Dla tych, co czekali. I tych, co nie czekali też.
—
OLA
Mieli ze sobą nie pisać, ale to samo wyszło. Żeby podtrzymać kontakt, wymienili się numerami. I samo też wyszło, że zaobserwowali się na Instagramie. Siłą rzeczy, na swój do tej pory nudnawy profil wypełniony przede wszystkim kulinarnymi postępami (całkiem dobrze szło jej w kuchni), podróżami po Skandynawii (bo gdzie indziej może jeździć tłumaczka i nauczycielka norweskiego?) i powiększającą się kolekcją książek i winyli (wydawała na nie zdecydowanie za dużo), zaczęła wstawiać więcej siebie. I to nie tak jak zwykle, kiedy publikowała na story selfie z autoironicznej, dolnej perspektywy tylko po to, żeby zrobić jakiś komentarz - polityczny, tradycyjnie poznańsko-remontowy lub dotyczący kultury. Zaczęła udostępniać zdjęcia z pracy, niby tylko po to, żeby z kubkiem kawy powiedzieć znajomym „dzień dobry”, przy okazji prezentując nienaganny makijaż. Niby od niechcenia wstawiła zdjęcie ze spotkania z koleżankami, na którym ubrana była w dość krótką sukienkę. I jedno zdjęcie z jogi w króciutkim topie. Wszystko po to, żeby zwrócił na nią uwagę, żeby tylko nie zapomniał. Zachowywała się trochę idiotycznie, ale trudno. Ważne, że osiągała cel. Reagował na jej mniej lub bardziej zaczepne relacje, oczywiście nie wszystkie. Na zdjęcie owsianego cappuccino odpowiedział, że po południu powinna już pić tylko espresso, pod selfie z pracy z podpisem „God morgen!”, że teraz już na pewno będzie wystarczająco dobry. I tak dalej. Ona też odpisywała, na zdjęcia z siłowni, ale raczej te z wynikami, a nie z widocznymi efektami, żeby nie wyjść na desperatkę. Odpowiedziała też na relację z jakimś winem, mimo, że absolutnie się na tym nie znała. On wysłał na to wiadomość z pytaniem, czy nie chce się napić razem z nim. Flirtowali. I to intensywnie. We wtorek, po czterech dniach oczekiwania, w końcu pojawił się konkret. Umówili się na na czwartek. Na 10:00 rano. Czy odwołała popołudniowe i wieczorne zajęcia zasłaniając się rodzinnymi sprawami tylko po to, żeby spędzić dzień i noc w łóżku z prawie nieznajomym facetem? Tak. Czy żałowała? Ani przez sekundę.
W środę w nocy prawie nie mogła zmrużyć oka. Wieczorem upewniła się, że ma dokładnie ogolone nogi, przystrzygła włoski na wzgórku łonowym, pomalowała paznokcie neutralnym lakierem, nałożyła maseczkę na twarz. Chciała być dla niego idealna. Później długo się dotykała, nie mogła zaznać spokoju, który pozwoliłby jej na sen. Wybór ubrań też nie należał do najprostszych, nawet ze świadomością, że będzie miała je na sobie tylko przez moment. Postawiła w końcu na sukienkę, prostą i powściągliwie czarną, ale też trochę ekstrawagancką, odsłaniającą plecy i eksponującą tatuaże. Usta znów pociągnęła błyszczykiem, który optycznie je powiększał. Było zbyt gorąco na więcej makijażu i soczewki. Westchnęła i założyła okulary w cienkich, niepozornych oprawkach. Pod sukienką miała na sobie swoją ulubioną bieliznę, czarne majtki z wysokim stanem i tyłem z delikatnej siateczki, a do kompletu cienki biustonosz idealnie obejmujący nieduże piersi.
Musiał docenić jej starania, była tego prawie pewna. Pierwszy raz tak bardzo jej zależało. Kiedy pukała do jego mieszkania, czuła, że serce trzepocze w gardle, a krew z siłą huraganu uderza w skronie. Kiedy już go zobaczyła, zapomniała o wszystkim. Poddała się pożądaniu całkowicie i pozwoliła się nieść.
FILIP
Otworzył drzwi z mocno bijącym sercem. Miał ochotę powiedzieć coś na powitanie, może coś zabawnego, może zwykłe „cześć”. Ale gdy się zobaczyli, rzucili się na siebie bez większego zastanowienia. Po długim, pełnym pasji pocałunku przerywanym tylko na krótkie momenty, w których pomagali sobie zrzucić ubrania, roześmiali się jednocześnie i zaczęli rzucać półsłówka trochę na przywitanie, trochę po to, żeby nie było między nimi kłopotliwej ciszy. Dość jednomyślnie skierowali się do kuchni. Tym razem byli sami w domu i na pewno mieli wystarczająco dużo prezerwatyw, żeby nie musieć robić przystanków. Posadził Olę na blacie i zdjął z niej wilgotne figi. Robiła się mokra szybciej niż mógłby się tego spodziewać. A może przyjechała już całkiem rozgrzana? Kiedy zaczął rozciągać ją palcami, odepchnęła jego rękę.
- Zerżnij mnie, nie chcę dłużej czekać.
- Nie chcesz, czy nie możesz?
- Nie mogę. - Objęła dłońmi jego twarz i znów zaczęła całować.
Rozsunął mocniej jej nogi. Niewiele myśląc, rozłożyła je jeszcze szerzej, chcąc dać mu w tamtym momencie całą siebie. Zadrżał na samą myśl, że w końcu będzie mógł w nią wejść. Lekko się zawahał. Z seksem było trochę jak z jazdą na rowerze, a nawet łatwiej, bo jazda na czymkolwiek nie jest automatyczna, wdrukowana w ludzki instynkt. W każdym razie, nie dało się zapomnieć jak się robi to wszystko. A jednak przyszedł ten moment niepewności. Że nie zrobi tego tak, jak powinien, że nie będzie jej z nim wystarczająco dobrze. Naparł delikatnie na wejście do jej mokrej szparki. Dziewczyna westchnęła. Spojrzeli sobie przelotnie w oczy.
- No tak, miałam prowadzić… - szepnęła z uśmiechem i objęła dłonią penisa.
Wprowadziła go w siebie, bez pośpiechu, nie tracąc kontaktu wzrokowego. Czasem tylko przymykała oczy, kiedy zaczynała czuć go głębiej. W środku była cudownie ciepła, ciasna, miękka. W seksie z kobietami uwielbiał właśnie całą tę miękkość. Ola była szczupła, a i tak wszystko zdawało się być delikatne i składać się z łagodnych łuków. Wtulił twarz w jej szyję, w to zagłębienie, w którym łagodnie przechodzi w ramię. Jęknęła mu do ucha, kiedy był w niej już prawie cały. Przez sekundę trwali w bezruchu, rozkoszując się tym uczuciem. Całował wyraźnie zarysowany obojczyk, a ona chaotycznym dotykiem odkrywała jego ciało. Żałował, że przez warstwę cienkiego lateksu nie może czuć absolutnie wszystkiego - faktury jej wnętrza, tej niesamowitej wilgoci.
Zaczął się w niej poruszać, początkowo delikatnie, z wyczuciem. Tempo zdawało się jej odpowiadać, w końcu kazała przyspieszyć. Wtuliła się w niego tak mocno jak tylko mogła, objęła ramionami i udami, jakby ktoś lub coś miało ich zaraz rozdzielić. Podobało mu się to, czuł i odwzajemniał jej pożądanie. Dawno nie był tak twardy. Jęczała, z początku cicho, później najwyraźniej nie chciała przejmować się ograniczeniami, co nakręcało go jeszcze bardziej. On też przestał się hamować, niektóre pchnięcia były mocne, wręcz brutalne. A ona wszystkie dzielnie przyjmowała, była doskonała.
Tylko na moment uświadomił sobie, że zaraz dojdzie. Wdarł się w nią mocniej, całując przelotnie, a później poczuł tylko tę obezwładniającą błogość rozchodzącą się po całym ciele. Z Karolem mógł to kontrolować, odwlekać, przeciągać przyjemność tak długo, jak tylko chciał. Z Olą to okazało się niemożliwe. Uczucie było mocne, piorunujące, miał wrażenie, że drży mu każdy mięsień. Lekko ugięły się pod nim nogi. W tym momencie ciało dziewczyny wygięło się gwałtownie. Przytulił ją mocniej i na pewno nie zamierzał przestawać. Przynajmniej nie na długo.
OLA
Starali się uspokoić swoje oddechy. Całowali się ze śmiechem, w usta, policzki, czoła, łuki brwiowe. Czuła, że w kącikach oczu zebrały jej się łzy. Zerżnął ją tak dobrze, że była gotowa wyznać mu miłość. W głowie miała chaos, zbyt duży, że by powiedzieć cokolwiek sensownego, więc milczała, tak samo jak on. Zetknęli się czołami, palce dłoni splatały się i rozplatały, tańczyły ze sobą tylko sobie znany układ.
- No i dzień dobry. - zaczęła z lekkim śmiechem.
- Cześć… dobrze cię widzieć.
- Dobrze to było mi z tobą… - szepnęła.
- Idealnie. - wymruczał w jej usta.
- Nie żałujesz?
- Absolutnie nie. - przelotnie spojrzał jej w oczy, jego wzrok niezmiennie elektryzował. Topiła się w nim jak w niebezpiecznym oceanie. Tylko jej ocean zdawał się być zrobiony z czekolady, tej najciemniejszej, najbardziej gorzkiej. Złapała się na tym, jak pożądliwie patrzy na jego piękną, posągową twarz, na doskonale wykrojone wargi. W końcu ją pocałował. Potrzebowała tego jak tlenu.
Zapytał, czy chce iść pod prysznic razem z nim. Odparła tylko, że chyba będzie musiał ją zanieść, nogi tak bardzo drżały, że mogły przypadkiem jej nie unieść. Na szczęście on dał radę. Czuła się cudownie bezpieczna i bezradna w tych silnych ramionach.
W łazience znów zaczęli się nawzajem pieścić, ale tym razem wolniej, bez tego drżenia i desperacji. Mogli zacząć się naprawdę poznawać. Całując jego klatkę piersiową zaczęła skubać ustami kolczyk w sutku. W końcu odwrócił ją w stronę lustra, zakołysała się i pochylona oparła się o zlew. Nie musiała długo czekać na to, aż od tyłu zaczął wylizywać jej wilgotną, wymęczoną intensywnym zbliżeniem cipkę. Szepnęła, że to za szybko i za dużo, a jednocześnie stanęła na palcach, żeby bardziej się wypiąć i ułatwić mu dalsze sprawianie przyjemności. W tej pozycji czuła się naga jak nigdy wcześniej, ale przy nim nie czuła wstydu. Przeciwnie, chciała być dla niego zawsze gotowa, kiedy i jak tylko by chciał. Mogła być jego dziewczyną, żoną, kochanką, dziwką, w tym temacie czuła się wyjątkowo elastyczna i bezproblemowa, przystałaby na każdą propozycję. Jednocześnie przeklinała się za te myśli - Filip miał partnera, to była jednorazowa chwila słabości, wybuch wzajemnego pożądania bez możliwości kontynuacji. Powinna po prostu dobrze się bawić i skorzystać z tego, że ponad dobę spędzi na byciu rżniętą przez przystojnego, napalonego na nią i dobrego w łóżku faceta, który chwilę po spuście jest gotowy na kolejną rundę. Takich na świecie było niewielu.
Odgoniła uciążliwe wątpliwości, kiedy weszli razem pod prysznic i poczuła twardość między pośladkami. Letnia woda spływała po ich ciałach, a Filip pod pretekstem zmycia z nich potu i… wszystkiego innego po raz kolejny odkrywał jej ciało. W końcu śliskim od mydła palcem potarł łechtaczkę, a ona niepewnie chwyciła słuchawkę prysznica i skierowała strumień wody na cipkę. Często tak zaczynała pieszczoty sama ze sobą. Nadal była nadwrażliwa od wszystkich pieszczot i głębokiej penetracji, ale mogła i chciała przyjąć więcej. Oparła się o kochanka i westchnęła, a jego usta znów odnalazły jej. Długi pocałunek, przelotne spojrzenie w oczy i zrozumiała, że prysznic zaczął być zbędny. Na wyczucie zmieniła przepływ wody na deszczownicę, więcej nie potrzebowali.
Bez słowa oparł ją o ścianę. Rozedrganymi dłońmi, pomagając sobie zębami rozerwał wilgotne opakowanie z prezerwatywą i nasunął ją na twardego kutasa. Obserwowała to w odbiciu w drzwiach kabiny prysznicowej. Wszedł w nią jednym zdecydowanym pchnięciem, zmuszając do wręcz pornograficznego jęku. Doszła. On nie. Na szczęście w drodze do sypialni miała czas na rozważania, czy doprowadzi go do finału przy pomocy ust, czy trochę za małego do tego celu biustu.
FILIP
W przeciwieństwie do kawy wypitej w łóżku, kolację zjedli w kuchni. Ola miała na sobie jedynie jego koszulkę, tak jak tamtej nocy. Skrzyżowała swobodnie nogi jakby zapominając, że nie ma bielizny. Jedli zrobiony na szybko makaron i wciąż przerywali, żeby nie robić pauzy w rozmowie. Fascynowała go, cała, ten piękny umysł, śliczna twarz i boskie ciało. Dawno nie doszedł tyle razy pod rząd, ale na szczęście miał dla swojej kochanki jeszcze trochę siły i spermy. Poza tym topniał w środku kiedy się śmiała, a w momencie, kiedy opowiadał jakąś zabawną historię, jej śmiech przeszedł w ciche chrumknięcie, co zdawało się być gwoździem do trumny złożonej z jego niewierności. W tym momencie rozdzwonił się telefon, na ekranie pojawiła się uśmiechnięta twarz Karola. Znalazł pierwszą wolną chwilę tego dnia i od razu zadzwonił do partnera. Mina Oli wyrażała wstyd, konsternację i poczucie winy, więc delikatnie musnął wargami jej usta i odszedł od stołu, żeby porozmawiać. Kiedy wrócił, czuł chyba najtrudniejszą do przełknięcia mieszankę emocji, których nawet nie mógł nazwać, i które nawzajem sobie zaprzeczały. Spojrzał w oczy dziewczyny i odłożył telefon na stole ekranem do dołu. Przy okazji go wyciszył.
- Nie myśl teraz o nim. Proszę. - szepnęła i pocałowała go w szyję. Dość niespodziewanie usiadła mu na kolanach i odepchnęła telefon trochę dalej. Zaczęła wodzić dłońmi po jego ciele.
- Zamierzasz mi w tym pomóc? - zapytał trochę zaczepnie, nadal spięty, choć jej dotyk naprawdę pomagał.
- Tak, chcę, żebyś skupił się tylko na mnie.
Zdjęła koszulkę i zakołysała biodrami, otarła się o niego tak sugestywnie, że nie pozostawiała wątpliwości, czy znów jest gotowa. Dość niezdarnie pozbył się bielizny. Poczuł jej wilgoć i ciepło tak blisko, jak wcześniej nie miał szansy. Pisnęła słodko, kiedy brał ją na ręce, ale bez słowa protestu pozwoliła przenieść się na kanapę, na której wcześniej na jej oczach zerżnął swojego faceta. Uwielbiał to, jak machinalnie, bezwstydnie i szeroko rozchylała dla niego uda, robiła to za każdym razem. Lekko obrzmiałą już główką penisa przesunął między otwartymi płatkami cipki. Z jego ust wyrwało się niekontrolowane westchnienie na granicy jęku. Wszedł do środka nie pytając o zgodę, powieki dziewczyny przymknęły się z rozkoszy. Sam też zamknął oczy. W końcu stało się to, czego pragnął od początku - najbliższy możliwy kontakt, skóra do skóry, ciało przy ciele. Była gorąca i mokra. Jasne, miękkie uda zdawały się błagać o to, żeby ściekła po nich mieszanka ich soków. Nadal czuł się winny, niczym najgorszy człowiek na świecie, ale nigdy nie było mu tak dobrze.
- Filip… - Na moment spojrzenie Oli otrzeźwiało, widział w nim niepokój, który wyrwał go z mgły podniecenia.
- Spokojnie, zamierzam skończyć w twoich ustach. - odparł z pewnością, zaciągając się zapachem jej włosów, które jeszcze rano pachniały szamponem i perfumami, a teraz już głównie mieszanką skóry, potu, tych samych perfum i dziką kobiecością. Złapała go za rękę, nic już nie mówiła.
Zaufała mu, i słusznie. Bez dyskusji wyszedł z niej, kiedy przyszedł na to czas. Uklęknął nad dziewczyną tak, aby bez trudu mogła wziąć wyprężonego fiuta do buzi, co zrobiła jakby odruchowo.
- Grzeczna dziewczynka - szepnął do siebie, znów obejmując przy tym dłonią jej policzek.
Dodaj komentarz