Dlatego gdy rozkazującym tonem wysapał „Szerzej nogi!”, nie tylko nie protestowałam, ale natychmiast spełniłam życzenie. Chwyciłam się za nogę i uniosłam ją, byle tylko rozszerzyć uda… jak to mówią gówniarze? – „rozchylić kalafiora”?
Uważnie obserwowałam, jak wbijał się głęboko. Co raz dopingowałam go głębokimi westchnieniami i coraz głośniejszymi jękami. A także, co raz go chwaliłam:
- Panie prezesie… cóż za energiczny i twardy z pana mężczyzna! Prawdziwy tytan!
Wcale nie przesadzałam. Młócił mnie tak dziarsko, że intensywnie odczuwałam jego ruchy w sobie. Ruchy? Źle powiedziane… Łomotanie! Gruchotanie mojej ciasnej groty twardym, nienasyconym taranem...
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.