Bezczel w mundurze cz.3

Dzień minął bardzo szybko. Mimo że pogoda nadal nie sprzyjała zajęciom na zewnątrz, dziewczyny entuzjastycznie biegały w strugach deszczu śmiejąc się i planując wolny wieczór. W pewnym momencie nawet mi udzielił się optymizm i przestałam się przejmować kapitanem oraz moimi nowymi obowiązkami, które już niedługo niewątpliwie staną się ciężarem na moich barkach. Dzisiaj nastał czas zabawy i relaksu. Równo o siedemnastej moja drużyna stała w rzędzie oczekując przyjazdu samochodu, który miał nas zawieść do mieściny oddalonej o około trzydzieści kilometrów od naszej bazy. Nie było to duże miasto, ot kilkanaście tysięcy mieszkańców, lecz znajdowało się tam kino, dyskoteka, kilka barów i centrum handlowe, co w zupełności nam wystarczało po tygodniu spędzonym w ośrodku. Maria stojąca po mojej lewej stronie wyglądała jak dzieciak czekający na rozpakowywanie prezentów podczas urodzin. W jej oczach błyszczało zniecierpliwienie i ekscytacja.
- No gdzież jest nasz kapitanek? Ja chcę już być na miejscu! Em, najpierw idziemy na zakupy a potem do jakiegoś klubu! Nie wytrzymam ani chwili dłużej bez tańca.
-Dobrze już dobrze, tancereczko. Najpierw powinnyśmy rozeznać się w terenie, żeby nie trafić do jednego lokalu, co któryś z dowódców. –Stwierdziłam ze śmiechem, na co posłała mi oburzone spojrzenie.
- Nie żartuj! Wszędzie gdzie kapitan. Założę się, że gdy już się rozluźni jest całkiem milusiński.
-Milusiński? Ciesz się, że tego nie słyszał, bo z pewnością dostałabyś dodatkową zmianę w kuchni.  
-Ma racje. – Odezwał się rozbawiony męski głos za naszymi plecami. Nim któraś zdążyła zareagować kapitan minął nas i wskazał na nadjeżdżający samochód – wsiadać. Szeregowy zawiezie was do miasta, i wysadzi na głównym parkingu, na którym macie znajdować się o dwudziestej pierwszej. Jeśli którakolwiek się spóźni, wraca piechotą. Nie będziecie kontrolowane, ale jakiekolwiek zachowanie poniżające nasz oddział zostanie surowo ukarane. Zrozumiano?
-Zrozumiano. –Odpowiedziałyśmy chórem. I zaczęłyśmy pakować się do samochodu.  
Siedziałam na samym tyle między dziewczynami, w dalszym ciągu zszokowana. Nasz kapitan nie zareagował na zniewagę? Roześmiał się tylko? Mało tego, wyglądał na całkiem rozluźnionego! Zupełnie inaczej się zachowywał rano, gdy wracaliśmy ze spotkania z pułkownikiem. Może faktycznie nie jest taki zły? Z tego, co zauważyłam, zresztą dziewczyny również spostrzegły, że szczególnie złośliwy i surowy jest tylko w stosunku do mnie. Zupełnie jakby obrał sobie ofiarę i próbował ją wykończyć. Co niestety ze mną mu się nie uda. Jestem na tyle inteligentna i silna by znieść jego komentarze i podołać jego próbom. Poczułam szturchnięcie z prawej strony, po której siedziała Aga, mój drugi sojusznik obozowy.
- Umówiłam się z narzeczonym. Już nie może się biedactwo doczekać. Wynajął już ponoć najlepszy pokój w hotelu – mrugnęła porozumiewawczo i roześmiała się serdecznie.
- Nie wiedziałam, że przyjedzie. Pewnie nie może się już doczekać.  
-Wiadomo! Nie może mi darować, że postanowiłam przejść to szkolenie. Wolałby abym siedziała w domu, gotowała obiadki i czekała w drzwiach na jego powrót z roboty. Tyle, że to nie dla mnie, o czym doskonale wie. W każdym razie jakby ktoś się pytał to zgubiłyście mnie gdzieś w supermarkecie.  
- No jeszcze, czego –wtrąciła Maria- mamy cię kryć abyś ty w spokoju się zabawiała? Gdzie tu sprawiedliwość? Też bym chciała!  
- To zapraszamy, jestem pewna, że Michał nie będzie miał nic przeciwko.  
Maria jedynie prychnęła i ciągle urażona zaczęła śpiewać jakieś stare obozowe piosenki. Dziewczyny szybko podchwyciły i reszta drogi upłynęła przy melodiach znanych z lat dzieciństwa. W takich chwilach naprawdę lubiłam moją drużynę. Każda z nas byłą inna, często się ze sobą kłóciłyśmy, lecz w chwilach takich jak ta wyczuwało się w naszym składzie wzajemną sympatie. Pokrzepiało mnie to poczucie solidarności, sprawiało, że nie czułam się samotna. Gdyby tylko wiedziały, że już za parę dni będę je okłamywała i zmuszona będę donosić o ich słabościach.
Na miejsce dojechaliśmy kilkanaście minut przed osiemnastą. Na szczęście w tej miejscowości pogoda była lepsza a chodniki suche, więc nie musiałyśmy obawiać się o makijaż i stan ubrań. Po raz pierwszy mogłyśmy ubrać się we własne rzeczy tak odmienne od mundurów i strojów do ćwiczeń. Tak jak planowałyśmy, w pierwszej kolejności skierowałyśmy się do centrum. Osobiście nic nie potrzebowałam, więc jedynie oglądałam ubrania. Boże, jak cudownie było móc oglądać te fatałaszki. Nigdy nie byłam fanką zakupów, ale codzienny widok tych samych ciuchów sprawił, że całym sercem zaczęłam pragnąć nałożyć sukienkę. Stąd wybór mojej kreacji, obcisła mała czarna i tenisówki, stanowiły kobiecy lekko zadziorny zestaw, który zdecydowanie pasował do planowanego imprezowania. Po godzinie zaczęłyśmy kierować się do klubu, o którym na jednym ze spotkań wspominali chłopaki. Zwykły lokal gdzie można potańczyć, wypić coś mocniejszego lub pograć w bilard. Doszłyśmy do wniosku, że skoro chłopcy go polecają, dowództwo do niego nie zagląda. Jakież, zatem było nasze zdziwienie, gdy zamawiając po piwie zauważyłyśmy kapitana z kolegami z kompanii. Również on od razu nas spostrzegł, więc nie miałyśmy możliwości odwrotu.
-Co robimy? – Szepnęła Maria
- Zostajemy, a co mamy zrobić?
- Nie wiem, myślisz, że zakaz spożywania alkoholu obejmuje nas także podczas wolnego?
- Mamy nie narażać opinii jednostki, więc myślę, że przesadzić nie możemy. Ale zobacz sami piją. Nie wiem jak ty, ale ja zaryzykuję.
- Ja też. Kto wie może nawet z nim zatańczę? – Oto cała Maria. Najpierw panikuje czy aby na pewno nie będzie miała problemów, a lekko zachęcona zdolna jest do łamania wszelkich zasad. Wypiłyśmy po piwie i dołączyłyśmy do tańczących. Jako, że w klubie zdecydowanie więcej było mężczyzn, cały czas miałyśmy partnerów. W pewnym momencie moje nogi miały dość. Wczoraj przebiegłam dodatkowe kilka kilometrów, a moje nogi nie były przyzwyczajone do aż tak długich dystansów. Zostawiłam, więc Marie, która urodziła się na parkiecie i poszłam zamówić kolejne piwo. Ustawiając się w kolejce rozglądam się po sali, ale nikogo znajomego nie dostrzegam.
-Mnie szukasz, szeregowa?- Słyszę za plecami głos kapitana.
-Nie, kapitanie. Swoją drogą byłoby miło gdyby przestał kapitan się tak zakradać.
- Atak z zaskoczenia. Za jakiś czas będziecie przerabiać strategie – rzucił, używając swojego służbowego tonu. – Gdzie reszta drużyny, Bladoszewska?
- Sądziłam, że dzisiaj zwolnione jesteśmy z kontroli?  
- Owszem. Po prostu liczę, że żadna z was się dzisiaj w nic nie wpakuje. – Kolejka się skurczyła a barman spytał mnie o zamówienie, i zerknął na kapitana, który skinął mu głową i zamówił dla nas dwa piwa.
- Nie trzeba kapitanie. – Obrzucił mnie rozbawionym spojrzeniem, płacąc. Nie wyglądał na spiętego marudę, którego poznałam na szkoleniu. Na widok jego uśmiechu dziwnie się rozczuliłam. Poczułam, że niechęć, którą go darzę w dziwny sposób powoli znika. Pamiętając jednak, że to mój przełożony, z którym zresztą nie mam dobrych relacji rzuciłam niechętnie – Czy czeka mnie za to kolejna kara kapitanie? Może tym razem parę godzin na siłowni?  
- Może, dziękuję za sugestie. Zawsze wrogo reagujesz, gdy mężczyzna proponuje ci drinka? Może jesteś feministką? To by wyjaśniało, dlaczego zgłosiłaś się na szkolenie.  
- Nie kpij ze mnie – wkurzył mnie na tyle, że zapomniałam o tytułowaniu. Postanowiłam wyłożyć karty na stół – nie jestem żadną feministką. Po prostu przywykłam do naszych, bądźmy szczerzy, dosyć wrogich stosunków i nie bardzo wiem, czemu ma ta rozmowa służyć.
Barman położył nasze puchary, które natychmiast przejął kapitan i skinął, bym szła pierwsza. Nie bardzo wiedząc, co mam robić, przyglądałam mu się, na co jedynie się uśmiechnął i pchnął lekko.  
Poprowadził nas do części lokalu gdzie znajdował się stół bilardowy, oraz kilka kanap. Jego koledzy z kompanii przy sąsiednim stoliku rozgrywali właśnie partię. Usiadłam niechętnie i wzięłam łyk alkoholu czekając na rozwój sytuacji.
- Pomyślałam po prostu, że skoro będziemy jeszcze częściej się spotykać, najlepiej zmienić relacje między nami na nieco lepszą.  
-Jest pan moim przełożonym kapitanie. Czyż nie powtarzał kapitan, że między szeregowymi a dowództwem jedne, czego się oczekuje to bezwarunkowego posłuszeństwa?
-Owszem. Jednak ze względu na twoją nową role, ważne jest też zaufanie. Nie chcę, byś cokolwiek związanego z grupą przede mną zatajała. – Więc chodzi o rolę pośredniczki. Poczułam lekkie rozczarowanie, i upokorzenie. A więc po to ta cała scenka? Aby upewnić się, że nie będę sprawiała problemów? Dumnie uniosłam głowę i patrząc w te niebieskie oczy odparowałam.
-Zatem, może kapitan być spokojny, zadanie powierzone przez dowódcę – ostatni wyraz mocno zaznaczyłam – wypełnię najlepiej jak to będzie możliwe. Czy to wszystko?
Na tą deklaracje znów się roześmiał. I nie był to bynajmniej wyniosły śmiech. Ot zwykły wyraz rozbawienia. W jego oczach błyskały figlarne iskierki.
-Wszystko. Chyba, że chcesz zagrać? – Skinął głową w stronę zwalniającego się stołu.- Macie jeszcze prawie godzinę, spokojnie zdążymy.  
Nie bardzo wiedziałam czy podjąć wyzwanie. Z jednej strony miałam ochotę zagrać, tym bardziej, że w bilardzie byłam dobra, co zawdzięczałam mojemu ojcu, z którym często chodziłam grać do osiedlowej świetlicy. Zawsze powtarzał, że nigdy nie wiesz, kiedy taka umiejętność się człowiekowi przyda. Kiedyś, gdy był biednym studentem, wygrał w ten sposób pierścionek zaręczynowy, który trafił później na palec mojej mamy. Czyżby to była chwila, gdy i mi jedna szczęśliwa rozgrywka przyniesie jakąś korzyść?
-Zależy. O co?  
-Myślałem, że dla przyjemności, ale skoro potrzebujesz zachęty – udawał ze się zastanawia siadając po kije – może o przysługę? Lecz od razu lepiej cię ostrzegę, że ze mną się nie wygrywa.
-Czyżby? Zatem to będzie równy pojedynek, bo ze mną także nie. – Uśmiechnęłam się szeroko, co skwitował uniesionymi brwiami. Muszę przyznać, że owszem był to równy mi rywal. Pojedynek był o tyle ekscytujący, że nie miałam pojęcia jak się zakończy. Każde z nas trafiało perfekcyjnie, pomyłki były rzadkie. W pewnym momencie na stole zostały dwie bile, zaś kolej uderzenia była Hadriana. Przyglądając się bilom rzucił mi spojrzenie i uśmiech, do którego powoli zaczęłam się przyzwyczajać. Nie mam pojęcia jak zniosę jutro jego zwyczajowe mruknięcia, wieczną powagę i wyniosłość.
-Cóż to za powaga w twoich oczach? Czyżbyś jednak przyznała, że ktoś jest w stanie z tobą wygrać?
- A gdzie tam. Spudłujesz. I będziesz mi kapitanie wisiał przysługę. – Mimo komentarza wiedziałam, że marne są na to szanse. Wyglądało na to, że szykuje się czysty, podręcznikowy strzał. Hadrian rzucił mi ukradkowe spojrzenie, i uderzył. Bila minimalnie zahaczyła o róg i nie wpadła. Kapitan westchnął ciężko i spojrzał na mnie dumnie.
-Proszę proszę. Widzę, że jestem winny komuś przysługę. Nie zmarnuj tego.  
Uśmiechnął się i skinął na pożegnanie. Zerknęłam na zegarek i aż zaklęłam. Na szczęście Maria już nadchodziła, więc bez zbędnych uwag skierowałyśmy się do wyjścia, śpiesząc się na zbiórkę.  
Po powrocie, już w łóżku ponownie analizowałam rozgrywkę z kapitanem. Przyglądałam się jego grze od początku. A przeświadczenie, że przy ostatnim wbiciu, tuż przed strzałem celowo zmienił dyskretnie pozycje kija, co zadecydowało o moim zwycięstwie, towarzyszyło mi aż do zaśnięcia.  
  



(Jeśli już ktoś dotrwał do końca i przeczytał, to będę wdzięczna za uwagi, komentarze, ocenę ;) )

Joan

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2206 słów i 12370 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik Sensi11

    Dopiero dziś zaczęłam .czytać i muszę przyznać, ze jest genialne. ;) bardzo wciąga ;) zabieram sie do dalszego czytania.

    2 mar 2016

  • Użytkownik nelka

    Ja przeczytałam do końca i czekam na kolejną odsłonę ;)

    29 kwi 2015

  • Użytkownik grafoman

    Rozkręcasz się

    28 kwi 2015

  • Użytkownik Joan

    @grafoman powoli ;3 Ale wzięłam pod uwagę twój komentarz, i starałam się faktycznie więcej uczuć dodać. Chyba gdzieś mi to wcześniej umknęło. ;d

    28 kwi 2015

  • Użytkownik Paulaa

    Bardzo, ale to bardzo fajne opowiadanie ;)

    28 kwi 2015

  • Użytkownik prf

    Ciekawe opowiadanie, czekam na kolejną część :)

    28 kwi 2015

  • Użytkownik Martyna

    Bardzo fajnie :)  z niecierpliwością czekam na kolejną część :)

    28 kwi 2015

  • Użytkownik Joan

    @Martyna , @prf postaram się jutro dodać  ;)

    28 kwi 2015