Bitwa trzech serc cz.11 ostatni.

Minęło kilka tygodni. Parę razy powtarzali bliskość. Samantha dopiero kilka dni po ich wspólnej miłości uwierzyła, że nie jest trzecia tylko tak samo ważną, jak każde z nich. Ustalili, że mogą, nie informując pozostałych być w dwójkach, lecz jak do tej pory się to nie zdarzyło. Polecieli na wyspy Salomona i kupili małą wyspę za pół miliona. Dostali w ciągu tygodnia obywatelstwa i mogli legalnie wziąć ślub. Jednak wracali do Stanów. Oczywiście wszyscy zrezygnowali z pracy, lecz Samantha intensywnie robiła kurs. Ponieważ tak się stało Kent i Anabell zaczęli myśleć o założeniu interesu. Obydwoje pracowali z ludźmi i nadal nie widzieli się tylko jako bogaczy, których jedynym zajęciem jest wydawanie pieniędzy. Oczywiście pięćdziesiąt milionów dolarów to sporo, lecz nie aż tak dużo. Dziwnym trafem miesiąc po ich powrocie z Wysp Salomona zadzwonił do Sam jej były. Stało się to podczas obiadu, w domu Anabell. Na razie mieszkali razem u niej. Kent sprzedał dom, ale musiał oddać firmie kilka tysięcy. Byli bardzo niezadowolenie i poczuli się oszukani. Nie chcieli przyjąć do wiadomości, że jego żona wygrała sporo pieniędzy na loterii.
– Hej – popatrzyła na nich – Grant dzwoni.
Anabell spojrzała na Kenta, potem na Samanthe.
– Nie odbieraj, olej go.
Samantha nie odebrała. Odłożyła komórkę i popatrzyła na nich.
– Zadzwonię do niego. Może chce przeprosić. Może chce wyjaśnić.
– Ja bym nie dzwoniła, co myślisz kochanie? – zwróciła się do bruneta.
– To jest decyzja Sam. Jesteśmy ze sobą, by się wspierać. Kochamy się. Moim zdaniem to decyzja Sam.
   Anabell nie była do końca szczęśliwa, ale kiwnęła głową. Mieli już kilka sytuacji, gdzie robili coś takiego, jak głosowanie. Ponieważ była ich trójka, zawsze coś przegłosowywano większością. Dyskutowali lub tak jak teraz czekali, aż sprzeciwiająca się osoba zmieni zdanie.
   Blondynka zastanawiała się jak będzie przebiegać rozmowa, Kent wiedział. Okazało się, że ma z szatynką większą bliskość duchową, oczywiście żadne z nich nie czuło się mniej kochane. Czasem on siedział i patrzył, jak one są blisko. Ponieważ obie czuły się spełnione i ze sobą i z nim, przeważały pocałunki i delikatne dotykanie.
– Cześć, dzwoniłeś – zaczęła, kiedy odebrał
Miała oczywiście włączony głośnik, żeby pozostała dwójka słyszała.
– Wiem, że wyjechałaś. Chciałem przeprosić. Nie byłem sobą.
Samantha milczała, dwójka miała utkwiony w nią wzrok.
– Skrzywdziłeś mnie. Zraniłeś.
– Byłem zazdrosny o Anabell. Możemy zacząć od nowa?
Samantha bardzo się zdziwiła.
– Nie. Dałam ci szanse, a ty powtarzałeś, wypierdalaj dziwko. Nie ma odwrotu, poza tym jestem w związku.
– W związku? W jakim związku?
– To nie jest twoja sprawa. Czy chciałeś coś jeszcze?
– Taaak. Rozumiem. Słyszałem, że wygrałaś dużo pieniędzy. Po starej znajomości czy...
Samantha przerwała połączenie.
– Wiedziałam – Anabell była lekko zirytowana.
– Mogłam się spodziewać. Przynajmniej przeprosił. –  powiedziała spokojnie szatynka.
– Facet nie ma twarzy – odrzekł Kent. –  Przeprosił, zapytał, bo nie wiedział, ale prosić o pieniądze po tym, co powiedział? Ciężko uwierzyć!
– Widocznie tak bywa – powiedziała spokojnie Samantha.
– Wybacz kochanie, że cię odwodziłam od rozmowy z tym kimś – teraz i Anabell nie użyła jego imienia.
– Sądziłaś, że nie kontroluję sytuacji? Zmieniłam się, to chyba widać.
– Oczywiście – blondynka wstała, podeszła do przyjaciółki i delikatnie ja przytuliła.
– Czuję, że będę mogła pomagać ludziom, a i wy coś znajdziecie. Jesteśmy młodzi i jesteśmy, by działać.
Popatrzyła na Anabell.
– Uwierzyłaś?
– Miałam wybór? Jestem konkretna. Dowody były nie do odrzucenia, tylko czy On to toleruje?
– Widocznie.
– Nie jestem przekonana.
– Zapytaj.
– Sądzisz, że nie zrobiłam tego? Brak odpowiedzi.
– Czasem jej nie widzimy – odrzekła Samantha.
– Ja jestem za was odpowiedzialny i akceptuję – odrzekł Kent.
– To tak działa, kochanie?
– Działało od początku. Zawsze mnie intrygowało, dlaczego Adam miał, to z Ewą po tym, co zrobiła – Kent miała poważną minę.
– Kochanie, ona jest dzieckiem w wierze, może tego nie zrozumieć.
– O czym mówicie? Dla mnie jest proste. Tak, tak, nie nie.
– Tak nie jest, słonko – Sam mocno ja przytuliła – zrozumiesz.
– Skoro mówicie. Zawsze sądziłam, że nie jestem głupia.
Sam i Kent spojrzeli po sobie.
– Masz pierwszą pacjentkę – Kent uśmiechnął się do Samanthy.
– Dobrze. Spróbuję. Posłuchaj Anabell. Wiesz, jaka jesteś. Pamiętasz, jak mi powtarzałaś? Nie urodziłam się, by być do końca życia kelnerką. I będę konsultantką. Czy do końca życia, nie wiem? Ty nigdy nie byłaś głupia. Weszłaś na nowe terytorium, ale tu nie jest inaczej, a w zasadzie jest prościej. Nie jest tak, ważne co się robi, jak dlaczego. Dawid pożądał Besztebę. Kiedy ją posiadł, chciał ukryć grzech i wezwał Uriasza, by z nią współżył, ale tamten nie chciał. Wobec tego Dawid postąpił gorzej. Kazał go wystawić na pierwszą linię, by zginał, a gdy to się stało, opieprzył swoich dowódców, że zrobili to, co im kazał. Potem urodziło się dziecko. Jemu i Besztebie, bo wziął ja jako wdowę za żonę, ale chłopiec zmarł. Dopiero prorok przyszedł do Dawida i mu ukazał, co zrobił i uświadomił oczywiste, że Bóg to wie. I Dawid uznał, że jest winny. Bóg mu przebaczył. Naszą motywacją jest miłość. Myślę, że pragnienie się wypełni i zniknie. Może będziemy miały dzieci.
– Właśnie chyba jestem w ciąży – szepnęła Anabell.
– To dopiero mówisz – oboje spojrzeli na nią z wyrzutem.
Anabell nigdy nie była poszkodowaną ofiarą.
– Cieszę się i chciałam zrobić najpierw test, a ty? Z tego, co czuję, też ci się opóźnia.
Kent poprawił się na krześle.
– Chcecie powiedzieć, że będę tata? I to podwójnym?
Samantha spojrzała na blondynkę.
– Kupiłaś cztery.
Anabell zrobiła wielkie oczy.
– Skąd wiesz?
– Z tego samego źródła. Pamiętasz, jak wiedziałam o kwiatach a on o tym, że dostałam wiadomość od Granta?
– A jeżeli to jego?
– To się wie, skarbie. To Kenta. Dawaj i chodź ze mną. Widzisz, że zaraz zemdleje – faktycznie Kent nie wyglądał najlepiej.
Poszły do łazienki. Były zbyt blisko by się krepować. Najpierw Anabell polała tester, potem Sam. Odczekały odpowiednią ilość czasu. Dwie różowe kreseczki.
Nie omieszkały mu pokazać. Od razu poczuł się lepiej.
– Od kiedy musicie uważać, żony.
– Od teraz – Anabell położyła się na kanapie i nakryła małym ręczniczkiem głowę.
– Coś potrzebujesz, skarbie – Kent dał się nabrać.
– Nie widzisz, że sobie robi jaja. Jak ja znam, to całą ciążę będzie chodzić na siłownie. Ze mną.
– To będziemy chodzić razem. W sumie zawsze możemy kupić duży dom z prywatną siłownią.
– Wygląda na to, że jednak musimy kupić większy. Pięć osób to nie to samo co trzy – odrzekła Samantha.
– A jak będą dwojaczki?
– Tak, weźmy poprawkę na siódemkę. Serio, kochanie musimy uważać cały czas, ale ty rób swoje. Damy radę, prawda Anabell?
– Oczywiście, skarbie.
– A co z tymi sprawami – Anabell ufała, że Sam wie więcej i w tej sprawie.
– Hulaj dusza, piekła nie ma, tak do czwartego miesiąca, potem szlaban na dziewięć może dziesięć miesięcy.
– Czy musimy bardziej uważać... obie wyczuły, co ma na myśli.
– Jasne. Szczerze tak normalnie jest super. To było chyba zawirowanie, chociaż...
– Jak zawsze macie prawo, bo je wam daje – Kent mówił poważnie.
– Jesteśmy posłusznymi żonami, nie Sam?
– Oczywiście.
   W zasadzie ich życie się nie zmieniło. Sam robiła kurs, Anabell i Kent otworzyli biuro konsultacji interesów. Dobra reklama dała im na początek kilku klientów. Przezornie zatrudnili dziewczynę, która miała zdolności i w tej materii i w byciu sekretarką. Dziewczyna liczyła dwa lata więcej od Kenta i, była mężatką, co nie znaczyło, że brunet jej się nie podobał. Jednak zarówno Sam, jak i Anabell miały do niego całkowite zaufanie. W trzecim miesiącu ciąży Samantha dowiedziała się, że Grant miał poważny wypadek samochodowy. Cała trójka przypuszczała, że powodem była jazda pod wpływem, może nie tylko. Okazało się, że nie stać go na szpital i rehabilitacje. Tym razem nie prosił, szatynka dowiedziała się przypadkiem. Połączyła się z właściwymi osobami i przesłała czek na czterysta dwadzieścia tysięcy. Miał pokryć całkowity koszt operacji i rehabilitacji. Po kilku miesiącach Grant dowiedział się, kto mu pomógł. Płakał. Jednak kiedy skończył nie był już tym samym człowiekiem. Nigdy już nie zobaczył Samanthy, ale miał dla niej wdzięczność do końca swoich dni. Dwa lata potem poznał dziewczynę. Tym razem pokochał ja naprawdę a ona jego. Samantha urodziła dwójkę chłopców, a Anabell dwie dziewczynki. Mieli pięć lat na to, jak im to powiedzieć. Liczyli, że dzieci zrozumieją.

Sapphire77

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1610 słów i 9298 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Hart

    Nic dodać nic ująć. 👍🏻😊

    Wczoraj 8:32

  • Użytkownik Sapphire77

    @Hart Dziękuję, że dotrwałeś do końca. Lubię happy ending, choć nie zawsze się udaje. :smile:

    Wczoraj 8:56