Bezradność. #1

Bezradność. #1Zadzwonił budzik. Nadszedł kolejny dzień. Kolejny dzień szkoły. Zwlokłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki. Wzięłam prysznic, zrobiłam koka, lekki makijaż i ubrałam się. Gdy już to zrobiłam zeszłam na dół na śniadanie. W kuchni zastałam mamę.  
- Dzień dobry córeczko. Jak się spało? - zapytała z uśmiechem.  
- Dobrze. - odpowiedziałam. Dopiero teraz zobaczyłam jej rozciętą wargę i siniaki na nadgarstkach. Przekręciłam jej głowę w moją stronę a ona spuściła wzrok. W tej chwili do domu wszedł tata. Był kompletnie pijany. Czułam złość a zarazem smutek. Pobiegłam do swojego pokoju, wzięłam torbę w książkami, telefonem i innymi rzeczami, i wybiegłam z domu. Nie chciałam na niego patrzeć. Nienawidzę go! Gdy tak stałam słyszałam krzyki ojca. Po chwili z domu wybiegła mama.  
- Ja już tego nie wytrzymam. Mam dość! - wykrzyczałam mamie.  
- Córeczko co ja mam poradzić. - w oczach miała łzy.  
- No jak to co?! Wyprowadźmy się. Zacznijmy nowe życie!  
Mama bez słowa poszła do pracy. Ja wiem, że mama ma za dobre serce i nie chce go zostawić. Nie zostało mi nic innego jak pójść  na przystanek i pojechać do szkoły. Chociaż tam mam te kilka godzin żeby spotkać się z przyjaciółmi i zapomnieć o problemach. Po 10 minutach przyjechał autobus. Siadłam koło Dagmary.  
- Hej misia. Jak się czujesz? - spytała całując mnie w policzek.
- Hej Daga. - powiedziałam wymuszając uśmiech.-
- Czuję się beznadziejnie. - dodałam po chwili. W oczach miałam łzy. Przyjaciółka wiedziała co się stało.  
- Ej słońce nie płacz. Wszystko się ułoży. - przytuliła mnie do siebie.  
-  Jeśli tak dalej będzie to ja się zabiję.  
- Ana nawet tak nie myśl! Wszystko się ułoży. - dobrze, że ją mam. Poprawiła mi trochę humor. Dzień w szkole minął spokojnie i przyjemnie. Tak bardzo nie chciałam wracać do domu.  
- Ana jeśli chcesz możesz u mnie nocować. - zaproponowała Daga.  
- Nie dziękuję. Poradzę sobie. Jakoś to będzie. - mruknęłam.  
- Jak chcesz misia, ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - cmoknęła mnie i poszła.  
Wsiadłam do autobusu. Po niecałych 10 minutach byłam koło domu. Niechętnie do niego weszłam. W salonie na podłodze siedziała mama. Płakała, a ręce miała posiniaczone. Od razu do niej podbiegłam.  
- Boże mamo! - powiedziałam przestraszona.  
- Córeczko... Ja.. Postanowiłam... - powiedziała przez łzy.  
- Co postanowiłaś? - zapytałam roztrzęsiona.  
- Wyprowadzamy się. - spojrzała mi w oczy. - a mi ulżyło i zrobiło się weselej.  
- Dobrze zdecydowałaś. - przytuliłam ją a ona odwzajemniła uścisk.
- To kiedy się wyprowadzamy?  
- Już jutro, więc leć się pakować. Ja już to zrobiłam. - uśmiechnęła się lekko.  
Poszłam najpierw pożegnać się z przyjaciółmi. Obiecaliśmy sobie, że będziemy się spotykać. Następnie poszłam do domu i zaczęłam pakować wszystkie moje rzeczy. Mama powiedziała, że dzisiaj pójdziemy nocować u jej koleżanki - Wiktorii. Na szczęście w drodze nie spotkałyśmy ojca. Wyprowadziłyśmy się bez słowa.  
Następnego dnia miałyśmy pociąg do Warszawy. Tak, przeprowadzałyśmy się do Warszawy. Uwielbiam to miasto! Wsiadłyśmy do pociągu. Miałam przed sobą długą drogę. Wiedziałam, że moje życie się zmieni na dobre. Do czasu....

PsychoPATKA96

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 650 słów i 3367 znaków.

1 komentarz

 
  • Marta ❤️????????????????

    Ale fajne

    27 kwi 2016