Bitwa literacka- Krwawa księżniczka

Bitwa literacka- Krwawa księżniczkaDyszał. Biegł, co chwila trącając stopami gruz lub odłamki metalu. Białowłosy, z naciągniętym czarnym kapturem na głowę, uciekał. Ale przed czym? A może przed kim? Słyszał za sobą gruchot automatycznego robota, który maniakalnie próbował go złapać przy tym oznajmiając o tym całej okolicy za pomocą policyjnych syren. Miasto, a raczej metropolia wyglądała niczym wymarła. Smog unoszący się nad ich głowami utrzymywał się od lat nie pozwalając dostrzec piękna nieba. Bowiem żyli w kopule, niczym szklanej kuli, odgrodzeni od świata. Budynki stare i sypiące się, ludzie przypominający bardziej flaki snuli się co jakiś czas po ulicach. Gdzieniegdzie dostrzec można było androidy. Miał świadomość, że tym razem nie da rady się wyślizgnąć. Zrezygnowany stanął na chodniku jednej z bardziej zrujnowanych uliczek. Ciężko dysząc przygotował się na najgorsze. On się już poddał, nie miał sił. Nie miał pojęcia jak się tu znalazł, co to za miejsce. Głośno oddychał, adrenalina uderzyła mu do głowy, jego ciało się trzęsło. Poczuł jak pod jego powiekami zbierają się łzy. Szybko przetarł oczy i pociągnął nosem. Kiedy nagle poczuł jak coś wciąga go do uliczki. Upadł na twardą betonową płytę. Poczuł ból. Potarł pośladki, a później się rozejrzał. Przed nim stała dziewczyna. Wyprostowana z hardą miną. Podparta o boki. Jej szkarłatne włosy powiewały na wietrze, przypominając krwawą księżniczkę z bajki.
- Chcesz żyć?- bezceremonialnie wypaliła.
Zmurowało go, spojrzał na nią błagalnym i jakże żałosnym wzrokiem. Język stanął mu w gardle.
- To jak?- drążyła dalej spoglądając na niego z góry.
- Chcę…- wychrypiał niepewnie.
Pokiwała głową, złapała jego dłoń i podniosła go do pionu. Wyjęła z tylnej kieszeni scyzoryk, po czym nacięła skórę na palcu. Spoglądał na nią przerażony. Z jej dłoni zaczęła sączyć się krew, przyłożyła palec do jego ust. Namalowała pentagram. Przybliżyła się do niego, mogli wyczuć wzajemnie swoje oddechy na twarzach.
- Wiążę cię przysięgą, będziesz mą bronią.- wyszeptała, po czym zamknęła oczy i wpiła się w jego usta.
Jego oczy szeroko się rozszerzyły. Złapał ją za łokcie. Przymknął powieki.
- A teraz.- oddaliła się.- Chodź.- wyciągnęła w jego kierunku dłoń.
Już bardziej pewnie i lekko zarumieniony podał jej dłoń. Poczuł się jakoś… dziwnie. Wokół niego rozbłysnęło błękitne światło.
- Nie jest tak źle.- powiedziała zadowolona czerwonowłosa dzierżąc w dłoni chłopaka, a raczej kosę.
- O co w tym wszystkim chodzi?- zapytał poddenerwowany.
- Kontrakt polegający na wzajemnej wymianie broni i jego użytkownika.- odparła spokojnie.- To co idziemy załatwić tego koleżkę?- spytała widocznie zadowolona.
- Czekaj!- krzyknął.- Chcesz go załatwić?- dokończył ciszej.
- Na tym to polega.- odparła zdziwiona niewiedzą chłopaka.- Lecimy.- wybiegła z zaułka.
Przed nią stał automatyczny robot, policjant. Ogromny, metalowy i brązowy. Obrzydliwy na swój sposób. Z gąsienicą zamiast stóp, zamiast rąk z bronią.
- Wyeliminować.- powiedział beznamiętnym głosem.
Dziewczyna się delikatnie schyliła i szybko ruszyła biegiem w jego stronę. Z armatek wystrzeliły kule. Robiła uniki, niezauważalnie odskakując od nich. Podskoczyła, uniosła się niczym motyl, jakby posiadała skrzydła. Wylądowała na jednej z armatek. Pędem ruszyła w kierunku głowy. Jednak robot nie chciał dać za wygraną, zaczął strzelać na oślep. Kiedy dotarła ponownie delikatnie podskoczyła i zamachnęła się.
- Ja nie jestem na to gotowy!- zakrzyknął chłopak.
Ignorując jego słowa odcięła rdzeń robota. Odskoczyła, za jej plecami rozległ się wybuch. Android stanął w płomieniach. Zakręciła kosą i stuknęła jej dołem o ziemię.
- Rozłączenie.
Pojawił się, upadając pośladkami na ziemię. Dziewczyna odeszła od niego kawałek odwrócona plecami.
- Jestem Rose.- powiedziała sucho.- Od dzisiaj jesteś moją bronią.
- Dark.- odparł pocierając pośladek.
Ruszyła przed siebie, wciskając dłonie do kieszeni.
- Czekaj!- krzyknął za nią chłopak i pospiesznie wstał.
Dziewczyna ponownie ignorując jego słowa szła przed siebie. Podbiegł do niej i zaczął dotrzymywać jej kroku.
- Liczę na owocną współpracę.- uśmiechnął się mrużąc oczy.
  
~~
  
- Gdzie idziemy?- zapytał po około godzinnej wędrówce pomiędzy zrujnowanymi blokami.- Dlaczego nie chcesz mi odpowiadać?!- spytał pretensjonalnie.
Otworzyła ciemnozielone ciężkie drzwi, przypominające te na statkach podwodnych. Wkroczyła do środka, a on za nią. Wnętrze całkowicie nie pasowało do chaosu dziejącego się na zewnątrz. To był pub, wyłożony ciemnymi drewnianymi panelami, ciemną, czerwoną i starą tapetą na ścianach. Z boku znajdowało się coś na kształt baru. Po prawej ciągnął się rząd kanap z stołami. Podeszła do lady i usiadła na krześle barowym, Dark podążył wiernie za nią siadając z boku. Za ladą stał gruby Afroamerykanin, łysy, w czarnej marynarce i z przewieszonym białym fartuszkiem polerował ścierką szklane kubki.
- Co cię dziś do mnie sprowadza Rose?- zapytał z szyderczym uśmieszkiem, kładąc dłonie na ladzie.
- To co zawsze…- odparła znudzona spoglądając gdzieś w bok.
- A ten chłopak to kto?- ruchem głowy wskazał na Darka.
- Moja broń, a kto?- obruszyła się dziewczyna, jakby ten facet musiał od początku to wiedzieć.
- Coś taki cherlawy jak na ciebie.- zrobił zdegustowaną minę.
- Wypraszam sobie!- zdenerwował się chłopak zalewając rumieńcem.
- Mniejsza z nim.- zignorowała ich potyczkę.- Masz dla mnie robotę?
- Zaraz sprawdzę.- powiedział rozczarowany brakiem rozwinięcia potyczki, po czym wyszedł na zaplecze.
Dark wreszcie miał szansę przyjrzeć się dziewczynie. Jej długie włosy sięgały przed tyłek. Wyglądając jakby z jej głowy lała się szkarłatna ciecz. Na sobie miała khaki dopasowaną bluzkę na długi rękaw, szarą bluzę z krótkim rękawkiem i kapturem, oraz ciemne bojówki i czarne glany na nogach. Nie wyglądała ani trochę dziewczęco, jednak była ładna, jej jasna karnacja kontrastowała z barwą włosów. Niebieskie, dające poczucie pustki tęczówki wwiercały się we wszystko na co w danej chwili spoglądała. Jednakże sam nie był lepiej ubrany, czarne dopasowane spodnie, czarna bluza i dopasowany szary top, do tego lekko zużyte czerwone tenisówki. Jego białe włosy ledwo dosięgały do ramion, lekka grzywka delikatnie opadała na jego czoło. Morelowa karnacja i niespotykane pomarańczowe tęczówki.
- Młody.- zwrócił się do niego murzyn wracając z zaplecza.- Mam nadzieję, że już wiesz coś o tym świecie pomimo młodego wieku.
- Mam siedemnaście lat.- odburknął.
- Ona jest od ciebie o rok starsza.- wskazał na Rose niezainteresowaną rozmową i bawiącą się serwetkami przy ladzie.- Nasza metropolia jest zwana “Rose hortus mortifero.”, inaczej “Różany śmiercionośny ogród.”, jak zapewne zauważyłeś panuje tu chaos. Żaden mieszkaniec nie sięga pamięcią by było tu kiedyś inaczej. Panuje tu policja, a raczej cyborgi, które mają za zadanie wyeliminować każdy obiekt, który się im sprzeciwy. Na przykład ta mała.- wskazał na rudowłosą palcem.
- Ale dlaczego ścigali i mnie?- zapytał niepewnie, spoglądając na Rose.
- Jesteś nowym obiektem w tym wysypisku śmieci, a jak powszechnie wiadomo niezidentyfikowane obiekty trzeba zniszczyć. Tacy jak my próbują z tym walczyć i przeżyć w tym świecie. To dla ciebie.- skierował się do dziewczyny podsuwając kartkę pod jej nos.
Kiwnęła głową. Zgarnęła ją i skierowała się do wyjścia. Chłopak jak jej cień podążył za nią, lecz poczuł uścisk na barku. To był właściciel.
- Chłopaku…- zniżył głos.- Nie wierz, że spotkanie jej było szczęśliwym losem wygranym na loterii, ona jest straszna. Jak sądzisz czemu do tej pory nie miała partnera…?- szeptał spoglądając na niego z żalem.
- Dark idziemy.- usłyszał jej obojętny głos i spoglądnął na nią stojącą w drzwiach.
- Już idę.- krzyknął i do niej podbiegł.
- Uważaj na siebie!- krzyknął Afroamerykanin.
Po czym zniknęli za drzwiami. Z nieba zaczęły spadać krople deszczu.
- Tu może padać deszcz?- spytał zdziwiony naciągając kaptur na głowę w tym samym czasie co ona.
- Znasz bajkę o krwawej księżniczce?- zapytała idąc przed nim.
- Coś kojarzę.…- odparł zapatrzony w niebo.
- Ciekawe…- wyszeptała.- Krwawa księżniczka opowiada historię sprzed kilkudziesięciu lat. Kiedy to na ziemi szalało zło i wzajemna nienawiść.- szła dalej przed siebie.- Wszyscy myśleli, że już nie ma odwrotu tak musi być. Populacja z miesiąca na miesiąc coraz bardziej malała. Wtedy pojawiła się ona… Krwawa księżniczka. Nie wiadomo skąd przybyła, ze swoją armią cyborgów, zażegnała wojny na ziemi, jednak kiedy okazało się, że tego nie uda się powstrzymać, przez około trzy lata walczyła ze złem w dalszym ciągu, oblewając się przy tym krwią. Po tym czasie, zgromadziła całą ludność, która sprzeciwiała się obecnemu stanu rzeczy i zaprowadziła ich do miejsca, które przypominało szklaną kulę. Zamknęli się tam, wszystko zostało już przystosowane do potrzeb ludzkich. Za panowania księżniczki, a raczej wtedy już królowej panował spokój i dobrobyt. Ludzie byli szczęśliwi, rośliny kwitły, słońce codziennie witało ludność. Co dziwnego nikt nie potrafił odnaleźć tego miejsca. Jednak wszystko było lada złudzeniem. Podczas nocnego spaceru księżniczki została zdradzona. Zabita w ogrodzie podlegającym jej zamkowi, kiedy straż ją odnalazła znajdowała się pomiędzy białymi różami, jednak jej krew zabarwiła je na czerwono. Od tego powstał przydomek “Krwawa księżniczka”, a to miejsce nazwano “Różanym śmiercionośnym ogrodem”.- zakończyła i się do niego obróciła.- Przypomniałeś sobie coś?- zapytała podpierając się pod boki.
- A miałem?- przechylił głowę zaskoczony.- W sumie nie pamiętam nic spoza tego jak się tu znalazłem…
- Masz czas.- powiedziała, a na jej twarzy przez moment można było dostrzeć grymas bólu.
- Gdzie idziemy?- zapytał zaciekawiony doganiając ją.
- Do mojego mieszkania.- odparła.
  
~~
  
- Będziesz spać na kanapie. Nie wchodź do mojego pokoju.- powiedziała oschle i zniknęła za zadrapanymi drzwiami.
Mieszkanie było tak samo zniszczone, jak budynki na zewnątrz. Chłopak spoglądnął przez okno. Było już ciemno. Jego ubranie było trochę zmoczone. Zrzucił z siebie bluzę. Usiadł na ciemnej kanapie, a na niej podskoczył kurz. Psiknął. Przeczesał dłonią włosy. Wziął koc z oparcia i się przykrył. Zamknął oczy. To wszystko było dla niego nowe, jednak nie wiadomo z jakiego powodu odczuwał przy tym nostalgię. Poczuł się śpiący, zasnął.
  
~~
  
- “♪♪ Księżniczko ma, księżniczko ma co krwawą twarz ma. Czemu los srogi musiał spotkać cię aż tak?♪♪”
Przetarł oczy. Do jego uszu dolatywał śpiew. Czysty, delikatny, powabny taki… piękny. Oniemiały wstał, szukając źródła. Ta piosenka wydała mu się znajoma. Poczuł ból w skroniach. Powłóczył się ciężko przed siebie. Wyszedł z mieszkania i podążył za światłem księżyca wylewającym się z klapy prowadzącej na dach. Wspiął się po drabinie i wyjrzał na zewnątrz. Wiatr przeczesywał jego włosy. Na dachu ze zwieszonymi nogami w przepaść ujrzał przepiękną dziewczynę z szkarłatnymi włosami mieniącymi się w świetle. Jej biała sukienka powiewała na wietrze. Wyglądała niczym bóstwo… Jednak na jej ciele widniały liczne blizny, brązowe, długie linie... Serce zabiło mu szybciej.
- “♪♪ Czy dobrem zawiniłaś aż tak? Me serce krwawi wraz z tobą, bom tęsknię za tobą. Róże samotne wydają się bez ciebie, oj gdzie jesteś ma księżniczko? Co o świat wojowała i moje serce wyrwała? Świat brudny i brzydki jest bez ciebie. Zaś ja samotny stałem się. Moja ukochana, ma księżniczko, gdzieś ty się podziała?♪♪”
Poczuł jak ból się nasila. Zachwiał się i ciężko opadł na klapę wydając odgłos. Dziewczyna się zatrzęsła i odwróciła pocierając dłońmi o ręce.
- Kto tu jest?- w jej głosie można było wyczuć panikę.
- Dark.- wdrapał się na dach, z zakłopotanym uśmiechem przeczesywał dłonią włosy.
Dziewczyna pospiesznie wstała i ze spuszczoną głową zmierzyła ku wyjściu.
- Czekaj.- powiedział szybko i złapał za nadgarstek odwracając ją do siebie.- Rose...- wyszeptał, o dziwo ku jego zdziwieniu nie zaskoczyło go to odkrycie.
Dziewczyna przyciskając dłoń do piersi i ściskając materiał białej sukienki, rumieniła się spoglądając w bok. Z hardej dziewczyny stała się... Delikatna jak porcelanowa lalka.
- Zaśpiewaj... Jeszcze...- wyszeptał zmuszając się do uśmiechu przez ból.
Pokiwała niepewnie głową. Złapała jego dłoń, spojrzała w niebo i otworzyła usta:
- "♪♪ Księżniczko ma, królowo ma. Gdzieś ty się podziała? Me serce się kraja, z tęsknoty wymieram. Różane policzki, szkarłatne włosy. Kochałem cię ponad wszystko, jednak ty tak gwałtownie mnie zostawiłaś. Moja ukochana, ma księżniczko jeszcze się nie pożegnałem...♪♪"
Ścisnął mocniej jej dłoń, jego serce szybko biło. Spoglądnął na dziewczynę, która się w niego wpatrywała. Jej policzki delikatnie zaróżowione dodawały jej uroku. Zbliżył swą twarz do niej. Zmrużył oczy i delikatnie rozchylił usta. Kiedy poczuł nacisk na wargach. Powstrzymała go przyciskając swój palec do jego ust.
- Najpierw sobie przypomnij.- wyszeptała z uśmiechem na twarzy, po czym zmierzyła do wyjścia.
Przycisnął dłoń do ust. Czując, że jego policzki zamieniają się w buraki. Spoglądał na jej plecy, kiedy zniknęła poczuł niesamowity ból, który zwalił go z nóg. Coś mignęło mu przed oczami, po czym zasnął.
  
~~
" Fortepian grał, do uszu przedzierał się dziecięcy śpiew.
- “♪♪ Księżniczko ma, księżniczko ma co krwawą twarz ma. Czemu los srogi musiał spotkać cię aż tak?♪♪”
Przetarł oczy i próbował się podnieść. Znajdował się w przytulnym pokoiku. Wielkie jasnozielone zasłony zdobiły duże okno przez, które wlewały się promienie słońca. Ściany wyłożone drogą, khaki, zamszową tapetą. Na suficie znajdowały się malowidła aniołków. Podłoga wyłożona jasnymi panelami, a pośrodku dywan z włosami koloru szarego. Wylegiwał się na nim. Ponownie przetarł oczy, tym razem dostrzegł przed sobą pianino, a przy nim kobietę z długimi szkarłatnymi włosami. Przed oczami mignęła mu mniejsza wersja kobiety. Dziewczynka kręciła się wokół własnej osi, jej czerwone włosy fruwały w powietrzu, biała sukienka delikatnie się unosiła, a z jej ust wylatywał śpiew.
- Dark choć.- złapała go za rękę i pociągnęła do góry.- No choć, choć to faina zabafa.- uśmiechnęła się i złapała jego dłonie i zaczęli obkręcać się wokoło.
Chłopiec się zaśmiał. Śpiewali i tańczyli, pośrodku pokoju jeden pięciolatek i dziewczyna o rok starsza..."
  
"- Mamo! Mamo!- dziecięcy głos wyrywał się z małej przepony.
- Nie pacz na to.- chłopczyk odwrócił dziewczynkę do siebie i mocno przytulił.
Spoglądał za nią. Kobieta z spokojnym wyrazem twarzy, leżała pośród białych róż. Ścisnął mocniej. Zacisnął powieki, a z jego kącików oczu poleciały łzy. Na przemian pociągali nosem."
  
"- Musicie uciekać!- wrzasnął mężczyzna popychając ich w kierunku małych drzwiczek otworzonych pod obrazem.- Szybko!- wyszeptał poddenerwowany.
Szybko wbiegli do ciemnego i wąskiego tunelu, spojrzeli przerażeni na mężczyznę.
- Nigdy tu nie wracajcie.- na jego czole zauważyć można było zimny pot.
Zatrzasnął drzwiczki, po czym do ich uszu doleciał krzyk. Chłopiec zasłonił jej uszy, złapał za rączkę i pociągnął w ciemność."
  
~~
- Oddaj mi go!- załkała Rose siedząc na podłodze.
- Możesz pomarzyć.- złapał ją za włosy unosząc jej głowę po czym pchnął na ścianę.
Dziewczyna zawyła z bólu. Leżała, a z jej czoła sączyła się krew wpasowując we włosy.
- Oddaj go...- wyszeptała z grymasem złości na twarzy.
Podszedł do niej i kopnął ją w brzuch. Kaszlnęła krwią.
- Nie wystarczyły ci lata torturowania mnie?- z jej ust sączyła się strużka szkarłatnej cieczy, a jej głos był zachrypnięty.
- Uwielbiam to, uwielbiam to, że mogę ci się odpłacić za tą kurwę!- zaśmiał się szaleńczo.
Jego źrenice były rozszerzone, twarz ściągnięta w uśmiechu.
- Czemu...?- wychrypiała.
- Czemu?!- ponownie się zaśmiał po czym zrobił grobową minę.- Bo jesteś córką krwawej księżniczki. Powinnaś zdechnąć.- zakończył oschle i ponownie ją uderzył.
- Dark...- wyszeptała ostatkiem sił.- Dark...
  
~~
- Dark...- do jego głowy wkradł się cichy i słabiutki głosik.
Potrząsł głową i się podniósł. Znajdował się w pomieszczeniu obłożonym metalem. Pospiesznie wstał. Poczuł ból na szyi. Przetarł. Musiał iść. Podbiegł do drzwi i próbował je otworzyć. Ani drgnęły. Zamachnął się i uderzył w nie ręką. Spróbował ponownie i znowu, i jeszcze raz, lecz drzwi ani drgnęły. Z jego ręki zaczęła się sączyć krew.
- Rose!- wrzasnął i uderzył dłonią o blachę drzwi. Ku jemu zdziwieniu drzwi wypadły z zawiasów. Spojrzał na rękę, od ramienia zamieniła się w ostrze kosy. Pokiwał głową i wyleciał z pomieszczenia.
  
~~
- Rose już jestem!- wpadł zmachany do pomieszczenia wywalając wrota.
Spoglądnął na nią. Skuloną pod ścianą, całą we krwi. Do oczu cisnęły mu się łzy. Spoglądnął na zadowolonego człowieka obok. Zmarszczył twarz, schylił się i na niego natarł. Ku jego zaskoczeniu przeciwnik bez większego trudu odpierał wszystkie jego ataki. Zamachnął się i poczuł ból na brzuchu. Poleciał do tyłu wbijając się w ścianę. Syknął. Usłyszał nad sobą śmiech mężczyzny, który złapał w dłoń jego głowę i go uniósł. Poczuł ból, facet chciał zgnieść mu czaszkę.
- Podaj mi rękę.- usłyszał zachrypnięty głosik.
Spojrzał w tym kierunku. To była Rose, na chwiejących się nogach oblana krwią z uśmiechem zmieszanym z bólem i wyciągniętą dłonią w jego kierunku ostrożnie się zbliżyła. Musnął jej palce.
- Połączenie...- wyszeptała.
Chłopak znalazł się w jej dłoniach. Przeciwnik przez chwilę zdziwiony na nią spoglądnął, po czym wybuchł śmiechem.
- To będzie świetna zabawa! Pobawmy się!- po czym zniknął by po chwili znaleźć się przy dziewczynie.
Zamachnął się i kopnął ją na ścianę. Upadła i zawyła z bólu.
- Rose!- wrzasnął Dark.
- Nic mi nie jest.- syknęła podnosząc się.
Niezgrabnie ruszyła w jego kierunku wymachując bronią.
- Tylko na tyle cię stać córko krwawej księżniczki?- spytał zatrzymując kosę jednym palcem.
Następnie na nią naparł by odrzucić ich do tyłu.
- Rose nie mamy z nim szans!- wrzasnął chłopak.
- Zamknij się...- wyszeptała.
- Rose...- powiedział łagodnie.
- Zamknijcie się wszyscy!- wrzasnęła i podniosła się ze spuszczoną głową.- Przeszłam to wszystko, wytrzymałam te dziesięć lat rozłąki, ale nie zniosę tego jeśli znowu znikniesz!- warknęła.
Uniosła twarz na swojego przeciwnika. Po jej policzkach ciekły łzy. Ruszyła na niego ponownie. Tym razem pewniej. Naskoczyła na niego.
- Całkowite połączenie!- wrzasnęła.
Mężczyzna się zmarszczył. Kosa się wydłużyła i oblała ją poświata. Zrobił unik, a broń wbiła się głęboko w ziemię. Wyciągnęła ją bez problemu. Odwróciła się w jego kierunku, na jej twarzy widniał uśmiech, a za prawym okiem ciągnęła się czerwona poświata. Ruszyła w jego stronę.
- “♪♪ Księżniczko ma, księżniczko ma co krwawą twarz ma. Czemu los srogi musiał spotkać cię aż tak?♪♪”- śpiewała pod nosem.
Zarysowała ostrzem jego biodro. Syknął. W jego oczach można było dostrzec przerażenie.
- “♪♪ Czy dobrem zawiniłaś aż tak? Me serce krwawi wraz z tobą, bom tęsknię za tobą. Róże samotne wydają się bez ciebie, oj gdzie jesteś ma księżniczko? Co o świat wojowała i moje serce wyrwała? Świat brudny i brzydki jest bez ciebie. Zaś ja samotny stałem się. Moja ukochana, ma księżniczko, gdzieś ty się podziała?♪♪”- szaleńczo wymachiwała bronią po czym się zamachnęła i wpiła w jego nogę.
- Kurwa!- wrzasnął i odskoczył szybko.- Niby co cię tak zmieniło?!- wrzasnął.- To niemożliwe, niemożliwe...- szeptał panicznie pod nosem.
Spoglądnął na nią. Faktycznie, wyglądała jak księżniczka z bajki, w pełnej swojej okazałości. Uśmiechnął się.
- Zawsze chciałem cię spotkać...- powiedział pod nosem, a jego oczy się zaszkliły.
- "♪♪ Księżniczko ma, królowo ma. Gdzieś ty się podziała? Me serce się kraja, z tęsknoty wymieram. Różane policzki, szkarłatne włosy. Kochałem cię ponad wszystko, jednak ty tak gwałtownie mnie zostawiłaś. Moja ukochana, ma księżniczko jeszcze się nie pożegnałem...♪♪"- zakończyła, podskoczyła i rozcięła jego ciało na pół.
Krew trysnęła. Opadła na ziemię. Poczuła jak opuszczają ją siły. Zachwiała się. W ostatniej chwili chłopak ją złapał. Położył sobie jej głowę na kolanach.
- Rose... Nie umieraj... Ja... Ja... Sobie wszystko przypomniałem.- załkał, a jego łzy spadły na jej twarz.- Dlatego proszę nie odchodź.
Otworzyła powieki i z trudem się uśmiechnęła.
- Nawet nie wiesz ile na ciebie czekałam.- wychrypiała i kaszlnęła.
- Przepraszam...- wydusił z siebie.
Pogłaskała jego policzek Zbliżył swoje usta do jej warg i delikatnie się w nie wpił. Była ciepła i smakowała krwią. Objął ją i mocno do siebie przycisnął.
- Już nigdy nie będziesz sama...- wyszeptał.- Ma krwawa księżniczko...- po czym ponownie złączył ich usta.

____________________________
Ostatnio wzięłam udział w bitwie literackiej na innej stronce. Męczyłam się z tym niemiłosiernie, bo jak to ja pisałam to na ostatnią chwilę. W połowie padł mi internet i byłam zmuszona do pisania dalszej części na komórce. Błędy są, wiem o tym, jednak chora ja nie ma chęci by to poprawić. Nie jest to jakiegoś najwyższego polotu, w dodatku przed wyjazdem miałam pomysł na historię, a kiedy wróciłam zapomniałam go. :< Wyszło jak wyszło. Lecz pragnęłam się z Wami tym podzielić. Trzymka! :D

xnobodyperfectx

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 4169 słów i 22837 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Szarik

    Podoba mi się. Mógłbym się czepiać pewnych drobiazgów jak "automatyczny robot", ale coś w tym jest.

    27 maj 2015

  • Użytkownik xnobodyperfectx

    @Szarik właśnie mówię o tych głupich błędach. :D

    27 maj 2015

  • Użytkownik Szarik

    @xnobodyperfectx no dobra, to nie czepiam się już :P

    27 maj 2015

  • Użytkownik xnobodyperfectx

    @Szarik oj czepiać się zawsze można i trzeba! Bo ja później takie błędy przeoczę i co będzie? :D

    27 maj 2015

  • Użytkownik Szarik

    @xnobodyperfectx to jutro czytam jeszcze raz i robię się czepialski :D

    27 maj 2015

  • Użytkownik Szarik

    @xnobodyperfectx ha, wreszcie się ktoś mnie lęka :D A tak serio, to zerknę na spokojnie od rana :)

    27 maj 2015

  • Użytkownik xnobodyperfectx

    @Szarik oj tam, tylko sobie żartuję. :D Ale ktoś mi musi sprać dupsko za błędy. ;_;

    27 maj 2015

  • Użytkownik Szarik

    @xnobodyperfectx w perwersje się nie bawimy :D

    27 maj 2015

  • Użytkownik Szarik

    @xnobodyperfectx bo Cię odeślę do moich tekstów, uważaj :D

    27 maj 2015