Bezczel w mundurze cz.8

Następnego dnia, gdy słońce było już wysoko na błękitnym niebie, a wszystkie z obozowiczek zaspokoiły pierwszy głód, nastał najwyższy już czas na wypełnienie naszych obowiązków. Siedząc dookoła niewielkiego kamiennego kręgu, w którym jeszcze wczoraj wesoło płonął ogień nadając naszej polanie przyjemną poświatę, rozrywałam grubą kopertę z brązowego papieru. W środku, znajdował się plik kartek z zadaniami dla mojej grupy, które powinnyśmy wykonać do końca dnia, jak głosił pogrubiony napis na dole strony.  
- No, więc? Co to jest? – Spytała Natalia z zaniepokojoną miną. Była delikatną, bardzo szczupłą i wysoką dziewczyną, która wydawała się przerażona na myśl o fizycznej pracy. –Powiedz, że to nie rąbanie drewna.  
Mruknęłam, dalej czytając dziwaczne komendy, wierszyki, i zagadki. Dziewczyny zaczęły w końcu mnie popędzać podałam reszcie kartki. – Może, któraś z was to zrozumie. Wygląda na to, że aby wiedzieć, co musimy zrobić musimy rozwiązać te zagadki.  
-Coś jak w Harrym Potterze? Gdy brał udział w tych, no, jakiś tam zawodach? – Rzuciła zamyślona Karolina.  
-Tak Karo, zupełnie jak w Harrym Potterze. –Odpowiedziała jej Agnieszka, wznosząc jednocześnie oczy do nieba.
-Zagadki? Poważnie? – żachnęła się Maria, rzucając mi rozbawione spojrzenie. Po chwili jednak, gdy plik dotarł i do niej, rozbawienie zniknęło z jej oczu. – Matko przenajświętsza, nigdy tego wszystkiego nie rozwiążemy.  
-Obawiam się, że musimy i to do jutra. Z tego, co tu jest napisane, jutro rano ma ktoś przyjechać, by nas skontrolować i dać kolejne rozkazy. – Powiedziała Marta, nie podnosząc wzroku znad kartek. Po chwili nieśmiało rzuciła – chyba jestem w stanie sobie z większością poradzić. Większość jest na logikę. Zawsze lubiłam rozwiązywać takie rzeczy.  
- No to jesteśmy uratowane – Rzuciła radośnie Maria. Lecz i tym razem jej entuzjazm szybko minął. Już po chwili stało się jasne, że to nie rozwiązanie rebusów i zagadek było prawdziwym wyzwaniem. By wykonać rozszyfrowane polecenia, musiałyśmy wspinać się po drzewie, kopać doły, a nawet rąbać drewno - ku rozpaczy Natalii. Wszystkie znalezione przedmioty, które dowództwo ukryło w lesie miałyśmy zgromadzić w jednym miejscu. W ten dziwaczny sposób, nasz zapas przydatnych sprzętów gwałtownie wzrastał, przeciwnie do naszego zapału i dobrego humoru. Tuż po rozpoczęciu wykonywania naszych zadań, w obozie zapanowała napięta, pełna wrogości atmosfera, zupełnie jakby koperta była puszką Pandory, która uwolniła najgorsze z instynktów dziewczyn. Hanna i Natalia niepewne, co mają robić, usiadły koło Marty. Karolina zaczęła się wykłócać, że ona także chce rozwiązywać łamigłówki, ponieważ uznała za niesprawiedliwe, że zajęła się tym Marta. Co z kolei doprowadziło do ataku śmiechu Agnieszkę, która drwiła z głupoty Karoliny. Niestety ostatnia nawet nie zdawała sobie sprawy ze złośliwości niektórych komentarzy. Kilka z dziewczyn stwierdziło, że skoro nikt ich nie kontroluje nie muszą się wysilać, i usiadły z powrotem na śpiworach rozpoczynając kilkugodzinny maraton ploteczek. Po nieudanej próbie namówienia ich do współpracy postanowiłam, że to zachowanie jednak będzie trzeba zgłosić kapitanowi, który co raz częściej pojawiał się w moich myślach. Starałam się oczywiście temu zapobiec, lecz patrząc w niebo przypominały mi się jego oczy, zaś wspinając się po okropnie szorstkiej sośnie, myślałam o jego leśnym zapachu. Upał z każdą godziną stawał się cięższy do zniesienia, a w powietrzu zaczęła panować duchota. Mimo to, niebo było bezchmurne, a wiatru w lesie nie odczuwało się wcale. Po wielu godzinach ciężkiej pracy, i kilkunastu kłótniach szczęśliwe i dumne z siebie odhaczyłyśmy ostatnią pozycje. Wszystkie przedmioty (kolejny garnek, lina, termofor, płachta materiału i wiele innych dupereli) umieściłyśmy w jednym miejscu tuż obok dołu, który wedle poleceń, wykopałyśmy na głębokość niemal dwóch metrów. Zbyt zmęczone by zastanawiać się, jaki to wszystko miało cel, zjadłyśmy na kolację, po porcji zupy z puszek. Podczas posiłku doszło do kolejnej awantury, która rozpoczęła się od uwagi na temat jedzenia a skończyła na wzajemnym oskarżaniu się o niewypełnianie swoich obowiązków. Jako, że tego dnia już po dziurki w nosie miałam ich wrzasków, ruszyłam w stronę jeziorka by ochłodzić się nieco w zimnej wodzie.  
Gdy po piętnastu minutach dotarłam na miejsce, nie martwiąc się o obecność innych dziewczyn, które już wcześniej doprowadziły się do porządku, rozebrałam się do naga i wskoczyłam do wody. Jeziorko było malutkie, nie większe od małej kawalerki, lecz zimna, rzeczna woda przepływająca przez nie stanowiła cudowny kontrast z gorącym, co raz cięższym powietrzem. Jeziorko nie był głębokie, w najgłębszym miejscu woda sięgała mi zaledwie do brody. Umyłam się szybko, po czym zaczęłam unosić się na plecach patrząc w księżyc święcący między drzewami, które kołysały się leniwie wydając przyjemne trzaskanie. Gdzieś wysoko zahukała sowa. Po raz pierwszy od dłuższego czasu byłam zrelaksowana i szczęśliwa. Do czasu, gdy gdzieś za mną rozległ się dźwięk łamanej gałęzi. Momentalnie stanęłam na własnych stopach, brodząc palcami w mulistym dnie. Nasłuchiwałam i powoli odwróciłam się w stronę, z której dobiegło to nienaturalne trzaśnięcie. Było zbyt głośne i gwałtowne, więc jedyne, co mogło je wywołać było dużym zwierzęciem lub człowiekiem.
Gdy moje oczy w końcu dostrzegły postać stojącą w cieniu, aż jęknęłam szczerze żałując, że to jednak nie jakiś drapieżnik. Naprzeciwko, w niewielkiej odległości stał Hadrian. Trzymając moje rzeczy w rękach, uśmiechał się drwiąco i oparł o pień. Automatycznie spuściłam głowę sprawdzając szybko, czy na pewno w świetle księżyca nie widać moich piersi przez taflę wody.  
- Spokojnie nic nie widać- rzucił z rozbawieniem. Ten nędzny drań świetnie się bawił moim zakłopotaniem – Witam szeregową. Przyjemna kąpiel?  
- Oh, była dopóki byłam sama. Czy mógłbyś zostawić moje rzeczy i odejść? –Rzuciłam, gdy on powoli zaczął się przybliżać.
-Odejść? Przecież dopiero przyszedłem! – Rzucił z udawaną, oburzoną miną.  
- Właściwie, co tu robisz? – Warknęłam –nie powinieneś być w chatce z piernika kapitanie?  
-I piernik się kiedyś nudzi. – Westchnął teatralnie, po czym dalej prowadził swoja grę, w której chcąc nie chcąc brałam udział- ale, ale. Nie uważasz, że to tak nieładnie prowadzić rozmowę stojąc w takiej odległości od rozmówcy? Proszę, wyjdź i dołącz do mnie.  
-Chyba kpisz. Połóż moje rzeczy i odejdź.  
- Słucham? – Ten pajac teatralnie się nachylił chwytając za ucho – słabo słyszę!  
Stałam tak, zatem w wodzie, która teraz zdawała mi się o wiele za zimna, czekając aż Hadrianowi znudzi się ta gra. Patrzył na mnie, i co chwila widziałam błysk jego białych zębów, gdy nie wytrzymywał i się uśmiechał.  
- No szeregowa, zapraszam.  
- Cmoknij mnie w dupę. – Mruknęłam cicho pewna, że nie usłyszy. Usłyszał.  
- Urocza propozycja, ale może potem. Szeregowa, mam wydać rozkaz? – Rzucił twardym tonem, a wyraz jego twarzy uległ nagłej zmianie. Zniknęło całe rozbawienie, stanął prosto i założył umięśnione ręce na klatce piersiowej. Część mojej kobiecej natury z zachwytem podziwiała ten pokaz męskości, pozostała część ta bardziej uparta, którą na szczęście władał zdrowy rozsądek była oburzona. –No? Ruszać się. –Dorzucił surowym tonem. A więc tak? Gdy ma ochotę bawimy się w przyjaciół, lecz gdy tylko coś chce zamienia się w kapitana-super-dupka? Chyba wyczytał furie w moich oczach, bo zmienił się jego wyraz twarzy. Zacięta mina zniknęła, a na jego wargach otoczonych lekkim, trudno zauważalnym w tych ciemnościach zarostem, na powrót zagościł uśmiech. Odłożył moje rzeczy na ziemie i odwrócił się plecami do mnie. Stałam tak chwilę w lodowatej wodzie zastanawiając się, co robić. Powoli zrywał się co raz silniejszy wiatr, a ja nieźle już zmarzłam. Hadrian nie wyglądał jakby miał zamiar się nigdzie ruszyć. Powoli zaczęłam wychodzić z wody.
-Spróbuj się tylko odwrócić. – Warknęłam.
-To? – Rzucił zaczepnie-Co szeregowa Bladoszewska mi zrobi?
- Skopie kapitanowi ten tłusty tyłek. – Odparowałam niewiele myśląc. Zdążyłam już nałożyć na mokre ciało czystą, sportową, bieliznę. Kapitan słysząc ten komentarz jedynie się roześmiał. Szczery i głośny śmiech Hadriana z pewnością spodobałby mi się, gdybym tylko nie była taka wściekła.  
- Wcale nie jest tłusty. – Spojrzał na mnie przez ramie i uśmiechnął się bezczelnie. - Jak widzę, twój też nie.  
Tego było dla mnie za dużo. Szybko podciągnęłam spodnie i nie zapinając ich nawet pokonałam tą niewielką odległość między nami. Zadzierając głowę, bo przecież był chodzącym olbrzymem warknęłam mu w twarz – Nie sadzę by ocena pośladków kogokolwiek z drużyny należała do obowiązków kapitana. Więc przysięgam, jeszcze jedna uwaga..  
- I co maleńka?- Rzucił podnosząc jedną brew. Uśmiechnął się leniwie – Ubieraj się i idziemy do chaty. Idzie burza.
Powiedziawszy to, odwrócił się i nieśpiesznie, zupełnie rozluźniony zaczął się oddalać. Miałam szczerą ochotę rozszarpać go na strzępy, idąc za nim w stronę chatki, próbowałam wypalić mu wzrokiem dziury w plecach. Niestety nie udało się, a ten niegodziwiec zaczął sobie pogwizdywać.
Burze w lesie również nie należały do najprzyjemniejszych. Co prawda kochałam naturę, a potężne grzmoty i błyskawice były moim zdaniem piękne, jednakże wiatr rozszalał się na dobre, wyginając drzewa, z których co raz spadała jakaś gałąź lub słabszy konar. Wszędzie nastała niemal całkowita ziemność, co chwila rozświetlana poprzez błyskawicę. Las stał się mroczny i nieprzyjemny. Zbliżyłam się, więc do kapitana, ciesząc się, że jednak nie byłam skazana na samotną wędrówkę z jeziorka. Świadoma niestety byłam, że dziewczyny odkrywszy moją nieobecność zaczną się martwić. Wspominałam Agnieszce i Marii, że idę nad wodę, dopadły mnie, zatem również obawy o nie. Miałam szczerą nadzieję, że nie cenią sobie mnie tak bardzo i nie ruszą w poszukiwania. Kilkadziesiąt metrów przed chatą burza rozszalała się na dobre, mocząc nas doszczętnie w kilka sekund. Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce Hadrian otworzył drzwi chaty, i przepuściwszy mnie przodem zamknął je i zablokował belką.  
- Nie chce by wyrwało je z zawiasów – powiedział, po czym podszedł do łóżka, na którym leżały jego rzeczy. Wycierając małym ręcznikiem głowę, podał mi drugi.- Zaraz dam Ci jakąś koszulkę.  
-Nie trzeba – rzuciłam z godnością. Po chwili kąśliwie dodałam – Byłam mokra wcześniej, bo przez kogoś nie zdążyłam się wytrzeć.
Nie odpowiedział jednak, tylko podał mi swoją wielką, czarną koszulkę, którą zignorowałam. Po chwili jednak zaczęłam szczękać zębami z zimna, a na moich rękach pojawiła się gęsia skórka.  
- Nałożysz to czy mam ci pomóc? - Powiedział poirytowany kapitan. Nie chciałam jednak być od niego zależna, tym bardziej nie po jego pokazie władzy, więc stałam nadal w mokrych ubraniach, nie chcąc usiąść na łóżku, aby go nie zamoczyć. Zauważyłam, że na małej turystycznej kuchence na gaz postawił wodę. Jednak zauważywszy, na co patrzę, rzucił – herbata albo mokre ciuchy. Decyduj.  
Zrezygnowana odwróciłam się plecami i szybko przebrałam się w jego wielką, miękką i pachnącą koszule. Sięgała mi połowy uda, więc, zabawa w cnotkę nie miała sensu. Szybko pozbyłam się również mokrych spodni i usiadłam na łóżku. Posłał mi w nagrodę uśmiech, od którego nie jednej dziewczynie w przeszłości z pewnością miękły kolana.  
Pijąc herbatę omówiliśmy dzień w obozie. Tym razem nic nie ukrywając przyznałam, że nie wszystko działało tak sprawnie jak wczoraj. Wymieniłam imiona dziewczyn, które nic nie zrobiły, lecz nie szczędziłam też pochwał zasłużonej reszcie. Wiedziałam, że moje pochwały nic nie znaczą, jednakże byłam dumna z ciężkiej pracy, jaką wykonałyśmy. Hadrian pytał nie tylko o zadania, które zrobiłyśmy, lecz także o stosunek dziewczyn do pracy i ich "ducha drużyny”. Gdy dowiedział się już wszystkiego, co chciał wiedzieć, znów zaczął się ze mną przekomarzać. Mimo, że na dworze panował nastrój godny apokalipsy, w tym małym mieszkanku było przyjemnie i bezpiecznie. W pewnym momencie postanowiłam wykorzystać chwilę.  
-Hadrianie? Pamiętasz jak wygrałam z tobą w bilard?  
-Wiedziałem, że ta chwila nadejdzie – powiedział zrezygnowany. Uśmiechnął się – czas spłacić długi? Mam nadzieje, że nie chcesz mnie seksualnie wykorzystać? Moja duma bardzo by na tym ucierpiała. – Dalej rozluźniony, ironizował w najlepsze.
-Nie… to tylko jedno pytanie. Tylko proszę, odpowiedz szczerze.  
-Oczywiście – powiedział. Wyglądał na całkiem zaintrygowanego. Mina nieco mu zrzedła, gdy usłyszał "Jakim cudem rozpoznałeś mnie po tylu latach?”

Joan

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2406 słów i 13560 znaków, zaktualizowała 9 maj 2015.

16 komentarzy

 
  • Użytkownik Sensi11

    "cmoknij mnie w dupe." - najlepszy tekst haha :D

    2 mar 2016

  • Użytkownik DziecieChaosu

    Zajefajne  <3 nic dodać nic ująć :bravo:

    14 maj 2015

  • Użytkownik LoveHaze

    Wystawiłaś* :D

    11 maj 2015

  • Użytkownik LoveHaze

    Od 3 dni wchodzę co chwilę i sprawdzam czy już wstałaś

    11 maj 2015

  • Użytkownik Joan

    @LoveHaze Już, no już :D

    11 maj 2015

  • Użytkownik Alex97

    Nie moge się już doczekać.....  :rotfl:

    11 maj 2015

  • Użytkownik sareva

    pisz bo nie mogę się uczyć tylko co chwilę sprawdzam :)

    11 maj 2015

  • Użytkownik Joan

    @sareva Pisze ! :D

    11 maj 2015

  • Użytkownik sareva

    @Joan dziękuję kochana, będzie dzisiaj?

    11 maj 2015

  • Użytkownik Joan

    @sareva Będzie na stówkę ! :D

    11 maj 2015

  • Użytkownik :)

    Czekam cały czas na kolejną część.mam nadzieję, że w końcu coś się wydarzy :d

    11 maj 2015

  • Użytkownik NatalieWinter

    Bardzo podoba mi się to opowiadanie. Ogromnie. :)
    Długo szukałam czegoś takiego i MAM. Pisz dalej, już nie mogę się doczekać. :)

    11 maj 2015

  • Użytkownik Ja

    kiedy następna?

    10 maj 2015

  • Użytkownik LoveHaze

    Jejku ale długo trzeba czekać :( Może dzisiaj dodasz,? :D

    9 maj 2015

  • Użytkownik jo

    Będzie dzisiaj?

    8 maj 2015

  • Użytkownik Joan

    @jo wybaczcie ale jutro dopiero się postaram coś dodać

    8 maj 2015

  • Użytkownik jo

    @Joan  Super :D

    8 maj 2015

  • Użytkownik sareva

    @Joan trzymam za słowo  :glaszcze:

    8 maj 2015

  • Użytkownik jo

    @Joan gdzie jest następna część?

    9 maj 2015

  • Użytkownik onaoan

    Pisz a nie sie obijasz, wciagnelam sie...

    7 maj 2015

  • Użytkownik ja

    @onaoan ona tez ma swoje życie..

    9 maj 2015

  • Użytkownik onaoan

    @ja przeciez to w zartach bylo, ogarnij sie.

    9 maj 2015

  • Użytkownik Laleczka3221

    Cudowna część <3

    7 maj 2015

  • Użytkownik rose151

    Świetne

    7 maj 2015

  • Użytkownik Jaga

    Boskie jest  
    <3

    6 maj 2015

  • Użytkownik Lool

    W takim momencie ;p Nie wytrzymam jak dodasz za ok 3 dni.  Można coś szybciej? ;)

    6 maj 2015

  • Użytkownik Joan

    @Lool może jutro ale nie obiecuje :D ale spokojnie matury minęły wracam do pisania!  ;P

    6 maj 2015

  • Użytkownik Lool

    @Joan Ja dopiero 3 na 7 mam za sobą;)

    6 maj 2015

  • Użytkownik Joan

    @Lool to ja 4/7 :D jutro 5 i ustne to tam. :D powodzenia zatem na pozostałych!  ^^

    6 maj 2015

  • Użytkownik Lool

    @Joan A nie dziękuję. ;)  Ja mam w piątek matematykę rozszerzona, w środę geografie rozszerzona i jeszcze 2 ustne pomiędzy  ;p Tobie też powodzenia.

    6 maj 2015

  • Użytkownik sareva

    @Lool matematyka i geografia rozszerzona? Czyżby jakieś wojsko?

    7 maj 2015

  • Użytkownik Lool

    @sareva. A gdzie...  Po prostu lubię  matematykę, a że z fizyki nie umiem no to Mat-geo ;) A co ja będę po tym robić to nie mam jeszcze pojęcia ;p

    7 maj 2015