Gerald wiedział, że będzie dzisiaj bardzo zajęty, dlatego zadzwonił do swojej dziewczyny zaraz po przyjściu do pracy, około dziewiątej. Szatynka zadzwoniła do Granta wcześniej, chociaż wiedziała, że ma przerwę od dwunastej do pierwszej. Miał dla niej pięć minut, bo dzisiaj mieli sporo napraw i szef poprosił wszystkich o tylko kwadrans przerwy, to i tak nie miałby dla niej wiele czasu w lunch. Ustalili, że zobaczą się o szóstej.
O dziesiątej dziewczyny pojechały na siłownie. Po godzinie Sam wszystko bolało, ale blondynka powiedziała, że to normalne. Podobno na początku tak jest, potem mięśnie się przyzwyczajają i jest dobrze. Ćwiczyły obręcz barkową, brzuch i trochę kończyny. Samantha była pod wrażeniem tego, co jej Anabell pokazywała. Po dziewięćdziesięciu minutach ćwiczeń siłowych spędziły kwadrans na rowerkach i drugi na bieżni.
– Nie lepiej tak na powietrzu? – zapytała szatynka.
– Słuszna uwaga. Jutro wypożyczę ci rower. Wieczorem Gerald pożycza mi trucka, a sam bierze moje Infinity. Jak ci się spodoba, kupię ci rower. Taki maksymalnie za dwa tysiące.
– Rety, tak dużo? Moja Honda tyle kosztowała.
– Są za dziesięć i piętnaście kawałków.
– To ile twój kosztował?
– Osiem i pół. Jest super lekki. Będę trzymać twoje tempo i wezmę zapasowe łańcuchy, chociaż biorę komórkę, a serwis jest gwarantowany.
– A co z ubraniem. Mam dresy i koszulkę.
– Kupiłam dla ciebie prezent. Wiem, że lubisz różowe i beżowe, ale kostium jest w barwach Francji.
– Drogi?
– To prezent. Buty, skarpetki, kask i rękawiczki. Dałam za trochę mniej niż osiem stówek.
– Matko! To lepiej niech mi się podoba ta jazda.
– Właśnie. Jak polubisz, to będzie to trzecią miłością, po mnie i Grancie.
– Bardzo polubiłam Geralda – skuliła się.
– Chcesz mi odbić chłopa ? – Blond bóstwo pogroziło jej palcem.
– Zawsze żartujesz. Lubie go i tyle.
– Wiem, tylko to powiedziłaś, kiedy wspomniałam, że rower stanie się twoją trzecią miłością.
– Czwartą, bo kocham moją Hondę.
– Sam. Tak cię kocham, że cię kiedyś schrupię – przytuliła ją.
– Oj, cała jestem obolała.
– Jutro będziesz, dzisiaj to pikuś – uśmiechnęła się szelmowsko.
Samanta nie chciała sobie tego wyobrażać, że może boleć bardziej.
Popołudnie wypadło fajnie dla obu par. Anabell przyjechała Toyotą. Noc upłynęła dla wszystkich bardzo spokojnie. Rano pojechały po rower. To była kolarka firmy Trek w kolorze granatowym. Z aluminium. Szatynce się podobał.
Wyglądała dobrze w kostiumie, buty miała wygodne i po kilku minutach ruszyły. Nie narzekała, ale po dwudziestu minutach mięśnie się rozgrzały i ból powoli mijał. W sumie spędziły cztery godziny na pedałach.
– Tyłek i łydki mnie bolą – przyznała, kiedy wracały Toyotą.
– Zrobię ci kąpiel z soli, a potem masaż. Zadowolona?
– Dzięki. Znasz się na tym?
– Nie traktuję cię jako królika. Nie jestem fachowcem, ale nauczyłam się kilka lat temu i czasem trenuje na sobie. Pokażę ci zasady, to mi się odwdzięczysz. Mam forsę, ale masaż kosztuje stówkę za godzinę.
– Myślisz, że dam radę ci też zrobić?
– Jesteś zdolna – odrzekła Błękitnooka.
Szatynka pomyślała, że zostały tylko trzy dni i Anabell będzie wracać. Wiedziała z rozmów, że prawie na pewno Gerald się przeprowadzi do LA. Firma obiecała pomoc z przeprowadzką i już znaleźli agenta sprzedaży i oczywiście szukali lokum dla swojego pracownika w LA. Gerald spodziewała się dużo droższego domu, ale Anabell wspomniała, że może zamieszkają u niej. Planowali ślub i to już na wiosnę.
Mimo że bolało ją całe ciało, wzięła się do robienia jedzonka. Blondynka ukradkiem ją obserwowała. Czy kochała ją więcej, niż zamierzała Geralda? Co za pytanie? Jak można planować kochanie? Jednak ona wiedział, że można. Sądziła, że te dwa związki będą kolidować, ale nic z tym nie chciała zrobić. Oczywiście zawsze gdzieś w środku pozostawało pytanie. Jak zareaguje brunet na odkrycie małej tajemnicy. Blond bóstwo miało prawie pewność, że to przyjmie bez sztormu.
Poszła do łazienki i nalała ciepłej wody i rozpuściła dwa kubki specjalnej soli. Większość ludzi używa pachnących płynów, gdzie jest chemia i kolor.
– Dobra, ja skończę jedzonko, a ty leć do wanny. Wołaj jakby co.
Samantha posłuszne poszła i miała małe trudności ze zdjęciem wszystkiego. Odczuła ulgą po wejście do ciepłej wody. Włoski na łonie już tak nie dokuczały. Uznała, że to była dobra decyzja, że przestał golić. Przypomniała sobie, że zaczęła to robić dla Granta, kiedy dawno temu o to poprosił. Po mniej więcej dziesięciu minutach usłyszała pukanie.
– Można? – Anabell brzmiała jak zwykle śmiało.
– Co się pytasz, właź.
– Mogłaś nie czuć się dobrze, gdybym wtargnęła bez pukania.
– Nie jestem wstydliwa przed tobą.
– I tak będę zawsze pukać, ty pukasz.
– Prawda. Czuję ulgę. Czy jutro będzie lepiej?
– Gdyby nie woda i masaż jutro byś nie wstała, a tak będzie dobrze. Trzy dni, a potem już poczujesz się lepiej, a po dwóch miesiącach będzie to – Anabell pokazała jej biceps.
– O kurcze, nigdy nie zauważyłam, że masz takie mięśnie.
– Czy ty w ogóle mnie zauważasz? – blondynka zrobiła zatroskaną minę.
– No coś ty! – mina Samanthy wskazywała, że totalnie nie poznała się na żarcie.
– Och ty moje kochanie – blondynka pochyliła się nad taflą wody i pocałowała jej czoło.
– Mówisz, że trzeba czkać aż trzy miesiące? Bez tego źle wyglądam?
– Wyglądasz spoko. Wiem, że jestem wiedźmą, bo ci coś narzucam, ale wierz mi, że robię to dla twojego dobra. Pamiętaj, że masz poprosić o podwyżkę.
– Ty tak poważnie? Sądziłam, że żartowałaś.
– Ani trochę. To początek zmian. Moim zadaniem jest cię przekonać, że jesteś piękna, mądra i bogata.
– Tak, jestem piękna, mądra i bogata – Samantha uśmiechnęła się delikatnie.
– Myślę, że za pięć minut wyłazisz. Potem zjemy, a potem masaż.
– A nie będzie niczego innego?
– Już ja wiem, co ci chodzi pod czupryną – pogroziła jej palcem – znasz mnie. Raz to raz. O wyjątku, też mówiłam, co się musiałoby stać.
– Wiem, wiem. Wcale o tym nie myślę, tylko wiesz, że masaż to taki kontakt cielesny i można się zapomnieć.
– Gdybym miała z tym problem, to bym nie proponowała. Czasem w przeszłości spałyśmy razem i świat się nie skończył.
– Wiesz, miałam teraz tak raz. Wczorajszej nocy. Obudziłam się i poczułam samotna. Modliłam się, ale nie przyniosło to żadnej ulgi. Po prostu chciałam zasnąć z tobą.
– To, czemu nie przyszłaś? – zdziwiła się Anabell.
– Nie wiedziałam, czy nie będziesz zła.
– A czy kiedyś byłam? Znasz mnie.
– Dobrze, jak się kiedyś tak znowu zdarzy, przyjdę. To chyba już następnym razem, bo za dwa dni wracasz.
– Nie mazgaj się. Trzeba zarabiać pieniążki. Może jednak nie mam racji i cię wywalą, to wówczas się przeniesiesz do mnie.
– Wariatka – stwierdziła Sam, a blondynka nie zdołała odpowiedzieć, bo wyszła.
Po mniej więcej dziesięciu minutach szatynka opuściła wannę. Wytarła ciało i włożyła majtki, a potem szlafrok z jedwabiu. Kiedyś Anabell kupiła dwa. Sam nie byłoby stać na szlafrok z jedwabiu za dwieście pięćdziesiąt dolarów. Weszła do kuchni.
– Siadaj. Zrobiłam ci herbatkę z malin. Chcesz odrobinkę soku?
– Najwyżej łyżeczkę.
Zaczęły jeść.
– Zastanawiam się nad Grantem – Sam odezwała się między kęsami – myślałam, że go znam całkowicie. Nie rozumiem, dlaczego nie chce poznać Geralda.
– Ja też nie wiem, ale nie będziemy błagać. Wiem, że mój brunet chciał go poznać, ale jest mądry i też nie naciska. Dajmy Grantowi czas.
Zjadły i Samanta zaczęła czuć lekkiego stracha. Nigdy tak nie miała. Jak przyjmie ten masaż?
Od soboty wszystko się zmieniło. Właściwie czuła się normalnie poza chwilami, kiedy Anabell była blisko. Kilka razy skanowała swoje uczucie i nastawienie do narzeczonego, ale nie odkryła najmniejszej zmiany. Tak jakby oddzielała doskonale jedno od drugiego.
Anabell przygotowała olej z awokado. Rozłożyła ręcznik na kanapie. Samantha miał sekundę przebłysku z przeszłości, tej niedawnej. Przez ułamek chwili przypomniała sobie, co na tej kanapie robiły. Zdjęła szlafrok i położyła się na brzuchu.
– Coś taka skromna? – zapytała blondynka na widok majtek.
Szatynka się domyśliła, co jej przyjaciółka ma na myśli.
– No wiesz, tak chyba wypada.
– To ma być masaż, a nie kochanie – ton Anabell nie zostawiał złudzeń.
– Mam zdjąć? – zapytała szatynka i ponownie poczuła delikatne prądy.
– Zobaczymy. Pośladki masz napięte, ale majtki nie będą specjalnie przeszkadzać.
– Może się źle wyraziłam. To siodełko mnie trochę obcierało i powiedziałam tyłek, ale dokładnie było bardziej w kroku.
– Rozumiem. Potem posmarujesz kremem. Wiesz tym niemieckim, z nagietka.
Samantha poczuła ciepły olej na plecach. Anabell specjalnie go ogrzała. Po chwili jej dłonie zaczęły przynosić ulgę. Potem podobnie poczuła na łydkach i udach.
– Czyli nie potrzebujesz masażu pośladków? – zapytała.
– Boli mnie wszystko. Poproszę.
– To chyba będę musiała zdjąć z ciebie majtki, w porządku?
– Tak – głos, a raczej jego zabarwienie, nie wskazywał jednak na to.
Uniosła biodra, a blondynka zdjęła jej dolna część garderoby. Szatynka nie mogła się rozluźnić.
– Nie możesz się spinać. Rozumiem, co czujesz, ale spróbuj to przemóc. Mam ci przecież pomóc.
– Dobrze, spróbuję – udało się jej nieco rozluźnić.
Palce Anabell robiły zakola i delikatnie uciskały napięte mięśnie. Kiedy zbliżyły się do strefy intymności. Samantha automatycznie poczuła inny rodzaj przyjemności, ale leżała cicho.
– Widzę lekkie zaczerwienienie. Czemu nie powiedziałaś wcześniej?
– Troszkę się wstydziłam, bo pomyślałam, że weźmiesz mnie za marudę.
– Głuptas. Na drugi raz mów. Ja mogę przejechać pięćdziesiąt kilometrów i nic nie czuję. To kwestia treningu. Może to moja wina, nie wzięłam pod uwagę, że nie jesteś przyzwyczajona. Jutro kupię ci rower i wybierzemy najlepsze siodełko.
– Jak ja ci się za to wszystko odwdzięczę?
– W naturze – zażartowała Anabell i w momencie pożałowała swoich słow.
Na szczęście zostawiła strefę, bo i jej samej zaczęło się robić trudno.
– Teraz przód – stwierdziła.
– To konieczne? – teraz w jej głosie autentycznie słychać było strach.
– Z przodu też masz mięśnie. Nie bój żaby. Wiem, co robimy.
– No tak, ja też wiem, ale rozumiesz...
– Rozumiem.
Szatynka przekręciła się na plecy.
– Zapuszczasz, czy zapomniałaś się ogolić? – Anabell od razu zauważyła trzy dniowe włoski.
– Postanowiłam zostawić, żeby odrosły. Może tylko troszkę podgolę, kiedy pójdziemy na plażę z Grantem. Cholernie swędziało pierwszego i drugiego dnia, ale teraz już jest lepiej.
– Rozumiem – skwitowała to blondynka.
Masowała jej stopy, łydki i uda. Nie dojeżdżała dłonią zbyt blisko, bo sama czuła się inaczej. Niby mówiła, że to masaż i wie, co robi, ale widok Samanthy oraz to, że ją dotykała, robił swoje. Potem wzięła się za jej ręce i kark. Szatynka odczuła relaks. Nigdy nie była na masażu, ale miała odczucie, że przyjaciółka robi to profesjonalnie.
– Chciałbym się nauczyć, wówczas bym ci też mogła zrobić.
– To możesz. Przecież widzisz, co robię. Dam ci kilka minut lekcji. Chyba odczuwasz, co robię i jak.
– Tak mniej więcej.
– Uciskasz i rozluźniasz i rozmasowujesz.
– W sumie było bosko, kiedy masowałaś plecy, kark i łydki.
– A pośladki nie? – uśmiechnęła się miło.
– Też, tylko zaczęłam coś czuć, no wiesz i chyba byłam mimo wszystko spięta.
– Czułam. Też czułam, to chyba naturalne. Teraz zostały mięśnie piersiowe i brzuch.
– Jesteś profesionalna – odrzekla Samantha.
– Pewnie do pełnego profesjonalizmu mi trochę brakuje, ale skoro mówisz... Jesteś pierwszą osobą, której robie masaż. Oczywiście sama sobie robiłam, ale nie mogłam wszędzie.
Anabell zaczęła brzuch. Robiła inaczej, bo brzuch jest specjalny. W okolicy boków Samantha musiała się powstrzymać od śmiechu, bo miała tu łachotki. Cały kunszt Anabell musiała wykazać przy masażu mięśni piersiowych. U mężczyzny jest łatwiej. Musiała być delikatna i starała się unikać dotykania sutek, ale i tak Samantha poczuła, że są twarde. Na szczęście Anabell nie robiła komentarzy. W końcu okryła ją wełnianym kocem i dodatkowo założyła jej skarpetki, również wełniane.
– Tak trzeba? – zapytała szatynka.
– Kąpiel cię zrelaksowała, masaż rozgrzał i rozluźnił. Nie można pozwolić, by ciało ostygło. To proces i tak jest właściwie. Będzie trochę gryzło. Dziwiłaś się, czemu przyniosłam ten koc, teraz wiesz.
Samantha leżała prawie pół godziny i strasznie chciała się podrapać, ale wytrzymała. Anabell była naprawdę kochana. Przyniosła jej bieliznę, koszulkę i bawełniane spodnie od dresu.
– Nie wzięłam stanika, bo dobrze będzie, jak dasz odpocząć piersiom.
– Wiem, czasem chodzę po domu bez. Zauważyłam, że masz bez fiszbin, poza tym francuskim.
– Bo tak jest zdrowiej. To bardzo wrażliwa część. Nie wiem, czy wynalazek biustonosza był dobry, ale mamy takich rzeczy setki. Komórki też nie są zdrowe, chociaż oficjalnie nikt o tym nie mówi i wmawia się społeczeństwom, że to bez inwazyjne. Czytałam, że ptaki nie siadają na drucie pod napięciem, tylko na zerowym. Różnica napięcia między nóżkami ptaka jest minimalna, a jednak to czują.
– Ja myślę, że bardziej chodzi o falę elektromagnetyczną bardziej niż o napięcie. Anabell popatrzyła na nią dłużej.
– Czytałaś?
– Nie, tak mi się pomyślało.
– Jesteś bardzo mądra. Naprawdę. Pewnie masz rację, ale sprawdzę. Ubierz się i możesz spróbować na mnie.
– Mówisz poważnie?
– Najzupełniej. Pokażę ci na ręku i zrozumiesz podstawy. Wierzę w ciebie.
– Dobrze, postaram się. Muszę ci coś powiedzieć. Z tobą czuję się taka wolna. Mam zero stresu. Rozumiesz mnie jak nikt.
– Vice versa, chociaż Gerald robi też takie wrażenie. Nie sądziłam, że facet może taki być. Oni zwykle nic nie kumają.
– Tak. Kocham Granta, ale czasami nie pojmuję, że on nie rozumie tak oczywistych kwestii.
Anabell się uśmiechnęła.
– Oni pewnie podobnie myślą o nas.
– Pewnie tak.
Blondynka zmywała, kiedy skończyła, odwróciła buzię do przyjaciółki.
– Ubierz się i zamieniamy się rolami.
Wyszła.
Samantha wstała, zdjęła koc i zaczęła się ubierać. Ponownie poczuła strach, ale nieco inny. Będzie ją dotykać i jak ją zna, to blondynka od razu będzie nago. Tylko nie brała kąpieli. W tej sekundzie usłyszała szum prysznica. Usiadła na kanapie i włączyła relaksująca muzykę. Zapaliła tuzin małych świec i zapaliła kadzidełko. Kupiła kiedyś w specjalnym sklepie. Blondynka pokazała się za kilka minut.
– Łał, co za nastrój. Widzisz, ja nie pomyślałam. To sandałowe drzewo?
– Chyba tak, mam kilka innych. Nie pasuje?
– Oczywiście, że pasuje. Zawsze jak masz pytanie, to musi być nie? Ile razy zrobiłaś coś nowego do jedzenia i zaczynałaś: Nie smakuje? Powinnaś odwrotnie. Dobre smakuje. Rozumiesz?
– Tak, postaram się zmienić. Jestem ładna, jestem mądra, jestem bogata. Kadzidełko z pewnością ładnie pachnie i zrobię ci cudowny masaż.
– No widzisz! Zuch Samantha – błękitnooka pocałowała delikatnie jej usta.
Szatynka spojrzała na nią i dotknęła palcami ust.
– Jak dotknięcie motyla – szepnęła.
Anabell była chyba odważniejsza, bo zdjęła szlafrok od razu. Położyła się na brzuchu.
– Podgrzej delikatnie ten olejek. – wstała, jakby sobie coś przypomniała. W domu miały dwadzieścia pięć stopni, z powodu pory roku.
– Muszę ci pokazać. Wzięła troszkę olejku na palce i zaczęła rozmasowywać sobie mięśnie przedramienia. Potem zrobiła to na ręku Sam.
– Rozumiesz?– Mogę spróbować? – spojrzała na nią.
Anabell kiwnęła głową. Szatynka wzięła dwie dłonie i zaczęła rozmasowywać jej przedramię.
– Teraz rozluźnij. Właśnie tak. Jesteś zdolną uczennicą.
Położyła się z powrotem. Samantha patrzyła na jej cudne ciało. Nie zdawała sobie sprawy, że jej przyjaciółka wcale nie przesadza. Szatynka nie ustępowała urodą blondynce, tylko miała inny kolor włosów i oczu i nieco ciemniejszą skórę. Oczywiście nie miała zarysowanych mięśni. Głownie różnicę stanowił brzuch, biceps i mięsień trójgłowy. Zaczęła. Blondynka nie chciała jej korygować, bo ją znała. Tamta by się wycofał, a tak z każdym ruchem robiła to lepiej. Zaczęła od łydek, potem przeszła na plecy i kark. Anabell musiała uznać, że sama nie robiła tak szybkich postępów, a przecież oglądała wiele filmików. Czuła dosłownie ulgę, kiedy dłonie Sam zdejmowały napięcie z jej pleców i karku. Szatynka zostawiła pośladki na koniec. Anabell czuła jej donie coraz bliżej intymnego rejonu. Starała się nie odczuwać, ale nie zdołała. Zrozumiała, co musiała czuć szatynka, kiedy ona ją masowała. Zrobiła się mokra i jej fasolka stwardniała. Gdyby teraz Sam zaczęła ją tam dotykać, pewnie nie zdołałaby jej powstrzymać. Nie wiedziała, że tamta bardzo chciała, ale z trudem się powstrzymała.
– Teraz przód – wyrokowała.
Przekręciła się na plecy i jedną nogę przyciągała do siebie. Samantka dostrzegła wilgoć i wszystkiego się domyśliła. Z największą trudnością się powstrzymała. Nie wiedziała, że Anabell specjalnie tak się ułożyła i była gotowa złamać przyrzeczenie. Samantha starała się rozluźnić, ale przez kilka minut nie szło to najlepiej, szczególnie kiedy masowała jej uda blisko kroku. Anabell wprost prosiła w duchu, by przyjaciółka zaczęła, ale nic się takiego nie stało. Potem już było lepiej i lepiej. Na koniec postąpiła identycznie jak blondynka. Nakryła ją kocem i założyła skarpetki z wełny.
– Super ci poszło, Sam – powiedziała prawdziwie.
– Miałam problem – powiedziała cicho.
– Też to czułam – powiedziała równie cicho – damy radę. – Może nie powinniśmy były robić tego masażu. – jej przyjaciółka oczywiście cieszyła się zarówno z pomocy Anabell i również czuła satysfakcję, ze sama dała radę zrelaksować przyjaciółkę.
– Gadasz! Poszło ci świetnie i sama to czujesz. Jestem szczera i nie próbuję cię oceniać na wyrost. Nie jesteśmy dziećmi. Z nimi tak czasami trzeba.
– Chciałabyś mieć dzieci? – zapytała szatynka.
– Tak i wiesz co? W tej sekundzie sobie to uświadomiłam.
– Czy to nie jest dziwne? Ja również. Zapytam Granta.
– A ja Geralda. Dziwne imię mu dali, nie sądzisz?
– Imię jak imię. Nie podoba ci się?
– Nie za bardzo. Wszystko inne w nim jest super jakby dla mnie. To nie jego wina, a jemu chyba nie przeszkadza. Ma nazwisko Steel. Mocne, a jest bardzo czuły. Im bardziej o nim myślę, tym bardziej nie rozumiem Suzan, jednak niech jej dusza zaznaje pokoju.
– Wiesz, Sam. Powiedział mi, że kiedy jej w końcu przebaczył, poczuł się lekko, ale nigdy nie chciał, by trafiła do złego miejsca, nawet tego dnia, kiedy mu powiedzieli, że kilka godzin przed śmiercią miała z tym drugim seks.
– Skąd wiedzieli – Samantha poczuła gęsią skórkę.
– Robili sekcję i znaleźli nasienie kierowcy w jej pochwie.
– O Boże! To musiało być dla niego straszne!
– Cóż, ludzie robią gorsze rzeczy. – Na szczęście robią i lepsze – Sam subtelnie się uśmiechnęła.
– Tak, jesteśmy dziwnym gatunkiem. Morze krwi przelaliśmy i oceany łez, ale jednostki robią cudowne rzeczy i to napawa nadzieją. Skoro jedni mogą, to wszyscy mogą.
– Tak. Byłoby cudownie żyć, tylko i tak umieramy.
– Wiesz Sam, nie bardzo wierzę w Boga, ale mam odczucie, że tak naprawdę nic nie umiera.
– Nigdy cię nie pytałam. Czemu nie wierzysz?
– Tak, to dobre pytanie. Po pierwsze nie ma dowodów, e Bóg istnieje, drugie, jeżeli istnieje i jest podobno dobry i wszechmocny, to czemu zezwala na zło?
– Mogę ci odpowiedzieć na te dwa pytania?
– Pewnie, że możesz.
– Źle patrzysz. Dowody są wszędzie. Widzisz, Bóg jest artystą. Każdy produkt ma twórcę i w jakiś sposób ten twórca zostawia znak. Gdzieś jest zapisane jego imię. On zapisał je wszędzie. Widziałaś pole kwiatów, one pozornie są identyczne, ale po dokładnym sprawdzeniu, nie ma dwóch podobnych. To samo z płatkami śniegu.
Z taśmą produkcyjną jest tak samo. Produkują ołówki i pozornie są jednakowe, ale kiedy wziąć mikroskop, będą inne.
– Tak, ale jest tak dlatego, że jest to produkt wtórny. Nawet elektrony są inne, chociaż nikt ich nie widział.
– No dobrze, a co z ta drugą sprawą.
– Nie jesteś przekonana, poczekaj. Wszystko, co robimy, jest miłe. Nie tylko seks. Jedzenie nam smakuje, zapach kwiatów, widok zachodzącego słońca czy nieba w lipcową bezchmurna noc.
– A kto stworzył Boga, inny Bóg?
– Nasza wyobraźnia jest ograniczona. Musimy coś przyjąć. Naukowcy twierdzą, że świat powstał z wielkiego wybuchu. Skąd się wziął ten maleńki kawałek, który wybuchł? Boga nie można zrozumieć, tylko uwierzyć, chociaż dowody są wszędzie.
– A co z dobrem i złem? Czemu pozwala, by ludzie krzywdzili dzieci?
– On zezwala. Praktycznie na wszystko, bo dał nam wybór. Chciałbyś nie mieć wyboru? Być prowadzona jak pies na smyczy? Ty kochasz Geralda. Czy twoja miłość stawia mu zakazy?
– Nie chciałbym, by mnie zdradzał, oszukiwał, krzywdził.
– Mówi się, że kochamy za nic, ale to nie jest całkiem prawda. Pociąga cię jego głos, uroda, budowa, ale nie kochasz go za to. Za co go kochasz?
Blondynka już od kilku chwil miała wrażenie, że widzi Samanthę jako kogoś nowego. To nie była prosta dziewczyna, tylko mądra i dobra osoba, która prowadziła ją teraz jak matka dziecko.
– Nie wiem. Za wszystko.
– Wiesz co, pomyśl lub poczuj.
– Powiem, ale uznasz, że jestem głupia.
– Powiedz. – Samantha dotknęła jej dłoni, a blondynka poczuła elektryczny szok, jednak nie w fizycznym aspekcie.
– Zatrzymał się, kiedy mi się łańcuch zerwał. Wydawało mi się to naturalne i tylko mnie dziwiło, że poprzednich dziesięciu kolarzy się nie zatrzymało, ale kiedy mi powiedział, że znienawidził, albo lepiej zraził się do kobiecego rodu, nie rozumiałam, dlaczego jednak się zatrzymał. On nie wiedział, że nie mam komórki i nie będę mogła wezwać pomocy.
– I dlatego go kochasz?
– Nie. Dotknął mojej dłoni lub ja jego i w sekundę poczułam. Poczułam, że to ten jedyny.
– Uwierzyłaś bez dowodów.
– Tak.
– Nikt na świecie nie wierzy w Boga prawdziwie, widząc miliony dowodów jego istnienia. Zaczyna wierzyć, jak go poczuje. Tak jak ty poczułaś Geralda.
– Nie rozumiem. – Wiele ludzi tak odczuwa, jak ty. Nie wierzysz, dlatego go nie wołasz. On jest daleko delikatniejszy niż Gerald. On jest otwarty na wszystkich, czyli on woła pierwszy. Kwestia czy odpowiesz. Wiem, że dla ciebie to słowa. W Biblii Jezus powiedział, że nikt nie przychodzi do ojca jak przez niego, lecz również powiedział, że nikt nie przychodzi do niego, jeżeli ojciec go nie pociągnie. Uwierz na tyle, że mu odpowiedz i zażądaj dowodu.
– Jakiego dowodu? Ja mam wołać do niego i żądać?
– Tak. On wybrał wielu, a oni mu stawiali warunki. Zwykle niemożliwe.
– Czyli mam go poprosić o znak?
– Tak. To dla niego będzie wystarczające, by ci odpowiedzieć.
– Kochałyśmy się. Czy to nie znaczy, że jesteśmy grzeszne jak ci z Sodomy?
– Znaczy, chociaż i nie. Wszyscy są. On nie oczekuje, że będziesz aniołem, wtedy cię zaakceptuje. On cię zaakceptował. Wiedząc, że to zrobisz. I to nie jeden raz.
– Nie rozumiem, ale spróbuję. Spróbuję nie dlatego, że ci w to wierzę, co mówisz, albo, że to rozumiem, ale dlatego, że cię kocham. Już ci to mówiłam, nigdy bym z tobą tego nie zrobiła, gdybym cię nie kochała. W zasadzie zrobiłam to z miłości. Te wszystkie przyjemności, orgazmy, radość spełnienia, nie byłyby warte dla mnie funta kłaków, gdybym cię nie kochała. W zasadzie zrobiłam to teraz. Nie powiem ci, jakiego znaku oczekuję, ale jestem pewna, że jak go dostanę, to uwierzę.
– Pamiętasz, jak ci powiedziałam, że poczułam się samotna i mówiłam do niego, ale nic mi to nie pomogło, dalej chciałam być blisko ciebie. Nie, żeby się z tobą kochać, tylko być blisko.
– Chcesz powiedzieć, że moja obecność miała ci dać poczucie bliskości?
– Tak. Możesz być najsilniej wierząca na Ziemi i prosić by się zapaliło światło i tak się nie stanie, jeżeli masz przycisk i wszystko działa. To mogłoby się stać, gdyby całe miasto nie miało prądu.
– Chyba rozumiem, co mówisz. Pomyślałam coś tak materialnego, że pewnie by mnie pogonił.
– Coś materialnego, ale nie dla ciebie?
– Anabell spojrzała na nią tak, jak jeszcze nigdy.
– Poczułam się identycznie, jak wówczas, gdy Gerald mi powiedział, że mnie kochasz. Masz rację. Nie dla mnie.
– Anabell, mogę cię o coś zapytać?
– Przecież wiesz, że możesz.
– Pytam, bo cię szanuję. Lubię, kocham, podobasz mi się, jestem z ciebie dumna, że mogę mieć taką przyjaciółkę, ale pytam, bo cię szanuję. Czy ty mnie chciałaś, kiedy ci robiłam masaż? Byłaś gotowa złamać swoje słowo? Przyrzeczenie, które cię definiuje?
– Tak. Gdybyś mnie dotknęła, przytuliła, powiedział, że chcesz, ale tego nie zrobiłaś. Widocznie nie czułaś.
– Mylisz się. Czułam i to mocno. Nie zrobiłam tego, bo cię szanuję.
– Wiesz, Sam. Znamy się wiele lat. Czułam się zawsze opiekuńcza. Zrobiłaś dla mnie wiele, ale nigdy tyle jak wówczas kiedy powiedziałaś, że chcesz, bym była szczęśliwa i nie pozwolisz mi nigdy zadzwonić do niego i zerwać.
– Tak, pamiętam.
– To by nic nie dało. On by się nie zgodził. I tak by chciał być z tobą. On nie wie świadomie, ale podświadomie wie na pewno, że się kochałyśmy.
– Skąd wiesz?
– Ty mu powiedziałaś, że go kochasz. Nie czułaś się źle, że ci wówczas nie odpowiedział, ale on cię już kochał. Dzisiaj się spotkacie i dostaniesz dwa tuziny białych róż i ci to powie.
Anabell się uśmiechnęła.
– Jesteś wróżką? Był taki film w latach osiemdziesiątych o czarownicy Samancie.
– Nie jestem. Bóg mi to teraz powiedział.
– Pieprzysz! Jak to ci, teraz powiedział?
– Tego się nie da wytłumaczyć. Sama kiedyś zobaczysz, lepiej usłyszysz.
– Zjemy coś? – zapytała Anabell.
Nie była gotowa, by nadal prowadzić taką dyskusję i postanowiła uciec z tematu, a jej przyjaciółka to zrozumiała.
Szatynka popatrzyła na zegar.
– Jest czwarta. O której Gerald kończy?
– Chyba o czwartej trzydzieści.
– To lepiej coś zjedzmy. Mogę zrobić znowu spaghetti.
– Uwielbiam i pomogę.
Zabrały się do pracy. Sam wstawiła wodę na makaron i zaczęła robić sos. Anabell kroiła pieczarki, paprykę. Za piętnaście piąta zaczęły jeść.
– Zaraz zadzwoni – powiedziała Sam, kiedy wskazówka wskazała za pięć piąta.
Dodaj komentarz