Wypowiedz życzenie - Eureka!

ONA
   Od ostatniego spotkania z Adrianem minęły cztery dni. Wymieniliśmy kilka grzecznościowych wiadomości, nie wychodząc poza ramy codziennego życia. Pogoda nie sprzyjała, padało niemal bez przerwy, a do tego mama dostała wysokiej gorączki, więc dwa dni spędziłam z nią w szpitalu. Siostra pojechała na szkolenie i miała wrócić dzisiaj. Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu wyjdę z domu i odpocznę psychicznie, doładowując baterie.
   Słońce chyliło się ku zachodowi, roztaczając wokół siebie ciepłe odcienie czerwieni. Zerknęłam na zegar – wskazywał chwilę po dwudziestej. Sięgnęłam po kubek z herbatą i wyszłam na taras, by odetchnąć rześkim powietrzem. W oddali wisiały szare chmury, a wiatr chłodził rozgrzane ciało.
    – Głodne? – zagadnęłam, widząc, jak pieski stają na tylnych łapkach, merdając ogonami.
   Nasypałam im karmy, a następnie zajrzałam do mamy. Podałam jej kolację, pomogłam się przebrać, a osłabiony organizm szybko przeniósł ją w objęcia Morfeusza.  
   Weszłam do kuchni i spakowałam do plecaka przekąski, po czym założyłam go na ramiona i chwyciłam teleskop leżący w przedpokoju. Siostra akurat zajechała na podwórko. Przywitałam się, zdałam wyrywkową relację i, machając na do widzenia, ruszyłam w drogę.
   Pragnęłam na nowo połączyć się z ogromem nieba, aby choć na chwilę wznieść się w nieznane. Dość szybko dotarłam na miejsce i rozłożyłam sprzęt.
   – Idealnie – westchnęłam, rozsiadając się wygodnie na kocu i spoglądając przez okular.
   Gwiazd było mało, ale księżyc wyglądał jak wielki balon, który niebawem wybuchnie od nadmiaru wody. Niebo miało senne oblicze i nie spieszyło się, by rozjaśnić mroczne, zimne tło.
   Dzisiaj miały spadać meteoryty, więc widok zapowiadał się nieziemsko. Sięgnęłam po batonik, ustawiając ostrość, aby później nie marnować na to czasu. Zawsze miałam z tym problem, ale tym razem udało się, bez burczenia pod nosem. Czułam strużki potu zbierające się na czole, więc zdjęłam bluzkę, pozwalając skórze oddychać przez cienki top.
   Coraz więcej migoczących punkcików skłoniło mnie do zmiany pozycji i przyjrzenia się im gołym okiem. Położyłam się na plecach, czując, jak wzlatuję od ciągłego patrzenia w jedno miejsce. Zaczęło mi się kręcić w głowie i wydawało mi się, że zaraz wszystko zwali się na mnie, przytłaczając swoim ciężarem. Zamknęłam oczy, słysząc pohukiwania sowy i odgłosy szumiącej nieopodal rzeki.
   – Cudownie – szepnęłam, łapiąc głęboki oddech.
   Leniwie uniosłam powieki, sprawdzając, jak daleko przesunął się księżyc i czy przypadkiem nie zapomniał przywitać się z Wenus. Mars i Merkury machali do niego, obsypując jego ścieżkę piachem i żwirem, by przypadkiem nie zbłądził w drodze powrotnej, gdy już dotrze do Jowisza i Neptuna.
   Meteoryty spadały, spalając za sobą to, co nie było im do niczego potrzebne. Mgławice migotały, a Lew czaił się na Wagę, chcąc sprawdzić, ile przytył od ostatniego śniadania. Bliźnięta sprzeczały się, strzepując złoty pyłek, po którym ludzie tak łatwo zasypiali, a wieloryb rozchlapywał wodę, zapowiadając deszcz.
   – Wypowiedziałaś życzenie? Ja właśnie przed chwilą skończyłem prosić tę leniwie spadającą gwiazdkę o swoje – powiedział Adrian, kucając i wznosząc twarz ku niebu.
   Nie byłam w nastroju do towarzystwa, ale ucieszyłam się na jego widok. Brak psa uświadomił mi, że jednak miał na uwadze moje samopoczucie.
   – Tak – odburknęłam, przechylając delikatnie głowę, czując na sobie świdrujące spojrzenie.
   – Coś miłego?  
   – Za każdym razem proszę o to samo, ale gwiazdy mnie nie słuchają i wybij sobie z głowy, że ci powiem.  
   Rozsiadł się obok, objął mnie w pasie i pocałował – krótko, ale intensywnie. Zalała mnie fala gorąca, a policzki piekły, jakby ktoś przykładał do nich żywy ogień. Byłam spięta jak podczas egzaminów maturalnych.  
   – Co tam masz dobrego? – zmienił temat, wychylił się po plecak, który miał za plecami i położył go sobie pomiędzy nogami, zaglądając do środka.
   – Wino – oznajmiłam ledwie słyszalnym głosem, jakby ktoś ściskał mi struny głosowe. – Chciałam mile spędzić ten piątkowy wieczór.
   Szperał chwilę w wyświechtanym od trawy i ziemi plecaku. Pomacał się po kieszeniach spodenek i zrobił skwaszoną minę, po czym przysunął szyjkę butelki w okolice ust, jakby miał zamiar otworzyć wino zębami.
   – Gdzieś tam powinien być korkociąg – powiedziałam.  
   Pogrzebał i wyjął go, uśmiechając się od ucha do ucha.  
   – Widzę, że będziemy pić z butelki, poza tym, po co ci szlafrok?  Do stroju kąpielowego nie lepiej nadałby się ręcznik? Sądząc po ubiorze, wnioskuję, że na dzisiejszą noc zaplanowałaś coś więcej niż patrzenie przez teleskop.  
   Odpowiedziało mu milczenie. Gdy znów mnie objął, wyrwałam mu szkło z dłoni i zrobiłam kilka łyków dla rozluźnienia.
   – Kwaśne!
   – Pokaż. – Przekazałam butelkę, bo oczywiście musiał się upewnić, czy przypadkiem nie przesadzam.
   – Trochę, ale tylko na początku.
   Zatrzymało mi dech w piersiach, gdy zaczął gładzić mój policzek i okolice ucha. Przyjemność sprawiła, że zapragnęłam więcej. Marzenie było w trakcie realizacji. Nareszcie ktoś stanął na mojej drodze i postanowiłam skorzystać z chwili.
    – Chcesz? – Wymachiwał butelką w powietrzu, trzymając ją tak, abym nie mogła jej sięgnąć.
   – Rywalizacja?
   – Nie. Chciałem, abyś patrzyła, po co i gdzie sięgasz. Jak przez przypadek złapałabyś za coś innego? – Zmarszczył brwi i podrapał się po powiece.
   – Wiesz, mam bystre oczy i ich kąciki doskonale wiedziały, gdzie jest.
    Po raz pierwszy tego dnia na mojej twarzy zagościł uśmiech, który gdzieś mi umknął.
   – Masz. – Wcisnął mi wino w dłoń, po czym zaczął gładzić łydkę, udo…
   Lekki dreszcz wywołany delikatnością, z jaką badał moje ciało, jego rozpalony wzrok podążający za palcami, wbijał mnie w ziemię – roztapiałam się, walcząc, aby się na niego nie rzucić. Od ponad pół roku nikt mnie tak nie dotykał. Już prawie zapomniałam, jak to jest, gdy pożądanie odbiera kontrolę nad ciałem. Kobiecość wysyłała sygnały, a mózg myślał jedynie o zaspokojeniu.
   Zaczynałam odczuwać lekki szmer w głowie. Uśmiech coraz częściej rozpromieniał twarz, a ręce gestykulowały, jakbym straciła nad nimi panowanie. Parę razy złapałam Adriana za kolano, przytrzymując na nim dłoń. Jego zapach działał na mnie jak narkotyk. Wspierałam się na nim, karciłam lekkimi uderzeniami w tors, jak zasłużył...
   Nie umknęło mojej uwadze, że im częściej go dotykałam, tym bardziej się spinał i wiercił. Był podniecony, a widok rozrabiającego w majtkach przyrodzenia utwierdził mnie w przekonaniu, że jego myśli również krążą wokół zacieśnienia więzi, które utrzymywaliśmy na mocno napiętych smyczach.
   Adrian gładził mnie po nogach, gilgotał, obejmował i oblizywał się na widok piersi. Miał ochotę ich skosztować, a ja w duchu prosiłam, aby to zrobił, zwolnił hamulec… Gdy błądził palcami tak blisko koronkowych majtek, motylki gilgotały mnie w okolicy piersi i brzucha. Muszelka płonęła z utęsknienia.
   – Mam dość – parsknęłam śmiechem, plamiąc top i szorty, po czym oddałam butelkę, w której zostało niewiele trunku.
   Adrian dopił, pochylił się nade mną i schował szkło do plecaka. Wtedy po raz pierwszy dotknęłam pulsującej męskości. Sprężysta, twarda otarła się o moje udo.
   – Meteoryty – wypaliłam, chcąc przygasić ogień trawiący mnie od środka.
   – Przykro mi, ale z oglądania nici. Nie wiem, na czym byłaś skupiona, ale się zachmurzyło.
   – A niech to! Chmury były tak daleko.
   – Kiedy to było!
   Wygrzebałam z plecaka telefon i zrobiłam wielkie oczy. Było po północy. „Kiedy to zleciało?” – pomyślałam. Wstałam zbyt szybko i się zachwiałam.
   Adrian znalazł się obok mnie w okamgnieniu, przytrzymując mocno w pasie. Zarzuciłam mu ręce na ramiona, uśmiechnęłam się i… Alkohol, pocałunek… Pragnęłam go, tego, co mógł mi ofiarować.
   – Najchętniej przerzuciłbym cię przez ramię… – Urwał, wpatrując się w moje wilgotne usta i zwilżył swoje. – Chodź!
   – Gdzie mnie ciągniesz? Teleskop!
   – Nic mu nie będzie.
   – Może padać. Puść mnie! Oszalałeś! Muszę go zanieść do domu! – oznajmiłam dobitnie, wyrywając dłoń.
   Adrian uwijał się jak mrówka. Po chwili wszystko było spakowane, a podczas schodzenia narzucił takie tempo, że ledwo za nim nadążałam. Po drodze poprosił, abym zrobiła kawę w termosie i wróciła w samym szlafroku. Spojrzałam na niego jak na wariata. Normalnie bym się na to nie zgodziła, jednak czułam, że ta noc dopiero się zaczyna i pragnęłam poznać jej przebieg do pierwszego promienia słońca albo i dłużej.  
                                                                   ***
   ON
   Na skraju wytrzymałości usiadłem na kocu, przypominając sobie widok uwolnionych od jarzma piersi, które podskakiwały, gdy szła obok mnie, poruszając się kusząco, odziana tak skąpo.
   Wyjęła termos i zajęła się nalewaniem kawy do kubka. Odwróciłem wzrok, patrząc na rzekę, jej wzburzony nurt. To samo działo się we mnie. Ciepła dłoń na ramieniu wyrwała mnie z zadumy. Klaudia podała mi czarną używkę, pochylając się. Co to był za widok – poezja.
   Widziałem piersi nieomal w całości. Sutki sterczały, pod wpływem stykania się z materiałem, który na pewno je drażnił. Napływ niegrzecznych myśli spowodował przyspieszony wylew krwi do stojącego przyrodzenia.
   – Znowu?! Już rozumiem, dlaczego kazałeś mi go włożyć. – Pacnęła mnie dłonią w głowę i usiadła obok.
   – Po co się tak pochylałaś? Pięknie wyglądają i proszą, aby ktoś jeszcze bardziej je dotlenił, pozbywając się ostatniej przeszkody.
   Palcami zahaczyłem o materiał w okolicach szyi, delikatnie odchylając szlafrok.
   – Miały wystarczająco tlenu, panie ciekawski – odparła, strącając moją dłoń. Zakryła kuszący rowek pomiędzy piersiami i wstała.
   – W biustonoszu? Nie stęskniły się za tym? – zapytałem, dołączając do niej z zawadiackim uśmiechem.
   Chwyciłem za piersi i zacząłem je ugniatać. Bez stanika poddawały się masażowi, a ja pragnąłem ich dotyku bez materiału. Klaudia westchnęła, zarzuciła mi ręce na szyję i obdarzyła namiętnym pocałunkiem. Przysunęła się tak blisko, że musiałem cofnąć ręce, skupiając się na jej plecach i pośladkach.
   Byłem wśród gwiazd, machając im na dobry wieczór. Przed oczami strzelały mi fajerwerki, jakby świętowano Nowy Rok. Zacząłem ocierać się o rozpalone ciało Klaudii, chwaląc się tym, co od dawna pragnęło zaatakować.
   – Słodka jesteś – rzuciłem, odsuwając się nieznacznie.
   – Siadaj, bo kawa stygnie.
   – Tak brutalnie mnie gasisz?
   Czułem niedosyt i pragnąłem więcej. Podjudzała mnie, zdając sobie sprawę, jak bardzo jej pragnę.
   – Ciekawe, jak to, co skrywasz, wygląda w blasku nocy?
   – Tak – odpowiedziała, rozchylając szlafrok. Zrobiłem rybią minę. Piersi były olbrzymie i kuszące, a cipka wygolona prawie do zera, z podłużnym, wąskim paskiem.
   – Nie prowokuj, bo jak już wspominałem, lont został odpalony, zresztą…
   Zdjąłem biały podkoszulek i powachlowałem nim przed twarzą, lecz to nie ochłodziło płonącego ciała. Przeciągnąłem palcami po torsie, nakręcając się, widząc, jak Klaudia patrzy na mnie z błyskiem w oczach.
   – Co będzie następne: spodenki, skarpetki? – rzuciła na chybił trafił, a ja miotałem się, walcząc z pragnieniem posiadania.
  – Myślę, że to, co najbardziej mnie krępuje – powiedziałem, sięgając do gumki w spodenkach, napotykając ciekawski wzrok.
   – Nawet nie próbuj! Aż tak ciepło to nie jest – odparła, ale było już za późno…
   – Jest goręcej, niż myślisz.
   Zsunąłem również skarpety, a gdy się wyprostowałem, wzrok Klaudii spoczywał na wzwodzie – od przyjazdu chodziłem bez majtek, bo było chłodniej. Nie mogłem się dłużej powstrzymywać. Podszedłem do niej i porwałem w ramiona, które tak mocno pragnęły bliskości, a następnie zamknąłem usta pocałunkiem.
   Musiałem zwolnić, uspokoić zwierzaka, aby jak najdłużej napawać się chwilą. Już chciałem ją wziąć, a przecież jeszcze tyle do odkrycia i...
   Krzyczała, okładając mnie po plecach, lecz nie zwracałem na to uwagi, niosąc ją przed sobą wprost do rwącej rzeki. Gdy gwałtownie wszedłem do wody, umilkła, drżąc w moich ramionach.
   – Ale zimna! – syknęła, gdy opuszczałem ją w rwącą toń.
   Staliśmy po pas w wodzie, przytuleni, pochłonięci całowaniem i badaniem swoich ciał. Po chwili poczułem wilgoć na plecach i ramionach. Ciepłych kropli przybywało. Lunęło nie wiadomo kiedy, lecz to, co robiliśmy, było pilniejsze, niż krycie się przed żywiołem.
   Rozwiązałem troczek i zsunąłem szlafrok, rzucając go na brzeg. Ujrzałem piersi, jędrne i błagające o pieszczoty. Dłonie od razu powędrowały do nich, doprowadzając sutki do wrzenia.
   – Jesteś taka pociągająca.
   – A ty jesteś wariat! – prychnęła, wzdrygając się pod dotykiem ciepłych dłoni, którymi gładziłem jej delikatną skórę na plecach.
   Serce biło mi jak oszalałe. Obejmowanie twarzy, odklejanie mokrych włosów z policzków, całowanie już nie wystarczało, więc poszerzyłem pole działania.
   Zacząłem od szyi. Klaudia prężyła się i wzdycha pod wpływem zwinnego języka. Odchyliłem się i zgarbiłem, namierzając pierś. Ssałem i lizałem, słysząc, jak pojękiwała cichuteńko, pozwalając, abym dawał jej więcej i więcej.
   Sięgnąłem po drugą, która już była gotowa, aby zebrać z niej kropelki deszczu i podrażnić sutek. Stał się twardy jak mój sprzęt. Chwyciłem całe piersi oburącz, czując, jak pulsuje w nich krew i idealnie dopasowują się do moich dłoni.
   – Dotknij go – zamruczałem, prowadząc małą dłoń do miejsca, które odbierało mi zdrowy rozsądek.
   Klaudia bez słów dała mi znać, że zrobi to sama, chwytając to, co wbijało się jej w podbrzusze. Wzdrygnąłem się, odnalazłem kuszące usta i napierałem na nie tak brutalnie, że aż nogi się pod nią ugięły. Przycisnąłem ją mocniej do swojego wrzącego ciała, bo wyczułem, że traci kontrolę nad zniewolonym ciałem. Zawładnęła nami żądza... impulsywna, zaborcza.
   – Cudownie. Doprowadzasz mnie do białej gorączki – sapnąłem wprost do jej ucha.
   Delikatny dotyk zwinnych palców na członku stawał się coraz ostrzejszy. Przyjemność mieszała się z bólem oczekiwania. Drżałem coraz mocniej i nie miało to nic wspólnego z zimnym prądem okalającym nasze ciała.
   – Zamknij się i pocałuj mnie.
   Jej oczy były czarne jak węgiel i świeciły jak pierścienie Saturna. Były tak mocno przymglone, że trudno było dostrzec ich naturalny kolor. Gładziła męskość, która wzniosła się niemal do pępka i podszczypywała twarde jak skała klejnoty. Zawiesiłem się, jakbym był w transie, chłonąc i reagując na każdą zmianę położenia giętkich palców.
   – Zaraz eksploduję – mruknąłem.    
   Odzyskiwałem logiczne myślenie i wybiłem się z objęć rozkoszy na tyle, aby zapanować nad demonem, który mnie ponaglał.
   – Mój lont się kończy. – Uniosłem ją. Objęła mnie nogami w pasie i ruszyłem w stronę brzegu, na koc, który przyciągał jak magnes.
   Wypuściłem drżące ciało z ramion. Klaudia opadła i przywołała mnie skinieniem palca. Gdy pochyliłem się, wydmuchując ciepłe powietrze na tańczące w okolicy pępka krople, wygięła się w łuk. Gładziłem i kosztowałem boskie ciało milimetr po milimetrze, chcąc, aby prosiła o więcej. Niecierpliwa ręka dotarła do pulsującego punkciku, ocierając się o lepką wilgoć. Klaudia oderwała plecy od koca, podsuwając mi pod nos cudowne cycki.
   Była piękna i gdy się tak wiła, przypominała Afrodytę, która przeciągała się z muszli, po relaksującym śnie.
   Zabrakło mi tchu i rozdzierało klatę, gdy zacząłem poznawać jej myszkę, rozcierając lepki śluz pomiędzy palcami. Macałem ja od środka. Wszystko we mnie pulsowało. Nigdy wcześniej nie odczuwałem takiej satysfakcji z gry wstępnej. Niemniej coraz mocniej pragnąłem przeszyć szparkę. Ogień w kroku palił skórę, penis podrygiwał, wyciek oblepiał główkę.
   – Pragnę cię – stęknęła mi do ucha, gdy próbowałem gładkiej szyi. Pojękiwała głośno, sygnalizując, że już najwyższy czas.
    Na te słowa czekałem. Wyszczerzyłem zęby i rozchyliłem jej uda, wchodzą leniwie w ponętną szparkę. Była gorąca, mokra i ciasna. Poruszanie się w niej, to coś…
   Klaudia wierciła się, dopasowując rytm. Długie nogi, które skrzyżowała mi na plecach, wbijały mnie w nią coraz głębiej. Musiałem trochę zwolnić, bo zaraz nastąpi apogeum rozkoszy. Przekręciłem ją na siebie, aby...
   Skakała na penisie leniwie, aby oddalić to, co nieuniknione. Unosiłem się co jakiś czas do jej twarzy. Kradłem pocałunki, to łapałem za pośladki, nadając rytm.  
   – Jesteś cudowna – kwęknąłem, gdy jej dłoń zajęła się jajami.
   – Ooo ooo… – posykiwała głośno, usiłując wyrwać mi włosy z torsu.
   – Chodź tutaj.  
   Znów byłem na niej, goniąc szybkim tempem, aż brakowało tchu, a deszcz zmywał oznaki wysiłku. Jeden oddech, serca uderzające w tym samym czasie, dzikość chwili, wspólny cel... Rozkosz.
   Cipka zaciskała się na przyrodzeniu tak mocno, że trudno mi było nim poruszać. Wcisnąłem dłoń pomiędzy nasze splecione ciała i zacząłem pieścić łechtaczkę. Klaudia była blisko, wtedy zabrałem palce, studząc jej podniecenie. Chciałem, aby dłużej odczuwała przyjemność, jaką starałem się jej sprawić.
   Prężyła się, drapała po piekących plecach i drżała, a ja posuwałem ją rytmicznie, bez pośpiechu. Chciałem w niej być jak najdłużej i pozwolić fiutowi nacieszyć się wnętrzem.
   – Zakończ moje męczarnie, bo rozsypię się na milion kawałków, jeśli nadal będziesz mnie tak dręczył. – Wbiła mi paznokcie w pośladki i docisnęła biodra do siebie. Wszedłem do oporu.
   – Mogę tak długo, więc… – Puściłem do niej oczko i wyjąłem fiuta, widząc zdziwienie na jej rozpalonej twarzy.
   Pochyliłem się nad drżącymi udami i wcisnąłem pomiędzy nie głowę, odnajdując przekrwioną i mocno pulsującą łechtaczkę.
   – Zabrać cię tam, gdzie pragniesz, a ja ci na to nie pozwalam? – Przygryzłem wnętrze uda zębami.
   – Nareszcie – jęknęła, gdy wargi dotknęły dzyndzla, a po chwili dołączył język.
   Zacząłem lizać i zasysać łechtaczkę. Klaudia pochwyciła mnie za włosy i przycisnęła głowę mocniej do kobiecości, wiercąc się przy tym na wszystkie możliwe sposoby. Unosiła się nawet i sięgała moich pleców albo chwytała za dłonie leżące na jej piersiach. Powtarzała moje imię i pojękiwała, będąc u kresu wytrzymałości.
   – Aaaaa – wyrwało się jej, gdy zabrałem ręce z cycków i zaparłem się nimi o jej miednicę.
   Postanowiłem ją wreszcie uszczęśliwić i zacząłem lizać nachalnie, nie odrywając języka. Klaudia próbowała się wyswobodzić z uścisku, wznosząc pośladki, ale tylko mi tym pomogła i doprowadziłem jej spocone, pokryte kroplami deszczu ciało do erupcji. Czułem spazmy zaznanej i tak długo oczekiwanej rozkoszy.
   – Cierpliwość popłaca i zapamiętaj to sobie – rzuciłem, wchodząc na powrót w pulsującą cipkę, penetrując ją ostro i dogłębnie. Klaudia szybko wytrąciła się ze stanu błogości i dopasowała do mnie swoje ruchy, pojękując głośno.
   Pchnięcia były coraz szybsze, a odgłosy zbliżającego się apogeum głośniejsze. Sapałem i macałem jej ponętne ciało. Klaudia zaczęła zaciskać uda na moich biodrach, więc powędrowałem dłonią do cipki i pocierałem opuszkami dzyndzel, chcąc, aby doszła po raz drugi i szczytowała razem ze mną.
   – Adrian!!! – krzyknęła, spinając mięśnie i spojrzała mi głęboko w oczy, wzdrygając się. W ostatniej chwili zdążyłem z niej wyjść, strzelając pociskami na łono. Opadłem obok, mrucząc pod nosem. Sapaliśmy głośno, odnajdując swoje usta, aby czuć tę bliskość jak najdłużej, spleceni w żelaznym uścisku.
   Mokre włosy opadły mi na klatę, kiedy położyła na niej głowę i wtuliła się mocniej w odprężone ciało. Fiut nadal stał. Objęła go, a gdy sflaczał, nakryła dłonią.
   Księżyc wyjrzał zza oddalającej się chmury, za nim podążyły gwiazdy. Leżeliśmy wymęczeni, podziwiając rój meteorytów spalających się w atmosferze. Gdy pot zaczął nas ziębić, przesunęliśmy się i nakryliśmy kawałkiem koca, dość długo leżąc w milczeniu, wsłuchując się w odgłosy natury. Po upływie chwil, spakowaliśmy wszystko do plecaka, ubraliśmy się i objęci ruszyliśmy w stronę wioski.
                                                                    ***
   ONA
   Życzenia jednak się spełniają. Siedziałam na ganku, nadal nie dowierzając, że to, co się niedawno wydarzyło, nie było snem. Los postawił na mojej drodze mężczyznę, który, tak jak ja szukał bliskości. Zobaczymy, dokąd nas to doprowadzi, a na ten moment mogę pomachać samotności, którą zostawiłam na brzegu rzeki i napawać się życiem.
   – Dzień dobry, piękna, idziemy – głos Adriana był przesiąknięty nadzieją.

Szalona1

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i miłosne, użyła 3911 słów i 21651 znaków, zaktualizowała 8 cze o 13:16.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Sapphire77

    Tak czasaem jest, że najpierw jest erotyzm, potem  dopiero rodzi się uczucie. Oby tak było w przypadku Adriana i Klaudi. Niestety w życiu jest zwykle inaczej. :smile:

    21 godz. temu

  • Użytkownik Szalona1

    @Sapphire77, dzięki za przeczytanie i komentarz. :)

    12 godz. temu

  • Użytkownik Jedrekmast1973

    Brawo 🫦

    Przedwczoraj

  • Użytkownik Szalona1

    @Jedrekmast1973, dzięki za przeczytanie i miły odzew. :)

    Przedwczoraj