Ależ zaskoczyłam się, gdy nagle ten dżentelmen o wysokiej kulturze osobistej, prawdziwy lew salonowy, rzucił się na mnie niczym dziki zwierz…
Chwycił mnie brutalnie za biust. Zupełnie nie wiedziałam co robić… jedynie krzyknęłam przerażona:
-Ależ co pan robi…
Chyba podniecała go jego władza nade mną…
Wulgarnie mówił o tym, że od początku ma na mnie chrapkę, a przez to, że przychodzę do pracy tak ubrana – sama sobie jestem winna, że jego pożądanie sięgnęło ekstremum…
Miał rację… sama sobie byłam winna… Ale i tak starałam się opierać, choć nie na wiele mogłam sobie pozwolić… Dorwał mnie w fotelu… więc, unieruchomiona, nawet nie mogłam się wyrwać…
Swobodnie wymiętosił moje piersi, jak jakiś napalony uczniak…
Krzyczał, że podniecają go moje „cyce”. Że w końcu musi mi je „zmacać”…
Traktował je tak bezlitośnie, że aż mnie bolały!
2 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
glakomka
Fajne
Historyczka
Panowie... czy rzeczywiście kobieta jest sama sobie winna, gdy nosi takie bluzeczki...?
jacek795
@Historyczka prowokowała prowokowała i się doczekała - krew nie woda
nanoc
@Historyczka Nie, to nie ma nic do rzeczy, ale takie cycki i taki dekolt "sam się prosi" o dokładne wymasowanie i uciskanie, miętoszenie, ściskanie mmm. :P