Historia Aarona - Rodział 2

Rozdział wyszedł troszkę krótki, ale mam nadzieję że to nie przeszkadza :)


Rozdział 2


Ktoś mnie podniósł i biegnie ze mną przez labirynt szkolnych korytarzy.
Rozszerzam powieki, muszę zobaczyć czy to mi się tylko nie śni.
Widzę chłopaka o oczach tak niebieskich, że ocean musi im zazdrościć i krótkich, kręconych, kasztanowych włosach. Spogląda na mnie, a na jego ustach gości uśmiech. Uśmiech, który mógłby stopić lodowiec. Próbuję sobie przypomnieć czy go wcześniej widziałem, ale przecież nie mógłbym zapomnieć kogoś takiego jak on. Chcę się zapytać dokąd mnie zabiera, ale nie mogę nic powiedzieć. Znów tracę przytomność.


Głowa mi pęka. Czuję się jakby ktoś wbijał mi w nią tysiące gwoździ. Otwieram oczy. Leżę na łóżku w gabinecie szkolnej pieręgniarki, ale jej nie widzę. Jest tu tylko ten chłopak o cudownym uśmiechu.
-Dzień Dobry - mówi, a jego głos jest słodki i melodyjny, ale pełen troski - potrzebujesz czegoś? Może wody?
-Nie, dzięki - próbuję się podnieść, ale kręci mi się w głowie. Zrezygnowany kładę się z powrotem. - Jak długo spałem?
-Prawie trzy godziny - wstaje i podchodzi do lóżka.
-A ty cały czas tutaj ze mną siedziałeś? - nie ukrywam zdziwienia.
-Tak, pielęgniarka musiała wyjść, a przecież nie mogłem zostawić cię samego - wyciąga rękę w moją stronę - dalej, pomogę ci wstać.
-Dzięki - mruczę i chwytam jego dłoń.  
Po chwili, z pomocą nieznajomego idę na parking, gdzie zaparkowany jest mój skuter. Chociaż nie wiem, czy prowadzenie w takim stanie nie było by głupstwem. Może ten chłopak ma samochód i mógłby mnie podwieźć.
-Jeśli chcesz mogę cię zawieźć do domu - powiedział nagle. Zupełnie jakby czytał mi w myślach, ale to nie możliwe. On nie może być jednym z Nich. Oni są bezduszni, nie pomogli by mi. Nie opatrzył i by mnie, i nie siedzieli ze mną przez trzy godziny - mam samochód. Ty w takim stanie nie powinieneś prowadzić.
-Wiem - uśmiecham się lekko.
Wsiadamy do białego Audi A3 zaparkowanego na skraju parkingu. Zastanawiam się czy podać nieznajomemu adres taty, czy mój. Po chwili zastanowienia stwierdzam, że lepiej będzie jak zawiezie mnie do mojego małego mieszkania, w którym kiedyś mieszkaliśmy z mamą. Po jej śmierci ojciec chciał się wyprowadzić, a ja nie, więc poszliśmy na kompromis. Ja zostałem, a on się przeprowadził.
Całą drogę się nie odzywaliśmy. Na miejscu byliśmy po trzydziestu minutach niezręcznej ciszy. Nieznajomy wysadził mnie przed blokiem.
-Jutro rano po ciebie przyjadę - powiedział. - Twój skuter został przed szkołą, a do szkoły jest kawałek drogi.
-Dziękuję, za wszystko... - zdałem sobie sprawę że nie znam jego imienia.
-Eli, mam na imię Eli - uśmiechnął się. Nawet imię ma cudowne.
-Aaron - podaje mu rękę - jeszcze raz dziękuję Eli.

Powiesciopisarz

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 528 słów i 2902 znaków, zaktualizował 22 sty 2016.

Dodaj komentarz