Przepraszam, ale zachorowałem na brak internetu :3
Rozdział 4
11 lat wcześniej...
Siedzę na krześle, a obok mnie stoi mama, która trzyma w ręce małą szklaną kulkę. Od kiedy odkryliśmy, że jestem Psychosis, muszę trenować. Robimy to tylko, gdy taty nie ma w domu. Podobno on boi się takich jak ja. Nie powinien się mnie bać. Właśnie dlatego to ukrywamy.
- Musisz spróbować jeszcze raz - mówi mama,
- Próbuję - prycham - ale mi nie wychodzi!!
- Zamknij oczy. - Przykucnęła przy mnie, a ja robię to co mi nakazała. - Wyobraź sobie, że masz trzecią rękę, taką niewidzialną. Ok?
Kiwam głową potakująco.
- Teraz spróbuj tą ręką podnieść szklaną kulkę. Nie spiesz się.
Już wcześniej udawało mi się podnosić różne przedmioty bez użycia rąk. Nie wiem dlaczego teraz mi nie wychodzi. Kulka nawet minimalnie się nie rusza.
- To nie działa! - krzyczę. - Dlaczego to nie działa!!
Nagle, coś jakby dreszcz przeszedł moje ciało. Słyszę krzyk mamy, więc szybko otwieram oczy. Szklana kulka pękła, roztrzaskując się na setki małych kawałków, które wbiły się w rękę mojej rodzicielki.
- Przepraszam. - Łzy napłyęły mi do oczu. - Ja nie chciałem!
Znów to uczucie i tym razem okna wybuchają. Szkło leci prosto w moją twarz, a ja niewiele myśląc wyciągam dłonie przed siebie. Kawałki szyby zatrzymują się tuż przede mną. Dosłownie zastygły, zawisły w powietrzu.
***
Teraźniejszość...
Strzelił. Kula leci prosto w moją twarz.
Wiem, że mogę ją zatrzymać. Potrafię to zrobić. Muszę to zrobić.
Nie mogę tak zginąć.
Znajomy dreszcz przechodzi moje ciało. Jakby moimi żyłami plynęła zimna woda, a nie krew. Zamykam oczy i biorę głęboki wdech. Wiem, że pocisk się zatrzymał. Nie poczułem uderzenia, musiał się zatrzymać. Otwieram oczy. Kula zastgła kilka milimetrów przed moim lewym okiem. Spoglądam na rudowłosego chłopaka, jest zdiwiony, a mnie ogarnęła złość. Chciałbym mieć pistolet, żebym mógł mu pokazać co ja przed chwilą przeżywałem. Strach, który był nie do zniesienia. Gdy tylko te myśli przeszły mi przez głowę kula pomknęła w rudego, ale zatrzymała się w połowie drogi.
- Nie - mówi Eli spokojnym głosem. - Nie możemy go zabić tylko dlatego, że on próbował zabić nas. Nie jesteśmy jak on.
Po tych słowach rudowłosy zaczął uciekać. Wybiegł na ulicę, gdzie podjechał biały van, do którego rudzielec wsiadł. W środku, prócz niedoszłego mordercy jest jeszcze kilku chłopaków, a za kierownicą siedzi kobieta w przeciwśłonecznych okularach. Albo mi się wydawało, albo ta kobieta uśmiechnęła się do mnie.
- Co tu się przed chwilą stało?
Mój mózg nie jest w stanie tego pojąć. Nieznajomy wypadł z samochodu, żeby mnie zabić. Jeszcze jego słowa "Przepraszam, ale muszę to zrobić." Co to miało niby oznaczać? Ktoś kazał mu to zrobić? Jeśli tak, to dlaczego?
- Nie mam zielonego pojęcia - odpowiedział Eli - ale musimy się spieszyć, jeśli nie chcesz się spóźnić.
- Ja się prawie ze strachu posrałem, a ty mnie do szkoły ciągniesz?! - krzyczę - Niedoczekanie. Wracamy do mojego mieszkania, musimy poważnie porozmawiać.
- Mój pierwszy dzień w szkole i już wagary?
- Mój ojciec jest dyrektorem, usprawiedliwi cię. - Mówię wchodząc na klatkę schodową.
***
Siedzimy na kanapie w salonie, który jest jednocześnie kuchnią, sypialnią, pokojem gościnnym i jadalnią. Żaden z nas się nie odzywa. Eli patrzy na mnie, a ja wpatruje się w podłogę. W głowie mam tysiące pytań, ale żadnego nie umiem zadać. W końcu biorę się w garść.
- Skąd wiedziałeś? - spoglądam na Eli'a - Nie wyglądałeś na zdziwionego, gdy zatrzymałem kulę.
Zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Otworzył oczy i zrobił wydech. Przybliżył się do mnie. Teraz nasze kolana się stykają.
- Jestem empatą.
Ta odpowiedź mnie zdiwiła, co ma niby znaczyć to, że jest empatą?
- Empata potrafi odczuwać emocje innych ludzi. Smutek, radość, zdiwienie, strach...
Czasami nawet z wyprzedzeniem. - Wyjaśnia, a ja nadal nie rozumiem o co chodzi.
- To znaczy, że... - Zaczynam, ale Eli mi przerywa.
- Że wiedziałem, że zatrzymasz kulę, gdy tylko ten chłopak się pojawił. - Eli jest jakimś pieprzonym medium.
- Nie wiem co mam powiedzieć... - Wzdycham,
- Może wytłumaczysz dlaczego ukrywasz swój dar? Wiem, że ze strachu, ale ze strachu przed czym?
- Tego już nie potrawisz wyczytać? - uśmiecham się. Taka sytuacja, a ja mimo tego nie straciłem humoru. - Boję się, że komuś zrobię krzywdę. Że kimś przez przypadek rzucę, lub coś podpalę. Ewentualnie coś wybuchnie. Kiedyś miałem nadzieję, że jeśli przestaje używać tych zdolności, to znikną.
Prawda jest taka, że nie powiedziałem mu wszystkiego. Boję się, że stanę się kimś takim, jak zabójca mojej mamy. Że zacznę krzywdzić dla zabawy.
- Chciałbym, żebyś mi obiecał, że nikomu o niczym nie powiesz - mówię tym razem bez uśmiechu. - Ani o tym, że ktoś chciał mnie zabić, ani o tym, że jestem Psychosis.
- Obiecuję - powiedział i położył mi rękę na kolanie. - Ode mnie nikt się nie dowie.
- Dziękuję Eli.
1 komentarz
Margo
Fajne