie będziemy o nic prosić, bo to będzie wychodziło samo z siebie, ale coś chyba zrozumiałam. Kocham cię i pragnę Kent, ale nie mogłam tego zrobić bez Samanthy obok.
– Chyba wszyscy tak mamy – szepnęła Sam.
– Nie myślałem o kochaniu się z wami naraz, brałem pod uwagę kochać się z Sam i z tobą będąc nawet w tym samym pokoju – rzekł Kent.
– Wówczas ta zostawiona by czuła się podniecona, patrząc jak dwoje ludzi, których kocha, to robi – szepnęła Samantha.
– Też tak czuję – powiedziała Anabell.
– Czyli chcecie tego razem? – zapytał.
– A ty? – Anabell patrzyła na niego z miłością, ale też z pożądaniem.
– Teraz już tak. Rozumiem, że to będzie wyglądało jak trójkąt, ale to będzie szczególny trójkąt, bo my się kochamy.
– Mam prośbę – powiedziała Anabell – kochałam się z tobą, a dzień wcześniej kochałam się z Samaanthą. Możemy pokochać się razem, ale chciałabym, jeżeli mogę prosić, byś zaczął z nią pierwszy.
– Och – jęknęła Sam.
– Dobrze, skarbie – odrzekł jej brunet.
Samantha czuła się podniecona, ale pomyślała, czy Kent będzie do niej mówił czule jak do Anabell. Nie wiedziała, że o tym samym myślała właśnie blondynka.
Kent podszedł do Samanthy i delikatnie zaczął dotykać jej policzki.
– Chcesz mnie, kochanie – szepnął.
– Och tak, skarbie – odrzekła.
Skoro będę obserwatorem, chciałabym się przydać – szepnęła blondynka. – Mogę?
– Oczywiście kochanie – odrzekł brunet.
– W takim razie będę was rozbierać.
– Nie mam nic przeciw – szepnęła Sam.
Blondynka podeszła do Kenta i zdjęła mu koszulkę, potem zdjęła z Sam bluzkę.
– To teraz my musimy – Sam spojrzała na bruneta.
– Masz rację, kochanie. – podeszli do Anabell i zaczęli wspólnie rozpinać jej sukienkę, a kiedy to zrobili, zdjęli ją. Blondynka miała na sobie śliczny komplecik Verbo, z jasnoróżowego jedwabiu. Prześwitywały jej sutki, teraz nabrzmiałe i sterczące brodawki, przez cieniutkie majteczki widzieli jej złote loczki. Ona z kolei zdjęła spodnie Kentowi i obie z Samanthą widziały silną erekcję, a jego spory organ lewo mieścił się w spodenkach. Anabell rozebrała go całkiem.
– Och – jeknęła ponownie Samantha, na widok organu Kenta.
Był gruby u podstawy jak jej łydka.
Anabel podeszła do niej i po chwili zdjęła jej spodnie, po chwili majteczki i stanik. Samantha zdjęła jej majteczki i z trudem się powstrzymał, by jej nie dotknąć czy pocałować w jej rozwiniętą pusię. Tymczasem Kent zdjął jej staniczek i cała trójka była już nago.
– Mam propozycję – szepnęła podniecona Sam – Anabell chce, byśmy zrobili to najpierw, ale jak ona będzie się czuła? Będzie podniecona, a to byłby grzech, gdyby sama się dotykała. Może być blisko i będziemy ją pieścić?
– Mam lepszy pomysł – rzekł Kent i zaczął coś szeptać Sam.
– Co tam szeptacze – zapytała Anabell i z trudem powstrzymywała się, by się nie dotykać.
– Zaraz się dowiesz – rzekła Sam.
Wzięli ją za ręce i posadzili na kanapie, a następnie delikatnie rozchylili jej uda.
– Wy mieliście to robić pierwsi – szepnęła.
– Tak, zaraz tak się stanie skarbie – rzekł Kent.
Anabel czuła, że brunet delikatnie dotyka jej prawe udo, a Samantha lewe, potem zaczęli ją całować. Po niespełna minucie ich usta dotarły do jej rajskiej doliny. Język Samanthy spotkała się po raz pierwszy z Kenta. Całowali się podniecenie, jednak co chwilę jedno z nich lizało intymność Anabell. W końcu Anabell poczuła, że do ust dołączyły palce. Nie wiedziała, kto ją dotyka. Zaczęła mieć gwałtowny orgazm. Jęczała, a przez jej ciało przelewały się fale skurczów. W końcu Samantha uklękła przed jej rozchylonymi udami i zaczęła ją lizać, wpychając głęboko język do jej pochwy. Tymczasem Kent przykucnął za Samanthą i poczuła, jak teraz ją całuje i wsuwa język do jej dziurki. Po chwili przestał, rozsunął je pośladki i powoli w nią wszedł swoim grubym organem.
– Ach! – jęknęła.
Zaczął powoli, ale systematycznie w nią się zagłębiać. Anabell miała kolejny raz. Podniecona Samantha miała cały język w jej dziurce i sama była zaskoczona, kiedy uświadomiła sobie, że wsuwa kciuk do jej drugiego otworku.
– Och! – Anabell jęczała, czując wzrastającą rozkosz, jakby z dwóch miejsc.
Kent jakby wyczuł, co robi jej Sam i po chwili szatynka odczuła, że jego kciuk wszedł do jej pupki. Jeszcze nikt nie pieścił jej tam, ale wiedziała, że dzisiaj on i Anabell to będą robić.
Ciałem Samanthy zaczął władać orgazm. Kent czuł jej silne zaciski. Pulsowała prawie trzy minuty. On był blisko, ale nich ciał jeszcze w niej zostać.
– Daj nam się popieścić – poprosiła blondynka.
On wiedział, co ma na myśli. Delikatnie wyszedł z Samanthy. Teraz szatynka usiadła obok blondynki. On stał przed nimi, a one zaczęła całować jego potężną kolumnę. To jedna to druga miała go w buzi. Czuł rozkosz.
– Czy mogę wami rozporządzać? – zapytała Samantha.
– Wiesz, że tak – odpowiedziała Anabell.
Dobrze więc. Kent usiądź.
Zrobił to posłusznie. Zrobił to tak, by ona sama mogła decydować, gdzie wejdzie twardy i nabrzmiały organ Kenta. Samantha trzymała go palcami i delikatnie pocierała o płatki Anabell, więc ta miała pewność, że za chwile tam go będzie miała, ale Samantha nakierowała go gdzie indziej. Anabell jeszcze nigdy nie miała tego. Najpierw się napięła, ale po chwili rozluźniła. Wiedział, że jeśli by ją bolało, zaprzestanie. Poczuła, że jego spora główka weszła do jej ciasnej dupki. Chwilę czuła napięcie, ale to zrobiło się milejsze, szczególnie że Samnatha całowała jej cipkę. Jego organ wszedł chyba do połowy i Anabell czuła, że orgazm zbliża się szybkimi krokami. Kent pieścił jej piersi dłońmi. Nagle Anabell poczuła, że Samantha zaczyna jej wsuwać palce. Dwa, trzy, cztery a po chwili czuła jakby ją rozciągano. Miała to kilkanaście tygodni wcześniej i zaczęła mieć gwałtowną rozkosz. Kent czuł, co się dzieje. Anabell sama zaczęła się nadziewać do końca. Pieszczenie drugiej dziurki okazało się tak rozkoszne i zaczęła, po raz kolejny jęczeć nie rozgraniczając, co jest milsze. Kent zaczął tryskać do jej dupki. Samantha zaskoczyła i jego i Anabell. Wyszedł z pupki blondynki, a Samantha zaczęła ssać i spijać nasienie z jej drugiej dziurki. Robiła to chwilę, by zacząć całować i brać do ust jego twardniejącego na powrót członka.
– Kent, skarbie. Musimy jej się odwdzięczyć tym samym.
– Masz rację, kochanie.
Po chwili Samantha leżała jak pierwszego dnia Anabell, z uniesionym krokiem, a jej głowa spoczywała na kanapie. Anabell od razu wsunęła jej całą dłoń do pochwy, na co Samantha jęknęła. Kent całował się z blondynką, a ona pieściła mu organ dłonią. Po chwili poszedł na druga stronę kanapy i jego członek znalazł się w ustach Samanthy. Pieścił jej piersi dłońmi. Szatynka jęczała w orgazmie wiele razy.
– Możemy się zamienić – zapytała Sam.
– Jeszcze z tobą nie skończyliśmy. Chodź Kent, widziałeś, co robiłam. Ona z pewnością chce tego od ciebie.
– Och nie – jęknęła Sam – moja cipka nie pomieści jego dłoni.
– To się jeszcze okaże, co pomieści, skarbie. – Anabel delikatnie wyjęła dłoń z jej cipki i ją tam pocałowała. Kent był obok.
– Nie chcę jej zrobić krzywdy – szepnął i również pocałował pusię Samanthy.
– Ona jest głęboka i pakowna, sama nie wie, jakie ma możliwości. Zaczynaj.
Samantha widziała, jak Kent zanurza w nią palce. Zaczął od trzech, przy czterech wyczuła, że jest prawie tak ciasno, jak, kiedy miała całą dłoń Anabell, ale po chwili zobaczyła, że on jej chce wsadzić cała dłoń. Chciała zaprotestować, ale Anabel zaczęła lizać jej twardą fasolkę. Rozkosz rozluźniła jej ciało, tak że czuła, że jest rozciągnięta do granic, ale z pewnością nic ją nie bolało. Przeciwnie. Jeszcze nigdy nie miała takiej rozkoszy. I wtedy poczuła, że Anabell wsuwa swoją dłoń do jej drugiej dziurki. Szło to opornie, kiedy poczuła mocne naprężenie i rozluźnienie.
– Masz w sobie dwie łapki – szepnęła Anabell.
– Zemszczę się – jęknęła Sam.
– Mam nadzieję – Anabell pokazała swoje nienagannie białe ząbki.
Przez dwadzieścia minut ciałem Sam szarpały skurcze orgazmu. Była na granicy omdlenia z rozkoszy. W końcu wstała.
Kent ruchał śliczna cipkę Anabell, a Samantha patrzyła na to i dotykała swojej twardej fasolki, która prawdę mówiąc, pozostawała twarda od początku. Kiedy Kent został w niej, Samantha wsunęła swoją nieco szerszą dłoń do jej pupki, a Kent miał ułatwione zadanie, bo cipka Anabell była wypełniona jego nasieniem. Anabell jęknęła przeciągle, kiedy jego szeroka dłoń weszła cal za nadgarstek. Teraz Anabel przeżywała długie minuty niekończącego się orgazmu. Samantha uznała, że jej pierwsza kochanka powinna to usłyszeć.
– Za chwilę jego rączka znajdzie się, gdzie była twoja we mnie, a moje dwie rączki tam, gdzie była jego przed chwilą.
– Och, nie. Z pewnością nie dam rady.
– Wierze w ciebie, skarbie.
Samantha pocałowała ją namiętnie. Anabel była już nieco rozciągnięta, ale trochę się obawiała. Ufała im, że jej nie skrzywdzą, gdyby nie była zdolna do tego. Dłoń Kenta rozciągnęła jej pupkę do granic możliwości. Samantha ją całowała po okolicy, przez to było możliwe. Kiedy jego dłoń weszła cała, odczuła mniejszy nacisk, ze zrozumiałych względów. Dłoń Samanthy weszła do jej pusi gładko, druga już z trudem, ale sama oceniła, że nie jest dużo ciaśniej, niż kiedy Kent był tam ze swoją prawicą. Jęczał następny kwadrans. Kent znowu był gotowy. Anabell teraz rządziła. Jako że była silniejsza od Sam, ta usiadła na jej biodrach. Kent miał teraz dostęp do ich obu cipek. Ruchał kilka razy Anabell, po czym wyjmował swój organ i pieścił jamkę Samanthy. Obie miały kilka orgazmów, kiedy zaczął tryskać. Tym razem został częściowi w obu dziurkach, jednak część była na zewnątrz. Ona wzajemnie się wylizały.
– Chcemy jeszcze – powiedziały prawie równo.
– Musimy poczekać – wskazał na swój miękki organ.
– Masz dłonie – rzekła Anabell.
Po chwili obie klęczały obok na kanapie i całowały się co chwilkę, a on pieścił je obie dłońmi. W końcu po następnych dwudziestu minutach usiedli obok siebie na kanapie.
– Chyba było miło – zapytała Anabell.
– Mam nadzieję, że nie dostaniecie żółtaczki typu B – rzekła.
– Wypluj to słowo – blonndynka zmarszczyła czoło.
– Musimy ustalić grafik – powiedział Samantha – Dwie osoby będą kochać jedną.
– Dobrze – zgodził się brunet.
– Czy jak jednej osoby nie będzie, dwie pozostałe mogą to robić – zapytała Samantha.
– Wiedziałam, że mi go chcesz odbić – uśmiechnęła się blondynka.
– Sądzę, że to mnie będzie częściej brakować – odrzekł.
– Widzisz zołzo – mruknęła Sam.
– Jestem złołzą? Poczekaj, zemsta będzie mocna.
– Już się cieszę na to – uśmiechnęła się Sam.
Poczuli wyczerpanie. Poszli razem to kabiny. Było trochę ciasno, ale wesoło. Za dwadzieścia minut położyli się razem na wielkim łożu Anabell i zasnęli.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.