Wark opuścił salę wykładową. Tym razem nikt go nie zatrzymywał ani nie zakładał mu worka na głowę z dość oczywistych powodów. Wszyscy Kuglarze leżeli nieżywi albo nieprzytomni niczym Ośmiecony. Pośród nich zaś stał kudłaty karzeł przypominający gnoma.
- A ty to kto? – zdziwił się karzeł, widząc Warka.
- Jestem nowym uczniem Kuglarzy.
- Przykro mi, ale chyba ich wszystkich unicestwiłem.
- Nie bardzo rozumiem.
- Omyłkowo wypowiedziałem zaklęcie z Czarnej Księgi Zakazanych Formuł. No i stało się. Teraz wszyscy nie żyją.
- Omyłkowo? Nie wierzę ci.
- Radzę uważać z doborem słów. Nie znamy się, a nie lubię nachalnych typów.
Wark stwierdził, że jego wiedza magiczna nadal jest na etapie wyciągania królika z kapelusza, więc wolał nie gwiazdorzyć i po prostu się zamknąć. Powoli zaczął oddalać się od kudłatego stwora, który wciąż świdrująco się w niego wpatrywał.
- Chyba jednak nie mogę pozwolić ci odejść – powiedział gnom. – Za dużo widziałeś. Miałbym przez ciebie kłopoty.
- Na pewno jakoś się dogadamy. Nie pisnę słówkiem, że tu w ogóle byłem.
- Tak, tak, jasne. Zaraz przerobię cię na gulasz wieprzowy.
Z palców gnoma wystrzeliły iskry, a następnie snop promieni, które prawie osiągnęły celu, czyli głowy Warka. Ten w ostatniej chwili odskoczył i wpadł na stół z jajami, używanymi do obrzucania występujących, gdy publiczności zabrakło błota.
- Nie wywiniesz się! – wrzeszczał gnom, gdy Wark pełznął na czworakach pośród skorup i żółtek.
Dodaj komentarz